,, […] Ligia nigdy w życiu nie widziała nic równie pięknego, i oczom własnym nie chciało jej się wierzyć, albowiem wiadomo jej było, że Poppea Sabina jest jedną z najniegodziwszych w świecie kobiet’ - Henryk Sienkiewicz ,,Quo vadis’’
Na
rozstajach dróg nieopodal grodu Dendropolis, kiedy srebrna tarcza
Księżyca rzucała promienie zza chmur, płonęło ognisko. Stał
przy nim mąż potężnie zbudowany, o spojrzeniu dzikim,
przeszywającym do szpiku kości, sumiastych, czarnych wąsach i
osełedcu zwisającym z tyłu wygolonej głowy. U jego boku kołysała
się szabla z damasceńskiej stali w pochwie ze skóry lutego tura.
Człowiek ten nazywany Hajdamaką, stał na czele bandy zbójców,
którzy w okrucieństwie nie znali miary i nieobce im były budzące
strach sztuki magiczne. Sam Hajdamaka posiadał księgę spisaną na
pergaminie z ludzkiej skóry, pełną zaklęć starszych niż
Babilon. Nasypał w ogień ziół zsyłających omamy, a wtedy z
obłoku słodkawego dymu wyszła niewiasta urodziwa z wyglądu, lecz
pełna złości w sercu, odziana w suknię purpurową i nosząca
złoty diadem na jasnych włosach. W jej oczach malowały się
wściekłość i szyderstwo. Otaczał ją orszak czarownic z Tesalii
i ziem podległych władcom Sklawinii.
-
Biję ci czołem, caryco dalekiego Rzymu! - przywitał ją Hajdamaka
i pocałował w rękę.
Niewiastą
ową był nie kto inny jeno sama Sabina Poppea, żona cesarza Nerona,
oraz największa z czarownic ówczesnego Rzymu.
-
Upadek Irosława jest już bliski – oznajmiła Poppea, a
towarzysząca jej wiedźma tłumaczyła jej słowa na mowę
słowiańską. - Jego koniec będzie krwawy, a po nim ty zasiądziesz
na opuszczonym stolcu.
-
Uch, nie mogę się doczekać – warknął Hajdamaka. - Z wyrzutka
stanę się panem, a wszystkie żony Irosława będą skomlały jak
suki w mojej łożnicy – Poppea uśmiechnęła się złośliwie
słysząc te słowa.
-
Gdy już Dendropolis legnie u twych nóg, Neron nie omieszka przysłać
ci swych legionów do pomocy. Wówczas nastąpi sądny dzień dla
Analapii – mówiła Poppea.
Potem
cesarzowa – czarownica jęła odprawiać gusła napawające
przerażeniem. Na rozstajnych drogach rosło drzewo z powieszonym na
jego gałęzi skazańcem, przeto Poppea podeszła doń i wlała mu do
ucha flakonik mleka, które uprzednio wycisnęła ze swych piersi.
Wówczas trup ożył. Poppea zadała mu jakieś pytanie w mowie
starokrasnej, której Hajdamaka i jego towarzysze nie pojmowali, w
wisielec odpowiedział cesarzowej, stękając przy tym z wielkiego
bólu. Wreszcie zamilkł z ustami szeroko otwartymi jak do krzyku.
Poppea rozpromieniła się.
-
W Dendropolis na ulicy Szalejowej mieszka czarny wołwch Krzywdan
posiadający maść z sadła karakondżula i łapcie uplecione z
ludzkich żył, które zamienią was w latające demony; czarnych
stuha czy jak wy to mówicie w swojej barbarzyńskiej mowie. Sama
mogę pójść do Baby Jagi z prośbą o pomoc w obaleniu Irosława.
-
Idź, zrób jak rzekłaś – powiedział jej Hajdamaka.
*
W
owym czasie Dendropolis przyciągało licznych magów. Odbywały się
w nim sabaty czarownic, a na gwarnych ulicach spotykało się
chaldejskich astrologów, alchemików z Aleksandrii, joginów z
Bharacji, a nawet szamanów z dalekiej Pohjoli. Na rynku sprzedawano
czarnoksięskie manuskrypty z Babilonu i Egiptu, dzieła magów z
Lemurii i Mu, pisma alchemików z Burmy i Sinea. Niekiedy w
tajemniczych okolicznościach znikały dzieci i zwierzęta, a ich
krew i inne części ciała były potajemnie wykorzystywane do
sporządzania magicznych mikstur i artefaktów.
