.. […] Trudno dziś dociec czy bogini ta [tj. Żywia] była tylko lokalnym bóstwem Słowian połabskich, czy też i inne narody słowiańskie miały jakieś bóstwo życia, w każdym razie budząca się na wiosnę przyroda musiała tak samo jak i dziś działać na ludzi, musiała podniecać umysły do pewnych dociekań i tworzyć typy bogów o pewnym zakresie działania'' – Stanisław Jakubowski ,,Bogowie Słowian'', Kraków 1933
,, [Czarnogłów] Spłodził Sedinę Wielką, która odbudowała Velehrad ze zniszczeń potopu. Urodziła syna Turupita […]'' - K. Oppman ,,Perłowy latopis''
Słowiański
książę Czarnogłów (Tjernoglaffi),
którego większą część twarzy zakrywała czarna plama, miał
dwie wielce urodne córki; wielkie władczynie – Sedinę, na której
cześć Velehrad otrzymał nazwę Sedinum i Żywię (Siwę)
zawdzięczającą swe imię Agejowi – Żywotowi. Żywia, piękna
jak Wiosna, na miniaturach z ,,Perłowego
latopisu''
jest ukazywana jako smukła i wysoka panna nieskazitelnej urody o
niebieskich oczach i złotych włosach opadających lśniąca kaskadą
aż do kolan. Nosiła suknię białą lub zieloną, naszyjnik z lapis
– lazuli; dar szacha Baktrii, złoty pas wysadzany perłami i
drogimi kamieniami, złote bransolety na nogach, trzy kolczyki (jeden
z nosie, zaś dwa pozostałe w uszach; jeden z kształcie żołędzia,
zaś drugi w formie złotych koralików) i diadem z czerwonego koralu
złożonego w darze przez kupców greckich.
Podczas
gdy Sedina władała i biła najezdników z plemion germańskich u
ujścia Odirny do Morza Srebrnego, Żywia zjednoczyła Słowian
żyjących między Lebaną a Odirną czyli na Bliskim Zachodzie.
Prowadząc do boju Dziewięć Plemion pobiła Germanów – tych z
Jutlandii i Teutonów, po czym została ukoronowana na królową
Bliskiego Zachodu. Wybudowała wspaniały gród stołeczny o nazwie
Siwa (Siva),
cały ze złota i marmuru, pełen srebra, pereł i drogich kamieni.
Siwę zdobiły upajająco pachnące ogrody, pełne róż, lilii i
rzadkich kwiatów, które królowa sprowadziła aż z Bharacji oraz
marmurowych greckich rzeźb przedstawiających nimfy i satyry
(,,satyry
są złośliwe''
– mówiła na ich widok nieco przemądrzała pani Jarota, żona
bogatego kupca). Królowa Żywia postawiła też liczne i pełne
przepychu chramy Enków, a zwłaszcza Jarowitowi, Świętowitowi i
Swarożycowi. Zachwyt kupców i pielgrzymów z dalekich nieraz stron
budziła też świątynia byka Ciołka, przez Antów zwanego
Mikolcem, a przez Egipcjan – Apisem, cała z kości słoniowej z
Nubii, w której święty, bury byk jadł siano z marmurowego żłobu.
Żywia i Sedina władały w Siwie i Sedinum otoczone nabożną wręcz
czcią, a pod ich rządami lud słowiański, tudzież przybysze z
innych ziem żyli bezpiecznie, zamożnie i zgodnie.
*
,,Jutowie, dawni mieszkańcy Jutlandji; wraz z Anglami i Sasami urządzali w III – VI w. po Chr. wielkie morskie wyprawy na Anglję'' - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 7 Izaszar do Kolejowe rozkłady jazdy''
W
owym czasie królem Sasów został Herman, przez Rzymian zwany
Arminiusem. W piątym roku od wstąpienia Żywi na tron Bliskiego
Zachodu rozesłał wici po całej Saksonii, zawarł przymierze z
Jutami i uderzył na Słowian. Obie królowe, córki Czarnogłowa
odmówiły mu przed laty swej ręki, teraz zaś król Herman, syn
Sülirmana przekroczył Lebanę, by wywrzeć pomstę i złupić
bogatą we wszelkie dobra krainę. Hufce Żywi i jej siostry Sediny
starły się z Sasami i Jutami pod grodem Pozdewilkiem. Bitwa ta
zakończyła się klęską dla Słowian. Królowa Żywia,
nieustraszona w boju, której odwaga zawstydzała niejednego męża,
znająca liczne fortele łowieckie i bitewne, dostała się do
niewoli. Ogłuszoną ciosem buławy, dwaj sascy wojownicy Rinhard i
Sfardan skrępowali surowymi powrozami, po czym ciesząc się ze swej
zdobyczy, rzucili ją nienaruszoną do stóp króla Hermana
Sülirmansona. Słowiańska władczyni długo nic nie odczuwała, aż
w końcu pięć wiader wody przywróciło ją do przytomności. Gdy
otworzyła oczy spostrzegła, że leży skrępowana, zaś wokół
niej stoją rudzi i płowowłosi, tępe osiłki, zbrojne w miecze i
topory, zanoszący się śmiechem nad jej upokorzeniem. Wśród owej
zgrai królowa ujrzała korzeń całego zła – króla Hermana –
okrytego purpurowym płaszczem, siwobrodego, trzęsącego się i
zgrzybiałego dziada, od którego bił mocny zapach piwa. Herman –
król Sasów szydził z pokonanej Żywi, plwał na nią i ją kopał,
zaś jego wojowie, dzielni w paleniu wsi i gwałceniu dziewuch też
kopali i bili pokonaną królową.
