,,Lipka miał teraz w ręku swą karierę, swoje szczęście. Mógł skazać człowieka na śmierć lub pozaziemską egzystencję, bo dla osób zamkniętych w kabinach jest tylko wieczność lub nagłe zejście ze świata. Podjudzał się: ‘Masz prawo to zrobić, masz pełno prawo usunąć faceta, który tak samo przysłużył się innym. Jeśli tego nie dokonasz dla swojej kariery, to zrób to przynajmniej z zemsty dla tamtych’’’- A. Hollanek ,,Zbrodnia wielkiego człowieka’’
Na
studiach przeczytałem powieść Adama Hollanka (1922 – 1998)
,,Zbrodnia
wielkiego człowieka’’
z 1988 r. łączącą cechy science fiction, kryminału i sensacji.
Jej
akcja rozgrywa się w drugiej połowie XX wieku w rejonie Trójkąta
Bermudzkiego i w kurorcie Niebieskie Miasto (USA). Wielu polskich
fantastów piszących w latach 80 – tych i 90 – tych XX wieku
umieszczało akcję swych utworów w tym kraju, a czasem nawet
używało obco brzmiących pseudonimów (przykładowo Jacek Piekara
opublikował powieść o Conanie ,,Pani
Śmierć’’
jako Jack de Craft, zaś Eugeniusz Dębski podpisywał się min. jako
Owen Yeates). Powodem owej mody był boom na fantastykę zagraniczną
spowodowany nadrabianiem wieloletnich zaległości w przekładach, a
czasem też chęć zmylenia komunistycznej cenzury (jak w przypadku
,,Zbrodni
wielkiego człowieka’’,
której akcja celowo została umieszczona po politycznie poprawnej
stronie Żelaznej Kurtyny).
Głównym
bohaterem jest John Lipka – amerykański detektyw pochodzenia
polskiego; hipochondryk z problemem alkoholowym. Wciąż lękając
się o swoje zdrowie kolekcjonował literaturę medyczną. Był
brzydki z wyglądu i ubogi. Przełożeni pomijali go w awansie.
Jednocześnie był dociekliwy i uczciwy. Miał narzeczoną Ritę,
którą w końcu poślubił.
Tytułowym
wielkim człowiekiem był profesor James Green – z pochodzenia
Murzyn, który zanim zrobił karierę naukową pracował jako tragarz
w porcie. Całe
życie zmagał się z rasizmem (z tego powodu za pomocą kosmetyków
maskował swój kolor skóry). Dokonał wielu ważnych wynalazków:
-
wyhodował mikroby zjadające bakterie tyfusu, duru brzusznego i
czerwonki (wbrew jego woli zostały wykorzystane przez wojsko jako
broń biologiczna),
-
miniaturowe, sztuczne słońca z wodoru i helu niweczące działanie
grawitacji,
-
,,wieczni
ludzie’’
(chcąc zapewnić ludzkości nieśmiertelność i wielką mądrość
błyskawicznie postarzał ludzi, po czym wprawiał cząsteczki
tworzące ich ciała w bardzo szybkie drgania, przez co zamknięci w
specjalnym akwarium dłużej żyli i przyswajali wiedzę znacznie
szybciej niż normalnie. W swoim przedsięwzięciu Green opierał się
na teorii względności Einsteina – chodziło o przypadek czasu
inaczej upływającego na Ziemi, a inaczej w Kosmosie. Niestety
obiekty jego eksperymentu zbuntowały się i zniszczyły aparaturę
podtrzymującą ich wieczne życie).
Okrzyczany
jako zbrodniarz Green był postacią tragiczną. Współpracownicy
(zwłaszcza Malone) manipulowali nim i popchnęli do morderstwa w
imię dobra nauki. Nieszczęśliwie kochał piękną aktorkę Zuzannę
Hay, która była agentką służb specjalnych i też manipulowała
nim.
Powieść
jest bardzo smutna, nie ma dobrego zakończenia. Wynikający z niej
morał jest następujący:
,, […] Od jednostkowych zbrodni jest tylko krok do masowych. Zaczynasz tak szybko tonąć w błotku codziennych świństw, że wielka idea nagle przestaje być ważna. To wcale nie znaczy, że sam temu nie jesteś winien. O nie! Przeciwnie – człowiek zawsze jest wolny. Ma zawsze prawo wyboru. [...]’’ - op. cit.