sobota, 24 sierpnia 2019

Mikuła Sielanowicz









,, […] Co czyni bogactwo i substancje nasze jeżeli nie plebejusze, prawdziwi nasi chlebodawcy […] z ich roboty nasze dostatki, z ich pracy obfitość państwa […]. Oni ciężary podatków znoszą, oni wojska rekrutują, oni nas na ostatek we wszystkich pracach zastępują, tak dalece, że gdyby chłopstwa nie było musielibyśmy się stać rolnikami i jeżeli kogo wynosząc mówimy: pan z panów, słuszniej by mówić pan z chłopów’’ - Stanisław Leszczyński ,,Głos wolny wolność ubezpieczający’’








W czasach króla Bogdala, na tronie w Dendropolis; stołecznym grodzie Roxu zasiadał Żyżław z rodu założonego przez Wielkiego Rusa. W dziewiątym roku jego panowania, nad Światojarskiem dały się na nocnym niebie obserwować zjawiska niezwykłe, grozę budzące. Oto złota gwiazda tańczyła wdzięcznie na nieboskłonie, a wielki smok Chwor na próżno usiłował ją połknąć. Inne gwiazdy, dla odmiany barwy srebrnej również ruszyły w pląsy, a Stwolimy – plemię olbrzymów o ciałach czarnych jak antracyt, smoczych skrzydłach i pełnych nienawiści, czerwonych oczach na próżno usiłowały ją pochwycić swymi żelaznymi paluchami.
- Widać znak to, że rodzi się bohater potężny – orzekli światojarscy starcy.
Istotnie; w chacie gospodarza Sielana o północy urodził się chłopiec zdrowy i rumiany, którego czółko znaczyły trzy kropki w barwach białej, czarnej i czerwonej. Dziecię to od najmłodszych lat siłą wielką się odznaczało, a gdy nastał dzień postrzyżyn otrzymało imię Mikuła. Chłopiec okazał się robotnym wielce i wiele pożytku z niego było. Ledwo odrósł od piersi matczynej, już potrafił obracać ciężkie kamienie młyńskie, oraz pole zastępując w jarzmie chorego wołu, a także bronić stad bydlęcych przed wilkami i niedźwiedziami. Nie jest natomiast prawdą to co pisał o nim pewien kronikarz ze Slawii, że Mikuła brzydził się wody i przez to unikał kąpieli.
Po skończonej pracy ścigał się w leśnych ostępach z zaprzyjaźnionymi zającami i jeleniami i zawsze jako pierwszy dobiegał do mety. W przeciwieństwie do innych bohaterów nie nosił oręża, otrzymał za to od ojca swego Sielana sochę z drewna klonu wykonaną, której żadna inna ręka prócz ręki Mikuły podnieść nie mogła. Raz zaprzyjaźniony niedźwiedź imieniem Walim, który siłą swych łap powalał tury, żubry, wyniosłe dęby, a nawet góry, próbował podnieść ową sochę, lecz daremny był cały jego wysiłek. Niedźwiedź zmęczył się tylko i zasapał jak miech kowalski.
- Wielką siłą obdarowali cię Weles i Mokosza, drogi Mikuło – zamruczał Walim – bacz byś używał jej tylko w dobrej sprawie! - po tych słowach niedźwiedź poszedł do lasu szukać miodu.