,, [...] inna fauna powracała na światło dzienne z
podziemi biblioteki, gdzie przechowuje się inkunabuły, zeskakiwała z kapiteli i
rynien, przysiadała u wezgłowia uśpionych. Sfinksy, gryfy, chimery, smoki,
harpie, hydry, jednorożce, bazyliszki na powrót brały w posiadanie swoje
miasto’’ – Italo Calvino ,,Niewidzialne miasta’’, przeł. Alina Kreisberg.
Cechą wspólną wszystkich
epok, cywilizacji, ludów i kultur jest tworzenie najprzeróżniejszych, nieraz
bardzo wymyślnych istot fantastycznych, takich jak bogowie i demony, smoki,
nimfy, czarownice i wampiry, syreny, ludzie z morza i potwory morskie,
Pegaz, Minotaur, centaury, elfy, wilkołaki, karły, olbrzymy, fauny, Kościej
Nieśmiertelny, dżiny, gnomy, mantykory, feniksy, ptak Rok, Turul, trolle, gnomy, ogry, gobliny, krasnoludki, morscy mnisi i morscy
biskupi, Wiły, rusałki, południce, gorgony, aż po współczesnych nam mieszkańców
zatopionej Lemurii, UFO, yeti, potwora z
Loch Ness, Muminki, smerfy, hobbity,
androidy, Pokemony... Cudowny wszechświat ludzkiej wyobraźni zdaje się nie
mieć granic, jednak jeśli przyjrzeć mu się krytycznie, zauważymy, że nawet
najbujniejsza ludzka wyobraźnia jest ograniczona. Każda nawet najbardziej
niesamowicie wyglądająca istota fantastyczna, zawiera w sobie często
przemieszane elementy pochodzące ze świata rzeczywistego, zresztą inaczej być
nie może. Najprostszym przykładem jest Pegaz – koń obdarzony skrzydłami.
Zdaniem Andrzeja Banacha (,,
O potrzebie egzotyzmu’’), dawne wieki (mam
tu na myśli starożytność i średniowiecze) dysponowały większym zasobem
wyobraźni w tworzeniu fantastycznych istot, niż miniony wiek XX. Przykładem
może tu służyć całe niesamowite bestiarium mitologii greckiej, zjawiska
parademoniczne (,,
strachy’’) z ludowych wierzeń polskich takie jak
kolanka, albo kobyli łeb, czy choćby występująca w arabskiej legendzie cudowna
klacz Al – Borak. Tymczasem w naszych czasach, nawet najwymyślniejsze istoty
pozaziemskie w mniejszym , lub większym stopniu przypominają ludzi (zarówno E.
T., jak też Yoda i Chewbaca z pewnej słynnej trylogii science – fiction przy
całej swej dziwności chodzą w pozycji wyprostowanej, mają cztery kończyny,
jedną głowę, dwoje oczu, nie mają skrzydeł, są istotami rozumnymi itd.)
Większość
dorosłych ludzi nie wierzy w takie istoty jak smoki, czy krasnoludki. Wyjątkiem
może być Maciej Giertych, którego zdaniem okazję do wymyślenia smoka
wawelskiego dały spotkania dawnych ludzi z ... dinozaurami, bowiem ów
kontrowersyjny polityk i biolog kwestionuje tradycyjny podział historii Ziemi
na ery geologiczne, twierdząc, że człowiek żył już w karbonie (sic!). Jego
poglądy opierające się na takich dziełach jak ,,Zakazana archeologia’’
zostały jednak stanowczo zakwestionowane przez uczonych i nie będziemy się nad
nimi dłużej zatrzymywać. Jeszcze nie tak dawno rosyjska gazeta ,,Wołgogradzka
Prawda’’ zamieściła artykuł o
znalezieniu skamieniałego jaja, z którego wykluł się ... smok. Baśniowy
jaszczur zachorował i począł tracić głowy, aż została mu tylko jedna, na dowód
czego gazeta zamieściła zdjęcie legwana zielonego, przeto redaktorzy poprosili
czytelników o datki na leczenie smoka, a te o dziwo, zaczęły napływać! W XIX
wieku podczas niwelowania gruntu pod więzienie w Carson City (USA) odkryto
odcisk stopy megaterium, prehistorycznego leniwca wielkości słonia. Niektórzy
