,,Linia zmiany daty biegnie zygzakami, aby nie przecinać żadnego lądu. Jeden z zygzaków miał ominąć wyspy Morell i Byers w pobliżu Hawajów - aż ktoś odkrył, że wyspy te w ogóle nie istnieją!'' - Nick Arnold ,,Monstrrrualna erudycja. Straszliwa prawda o czasie''
środa, 9 maja 2018
Morell i Byers
Proszek empatii - magiczny czasomierz
,, [...] WYNALAZCA: Sir Kenelm Digby
ROK: 1687
a) Ranię psa w ten sposób...
b) Zostaję w domu, a psa wysyłam w długą podróż morską.
c) Codziennie w południe posypuję moim proszkiem zakrwawione bandaże po psie
d) Pies czuje ból i wyje - a wtedy załoga statku wie, że u mnie jest południe!
[...] Ważne ostrzeżenie od autora. Tylko nie próbuj tego robić ze swoim pupilkiem! Byłoby to okrutne wobec zwierzęcia i groziłoby karą więzienia oraz dotkliwym pogryzieniem tylnej części ciała!'' - Nick Arnold ,,Monstrrrualna erudycja. Straszliwa prawda o czasie''
,,Legenda o Janie z Kolna''
,,Jan z Kolna, domniemamy polski odkrywca Ameryki w służbie duńskiej. Miał on z polecenia Chrystjana I. wylądować w 1476 na wybrzeżach Labradoru, prawdopodobnie jednak dotarł tylko do Grenlandji. Zarówno ten fakt, jak i narodowość żeglarza nie zostały dotychczas w nauce wyświetlone. W źródłach występuje pod mianem: Scolnus, Scolvus, lub Scolus’’ - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 7 Izaszar do Kolejowe rozkłady jazdy’’
W
moim
rodzinnym Szczecinie znajduje
się ulica Jana z Kolna, zaś na Wałach Chrobrego można zobaczyć
jego posąg. O tym legendarnym odkrywcy rozmawiali Tomek Wilmowski i
bosman Nowicki w książce ,,Tomek
na wojennej ścieżce’’
Alfreda Szklarskiego. Pamiętam, że na drugim roku historii, w
czasie ćwiczeń, pewien student nie był do końca pewny czy była
to postać historyczna czy legendarna, lecz prowadzący zajęcia
szybko wyprowadził go z błędu. Istotnie; legenda o Janie z Kolna
ukształtowała się na długo po jego rzekomej wyprawie do Ameryki
przed Kolumbem. Za Polaka uznał go dopiero Joachim Lelewel (1786 –
1861) na podstawie błędnego odczytu łacińskiego słowa
,,pilotus’’
jako ,,Polonus’’.
Postać ta wywarła wpływ na moje fantazje. W pisanej w trzeciej
klasie gimnazjum, niedokończonej powieści fantasy ,,Palana
kraina turów’’
występował jako żeglarz Jan Koleń – człowiek z głową małego,
bałtyckiego rekina kolenia. Z kolei w mojej mitologii
slawianistycznej, podróżujący w czasie i przestrzeni słowiański
heros Żmij Ognisty Wilk spotkał Jana z Kolna i wspólnie z nim
popłynął do Ameryki.
W
maju 2018 r. przeczytałem po raz drugi powieść ,,Legenda
o Janie z Kolna’’
z 1936 r., pióra Wandy Wasilewskiej
(1905 – 1964). Pisała książki dla dzieci i młodzieży, lecz
niestety w
historii zapisała się jako zdrajczyni, w czasie II wojny światowej
i po jej zakończeniu kolaborująca z Sowietami min. w PKWN – ie
(jego dzisiejszym odpowiednikiem jest KOD). Jednak choć zabrzmi to
jak banał, sądzę, że w tym wypadku warto oddzielić dzieło od
jego autorki. Gdyby Czytelnik miał wątpliwości, uspokajam,
że jestem zoologicznym antykomunistą.
Akcja
rozgrywa się w XV wieku (po 1444 r. - bitwie pod Warną, a przed
1492 r. - odkryciem Ameryki przez Kolumba), w takich miejscach jak:
Bułgaria (Warna), Wołoszczyzna, Polska (Kraków, Kolno, wybrzeże
Bałtyku), Niemcy, Dania, Norwegia, Islandia i Grenlandia.
Tytułowy
bohater był wywodzącym się z chłopstwa, rycerzem i przyjacielem
króla Władysława Warneńczyka (1424 – 1444; uspokajam, że w
książce nie ma żadnych wątków homoseksualnych). Wraz
ze śmiercią młodego króla w bitwie pod Warną, Jan stracił
jedynego przyjaciela i obrońcę. Załamany wrócił do Polski. Jego
rodzice umarli, a gospodarstwo przywłaszczył sobie miejscowy
wielmoża. Jan osiadł nad brzegiem Bałtyku, gdzie mieszkał i
pracował wraz ze starym rybakiem, który stał się dlań jak
przybrany ojciec. Po jego śmierci zaczął pływać na statkach
handlowych do Niemiec, lecz nie zaspokajało to jego marzeń o
zmaganiach z potężnym, morskim żywiołem. Spotkawszy w porcie
duńskich marynarzy, zaciągnął się na służbę do króla Danii,
Christiana I Oldenburga (1426 – 1481) dbającego o rozwój floty.
Polak został wielorybnikiem (dziś zostałby za to napiętnowany
przez ekologów ;) i pływał razem z Duńczykami aż na Grenlandię.
Goszczony w chacie Eskimosów, usłyszał od nich opowieść o
tajemniczym lądzie rozciągającym się na zachód od Grenlandii.
Opowieść ta rozbudziła w nim pragnienie odnalezienia tego lądu,
zdobycia sławy i wykazania się męstwem bez rozlewu krwi. Nawiązał
przyjacielskie stosunki z królem Danii (w którym widział wiele
podobieństw do Warneńczyka) i za jego specjalnym pozwoleniem
rozpoczął w Norwegii budowę zdatnego do dalekich rejsów okrętu.
Nazwał go ,,Orzeł’’
na pamiątkę Orła Białego z godła Polski (choć służył
duńskiemu królowi nigdy nie przestał czuć się Polakiem), a na
jego dziobie umieścił rzeźbę Władysława Warneńczyka. W budowie
pomagał mu uważany za szaleńca, Norweg Gunnar. Niestety okręt
został spalony przez tłum podburzony przez oszczerstwa majstrów
Anglika i Holendra, którzy oskarżyli Jana z Kolna o czary. Wówczas
Polak i Norweg zaczęli budować od nowa. Wreszcie ,,Orzeł’’
wyruszył w swój dziewiczy rejs. Na Islandii odkrywca spotkał dawna
nie widzianego znajomego spod Warny – polskiego mnicha Mateusza,
który spisywał dzieje lodowatej wyspy i zapragnął spisać też
dzieje wyprawy swego rodaka (zwraca uwagę pozytywna rola
duchowieństwa katolickiego w książce przyszłej komunistki).
Niestety
w czasie rejsu na Grenlandię, ,,Orzeł’’
rozbił się w zderzeniu z górą lodową.
Niczym
rodzynki w cieście, w powieści usiane są wątki baśniowe takie
jak: opowieści o trollach strzegących norweskiego lasu, o lodowym
drakkarze Torolfa, czy porównanie zorzy polarnej do żar – ptaka.
Abstrahując
od tego czym ,,wsławiła
się’’
autorka, napisaną przez nią książkę oceniam bardzo pozytywnie,
choć jej zakończenie jest smutne :(.
Subskrybuj:
Posty (Atom)