-
Dosyć tego dobrego! - zakrzyknął wesoło władca Saksonii. - Teraz
wszyscy się przekonacie, żem jary chociaż stary. Ta słowiańska
suka zabroniła mi przystępu do swego wstydu dziewiczego, kiedym o
to prosił. A jeśli o coś proszę, a nie dostaję, to sam to biorę!
- wesołe okrzyki grabieżców rozległy się po tych słowach. Król
saski zdarł suknię z Żywi, po czym samemu na oczach swych wojsk
się obnażywszy, padł jak długi na ziemię i szepcząc tajemne
słowa, jął się wyginać i rzucać na wszystkie strony jak
piskorz, albo węgorz.
,,Donar
– Wotan
Donerwetter
Abras
Hexen,
Ein, zwei, drei,
Grosseschlau''!
-
już nie mówił a syczał zaklęcia, zaś jego wojownicy z trwogą
obserwowali metamorfozę swego króla. Odważna w niejednym boju
królowa Żywia tym razem zakrzyknęła z trwogi i odrazy, bo miast
starego króla miała przed sobą długiego jak dwa byki ustawione
jeden za drugim, żółtego węża przez Słowian nazywanego trusiem.
Wąż zasyczał, a z upokorzonej władczyni opadły powrozy. Rzuciła
się do ucieczki, lecz truś szybki jak złoty piorun dopadł ją i
okręciwszy się wokół niej powalił swym ciężarem na ziemię.
-
Pora odebrać jej to czego tak długo mi odmawiała! - zasyczał
ludzkim głosem, zaś Sasi i Jutowie poczęli uderzać mieczami i
toporami o tarcze i wołać: ,,Gorzko''!
Żywia zdrętwiała cała z obrzydzenia i z rozpaczy, zaś żółty
wąż – truś jął rytmicznie bić ją ogonem po nagim udzie. Tym
sposobem odebrał jej dziewictwo. Gdy już nasycił swą obmierzłą
chuć, przybrał postać dostojnego młodzieńca – obcując
cieleśnie z młodą i piękną Żywią, stary i brzydki król
przejął nieco jej urody i młodości, po czym na oczach swych
wojowników ubrał się i wydał ucztę zwycięstwa w zdobytym
Pozdewilku, dziś zwanym Pasewalkiem. Biedna Żywia została
niewolnicą króla Sasów, który kazał jej służyć nago, ku jej
większemu upokorzeniu. Słowiańska królowa z płaczem zanosiła
modły do Ageja i Enków, by raczyli odmienić jej dolę. W końcu,
którejś nocy gdy król Herman usnął zmorzony pijackim snem,
odcięła mu głowę jego mieczem, jako łup wojenny zagarnęła jego
szaty, następnie podpaliła drewniany pałac w odległej Saksonii i
na zdobycznym koniu pomknęła ku ziemiom słowiańskim. Uciekając
na Bliski Zachód ukrywała się przed wojskami panów saskich –
lenników zabitego Hermana, zaś małe oddziały i maruderów
wycinała w pień. Tak dotarła do swej krainy, a z pomocą siostry i
innych władców zza Odirny, przegnała Germanów jak ptak Turul
przegania wróble. Królowa Żywia znów zasiadła na złotym tronie
w odbudowanej z popiołów Siwie. Trapiła ją jednak myśl o tym, że
nosi w żywocie dziecię znienawidzonego wroga.