Krzywdan
mający swą pracownię w piwnicy domu na ulicy Szalejowej nie wahał
się wabić do siebie sierot i dusić je wieszając na powrozie u
powały sufitu. Inni magowie wiedzieli o tym, żaden jednak nie
zawiadomił straży grodu. Krzywdan wypruwał powieszonym dzieciom
żyły z nóżek i plótł z nich sandały i łapcie podobne do tych
z łyka. W obuwiu tym drzemała straszliwa moc czarodziejska
umożliwiająca latanie bez skrzydeł. Nad pogrążonym we śnie
Dendropolis rozpościerał się gwieździsty całun nocy, gdy mistrza
Krzywdana obudził hałas czyniony za pomocą kołatki zawieszonej u
drzwi jego domu. Mamrocząc klątwy zwlekł się z łoża i poszedł
otworzyć. Jeszcze nim spojrzał w wizjer, ujrzał przed sobą
wirującą w ciemnym pokoju iskierkę, która przemówiła doń.
-
Mistrzu Krzywdanie, to herszt Hajdamaka przysłał do ciebie posła z
zamiarem zakupu butów Stuacza i maści z sadła karakondżula.
Szykuje się rokosz przeciw Irosławowi taki jak ten co niegdyś
obalił rządy Tarkwiniusza Pysznego w Rzymie. Gdy tron w Roxie
zostanie obalony, Hajdamaka utworzy wielką republikę zbójecką,
której jad zatruje okrąg ziemski! - oczy Krzywdana zabłysnęły
jak u wilka na te słowa.
Zgasił
iskierkę w palcach pożółkłych od złocistego lotosu i otworzył
drzwi, w których stał zbój w kożuchu baranim, o sumiastych wąsach
i wejrzeniu srogim. W ręku trzymał worek pełen złupionych
czerwońców.
-
Wiadomym jest mi cel twego przybycia – oznajmił Krzywdan. - Sława
atamanowi Hajdamace i mającej nadejść republice zbójców!
-
Sława! - odparł wor. - Wolność, równość, braterstwo, albo
śmierć! - czarny wołwch zaprowadził go do magazynu, gdzie czekało
czterdzieści par sandałów uplecionych z żył wyprutych z nóżek
małych dzieci i pękata beczka pełna czarodziejskiej maści
przypominającej smalec.
Krzywdan
do rana liczył zarobione czerwońce, podczas gdy w melinie na
podgrodziu banda Hajdamaki zakładała magiczne obuwie i smarowała
się maścią wypowiadając zaklęcia, których nie godzi się
powtarzać. Efekty nie kazały na siebie długo czekać. Stopy
Hajdamaki i jego towarzyszy zawisły kilka stóp nad ziemią, a ich
skóra pociemniała niczym cera Giptów. Oczy zajaśniały jadowicie
zielonym blaskiem, zęby stały się duże i kończyste niby u
wąpierzy, języki upodobniły się do żądeł żmijowych, a
paznokcie przekształciły się w czarne szpony. Siła rozbójników
uległa potrojeniu, tak że mogli teraz dęby wyrywać.
-
Nie ma wolności dla wrogów wolności! - zwołał Hajdamaka
dobywając szabli z pochwy, gdy do meliny weszła cesarzowa Poppea
prowadząc ze sobą nieopisanie szpetną staruchę siedzącą w
unoszącym się nad ziemią drewnianym moździerzu i wiosłującej w
powietrzu tłuczkiem.
-
Aye – saraye; po swojej stronie mamy Babę Jagę! - oznajmiła żona
Nerona.
