Była
era trzynasta, za panowania Aleksandra, syna Lestka I - króla
Analapii. Prowincja Pomori szczyciła się portami morskimi Canum i
Larus. Oprócz Wolina, Sedinum i Rugii były to analapijskie okna na
świat. Widziało się w nich statki i karawany z Burus, Nürtu,
Teutonii, Jutlandii, a nawet odległych Grecji i Rzymu, Sarmacji i
kraju Scytów. Aby statki mogły uniknąć rozbicia, wybudowano w
tych nadmorskich miastach ogromne wieże z marmuru, na których
szczytach płonęły ogniska. Latarnie...
Nasz
latarnik nazywał się Szczec, albo Szczota i mieszkał w Canum (pan
Andreus ov Leovishiner mówił kiedyś, że nazwa Szczecin wywodzi
się prawdopodobnie od księcia o jednym z tych imion). Liczył sobie
trzydzieści wiosen i miał długą brodę. Mieszkał na plaży,
samotny, w wysokiej, białej wieży. U jej podnóża miał sad i małe
poletko ziemi. Nie przyjmował dostawanej od księcia grodu Canum
zapomogi w postaci żywności - gdy miał czas i pewność, że zdąży
zapalić ogień, wymieniał swoje owoce i zboże na rynku miejskim.
Rzadko jednak był widziany w mieście. Nie miał też w nim bliższej
rodziny. Jego pasją (zwłaszcza zimową) było pisanie opasłej
kroniki, którą zatytułował ,,Szafirowy latopis''. Nazwę wziął
zarówno od koloru morza, jak też i okładki.
Jego
ulubioną bohaterką była Jurata. Raz pisał o niej opowiadanie, w
którym padły słowa:
,,Musisz
otworzyć się na ludzi''. Szczocie wycisnęły one łzy z oczu, bo
nie miał nikogo i nikogo nie pragnął. ,,... aby nie zasklepiać
się w swoim egoizmie'' - brzmiał dalszy ciąg. Skończył ten
fragment i upłynęło kilka kolejnych dni podobnych do siebie.
Szczota tworzył wspaniałe dzieło, o dziejach świata, o Enkach,
Płanetnikach, Čortach,
morskich potworach. W jego księdze roiło się od wielorybów i
kraków, lecz nie miał przyjaciela.
Była
noc, gdy opuścił latarnię, czuwając, czy jakiś statek nie
rozbija się brzegu, by słuchać fal. Wnet jego oczom ukazał się
dziwny widok.
Kobieta
w różowej sukni i biało - czerwonej koronie uciekała konno przed
ryczącym kłębem ognia. Już, już miała się wymknąć, gdy jej
rumak potknął się i królewna (?) upadła w piasek. Ścigającym
ją kłębem ognia był latawiec o imieniu Żmej Ludojad.
Tchórzliwy
z natury latarnik, tym razem z okrzykiem ,,Zostaw ją"! pobiegł
i wyrwawszy z piasku młodą sosenkę, ukłuł nią latawca, a ten
cofnął się. Wtem tajemnicza kobieta wstała i pochwyciwszy
straszydło kazała mu wracać do Čortlandu
- Čortieńska.
Następnie stanęła przed zmieszanym latarnikiem.
- Jestem
Marica, a ciebie jak macierz nazwała? - spytała przyjaźnie.
- Szczec,
albo Szczota.
- Od
dzisiaj będziesz się nazywał Szczec Wyrwibadyl, na pamiątkę tego
co zrobiłeś w mojej obronie - jej niebieskie oczy zajaśniały jak
gwiazdy, a całą postać jak Księżyc. - Jestem Mistra Profietaya
Fatova; Wieszczycą Losu, co mówi Enkom i ludziom o świętej woli
Ageja. Ten blask jest na świadectwo, że nie kłamię. Nas,
Wieszczyce Losu, stworzył w erze pierwszej Agej z ciała
Niepodzielnego, tak jak Enków i upiory. My jesteśmy niższe i
służebne tym obu ,,rasom''. Coś nie napisałeś o nas w swoim
foliale? - spytała filuternie.
- Nadrobię
- obiecał Szczec Wyrwibadyl.
- Napisz
też, że w erze czternastej będzie już ostateczny koniec świata,
będzie pożar i potop, podobny do tego, co skończył erę
jedenastą. Gorynycz będzie wtedy pod postacią Zielonego Węża i
Kościej na nowo powstanie. Simargł również na nowo powstanie i
Amosow też. W Roxie będą mieli miecz, który na żądanie
posiadacza wycina sam całe armie. W ogóle będzie strasznie, choć
nie tylko. Napisz koniecznie - radziła Wieszczyca drapiąc się w
głowę.
- ,,Musisz
otworzyć się na ludzi, aby nie zasklepiać się w swoim egoizmie".
Tak napisałeś w ,,Szafirowym latopisie'' w jednym z opowiadań o
Juracie - Wyrwibadylowi aż szczęka opadła. - Jeśli chcesz możesz
zostać rybakiem, albo ratajem; ta praca jest lepsza dla ciebie, choć
ta jest przecież tak szlachetna. Wybieraj! Możesz mieć żonę w
Canum, albo tu pozostać, a ja ciebie kocham i z tobą założę
rodzinę, jeśli da ci to szczęście. Czy chcesz ślubu ze mną?
- Chcę tu
zostać, by pomagać żeglarzom, a jeśli mnie kochasz, bądź moją
żoną - odparł wzruszony latarnik.
Po
roku istota zwyczajna i nadprzyrodzona pobrały się i miały synów
i córki. Z tej okazji całe Canum przyszło na wesele, na którym
była sama Jurata. Latarnik zaś opisał swą przygodę z Wieszczycą
Losu i jej słowa złotym inkaustem na pergaminie.
Ich
miłość z każdym dniem coraz bardziej rosła, aż pewnego dnia,
Marica zrezygnowała z nieśmiertelności i została zwykłą
kobietą, by umrzeć w starości ze Szczecem Wyrwibadylem.
Wreszcie
to nastąpiło - księga zaś została przekazana królowi Analapii
podówczas bawiącemu w Canum, by jej treść była wszystkim
dostępna.
Zaś
ośmioro dzieci rozjechało się po całej Analapii i świecie, gdzie
dokonało wielu czynów - walcząc z potworami, wznosząc miasta i
pisząc księgi...