-
Powiadają o tym babilońskim carze Nabsurze, nieszczęsnym, psie
krwawym, co dla narodu Rusiczów źródłem jest kłopotów, że nie
począł się z człowieczego nasienia – w słowiańskiej karczmie
w jednej z dzielnic Damaszku dwóch Roxów – Rusiczów – synów
Ludu Roksany rozprawiało o nadciągającej srogiej wojnie.
-
A juści – znad kubka z winem odpowiedział rzeźnik piwowarowi. -
Prawią oni, że do maci jego, księżniczki chaldejskiej, każdej
księżycowej nocy przylatywał na smoczych skrzydłach wąż
czarodziejski co imię Naletnika nosił. Łuską miał czerwoną jak
krew i w ogóle łasy był na piękne i młode dziewice. Napastował
niebogę każdej nocy, choć jej bracia czuwali u jej łoża z
mieczami w dłoniach. Naletnik – huncwot w końcu złożył swój
łeb oślizgły na białym łonie królewny, ukłuł je swym żądłem
rozdwojonym i tak poczęła nieboga, tego …. paskudnika, tego ….
Kazimierza.
-
Jakiego znowu Kazimierza, kumie? - zdziwił się piwowar.
-
Ano tego Nabsura, Nabu – chodo – nozora, Nazywam go Kazimierzem,
bo niszczy pokój.
Przy
sąsiednim stole całą rozmowę usłyszało trzech junaków. Odziani
byli w zbroje barwy białej, szkarłatnej i czarnej. Tych samych
maści były ich konie zażywające owsa i wody w stajni, tudzież
oręż. Jak podają słowiańskie i syryjskie kroniki, imiona owych
posilających się w milczeniu rycerzy brzmiały: Jutrznia o włosach
białych, Dnik o kosie barwy szkarłatu i Wieczereń, którego
warkocze były czarne jak noc. Wieść gminna głosiła, że ich
ojcem był sam Perun – Jarowit, a matką Baba – Jaga, ale jak
powiadają mądrzy wołwchowie – nie trzeba we wszystko wierzyć.
Bracia wyruszyli szukając przygód z rodzinnego Zawilca nad rzeką
Pripet' do stołecznego Dendropolis gdzie pędzili czas na ucztach i
turniejach. Zdobywszy moc drogocennych nagród z rąk króla Atanora,
udali się na wschód. Przekroczyli rzekę Smorodinę, gdzie na
drugim brzegu czekały na nich wielkie skrzypy i widłaki, władne
pożerać ludzi wraz z ich wierzchowcami. Byliby zginęli, lecz car
Perun ocalił ich ciosami pioruna. W Trzy – Dziewiątym Carstwie
walczyli z purpurowymi brytanami z dalekiej Hiszpanii, pożerającymi
ludzi, a w szczególności piękne dziewice. W Górach Soroczyńskich
trzej bohaterowie pomogli gryfowi odzyskać ukochaną księgę
,,Kronikę
Darli''
opowiadającą o dziejach
nadmorskiego grodu w dalekiej Analapii, dziś zwanego Darłowem. Zimę spędzili w grodzie
Boguczar, a ich gospodarzem był stary bojar, któremu usługiwały niedźwiedzie, i w którego posiadaniu znajdował się stół nakrywający się na życzenie właściciela. Gdy nastała wiosna, bracia przekroczyli góry Promet i ruszyli w głąb Azji, aż tępiąc po drodze smoki, chimery, złych magów i rozbójników, osiadli w sławnym Królestwie Syryjskim.
nadmorskiego grodu w dalekiej Analapii, dziś zwanego Darłowem. Zimę spędzili w grodzie
Boguczar, a ich gospodarzem był stary bojar, któremu usługiwały niedźwiedzie, i w którego posiadaniu znajdował się stół nakrywający się na życzenie właściciela. Gdy nastała wiosna, bracia przekroczyli góry Promet i ruszyli w głąb Azji, aż tępiąc po drodze smoki, chimery, złych magów i rozbójników, osiadli w sławnym Królestwie Syryjskim.