*
,,W trzynastym roku panowania Irosława Dragimirowicza, zarówno wyjątkowo w tym roku ciepła zima, znak ognistego wilka widziany na nocnym niebie i krew wyciekająca z kaczych jaj zapowiadały nadciągające nieszczęście i prognozy te były prawdziwe. Oto Baba Jaga opuściła swą chatkę na kurzej nóżce i w osmalonym kotle mieszając kością udową dziewicy przywołała na świat straszliwy wicher cuchnący niczym miazmaty z trzewi smoka, chmury gradowe spuszczające na pola odłamy lodu wielkości strusiego jaja, pożogę, pleśń, choroby i przeraźliwe zimno. Wtedy też na nocnym niebie ukazali się jacyś mężowie straszliwi latający bez skrzydeł. W rękach dzierżyli zapalone pochodnie i zrzucali je na dachy domostw w Dendropolis wzniecając pożary. Naliczono ich bodaj czterdziestu. Król Irosław nie tracił odwagi także wtedy gdy płomienie ogarnęły jego pałac. W stronę latających wrogów posypały się strzały królewskich łuczników, a sam król rzucając włócznią ubił za jednym razem pięć latających demonów w sandałach z ludzkich żył. W tym samym czasie stołeczna straż ogniowa gasiła pożar wiadrami wody z Tinerpy. Młody Kundar, uczeń wołwcha Opienia wdrapał się na najwyższą wieżę chramu Strzyboga i zadął w złotą trąbę sprowadzając pomoc. Na zew czystego młodzieńca przyleciał na skrzydłach rozłożystych sam Strzybóg przez Analapów, zwany Pochwistem. Potężnym dmuchnięciem przewrócił kocioł Baby Jagi i założył go jej na głowę. Wówczas ustały plagi czarodziejskie. Ramię w ramię z bohaterami Roxu walczyli wojownicy z plemienia Czarnych Podniebień z analapijskiej prowincji Mazivy, którzy zadali duże straty agresorom. Strzybóg sprowadził ze sobą latających rycerzy stuha, którzy uzbrojeni w miecze i palice toczyli zaciekły bój nad ziemią. Jako ostatni padł trupem z ręki króla Irosława wódz buntowników, którym był od dawna poszukiwany zbójca Hajdamaka splamiony krwią wielu niewinnych ofiar’’ - Siwomir ,,Kronika Roxu’’
Od
tego czasu król Irosław zaczął uważniej przyglądać się
działalności adeptów sztuk tajemnych. Rozkazał agentom swej
tajnej gwardii mieć baczenie na to co dzieje się w czasie
sekretnych rytuałów i wtedy wyszły na jaw rzeczy, od których aż
oko mogłoby zbieleć. Wykryto i przeszkodzono w złożeniu
niejednej ofiary z dziecka. Zapadł też niejeden skazujący wyrok za
przelewanie krwi niewinnej. Wnet zapłonęły stosy dla nekromantów,
topieniem w Tinerpie ukarano trucicieli, połamano kołem i nabito na
pale tych co gwałcili i zarzynali niemowlęta ku uciesze Čortów.
Tych co obdzierali dziewice ze skóry, aby mieć pergamin do pisania
ksiąg czarnoksięskich rozerwano końmi. Ci co palili chłopów i
dziewczęta w piecach Molocha, samych wrzucono w ich ognistą
czeluść. Kara nie minęła czarownic powodujących poronienia,
sprowadzających bezpłodność i nieurodzaj, ani też tych co
męczyli na śmierć ofiarne zwierzęta.
Poppea
była zmuszona zakończyć swe intrygi. Czym prędzej schroniła się
w ambasadzie Rzymu, gdzie za pomocą złotego sztyletu otworzyła
portal prowadzący do pałacu jej męża Nerona.
Baba
Jaga po uwolnieniu z własnego kotła, zamknęła się na cztery
spusty w swej chatce na kurzej nóżce i roztoczyła wokół niej
potężne czary niewidzialności czekając aż gniew króla ostygnie.
Jeśli
zaś chodzi o mistrza Krzywdana, w pośpiechu opuścił Dendropolis,
paląc w piecu obciążające go dowody w postaci ostatnich par butów
z dziecięcych żył. Jednak król wraz z drużyną zabiegł mu drogę
w okolicach dzisiejszego Czernihowa.
-
Co dziś będziesz robił? - spytał czarownika.
-
Dokonam wielu cudów! - odparł Krzywdan nadrabiając miną, a wtedy
król dobył topora i zarąbał nim okrutnego maga.
-
Twoje cuda to obłuda! - rzekł Irosław i już od tego czasu
czarownice i czarownicy z Roxu nie ważyli się składać ofiar z
dzieci.