widzieli w tym znalezisku dowód na istnienie olbrzymów, co Mark Twain
sprawiedliwe wyśmiał w obszernym artykule. Wielu współczesnych ludzi wierzy
jeszcze w takie stworzenia fantastyczne
jak kosmici, przypisując im różne dokonania, takie jak budowa Stonehage,
czy stworzenie monumentalnych wzorów z Nazca, czy skromniejszych kręgów w
zbożu, a nawet uznając za przedstawicieli cywilizacji pozaziemskich Jezusa
Chrystusa (ci co tak twierdzą, uznają Gwiazdę Betlejemską za pojazd kosmiczny),
czy faraona Echnatona (zwolennicy tego poglądu powołują się na lekko wydłużony
kształt głowy faraona). Inni z kolei za rzeczywiste uznają czarownice, hołdując
przekonaniom o ich charakterze złowrogim, bądź dobroczynnym. Przykładowo,
czołowy polski demonolog, o. Aleksander Posacki uważa, że w dawnych wiekach
Kościół słusznie walczył z czarownictwem, aczkolwiek zastrzega, że lepiej by
było, gdyby miast palić czarownice, wypędzano z nich szatanów, tak jak czynili
to Apostołowie. Z kolei, zwłaszcza w krajach anglosaskich, gdzie bujnie rozwija
się sekta wiccan, nawiązująca do kultu Wielkiej Bogini Matki i propagująca
białą magię, członkinie tego ruchu same uważają się za czarownice. Ukazują się
również książki, uczące jak odprawiać magiczne rytuały (np. ,,Czarownice’’
Eriki Jong – wielce napastliwa wobec Kościoła katolickiego apologia magii i
neopogaństwa), a niektórzy zakładają nawet sklepy, z akcesoriami dla chętnych
praktykować magię. (Wciąż pamiętam, jak w piątej klasie szkoły podstawowej,
widziałem podczas lekcji religii film edukacyjny, na którym pewna starsza
kobieta powiedziała do kamery, że uważa samą siebie za czarownicę). Inni dla
odmiany wierzą w rzeczywiste istnienie ... wampirów. Najlepszym przykładem może
być tu Dymitr Miciura – mieszkający w Wielkiej Brytanii policjant, pochodzenia
polskiego, który tak lękał się wampirów, że w celu ich odstraszenia zawsze spał
z główką czasnku w ustach, aż którejś nocy umarł zadławiwszy się nią. W lutym
2004 roku w Rumunii zmarły siedemdziesięciosześciolatek podejrzewany o bycie
strigoϊem został przez rodzinę wykopany z grobu, po czym wyrwano mu serce,
spalono je, a popiół wypito zmieszany z wodą (sic!). Żeby było jeszcze
dziwniej, jeden z amerykańskich polityków, republikanin i satanista twierdzi,
że jest wampirem, a do tego wcieleniem samego Vlada Palownika. Idąc dalej
Tadeusz Oszubski (,,Tajemnicze istoty’’) – pisarz – fantasta i
dziennikarz zajmujący się niewyjaśnionymi zjawiskami z zupełną powagą twierdzi,
że pierwowzorem gryfów były żyjące jeszcze w starożytności na stepach Azji,
dinozaury z gatunku welocyraptorów, zaś syreny, podobne do tej z herbu Warszawy
istnieją rzeczywiście.
,,Mówią
o wodnych ludziach prastare mity, ale też relacje świadków sprzed zaledwie
kilku dziesięcioleci. Współcześni naukowcy twierdzą jednak, że syreny to
bezdyskusyjnie akwatyczne symbole. Ewentualnie są to foki – albo diugonie,
manaty, krowy morskie – dostrzeżone na morzu przez niewykształconych żeglarzy.
Pozostaje faktem, że marynarze i rybacy na Sorbonie i Oxfordzie nie studiowali.
Jednak faunę morską znali i znają jak mało kto. Szczególnie, że od fok, uchatek
i ich krewniaków aż się roiło u wybrzeży Europy. [...] Zresztą żaden matros,
nawet ‘wygłodzony’ po kilkumiesięcznym rejsie, foki by z kobietą nie pomylił.
