,, […] Ilja Muromiec na dworze jednego z kniaziów; Szczerbana VI Krutowicza strzałami z łuku strącał złote kopuły z dachów chramów, a pokłóciwszy się z kniaziem rozdarł na strzępy ofiarowaną sobie na znak pojednania szubę z soboli'' - ,,Codex vimrothensis''
,,Nikt, nawet syn księcia nie ma prawa palić ogniska na miedzy. Pod miedzą mieszkają bowiem miedzniki – duchy ludzi, co za życia sporo wycierpieli bez winy, a teraz żyją na polu jako życzliwe nam, pozbawione jadu węże o miedzianozłocistej skórze'' – K. Oppman ,,Perłowy latopis''
,,To
pisze mnich Bakashida z klasztoru Enyo w dolinie rzeki Niduri. W roku
9900 odkąd Bóg Burzy ciął szablą przez plecy zdradzieckiego Pana
Płomieni, 717 od założenia starożytnego Kame, 669 od założenia
cesarstwa w starożytnym Jomon zniszczonym przez potop, 200 od budowy
cesarstwa w Cipangu i 20 od wstąpienia na Chryzantemowy Tron
cesarza Apuko, ku naszym brzegom przybyli biali barbarzyńcy. Byli to
trzej mężowie, straszliwego wręcz wzrostu i siły. Nosili długie
włosy i brody niczym Ajnu; półdziki lud z Karafuto i Jēzo, a swe
wielkie jak bochny, muskuły skrywali pod pancerzami ze stalowych
łusek i płaszczami ze skór niedźwiedzi. Za broń służyły im
proste, obusieczne miecze, nabijane krzemiennymi guzami maczugi,
tarcze, sztylety, łuki i strzały. Owi wojownicy przybyli jak wieść
głosi z pokrytej nieprzebytymi borami Sklawinii, gdzieś na
Zachodnim Końcu Świata, to bracia bliźniacy noszący imiona
Waligóra i Wyrwidąb, z racji ich nadludzkiej siły, oraz stojący
na czele całej wyprawy, siwobrody a zdolny kruszyć skały Rusicz
Ilja, zwany Muromcem. Towarzyszyła im biała niewiasta nieocenionej
piękności, bardziej bogini niż istota ludzka. Miała przecudną,
jasną cerę, oraz długie, złociste włosy. Jej sylwetka była bez
skazy, zaś suknię miała na sobie jasnobłękitną. Owi Słowianie;
tajemniczy lud rodzący bohaterów, przypłynęli do naszych wybrzeży
z Dalekiej Północy, nie w dżonce, lecz na grzbiecie wielkiego jak
wyspa żółwia […].
Ilja,
wódz Słowian, odkrył dla swego ludu szereg skutych w ziemie lodem
wysepek, którym na cześć swego ojca, chłopa Kuryla [Čuryło]
nazwał Kurylami [Wyspami
Czurylskimi].
Opowiadano mi, w co niepodobna nie wierzyć, że ówże Kuryl był
złocistym wężem mieszkającym pod miedzą. Słowianie wielce czczą
owe węże miedznikami zwane […]. W święto bogini Amaterasu,
Słowianie, którzy nazywają Cipangu 'Aponskim
Carstwem'
przybyli na dwór cesarski w Kioto, by wziąć udział w turnieju
samurajskim.
Starcy
i uczeni przypomnieli sobie wówczas okryte kurzem zamierzchłej
przeszłości,
spisaną na jedwabnych zwojach, opowieści o wojowniku Kurashidzie z
Jomonu, który wraz z drużyną przybył na turniej urządzony przez
Margusa, barbarzyńskiego króla dalekiej Valkanicy. Margus był
władcą pełnym mocy, o ciele silnym i rozumie tęgim, zarządzał
państwem potężnym, a obyczaje jego były dworne. Jomończycy choć
bitni nie umieli sprostać potędze wojowników Dalekiego Zachodu.
Słowianie w Kioto napełnili podziwem serca cesarza Apuko, jego
dowrzan i ludu mistrzowskim opanowaniem wszystkich umiejętności
samurajskich, będąc pierwszymi tak w jeździe konnej, szermierce,
strzelaniu z łuku, jak i zapasach. Co więcej, nadludzko silny
starzec, zwany Ilją, jedną strzałą strącił na ziemię złote
dachy świątyń, za co cesarz nagrodził go jedwabną tuniką o
pięknych kolorach. Zdobywszy moc nagród za odwagę, siłę,
zręczność i spryt, Słowianie wsiedli na grzbiet żółwia,
wielkiego jak wyspa, pokrytego górami, lasami, rzekami i jeziorami,
po czym odpłynęli ku koralowym Wyspom Luzońskim, zostawiając po
sobie tęsknotę w sercach niewieścich''. [Po powrocie do Sklawinii,
Alosza Syn Wołwcha pozazdrościł Ilji daru cesarza Cipangu i chciał
wyrwać mu ową jedwabną szatę, aż ta rozerwała się podczas
wyrywania sobie z rąk].
,,Chryzantemowa
Księga''
to nazwa najstarszej cipangijskiej kroniki, spisanej na dwunastu
jedwabnych zwojach. W erze trzynastej, jedyny egzemplarz został
przywieziony w XVII wieku z Japonii do Polski przez Benedykta
Koźmianowskiego, bernardyna, który wypłynął na Ocean razem z
Portugalczykami. Księga ta stała się jednym ze źródeł pomocnych
przy pisaniu ,,Codex
vimrothensis''.
Jej kopie znajdowały się na zamku w Szubinie, oraz w monumentalnej
bibliotece Błyszczyńskich w Wymroczu. W ostatnich latach została
wydana w Krakowie z przedmową prof. dr. hab. Jerzego
Akenerozarowicza z Uniwersytetu Jagiellońskiego.