,,Święty Ojciec Kościoła, Hieronim ze Strydonu w Dalmacji, w którego żyłach płynęła krew Kroba i Maty – wielkich królów Czerwonej Krobacji, wygłosił niegdyś kazanie o pewnym prezbiterze, bodaj Stefanie z Sydonu. Tenże Stefan zasłynął tym, że trzy razy pod rząd głosił to samo kazanie. Gdy wierni spytali go w końcu, dlaczego tak uczynił, odrzekł, iż po to, aby w końcu zmienili grzeszne postępowanie. Innym razem jak podaje św. Hieronim, Stefan z Sydonu jął z ambony rzucać słowy grubymi, aż słuchającym uszy więdły.
- Dlaczego was to gorszy? - spytał. - Wszak sami tak mówicie, obłudnicy!’’ - ks. Kalasanty Czaputkiewicz ,,Skarbiec homilii’’, Berdyczów 1715
Odkąd
od swego Anioła Stróża usłyszał gorzkie słowa: ,,Jesteś
bardziej cyceronistą niż chrześcijaninem’’,
uczony Hieronim ze Strydonu, potomek dawnych słowiańskich królów
Krobacji, udał się jako pustelnik na pustynię w Ziemi Świętej,
aby tam studiować natchnione wersety ,,Biblii’’.
Jak mawiał: ,,Nieznajomość
Pisma Świętego jest nieznajomością Chrystusa’’.
Po latach z jego trudów zrodził się łaciński przekład, zwany
Wulgatą. Pędził Hieronim dni na poście i modlitwie, niestrudzenie
zastępując słowa greckie i hebrajskie łacińskimi. Pogrążony w
tym zbożnym trudzie zapominał o całym Bożym świecie, aż oderwał
go od zajęcia donośny ryk. Hieronim pomylił się stawiając litery
i zrobił kleksa. Oderwał wzrok od papirusu i ujrzał lwa. Zwierz
patrzył na świętego tak żałośnie, że budził raczej litość
niż strach. ,,Pomóż
mi!’’
- oczy lwa zdawały się wyrażać niemą prośbę.
-
Pomóż mi! - nieoczekiwanie drapieżnik przemówił ludzkim głosem,
a Hieronim spojrzał nań zdziwiony. - Zostałem zaczarowany,
potrzebuję świętego męża, aby zdjął ze mnie zaklęcie! - na te
słowa Hieronim ujął kropidło i obficie zmoczył lwa wodą
święconą.
Wówczas
zwierz stanął na tylne łapy i począł się zmieniać w oczach.
Zrzucił pazury, grzywę i ogon. Z chwili na chwilę zaczął się
coraz bardziej upodabniać do człowieka, aż w końcu stał się nim
całkowicie. Odczarowany młodzieniec upadł do nóg Hieronimowi i
wyrażał mu swą wdzięczność.
-
Nie mnie dziękuj, ale Jezusowi – powiedział Hieronim. - To On
ciebie uwolnił. A tak swoją drogą, to jakie nosisz imię? -
pustelnik spytał młodzieńca.
-
Jestem Zadar, syn Goresława z ludu Słowian.
-
Też mam słowiańskich przodków , którzy jak prawią legendy
pływali aż do Bharacji i za Słupy Herkulesa – ucieszył się
Hieronim.
-
Chcesz zapewne wiedzieć, panie, czemu miałem na sobie postać lwa –
zagaił Zadar. - Ano szukając po świecie mężów biegłych w
sztukach tajemnych, opuściłem rodzinną Ilirię, aby uczyć się u
magów perskich i kapłanów w Egipcie, aż od nadmiaru przeczytanych
zaklęć zaczęła mnie boleć głowa. W końcu natrafiłem na
mistrza Małomądrego, który dotknął mnie różdżką z
kolczastego krzewu zamieniając w lwa. W tej postaci błąkałem się
po pustyni, aż ty, mistrzu, odczarowałeś mnie.
-
To nie była magia, ale cud zdziałany łaską Jezusa Chrystusa –
sprostował Hieronim. - Jest On znacznie potężniejszy od wszystkich
czarowników Egiptu, Babilonu i przeklętej góry Klek!
Zadar
wdzięczny za przywrócenie go do ludzkiej postaci, został uczniem
Hieronima i przyjął chrzest z jego ręki. Często rozmawiali o
tłumaczonych na łacinę księgach biblijnych.
-
W swoim życiu usłyszysz o różnych ewangeliach – w czasie
posiłku złożonego z chleba i sałaty Hieronim objaśniał Zadarowi
– lecz wiedz, że tylko cztery z nich: Mateusza, Marka, Łukasza i
Jana są autentyczną nauką Jezusa spisaną przez Jego uczniów.
Reszta to tylko ludzkie wymysły i babskie bajanie, które nazywamy
apokryfami. Może dla kogoś są ciekawe, ale nawet najlepsze z nich
nie umywają się do pism kanonicznych.
Po
wielu rozmowach mistrza i ucznia o Ewangelii Judasza i szeregu innych
pism, sędziwy już pustelnik Zadar siadł i przetłumaczył
,,Biblię’’
na mowę słowiańską przy pełnej aprobacie Papieża. [W tym
miejscu tekst się urywa].