,,
[…] W ciągu prawie trzech wieków czarna flaga z białą czaszką
[znak Kościeja] powiewała na Ultima Thule, w Altamirze, Lascoaux,
Jutii, Nürcie, Tassilii, Alpenlandzie, Apapie, Britainie, Irlandii,
Valkanicy, Puanie, Kraju Stepów, Teutmanii i Bliskim Zachodzie, o
który walczył z królem Aplanu, Lechem II, ojcem Oplana, ojca Lecha
III, męża Tatry. Podbiwszy Lascoaux, zajął następnie
Presnauland, a jego stolicę Presnau, założoną przez Bruxa, wnuka
Niemnira uczynił stolicą swego imperium'' – K. Oppman ,,Perłowy
latopis''.
Pewnego
upalnego lata walcząca pod trupim sztandarem, dzika armia z zachodu
przekroczyła Rinin i pod Sconevelde zadała klęskę Dytmarowi II;
królowi Presnaulandu. Broniący swego królestwa władca pochodzący
z dynastii Niemnira, brata Wiła Sławicza, poległ jako ostatni
opuszczając pole bitwy. Kościej rozkazał odciąć poległemu wrogu
głowę, uczesać jej długie, czarne włosy, a blade od upływu krwi
lica pokryć różem, aby głowa króla Dytmara wyglądała jak żywa.
Następnie wojacy Kościeja, na rozkaz swego pana i wodza, zatknęli
głowę na pice i pomaszerowali z nią pod mury stołecznego Presnau.
W czasie bitwy pod Sconevelde hufce Namiestnika Piekieł zdobyły
wszystkie chorągwie Presnaulandu, w tym Świętą Stanicę Królów;
która na modrym polu górnym przedstawiała złoty kwiat liliowy,
zaś na równie niebieskim polu dolnym złoto – czarną salamandrę.
Kościej i podobny do czarnego lewarta potwór Mięsojad, wraz z całą
armią, dorównującą w dzikości orskiej czerni rezuńskiej,
stanęli pod murami Presnau; prastarego grodu króla Bruxa. Opór
szybko został złamany, nie bez pomocy zdrajców jak Valony, który
poszedł w ślady paladyna Petusa, co ongiś poddał Kościejowi
Lascoaux. Bramy miejskie zostały w części rozbite toporami, a w
części otwarte przez przekupionych strażników, a dzicz żołdacka
wdarła się do grodu paląc i rabując, siejąc gwałt i mord.
Drugiego dnia od zdobycia Presnau przybył doń sam Kościej I
Nieśmiertelny. Jechał na grzbiecie czarnego jednorożca Nürmana;
odziany był w szaty z czarnego aksamitu z białymi koronkami. Na
nogach miał jasnobrązowe buty z diamentowymi ostrogami, zaś na
posiadającej ledwo trzy włoski głowie czarny, szeroki kapelusz
zdobiony piórami czarnego sylfa z wiecznie zielonych gajów
Aradżanu. U pasa Kościej miał przywiązany obsydianowy miecz w
zdobionej brylantami pochwie ze skóry płaszczki, który nieraz już
pił krew niewiast i dzieci. Czarny jednorożec gubił złote
podkowy, umyślnie źle przybite do kopyt, aby bić w oczy bogactwem.
Obok Kościeja i jadącego na karym ogierze z uzyńskich stadnin
Mięsojada pieszo kroczył jeden ze zdrajców, niejaki Varlam z
Damme. Przystał on do Gnębiciela Zachodu jeszcze przed bitwą na
polach Sconevelde, teraz zaś służył mu za przewodnika w podbitej
stolicy.
- Co to za pomnik? -
Kościej wskazał berłem na odlaną w brązie ( a może wyrzeźbioną
w eburnie jak podaje inny rękopis) figurę tęgiej niewiasty w
koronie, otoczonej rojem dziatek.
-
Panie mój, ty wiesz wszystko – rzekł Varlam. - Oto widzisz
zabytkową rzeźbę dawnej królowej Presnaulandu (Presnowa),
Mechtyldy Płodnej, która wstąpiła na tron po swym ojcu Bruxie I
Założycielu.
- I cóż to za
dziwka? - mruknął pogardliwie Mięsojad obgryzając kurze udko.
- Mechtylda okryła
się sławą, wydając na świat (niech mnie śledź połknie jeśli
kłamię!) sto trzydzieści czworo dzieci i to w jeden dzień!
- Nawet świńska
maciora tyle nie rodzi – przyznał Kościej.
-
Później – z wypiekami na policzkach ciągnął Varlam – dzieci
owe kąpano jednego dnia , w dwóch ogromnych kotłach, które do
dziś pokazuje się w rybackiej wiosce Ölde – dodać należy, że
w tej samej osadzie Mokosza odczarowała Tatrę zamienioną przez
Erydana w wąpierzycę. - Ponoć – przewodnik trwożnie ściszył
głos – przyszłego króla Dytmara I publicznie uhonorował jako
następcę tronu z łaski Ageja, sam biały orzeł Tinez z Burus, ale
to tylko legenda – dodał lękliwie Varlam z Damme.