Kolejnym argumentem naukowców na
rzecz włożenia syrem między bajki są zachowane do dziś egzemplazre
zmumifikowanych syren. Te nabyte niegdyś przez kolekcjonerów ozdoby gabinetów
osobliwości są podobno niczym innym, jak falsyfikatami spreparowanymi z
zasuszonych małp i ryb. Jeśli są one fałszywkami, to dlaczego były tak rzadkie
i płacono za nie bajońskie sumy? Przecież byle garbarz na północy Afryki czy
Azji – gdzie małp jest pod dostatkiem, nie mówiąc już o rybach – mógł coś
takiego w swoim warsztacie masowo produkować i spzredawać po parę miedziaków za
sztukę. Czy więc rzeczywiście wszystkie te zmumifikowane syreny nie są
prawdziwe? Jeśli tak, to dlaczego nie przeprowadzono badań genetycznych ich
tkanek, by sprawę ostatecznie wyjaśnić? A może takie analizy wykonano, tylko
wyniki nie pasowały do obrazu świata wykreowanego przez akademików?’
Zoolodzy dalecy są od
uznania tego poglądu za prawdziwy, a i antropologia go nie pochwali.
Przytoczone
powyżej przykłady sprowadzają się do jednego mianownika, jakim jest racjonalizacja
mitów, legend i podań. Tymczasem zdaniem antropologów, owych opowieści nie
należy racjonalizować, są one bowiem nie reporterskim zapisem rzeczywistych
zdarzeń, lecz metaforami, jak określał mity ich zmarły już znawca, amerykański
uczony Joseph Campbell w rozmowie z Billem Moyersem (,,
Potęga mitu’’).
Istoty fantastyczne, tak jak cały świat mitów należy traktować jako metafory –
jako wyraz ludzkich marzeń i lęków, oraz próbę racjonalizacji zjawisk świata,
ewentualnie jako narzędzie wychowawcze wobec czytelników (mam na myśli
liliputy, rozumne konie i dzikich ludzi Yahoosów z ,,
Podróży Guliwera’’
Jonathana Swifta) zaś w naszych czasach – często również jako rozrywkę (książki
i filmy fantasy i science fiction, horrory oraz gry RPG).
Pan Voytakus ov Viernitis nie
lubi potworów. Tymczasem w mojej mitologii roi się od dziwnych istot; dobrych i
złych. Chlobęby wymyśliłem w przedszkolu, a inspiracji dostarczyła mi reklama
środka owadobójczego (padło w niej określenie nieistniejącego insekta: ,,chlobęba
z pędami’’). Stwory te miały żyć na Pterotyjandii. W 2003 r. umieściłem
chlobęby w powieści o królowej Tatrze. Bardzo ,,starożytne’’ są również
Świniule (występujące w powieści ,,Tatra cz. I Misja’’ i w
opowiadaniu ,,Erydan’’ ze zbioru ,,Legenda’’). Inspiracji do ich
stworzenia dostarczyła mi ujrzana za witryną okładka książki (podobno
przedstawiała zielone, zantropomorfizowane świnie). W wieku przedszkolnym
lubiłem gryfy i wyobrażenia egipskich bóstw jako ludzi z
głowami zwierząt. Nie zgodziłem się z panią Anną ov Scayapakovą, gdy mówiła, że
byli przerażający, zwłaszcza w porównaniu z pięknie wyglądającymi bóstwami
greckimi, lecz nie powiedziałem tego (było to w klasie
piątej). W dzieciństwie duże, pozytywne wrażenie zrobił na mnie wiersz Joanny
Papuzińskiej ,,Pims, którego nie ma’’ o wymyślonym zwierzęciu. Na czarno
– białym rysunku tłuściutki pims przypominał jakby skrzyżowanie kota z norką,
miał duże, jakby sowie oczy, oraz okrągły, uśmiechnięty pyszczek. Bohaterem
mojego dzieciństwa był skrzat Cudaczek – Wyśmiewaczek z książki Julii
Duszyńskiej. Utrzymywał się przy życiu wyśmiewając się z niegrzecznych dzieci,
takich jak obrażalska dziewczynka, chłopiec robiący wszystko byle jak, złośnik,
beksa i tym podobne, a ja pękałem ze śmiechu razem z nim. Moja fascynacja tą
postacią posunęła się nawet do tego, że w przedszkolu wszedłem pod stół, na
którym była makieta, aby Cudaczek mógł się ze mnie pośmiać (sic!). Z
perspektywy wielu lat myślę, że gdyby Cudaczek przestawił się na wyśmiewanie
dorosłych i zawitał do polskiego Sejmu, to by mu brzuszek pękł. Będąc dzieckiem
,,popełniłem’’ wiele rysunków zwierząt, jak np. udziwnione genety, czy rysie, a
także np. udziwnioną samicę kondora o imieniu Kasia. W pierwszej klasie szkoły
podstawowej miałem gruby zeszyt w kratkę, w twardej okładce, który zapełniłem
rysunkami fantastycznych zwierząt, rzekomo zamieszkujących Pterotyjandię
(były w nim stwory podobne do Króla Węży, Wyspożółwia i jednorożca). W 1995 r.
widziałem w telewizji baśń filmową o kobiecie z głową owcy i bałem się jej.
