Śniło mi się, że:
- przyjaźniłem się z chłopcem, którego Jakub Wędrowycz namawiał, aby się nie uczył,
- zobaczyłem mnóstwo wyłaniających się z mroku młodych i pięknych tancerek w szarych sukniach,
- miałem ochotę na pljeskavicę,
- czytałem w oryginale czeską encyklopedię baśni, w której było hasło o Nartach,
- opowiadałem o dawnym, koreańskim Imperium Hwang, które obejmowało min. tereny obecnej Polski,
- Sindbad był królem,
- pojechałem na pielgrzymkę do Indonezji, na Filipiny i na Haiti, dziwiłem się, że Dżakarta przypominała Szczecin - widziałem w niej zabetonowaną plażę i wysoki obelisk upamiętniający wojnę z Holandią o niepodległość, potem weszliśmy do pięknej katedry zbudowanej w orientalnym stylu, gdzie miała miejsce Msza Święta po polsku, katedrę zdobiły rzeźby nagich indyjskich bóstw i apsar, znajdowało się w niej zabalsamowane ciało jakiegoś świętego, z kolei na Haiti spotkałem Rafała Ziemkiewicza i miejscowego dyktatora, który defilował po ulicy ubrany w czarną, skórzaną kurtkę,
- istnieje Międzynarodowy Dzień Świni ustanowiony w miejsce wcześniejszego Dnia Wieprzowiny; jakaś dziennikarka narzekała, że współcześni ludzie nie chcą wiedzieć, że mięso jest ze zwierząt,
- Jakub Wędrowycz zwalczał ekologów przeszkadzających myśliwym w polowaniach,
- ,,Wesele'' Stanisława Wyspiańskiego zostało napisane tak trudnym językiem, że nie mogłem go zrozumieć,
- byłem panem Błyszczyńskim i należały do mnie ogromne posiadłości na terenach dzisiejszej Polski i Ukrainy, raz w roku zarządcy mojego majątku przyjeżdżali do Wymrocza i składali mi hołd, podczas gdy siedziałem na tronie ustawionym na rynku,
- znów zacząłem studiować, chciałem pójść na wykład z języka i kultury Japonii, lecz przez pomyłkę wszedłem do sali gdzie odbywały się zajęcia z antropologii, siwy profesor uczył o magicznym znaczeniu liczb,
- chciałem ponownie zrecenzować dylogię ,,Takeshi'' Mai Lidii Kossakowskiej; we wsi Zimna Woda, gdzie wójtem był ojciec ,,księżniczki'' Haru, było dwóch służących - jeden z nich nazywał się Shibu, którzy psocili, lecz było im to wybaczone,
- w domu miałem mnóstwo zwierząt; psy, koty, ptaki, oraz hybrydę uchatki kalifornijskiej z węgorzem o potrójnym ogonie, która zjadał skoczka mułowego skaczącego po podłodze, trwały przygotowania do Wigilii, nikt nas nie odwiedził, bo wszyscy pili, potem zasnąłem i przespałem wieczerzę, przyszła Casiya ov Sienitica i mówiła, że to bez znaczenia czy zje się dwanaście potraw czy jedną, a ja byłem zły.