*
Za
panowania Atanora, króla Roxu, jego poddani wyciągnęli dłonie po
dobra obcych ziem. Scyta Obłus przez Celtybrów zwany
Konkwiskadorem, wojownik i odkrywca w służbie królów Roxu,
wypłynął z Korsunia, przez Greków zwanego Chersonezem, wiodąc
przez Morze Ciemne flotyllę czternastu korabi, na których służyli
marynarze słowiańscy i scytyjscy. Obłus założył trzy kolonie –
jedną w Syrii, dwie pozostałe zaś w Egipcie. Nad Orontesem i
Nilusem osiedlili się roxyjscy kmiecie, rzemieślnicy i kupcy, zaś
obwarowanych faktorii, nad którymi powiewała stanica ze złotym
tryzubem, strzegli wojowie w kolczugach i karacenach. Przybysze znad
dalekiej Tinerpy żyli w zgodzie z tubylcami, zaś Nabuchodonozor
zjednoczył jednych i drugich we wspólnej obawie przed swoim
najazdem.
Lute
hufce babilońskie zdobyły Damaszek, po czym odebrały Ludowi
Roksany założoną jeszcze przez Obłusa kolonię Skoromę. Nie
pomogły groźby Barstuczenki; ambasadora króla Roxu w Babilonie,
grożącego pomstą za podniesienie ręki na zamorską posiadłość
Ludu Roksany. Nabuchodonozor wyśmiał Rusicza, wytargał go za brodę
i zrzucił ze schodów. Barstuczenko, wyśmiany i wydalony z
Babilonu, napisał w perskiej Ektabanie list do Dendropolis wzywający
króla do przysłania wojsk w celu ratowania kolonii. Nim posiłki
wypłynęły z Korsunia, Babilończycy zdążyli przerosnąć
okrucieństwem najdziksze bestie. Idąc ku ziemicy faraonów, groźni
i nienasyceni jak nalot szarańczy, rozcinali brzemienne niewiasty,
zatruwali studnie, jeńców tak Syryjczyków jak i Słowian rozrywali
końmi, roztrzaskiwali główki noworodków o ściany. Nie mieli
litości nawet dla drzew i zwierząt. Wtedy to na glinianych
tabliczkach zapisano chrobre czyny trzech braci rycerzy.
,,Król Nabuchodonozor, niech żyje wiecznie! - wyznaczył tysiąc talentów nagrody za zabicie trzech Słowian, zażartych i podstępnych niby tygrysy, których miecze barwy srebra, rubinu i gagatu dniem i nocą piły krew najsilniejszych wojowników Marduka.
O brzasku nadjeżdżał biały rycerz na koniu barwy mleka, a jego płaszcz łopotał na wietrze niczym skrzydła łabędzie. Swym srebrnym mieczem przecinał łuskowe zbroje, głowy brodatych żołnierzy oddzielał od tułowi, siał zniszczenie wśród machin oblężniczych. Był nieuchwytny jak ranna bryza, a strach budził niczym śmierć sama. Gdy
Słońce stało wysoko na niebie zjawił się jeździec w płaszczu i zbroi szkarłatnej, na koniu barwy krwi, z którego nozdrzy buchały dym i płomienie. Wyciągał rękę i zapalał namioty naszych żołnierzy. Jego miecz palił jak ogień; wchodził jak w masło w serca
najdzielniejszych żołnierzy Nabuchodonozora, oby żył wiecznie! W blasku Miesiąca, hufce babilońskie atakował rycerz cały spowity w kir, razem ze swym koniem, spod którego kopyt sypały się iskry. Od jego czarnego miecza biła groza jak od wilkołaka, albo od zastępu czarnych tygrysów – tych co w dalekiej Bharacji służą królowi Bengalii i królowej Anej Arztein...'' - Paproch – szarupak ,,Babilońska księga sławy''.
Drogi
na Egipt z jego złotymi skarbcami, strzegła twierdza zwana Zamkiem
Tygrysa, obsadzona przez roxyjski garnizon. Wzniósł ją przed
dwudziestu laty heros Vojenthal; mąż rzadkiej siły, powalający
włócznią tury i żubry, a do tego władny zamieniać się w
tygrysa. Gdy upadła Skoroma, płacząc krwią tych co ją
zamieszkiwali, bracia Jutrznia, Dnik i Wieczereń wzięli udział w
obronie fortecy. Choć wielki hart okazali, po pięciu latach
Babilończycy wzięli Zamek Tygrysa głodem. Przed oblicze swego
króla Nabuchodonozora przynieśli okryte szłomami głowy trzech
braci – witezi. Ich dusze na grzbietach białych orłów
poszybowały aż ku koronie Wielkiego Dębu, gdzie w Domu Enków
zasiedli do wystawnej uczty wraz z carem Perunem – Jarowitem, o
którym powiadano, że był ich ojcem.