Wiele lat później wyobrażałem sobie, że piszę bestiariusz, lecz nie robiłem
tego (występowały w nim min. Kynokefale). W mojej wyobraźni gościło wiele
zantropomorfizowanych zwierząt jak: szczury, wśród których mieszkał chłopiec,
cętkowana pantera Lady di Bossie z siostrą (pierwowzory Ozieny i Kazi, córek
króla Sarmatów, Atamrasa), czy pies mający szablę zamiast tylnej łapy. W
pierwszej klasie liceum natrafiłem na ciekawy tekst, aż kipiący od dziwnych istot:
,,Czarny
koniec ludzkości
No,
to koniec. Czarna przyszłość nas czeka. Naukowcy są zgodni: w ciągu
najbliższych kilku milionów lat ludzkość wyginie. Eksperci od ewolucji
przygotowali prognozę, z której wynika, że obszary Morza Śródziemnego i Puszczy
Amazońskiej z czasem zamienią się w pustynię, Europa pogrąży się w epoce
lodowcowej, zaś wszystkie Boże stworzenia na Ziemi będą musiały się jakoś do
tych zmian przystosować. Tak więc na naszej planecie pojawią się olbrzymie,
ważące 120 ton Toratony (A co to
takiego? Czy to ma coś wspólnego z Tora – Bora? Może
zemsta bin Ladena?). Oprócz Toratonów ujrzymy półmetrowe ślimaki, pomykające rączo przez
pustynię (zapewne w specjalnym obuwiu). Na morskich klifach będą żyły tzw. ryby
oceaniczne, które posiądą umiejętność pływania i latania. W pogrążonej w epoce
lodowcowej Europie królować będą stworzenia podobne do niedźwiedzi.
To nie wybryk mojej wyobraźni,
ta informacja pochodzi z oficjalnych serwisów. Myślę jednak, że naukowcy nie
wzięli pod uwagę jeszcze kilku możliwości. Ja sądzę, że w najbliższym czasie
pojawi się na Ziemi również 150 nowych pokemonów i trzeba będzie złapać je
wszystkie. A do tego inteligentne świstaki, które będą zawijać w sreberka
pokarm dla Toratonów – zmutowaną odmianę inteligentnej czekolady. Na razie –
jak wszyscy zapewne wiedzą – świstak siedzi, bo sreberka były kradzione. Jak
już wyjdzie, to je wykopie i będzie miał jak znalazł...
Mam nadzieję, że moje wywody
znajdą uznanie w oczach ekspertów i ich zespół zostanie powiększony o moją skromną
osobę. Ja też potrafię fantazjować .... i to na trzeźwo!
Ksawery’’ - artykuł pochodzi z Naszego dziennika’’ z 2002 (?)
roku.
Nieco później obejrzałem w
telewizji film przyrodniczy na podstawie owych ,,naukowych’’ fantazji, w
którym występowały min. żółwiony – mające żyć w przyszłości żółwie wielkości
dinozaurów, nadrzewne i lądowe ośmiornice, ssaki zaś miały wyginąć. W mojej
mitologii pełno jest ludzi z głowami zwierząt np. Enk Rodegast (głowa tura),
upiory (głowy ptaków), Čort Boboliszek (puchacza), Enk Wolarz (dwie głowy wołowe), Cort Kłobuch (głowa i ogon lisa), Zajęczanie (zajęcy), Oxiowie (fok), Wydrzanie (wyder), Enkowie: Kunetej (kuny), Wiłkokuk (wilka), Miedwiedow (niedźwiedzia, wymyśliłem go na długo zanim Dmitryj Miedwiediew został prezydentem Rosji), Rybołów (rybołowa), Śledziura (śledzia), Żbiczanie (żbików), Bastowie (kotów nubijskich), Lynxowie (rysiów), Czarne Uszy (karakali), Kynokefale (psów), Minotaury np. Byczun i Kudrewan (byków), Warańcy (waranów z Komodo) i leśni ludzie z głowami kozłów. Tych ostatnich wziąłem z książki Marka Derwicha i Marka Cetwińskiego ,,Herby, legendy, dawne mity'' - kto nie wierzy może sprawdzić.
