W tym roku, wędrując po pełnym dziwów Królestwie Snów napotkałem następujące, niesamowite istoty:
- brązowego jaszczura podobnego do
hipopotama, na którego grzbiecie odbyłem pielgrzymkę,
- ciemnozielonego żubra o bardzo
krótkich nogach i monstrualnie wielkich rogach, który stał na
schodach (w tym śnie występowała też Pani Filifionka),
- Yrrhadesa; kolorowego potwora z
wielkim okiem i mackami, który grasował w pewnym małym miasteczku
w Polsce,
- kowcę z ,,Pana Lodowego
Ogrodu'' Jarosława Grzędowicza (wyglądała jak owca z krowim
ogonem),
- nauczycielką o bardzo długiej i
cienkiej szyi, która zakładała czapkę w kształcie uszu Myszki
Miki i uczyła w szkole mającej jedenaście pięter,
- człowieka z głową iguanodona z
rogiem na nosie,
- emu z głową żurawia
koroniastego,
- mzimu (był to wielki, biały
królik – ludożerca o dwóch głowach, któremu składano ofiary z
dzieci),
- ubrane w powłóczyste, kolorowe
szaty, kościotrupy, które siedziały w pobliżu Bramy Portowej w
Szczecinie (widząc je miałem ochotę się przeżegnać),
- ptaka z głową i ogonem gawiala, w
którego po śmierci zamienił się Andrzej Lepper,
- wielkie, czerwone larwy stonki
ziemniaczanej pływające w wannie pełnej krwi, którą zalałem
całe Wały Chrobrego,
- personifikację muzyki; małego
człowieczka ubranego na czarno, który mieszkał w wiosce smerfów,
- półnagą Łotyszkę z głową lwa
(nie lwicy!), która goniła inną kobietę,
- białego kota w czarne cętki,
mającego ponadto uszy rysia,
- człowieka z głową sikory modrej,
- pół dzieci, pół zwierzęta (pan
Voytakus ov Viernitis szedł z nimi na spacer i się śmiał),
- olbrzymiego, afrykańskiego
nietoperza popobawę, z którym walczyła matka Voytakusa ov Višnica.
.