W maju 2021 r. przeczytałem powieść ,,Wicehrabia przepołowiony’’ (wł. ,,Il visconte dimezzato’’) z 1952 r. autorstwa Italo Calvino (1923 – 1985). Jest to pierwsza część trylogii ,,Nasi przodkowie’’ (,,I nostri antenati’’). Dwie następne części to: ,,Baron drzewołaz’’ i ,,Rycerz nieistniejący’’. Zdecydowałem się sięgnąć po ową trylogię zachęcony postem napisanym przez Pawła Miłosza na jego blogu ,,Se czytam’’ (,,Mój kanon fantasy – pozycje sprzed 1970 roku’’ z 23 maja 2019).
Akcja rozgrywa się w umownie potraktowanych czasach nowożytnych, kiedy to toczyły się walki chrześcijan z Turkami, zaś do Australii dopłynął kapitan James Cook (1728 – 1779). W finałowej scenie brytyjski odkrywca przypływa zresztą do Włoch.
Miejscem akcji są Czechy (gnieździły się w nich padlinożerne, ucztujące na polu bitwy bociany i flamingi), oraz we włoskim majątku Terralba (wśród jego mieszkańców była min. wspólnota hugonotów wygnanych z Francji; ludzi pracowitych, uczciwych i nie odmawiających gościny nawet śmiertelnemu wrogu).
Tytułowy wicehrabia nazywał się Medardo de Terralba. Razem ze swoim giermkiem Curziem wyruszył na wojnę z Turkami w Czechach. W czasie brawurowego ataku na tureckie działo, został przepołowiony kulą armatnią. Jedną połowę wicehrabiego opatrzyli lekarze, drugą zaś zaopiekowali się czescy pustelnicy. Obie połowy żyły niezależnie od siebie i w różnym czasie powróciły do Terralby. Połowa, którą zajęli się medycy okazała się zła i okrutna. Przepołowiony wicehrabia znęcał się nad ludźmi, zwierzętami, roślinami i grzybami, które przecinał na pół. Skrzywdził swego ojca Aiolfa, miłośnika ptaków, który zmarł z żalu, gdy Medardo okaleczył jego dzierzbę gąsiorka. Oddaną, starą nianię Sebastianę odesłał do kolonii dla trędowatych (na szczęście nie zaraziła się trądem, ponieważ znała się na zielarstwie). Kazał też cieśli Petrochiodo stawiać wymyślne szubienice dla coraz liczniejszych skazanych. Tymczasem dobra połowa wicehrabiego, opatrzona przez pustelników, była uczynna i pełna współczucia dla wszystkich cierpiących, łącznie ze swoją złą połową. Medardo z oddaniem troszczył się o ludzi, zwierzęta i rośliny, chociaż bywał też czasami naiwny i zdarzało mu się uszczęśliwiać swych podopiecznych (np. trędowatych) wbrew ich woli.
W Terralbie mieszkał angielski lekarz, dr. Trelawney, który razem z kapitanem Cookiem dopłynął do Australii. Brzydził się ludzkiej cielesności i od leczenia chorych wolał badać błędne ogniki. Przybył do Terralby jako rozbitek z angielskiego statku płynący okrakiem na beczce wina cancorone. W ten sam sposób wrócił na okręt kapitana Cooka.
Zła połowa wicehrabiego upatrzyła sobie za towarzyszkę życia młodą pasterkę Pamelę; córkę ubogich rodziców przyjaźniącą się z kozą i kaczką. Pamela zrazu uciekła od złego wicehrabiego i ukryła się przed nim w jaskini. Tam spotkała jego dobrą połowę. Doprowadziła do pojedynku obu połówek o swoją rękę. Dobry i zły wicehrabia zostali ranni, zaś dr. Trelawney, który wreszcie zainteresował się medycyną, zszył ich, tak, że stali się całym człowiekiem. Zintegrowany Medardo poślubił Pamelę i miał z nią dużo dzieci. Odtąd władał Terralbą jako mądry i dbający o szczęście swych poddanych feudał, który zamiast szubienic zaczął stawiać młyny.
Zastanawiające jest źródło inspiracji Italo Calvino. Blurb wydania polskiego z 2004 r, które ukazało się nakładem wydawnictwa ,,Cyklady’’ podaje, że jest to: ,,… parafraza siedemnastowiecznej powieści fantastycznej...’’. Jednak mnie osobiście przepołowiony wicehrabia Medardo kojarzy się z Hai – Uri; jednonogim i jednorękim potworem – ludożercą z wierzeń południowoafrykańskich Buszmenów.
,,Wicehrabia przepołowiony’’ to wciągająca, momentami straszna, a momentami śmieszna opowieść o sile miłości oraz dobru i złu tkwiącym w każdym człowieku. Jej przesłanie głosi, że w każdym może zwyciężyć ta dobra połowa.