Również w moich snach pojawia się
bardzo wiele istot fantastycznych. Można by tu wymienić:
- leśne strachy (stwory podobne do kolczatek z dziobami
kruków) w strojach policjantów, kupujące ciastka zwane całuskami w Parku
Kasprowicza w Szczecinie (sen zainspirowany książeczką dla dzieci o lisku
Sreberko, który zabłądził nocą w lesie),
- wielkie, zielone węże, które mnie oplatywały, gdy leżałem
w łóżku, w wieku przedszkolnym,
- odzianych w wojskowe mundury ludzi o głowach krokodyli,
- chłopca o głowie lisa,
- rozbiegane dzieci o głowach wróbli,
- mężczyznę o trzech oczach,
- Komarynę (podobne do antylopy, roślinożerne zwierzę, o
szablastych kłach wystających z pyska i nieproporcjonalnie wielkich, długich na
1 m., szarych jak pumeks, kopytach),
- Kimbę (białe lwiątko o ludzkich stopach, które mówiło: ,,Chcę
pomagać’’), jego pierwowzorem było zwierzę z kreskówki,
- mutanta – masochistę z kreskówki ,,Motomyszy z Marsa’’
, który okazał się nie być taki zły, poznałem też jego rodzinę,
- błąkające się po nocnym lesie, podobne do ludzi, milczące
zjawy o ptasich dziobach (śniąc o nich usłyszałem komentarz: ,,Większość
ludzi, których widzimy na co dzień już dawno umarła’’),
- dwóch szczecinian, którzy udawali, że nie mają głów (jeden
z nich żebrał pod kościołem),
- podobne trochę do żab, niskie, zielone potwory o dużych
zębach, przed którymi broniłem się wiklinowym koszykiem (pojawiły się we śnie
pod wpływem czytania komiksu o Kaczorze Donaldzie),
- nieznanego dotąd nauce, niebieskiego chrząszcza, który
został odkryty w moim mieszkaniu,
- czarną babę (ubrana na czarno, stara kobieta, która nocą
bluźniła na klatce schodowej), gdy opowiedziałem ten sen babci, powiedziała, że
zapowiada jej śmierć,
- duszka, który mówił: ,,Jeść i pić’’,
- potwora o ciele zbudowanym z cyrkla i ekierek,
- demonicznego słonia zionącego ogniem,
- pokrytego niebieskim futrem olbrzyma (został zabity i
zjedzony przez ludzi),
- Przeraza car – potwora (podobny do gigantycznego pająka,
inspirowany snem), nazwa kojarzy się z przerazą – jednym z potworów zabijanych
przez wiedźminy,
- srebrne biedronki (widziałem je wieczorem w okolicach
Wałów Chrobrego),
- srebrne łosie (na jawie dodałem im skrzydła),
- piranię olbrzymią wielkości młyńskiego koła,
- Wija (we śnie przypominał jakby olbrzymią jaszczurkę i
został pokonany przez chłopa pijącego wódkę),
- dzikich ludzi z polskich lasów, którzy uprawiali
kanibalizm i płodzili dzieci z drzewami,
- modrokura (olbrzymiego, mogącego unieść na swym grzbiecie
człowieka, niebieskiego koguta żyjącego w Szczecinie),
- żyjące na Litwie garbate goryle i goryle z wielkimi,
wyłupiastymi oczami,
- pająka papuziego
(wielki, bajecznie kolorowy pająk, który obserwował mnie w toalecie, kiedy pies
odgryzał mi pośladki),
- Wiję – skoropanę (wielka, zielona skolopendra o kleszczach
i odwłoku skorpiona), we śnie zobaczyłem jej mglisty zarys, który dopracowałem
na jawie,
- człowieka o złotej skórze i olbrzymich uszach, odzianego w
czerwone majtki, który zjadał kobiety, z którymi wcześniej uprawiał seks,
- niegroźnego, morskiego potwora K’api (elasmozaur z głową
osłą, mogący zamieniać się w mozazaura),
- Sarumatów (podobne do ludzi, nagie, ciemnoniebieskie
istoty, o żółtych oczach, kostnych wyrostkach na głowie i ogonach),
- katakany (brat i siostra, podobne do ludzi, lecz pokryte
na całym ciele srebrzystym, lub czarnym futrem, smukłe, zwinne, piły krew i