*
,, […] Za Goplany III uwarzono z ziół wiele substancji, które zabijały poczynające się dzieci – królowa wynalazła taki specyfik, który wykrwawił pewną matkę. Jej dziełem jest też metalowa spirala umieszczona w macicy i zabijająca gnieżdżący się w niej zarodek. Wówczas zabijano dzieci przed i po narodzeniu, z czaszek niemowląt królowa i ród Nowodworskich wznosili piramidy. Przed narodzeniem wyrywano je kleszczami lub zalewano żrącymi płynami. Zwłoki oddawano na pożarcie mamunom, lub morom, albo samemu zjadano, a także robiono z nich środki do pielęgnacji ciała. Niechciane dzieci oddawano mamunom do zjedzenia, karmiono nimi krokodyle w rzece Gangos, lub duszono. Akuszerki pytały czy mają oszczędzić dziecko czy je 'odesłać Enkom''' – M. Rymwid ,,Nymphologia''
Królowa
Żywia wiele wycierpiała z powodu tego co uczynił jej władca Sasów
pod postacią żółtego węża. Słowa nie są władne oddać jej
cierpień, wyobraźnia też zawodzi w tej materii. W pełni zrozumieć
może je tylko ten, co sam ich zaznał, albo ten kto jest każdym
skrzywdzonym, w tym gwałconą niewiastą, gwałconym dziecięciem...
W sercu królowej Żywi pojawiła się myśl, aby dziecię poczęte z
krwi wroga jej ludu umorzyć nim się narodzi. Wóczas zamieniłoby
się w poterczuka – skrzydlatego stworka, według licznych bajań
istotę zła i mściwą, bo zawistną o przerwane życie. Jednak
królowa Tatra z ery jedenastej była innej myśli – czciła
porońce i poterczuki jako jytnas co żyły bez grzechu i zginęły
niewinnie, a teraz przebaczyły swym matkom co je zabiły i wstawiają
się za ludźmi. Myśl o zabiciu dzieciątka za grzech jego ojca nie
gościła zbyt długo w sercu królowej Żywi, nie została też
wprowadzona w czyn. Była to myśl podsunięta przez Čorty. Żywia
miast do bab – czarownic, udała się do swej siostry Sediny, zaś
w innej wersji zamieszczonej w ,,Codex
vimrothensis'',
sama Mokosza – Wielka Macierz Kochająca Wszystkie Niekochane
Dzieci, przybyła na dwór do Siwy pod postacią królowej grodu
Sedinum. Obie władczynie, umiłowane panie i pasterki ludu
słowiańskiego zamknęły się w komnacie zostawiwszy dworaków za
drzwiami i odbyły długą i szczerą rozmowę.
-
Wiem, że ci ciężko – mówiła Żywi jej siostra Sedina, albo też
Mokosza w jej postaci. - Wytrwaj jeszcze trochę i wydaj je na
świat, a potem będziesz mogła je oddac, ja zas wychowam je jak
własne. Choć nie pojmuje tego człowiecza głowa – ciągnęła
królowa byłęgo Velehradu – spróbuj też przebaczyć twemu
oprawcy, choć i tak życia mu nie przywrócisz. Gdy to uczynisz,
również tobie zostanie przebaczone.
-
Pomnij, pani siostro, że króla Saksonii zabiłam nie dla zemsty
głupiej, ale jak to mówią Latynowie...
-
Pro publico bono – dokończyła królowa ziemicy nad Odirną i
Morzem Srebrnym. - Nie przyszłam cię potępiać. Mam nadzieję, że
nie zapomniałaś oczyścić się z przelanej krwi.
-
Nigdy o tym nie zapominam – odrzekła Żywia. - A dziecięciu życia
nie zabiorę. Zapomnę kto jest ojcem i wychowam je na swego
następcę.
Żywia
pokrzepiona słowami siostry urodziła dziecię, syna, następcę
tronu, a imię jego Ścibor. W noc jego narodzin na niebie ukazał
się miecz i trzy gwiazdy jaśniejsze od pozostałych, ułożone w
pas; znak, że narodził się bohater. Jego macierz wypiła miód z
rogu razem z Viltem IV, księciem wyspy Uznam, płacącym jej dań.
Książę Vilt uznał Ścibora za swego syna i dziedzica, a jego
miłość przekreśliła zbrodnię Hermana, króla saskiego.
Pierwszego dnia od swego przyjścia na świat, młody Ścibor
Viltovic, przyszły król Bliskiego Zachodu i wielki książę wyspy
Uznam, pełen mocy Ageja opuścił kołyskę, przypiął sobie miecz
i tarczę, po czym wyruszył by odzyskać królewskie stada bydła,
liczące parę tysięcy krów i byków. Usłyszał bowiem rozmowę
dorosłych mówiących z przestrachem, że bydło uprowadził
straszliwy zbój – potwór. Nazywał się Dryj, bo składał się z
trzech zrośniętych, olbrzymich ciał męskich. Grecy określali
Dryja imieniem Gerion. W swoich trzech ustach mieścił setki
zakrwawionych kłów, a jego kończyny uzbrojone były w dziesiątki
czarnych, zatrutych szponów. Mały Ścibor wykorzystując twardy
sen, który opadł jego piastunki, kobiety ze wsi, po cichutku
wymknął się z drewnianego zamku w stołecznej Siwie po czym
ciągnąc miecz po ziemi udał się na poszukiwanie ojcowskiego stada
skradzionego przez Dryja.