-
Dość już tych bzdur – warknął Kościej. - Niewolnicy nie
potrzebują pomników, które uświadamiałyby im ich dzieje. Ja,
wódz i bóg, potrzebuję tylko ciemnej i posłusznej masy, nie
wiedzącej skąd jest i dokąd idzie – po tych słowach dał rozkaz
żołnierzom, a co obalili pomnik królowej Mechtyldy i roztrzaskali
go ciężkimi młotami. Orszak ruszył dalej. Jeszcze tego samego
dnia, zwiedzający Presnau Kościej, obserwowany z okien ocalałych
jeszcze domów z trwogą i gniewem, zdążył zniszczyć posąg króla
Olendra, co rozpoczął prace nad osuszaniem morza i tak bez rozlewu
krwi poszerzył swe władztwo, wykonaną w lipowym drewnie małą
rzeźbę nieznanego z imienia pacholęcia, które ręką zatkało
dziurę w tamie, króla Bataviusa (Vataviyus),
co obronił poddanych przed morskim potworem – zieloną jaszczurką
Lakerta
giganteja maris,
wielką jak smok z Vovel... Ofiarą wojsk lutych, ciemnych i ślepo
posłusznych padły starodawne chramy Ageja i Enków pełne bogactw,
zwierzyńce, a nawet prywatne domy. Zdobyte Presnau stało się nową
stolicą imperium Kościeja, który uwielbiając nauki astrologów,
wszystkie dwanaście ulic stołecznego miasta nazwał nazwami znaków
Zodiaku. Jego kapiący od złota zamek, przylegający do ogromnego i
strasznego chramu Rykara – smoka piekielnego, zbudowany został na
Placu Ryb – gdzie odbywały się parady, jarmarki i egzekucje....
*
Nikt
nie kochał Kościeja, za to wszyscy bali się go. On zaś ze
wszystkich sił próbował wmusić w poddanych, że jest ich
prawowitym i chcianym królem, ,,Największym
Przyjacielem Ludzkości, Humanistą i Filantropem''.
W tym celu urządzał obiady czwartkowe z udziałem takich sław jak
poeta Subodić z Valkanicy – autor hymnu do Rykara, malarze Pikica
Kapcan z Altamiry i Rembisława z Aplanu, rzeźbiarz Upyrdek z
Oylandu, architekt Šperka
z Teutmanii, czy filozof Śpiewtan z Aplanu. Kościej głęboko
gardził ową napuszoną i skłonną do lizusostwa hałastrą, ale
potrzebował jej, aby na innych dworach i we własnym imperium
uchodzić za władcę światłego i łagodnego. Jego pogrążeni w
pysze goście prześcigali się w pochlebstwach ku czci ,,Słońca
Zachodu'', ,,Ojca Ojczyzny''
i ,,Przyjaciela
Pokoju i Ludowładztwa'',
bo nawet takie hasła się pojawiały. W czasie jednej z uczt Šperka
teutmański zaproponował:
-
Racz nakłonić ucha k'moim pomysłom, o Najświętszy Panie! -
zaczął uniżenie. - Zdaje mi się być słusznym, aby w stołecznym
grodzie imperium, gdzie wcześniej stała rzeźba zaprzyjaźnionej z
ludźmi syreny z Morza Północnego, która umiała szyć, postawić
wyniosłą Kolumnę Człowieka, która będzie pomnikiem waszej
miłości do rodzaju ludzkiego i wielkiej z nim przyjaźni –
Mięsojad słysząc to, parsknął wzgardliwie, lecz samego Kościeja
zainteresowała propozycja jego nadwornego architekta i arbitra
elegancji.
Na
następnym obiedzie czwartkowym, Šperka
pokazał wszystkim rysunek niezmiernie wysokiej, wyższej niż kącina
Rykara, kolumny odlanej z brązu, na której szczycie stał posąg
nagiego mężczyzny, zaś na samym filarze wyryte były tarcza
Słońca, sierp Księżyca ,,dwie
gwiazdy Wenus''
i kłos zboża. Kościejowi pomysł bardzo się spodobał, a jego
architekt tłumaczył:
-
Pragnę wyrazić w twardym ciele brązu, że dzięki mądrej i
troskliwej opiece Waszej Nieugiętości, żyjący
dotąd w ciemności wiary w Ageja i Enków i ślepym strachu przed
ich kapryśną mocą, dotąd oszukiwany przez kapłanów, rodzaj
ludzki narzucił jarzmo Wilgotnej Ziemi i sławiąc wasz geniusz,
Najwyższy Wodzu, którego herb również umieściłem na Kolumnie,
sięgnął gwiazd i zdarł koronę z ołtarza Ageja; tego opium dla
mas – mowa również spodobała się Kościejowi.
Nie
minął miesiąc, gdy rozpoczęto prace nad odlewaniem Kolumny. Aby
zrobić dla niej miejsce wyburzono zachowany jeszcze chram Lussu –
jak na Dalekim Zachodzie nazywano Świetłanę Światłorodzicę i
parę damów. Kościej uradowany z mającego stanąć pomnika swej
pychy urządzał wystawne uczty i pochłaniał morze trunków, lecz
Agej nie pobłogosławił jego zamysłom. Gdy już roboty miały się
ku końcowi, wznoszący Kolumnę przestali się rozumieć – każdy
mówił innym językiem, aż w końcu z nieba spadł piorun rzucony
chrobrym ramieniem Jarowita i rozbił ją w drobny mak. Wówczas to
Kościej, dając wyraz swemu umiłowaniu rodzaju ludzkiego,
architekta Šperkę
i wznoszących Kolumnę Człowieka niewolników wraz z poganiającymi
ich batem nadzorcami kazał powbijać na pale, wśród których
ucztował.