były uzbrojone w szable), ochraniały Drakulę w czasie jego lotu do Warszawy,
ich pierwowzorem były występujące w nowożytnych wierzeniach greckich wampiry z
Krety,
- harpie o wyłupiastych, zielonych oczach, które strzegły
złotej muchy,
- czarnego niedźwiedzia polarnego,
- leśnego bożka Aburgabusa (przypominał pół – człowieka, pół
– kozła, pokryty był szarozielonym futrem), który cały czas spał w lesie, a
jego sny stawały się rzeczywistością,
- Boga – Kameleona (kameleon wielkości człowieka czczony
przez liberałów),
- Boga – Legwana (legwan zielony wielkości człowieka,
odpowiednik mojego zmarłego wujka Stanisława żyjący w czasach prehistorycznych,
spotkał ową istotę na polowaniu i zawdzięczał jej powodzenie w łowach),
- Boga – Łososia (łosoś wielkości delfina, który wyskakiwał
z wody, zapowiadając nieszczęście),
- boginię Cebulę,
- syrenę (bohaterkę snu erotycznego),
- katułany (rasę niewyobrażalnie brzydkich wodników o
świńskich uszach, oraz grubej, pomarszczonej, szarej skórze),
- koziorożca leśnego (żył w lasach na południu Polski),
- kreta, który podrażniony, strzelał we wroga kręgami szyjnymi,
- fokę olbrzymią (groźna dla ludzi foka wielkości
wieloryba),
- jenota olbrzymiego (jenot wielkości wilka, który
zaatakował mnie w Parku Żeromskiego w Szczecinie),
- konia wielkości królika, biegającego po Szczecinie
(łapałem go za pomocą kurtki),
- żmijki (były to podobne do kuny stworzenia o czarno –
biało – czerwonym futrze),
- świadków Jehowy (małe pajączki, których pełno było w całym
Szczecinie, snuły pajęczyny, a ich ukąszenie sprowadzało opętanie,
rozdeptywałem je), UWAGA: to tylko sen, za który nie ponoszę odpowiedzialności,
nikogo nie namawiam do mordowania kogokolwiek,
- ośmionogą wiewiórkę, która towarzyszyła Kazimierzowi
Szwejkowi,
- kynokefala o głowie charta, chodzącego po Szczecinie,
- odzianą w czarną szatę z kapturem, kobietę z głową
czarnego psa,
- cywetę (żyjące w bibliotece zwierzę, podobne do hieny z
odwłokiem skorpiona), która gryzła moją dłoń, aż dałem jej do pożarcia budzik,
(w rzeczywistości cyweta wygląda zupełnie inaczej, jest to ssak drapieżny z
rodziny łaszowatych, nie atakuje ludzi),
- Forysów (plemię obdarzonych rozumem rysiów),
- milimetrowej wielkości, brązową modliszkę,
- metrowej długości modliszki, które zaatakowały mnie w
poczekalni u psychologa,
- ambystomę australijską (metrowej długości salamandrę,
pokrytą skórą jaszczurki, która pożerała ludzi, którzy pomyśleli jej nazwę),
- jednonogą, olbrzymią kuropatwę, która wyszła ze świątyni,
aby pożerać ludzi,
- białego niedźwiedzia brunatnego z Beskidów,
- uzbrojonych we włócznie ludzi z głowami siewek,
- jednego z potomków Aslana: Człowieka – Lwa (potężny
mężczyzna z wygoloną lwią głową), w którego zamienił się pan Voytakus ov
Viernitis, a który spółkując z panterą
śnieżną miał spłodzić najpotężniejszego lwa od czasów Aslana, który uratuje
świat,
- gwanako jadące na grzbiecie wikunii, którą pogłaskałem
(gwanako było wielkości jamnika, miało długie nogi zakończone kopytami, miało
też dwie głowy gryfów, pokryte zieloną i niebieską, gadzią skórą; jedna z tych
głów mieściła się z przodu, a druga z tyłu zwierzęcia; w rzeczywistości alpaki,
wikunie i gwanako są podobne do lamy),
- niejadowitą żmiję wodną, wyglądającą jak kobra, aby swym
wyglądem odstraszać wrogów (trzymałem ją w akwarium, lecz babcia zabiła
wszystkie moje węże i inne gady, bo się ich bała),
