,,Dotąd mieliśmy sztukę w Polsce, lecz polskiej sztuki jeszcze nie było, chyba, że zwrócimy się twarzą do naszej zapomnianej, czy też może jeszcze niepoznanej matki, sztuki ludowej. Mamy zabytki piękne, czasem rzadkie w swej muzealnej jakości, lecz wszystko to zrobione dla nas przez obcych, lub obcą krwią przeżylone’’ - Stanisław Szukalski ,,Atak Kraka. Twórcownie czy Akademie?’’
W
marcu
2019 r. przeczytałem ,,Zły
las’’
Andrzeja Pilipiuka – zbiór czterech długich opowiadań
fantastycznych (fantasy i horror).
Ich
akcja rozgrywa się w wiekach XX (lata 30 – te, II wojna światowa)
i XXI w: Polsce (Warszawa, Kraków, mała wieś w okolicach Chełma,
Wolne Miasto Gdańsk), Danii, Szwecji, na Islandii i na Grenlandii.
Z
postaci historycznych pojawia się równie genialny co szalony,
neopogański rzeźbiarz, malarz, rysownik, pisarz i twórca
pseudonauki zwanej zermatyzmem – Stanisław Szukalski (1893 –
1987), zwany Stachem z Warty wraz ze swymi uczniami ze Szczepu Rogate
Serce. Jako katolik nie zgadzam się z Szukalskim w sprawach
religijnych, jednak szanuję go jako genialnego artystę o
nieokiełznanej wyobraźni i polskiego patriotę. Bóg obdarza
talentem nie tylko twórców katolickich. Kiedy Stach z Warty
świętował w Krakowie razem z członkami Szczepu, rzucił im
wyzwanie młody malarz Henryk Zasowski (,,Alchemik
z Zasowa’’),
który wcześniej był asystentem wynalazcy Jana Szczepanika (1872 –
1927). Zasowski korzystając z alchemicznych umiejętności namalował
obraz kobiety, na którym namalowana postać zmieniała się wraz z
upływem czasu.
Pierwsze
opowiadanie ze zbioru nawiązuje do wspomnianego już zermatyzmu, w
którym kluczową rolę ogrywały jetisyny – potomkowie ludzi i
yeti (istoty te pojawiły się już w książce ,,Wampir
z MO’’
Andrzeja Pilipiuka). Neandertalczycy – istoty okrutne i zdolne do
telepatii, wypierani przez Homo
sapiens sapiens,
kierowali się na Daleką Północ, gdzie wciąż knuli jak ponownie
opanować Ziemię. W XV wieku wymordowały wikingów osiedlonych na
Grenlandii. To one właśnie dały początek legendom o trollach,
yeti, ałmasach i Wielkiej Stopie (notabene Szukalski twierdził, że
indiańskie określenie Wielkiej Stopy – sasquatch jest pochodzenia
słowiańskiego i oznacza ,,są
zgładzeni’’).
Yeti porywały i gwałciły kobiety, aby te rodziły im potomstwo –
jetisynów, którzy działali wśród ludzi czyniąc wiele zła.
Jednym z nich był Lenin, oraz jego najbliżsi współpracownicy.
Małpoludy wydobywały na Grenlandii kruszce i korzystały z pomocy
Sowietów. Warszawski Instytut Kryptozoologii (przykrywka dla tajnej
instytucji Instytutu Antropologii Historycznej) zorganizował
ekspedycję sterowcem na Grenlandię, podczas której wywiązała się
walka między Polakami a yeti. Zabitym okazom Polacy ucięli głowy i
zabrali je do dalszych badań. W wyprawie uczestniczyła jako
tłumaczka z języka duńskiego i kucharka, warszawska studentka
Krystyna, córka zmarłego profesora. Okazało się, że w jej żyłach
płynie domieszka krwi yeti, nikt jednak z jej towarzyszy nie
zamierzał jej skrzywdzić. W dostępnej na you tube prelekcji o
Szukalskim, Pilipiuk zażartował, że sam jest jetisynem ;).
Motywem
zaczerpniętym z demonologii słowiańskiej jest wampir mieszkający
w Czarnym Dworku pośród lasu. Był nim hrabia Aleksander Leopold de
Mahieu, który za życia parał się czarną magią. Jak na wampira
przystało miał straszliwe kły i pazury. Ubierał się na czarno,
nosił melonik i podpierał się laską ozdobioną gałką w
kształcie trupiej czaszki. Choć za życia był okrutny dla
okolicznych chłopów, w czasie okupacji hitlerowskiej nieoczekiwanie
okazał się ich sprzymierzeńcem. Polował na Niemców, których tak
masakrował pazurami, że myślano, iż zabił ich tygrys, albo
strzyga. Ocalił w ten sposób życie Sławka, syna przedwojennego
sołtysa.
W
Warszawie od czasu epidemii dżumy w XVII wieku, kiedy urząd
burmistrza powietrznego sprawował Łukasz Drewno (po 1565 – 1652)
działała tajna sekta Śmieciarzy. Ludzie ci początkowo byli
skazańcami zmuszonymi do prac porządkowych, z czasem opanowali
sztukę czarnej magii. Walczyli o władzę z okultystyczną sektą
Domem Czterech Liści. W XXI wieku na ich czele stał mistrz Igor,
zwany Spalonym. Śmieciarze nienawidzili Warszawy i przez wieki
starali się ją doprowadzić do upadku, co w naszych czasach widać
jako ekspansję kosmopolitycznej tandety (swoją drogą jest to też
dowcipna forma krytyki rządów Trzaskowskiego). Kiedy antykwariusz
Robert Storm przeszkodził mistrzowi Igorowi w nieuczciwej transakcji
sprzedaży podrobionych złotych monet z łódzkiego getta, padł
ofiarą czarów Śmieciarzy. Cały jego dom wraz ze zgromadzonymi w
nim rzeczami zaczął się w błyskawicznym tempie starzeć, psuć i
rozpadać. Ostatecznie mistrza Igora i innych Śmieciarzy zabił za
pomocą flinty na grubego zwierza Nitro Express i gazu Cyklon B,
zrujnowany przez nich dziad ze śmietniska nazywający siebie Agentem
Łubna.
W
książce spodobały mi się: rozwinięcie wątków zarysowanych we
wcześniejszych opowiadaniach Pilipiuka, humor (w ostatnim
opowiadaniu), ciekawostki historyczne min. o polarnej wyprawie
sterowcem włoskiego generała Umberto Nobile (1885 – 1978) z 1928
r. i o Chaimie Rumkowskim (1877 – 1944), krytyka
systemów okultyzmu i systemów totalitarnych (komunizm i nazizm),
wątek ekologiczny (zwrócenie uwagi na potrzebę ochrony wielorybów
masowo odławianych przez Norwegów), oraz to, że nawet wampir i
dziad grzebiący w śmieciach okazują się mieć honor.