Gdzieś
nad rzeką Pianą, albo Vkrą toczył się zażarty pojedynek na
śmierć nie niewolę. Król Vil uderzeniem maczugi, której nie
mogła unieśc żadna ręka prócz jego własnej, rozbił drewnianą
zagrodę, która potworny olbrzym zbudował dla krów. Bydło się
rozpierzchło, gdy król poganiał je krzykiem i uderzeniami miecza o
tarczę, co przypominało uderzenie gromu i rozproszyło zwierzęta
po całej ziemicy Wkrzan. Nim władca Połabia zdołał z pomocą
drużyny na nowo je zgromadzić i pognać do Siwy, rozległ się ryk
jakby trzech lwów i z chaszczy wyłonił się Dryj. W sześciu
rękach trzymał sześć zaostrzonych pni drzewa zwanego bukiem, a
ujrzawszy ludzi runął na nich jak piorun. Jego trzy cielska
okrywała solidna, łuskowa zbroja gruba jak skóra hipopotama z
rzeki Nilus. Trzy wygolone do gołej skóry i oszpecone czarnymi
malowidłami, bezmyślne łby chroniły trzy karacenowe szyszaki.
Dryj zaryczał wściekle, jakby grzmot zahuczał. Wojowie króla
Vilta poczęli go razić strzałami i włóczniami, lecz potwór
wszystkich wytłukł drzewnymi pniami. Król zaszarżował nań z
kopią siedząc na białym rumaku, lecz Dryj wyrwał i połamał mu
kopię, zaś konia obalił i rozszarpał. ,,Nie widziano aby
władca Słowian umykał jak zając''! - pomyślał król Vilt i
dobył miecza. Nie miał złudzeń; wiedział, że zginie, a wówczas
Żywia zostanie wdową, a Ścibor sierotą. Wiedział też jednak, że
przed Dryjem nie można uciec, zwłaszcza pieszo. ,,Jeśli mam
polec w walce z tym potworem, to polegnę jak król, a nie jak
tchórz'' – pomyślał sobie i ciosem maczugi zdruzgotał udo
Dryja. Potwór zawył niczym legion wilków, zaś maczuga rozleciała
się w drzazgi. Kulejąc złodziej bydła, chwycił potężną ręką
króla za pas i uniósł w górę, aby zgryźć jego głowę jak
orzech z Italii. Wtedy to w kierunku Dryja – Geriona poleciały
trzy strzały z łuku zdobytego na rozbójnikach. Strzał te zatrute
jadem wielkiego węża trusia, jedna po drugiej przebiły odsłonięte
gardła zakutego w zbroję potwora. Dryj po raz ostatni wydał ryk po
czym zwalił się jak długi na plecy, a wtedy ziemia zadrżała i
parę drzew wypchnęła ze swego łona. Król Vilt IV powstawszy,
ujrzał rosłego junaka w zdobycznej zbroi, trzymającego miecz i
tarczę, oraz łuk i kołczan ze strzałami przypięte do pleców.
Już chciał podziękować swemu wybawcy gdy ten jął na jego oczach
maleć i zmieniać się. Ku swemu zdumieniu, władca ujrzał swego
maleńkiego synka Ścibora, który dopiero wczoraj się urodził.
-
Sława Agejowi! - zakrzyknął król i pobiegł uściskać syna,
który nagle utracił moc, mowę i siłę w nogach i jak przystało
jego stanowi począł czołgać się i gaworzyć.
Nim
Vilt Uznamski zdążył porwać swego synka w ramiona, na dziecię
rzucił się sługa potwora Dryja. Wielki wilk o dwóch głowach
wyskoczył z lasu, a imię jego Jort. Porwał dzieciątko w jeden z
pysków i nim król ugodził go mieczem, jął uciekać. Nie zdążył.
Dwie strzały o stalowych grotach, zatrute ciemieżem z
bazyliszkowego jaja ugodziły dwugłowego wilka, który służył
Dryjowi za psa pasterskiego, a ów od razu padł bez życia. Nie
zdążył skrzywdzić małego Ścibora. Król Vilt wziął płaczącego
syna w ręce, a wtedy ujrzał jak zza drzew wychodzi i znajoma i
ukochana postać – królowa Żywia z wielkim łukiem. Taki był
początek przygód Ścibora, wielkiego władcy Słowian.
*
W
erze trzynastej Cztan III – król Analapii, który odrzucił wiarę
w Ageja i Enków, uznał Żywię za jedną z bogiń.