- odenbetozaura, który się nazywał: ,,kapitan Morsiński’’
i był kapitanem ,,Statku Van Gregolandzik’’, pływającego po
polarnych morzach; odenbetozaur był prehistorycznym gadem morskim,
przypominającym mozazaura z głową morsa; w tym śnie razem z Jaroslavusem ov
Caspriacusem czekałem na autobus, aby dostać się do portu i wsiąść na pokład ,,Statku
Van Gregolandzik’’ ,
- niezwykle szerokiego w barach człowieka, który miał bardzo
małą głowę, podobną kształtem do fasoli,
- lęgnące się w morzach polarnych, małe, czarne stworki, podobne
do goblinów i przygotowujące się do podboju świata,
- Skakuna i Czarnoucha – mieszkających na pustyni dwóch
uczonych mężów z rasy Czarnych Uszu (ludzie z głowami karakali), ubranych w
niebieskie, powłóczyste szaty,
- czepiaki; kobiety z Sonoru, które w razie zagrożenia
broniły się wystawiając z odbytów długie, łyse ogony, którymi mogły dusić
mężczyzn,
- służącego w armii amerykańskiej kynokefala, który mnie
torturował,
- pandę szarą (wyglądała jak panda wielka, jednak jej
ubarwienie było szaro – białe),
- nagiego kynokefala, którym byłem sam (w tym śnie
występowała też moja Babcia),
- groźnych, grubych dryblasów, mających futro na stopach
(spotkałem ich w piwnicy jakiejś szkoły i bałem się, że mi zrobią krzywdę),
- wywoływane przez czarnoksiężników demony lisze,
- jednorożce (jakiś pan wypowiadał się o nich pogardliwie,
że ,,to tylko konie z [dorysowanymi] prostokątami na głowach’’),
- zwierzęta zamieszkujące Hyperboreę: białego bizona,
kudłatego tapira i kudłatego guźcca,
- chodzącego po pościeli dużego owada przypominającego
chrabąszcza majowego z głową kleszcza,
- robaka Włosienia; był czarny i długi jak boa dusiciel,
polował na ludzi i najbardziej lubił jeść ich skórę,
- srokę z ogonem pawia, żyjącą w Polsce w alternatywnym
świecie,
- trolle, występujące w moim słabo zapamiętanym koszmarze
razem ze starą kobietą z XIX wieku,
- odzianego w powłóczyste szaty człowieka z głowami hydry i
inne potwory, których się bardzo bałem i wzywałem imienia Jezusa, aby mnie
przed nimi bronił, w tym śnie kropiłem potwory wodą, a one zamieniały się w
kamień,
- demonicznego, czarnego jelenia Hołowonię, który miał
bliznę na głowie,
- żmiję zygzakowatą wielkości anakondy (w tym śnie byłem
piękną dziewczyną i drażniłem węża kijem),
- Murzyna z głową zebry i klęczącą przed nim piękną, półnagą
kobietę,
- granatową perlicę, nieco większą od konia,
- dwie bakterie mające postać mikroskopijnych, nagich
mężczyzny i kobiety o brązowej skórze,
- gryfa, którego młody Bożywoj Błyszczyński nazywał swym
królem, a który poprosił młodzieńca o przywiezienie mu do poczytania kroniki
Darłowa,
- purpurowe brytany, które mieszkały u mnie na balkonie
mojego domu w Hiszpanii,
- syrenę, którą lepiłem z plasteliny,
- człowieka z głową zająca, którego się bałem,
- stalowego szczura, który początkowo był zły, miał zielone
oczy i jadł ryby, a gdy stał się dobry, jego oczy zmieniły barwę na brązową,
- kwękacza, tawala i tuwala (nie wiem jak wyglądały,
przyśniły mi się tylko ich nazwy),
- 10 – metrową barrakudę groźną dla ludzi,
- egipskich bogów z głowami tukana, sekretarza i sowy
śnieżnej,
- muchy wielkości gołębi, których się bałem,
- małą, jasnoszarą jaszczurkę zjadającą żelazo,
- boginię świń, która nauczyła ludzi hodować te zwierzęta
(miała postać pięknej i szczupłej kobiety w czerwonej sukni, w ręku trzymała
różdżkę zakończoną czerwoną gwiazdą).