,,Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów. Zwycięzcy dam manny ukrytej i dam mu biały kamyk, a na kamyku wypisane imię nowe, którego nikt nie zna oprócz tego, kto [je] otrzymuje’’ - Ap 2, 17
W sierpniu 2020 r. przeczytałem powieść fantasy ,,Mio, mój Mio’’ (tytuł oryginału: ,,Mio, min Mio’’) z 1960 r. pióra wybitnej szwedzkiej pisarki Astrid Lindgren (1907 – 2002). 1 Parę lat wcześniej oglądałem ekranizację powieści z 1987 r. (polecam!).
Akcja rozgrywa się w pierwszej połowie XX wieku (znano już wówczas radio, lecz nie telewizję) w Sztokholmie, oraz w Sztokholmie i rajskiej Krainie Dalekiej. Ta ostatnia, rozciągająca się bardzo daleko we wszystkich kierunkach i położona w dalekim zakątku Kosmosu była pełna zieleni, a zamieszkujące ją dzieci i dorośli już w szczęściu i harmonii. Władał nimi dobry król, którego siedzibą była Wyspa Zielonych Łąk. W Krainie Dalekiej znajdował się Ciemny Las zamieszkany przez białe konie oraz studnia bez wody opowiadająca baśnie. Żyła w niej tkaczka tkająca magiczne tkaniny (tak jak u Tolkiena i Lewisa biała magia jest tu ekwiwalentem cudu, a nie okultyzmem), oraz czarny Ptak Żałoby śpiewający pieśni.
Głównym bohaterem jest 9 – letni sierota Bo Wilhelm Olsson, zwany Bose. Został zabrany z sierocińca przez ciotkę Edlę i wuja Sixtena – ludzi wiecznie niezadowolonych i apodyktycznych, którzy nie okazywali malcowi żadnej czułości, której tak potrzebował. Jego jedynymi przyjaciółmi był chłopiec Benka (Bengt) i koń należący do browaru. Pewnego razu Bose trafił do fantastycznego świata nazwanego Krainą Daleką, której król był jego ojcem i bardzo go kochał. Bo otrzymał odeń nowe imię – Mio (por. motto niniejszego posta) oraz wiernego rumaka Miramisa; białego konia o złotej grzywie, ogonie i kopytach. Zdobył też w miejsce Benki, który został w Sztokholmie nowego przyjaciela; syna królewskiego ogrodnika imieniem Jum – Jum. Mio i jego przyjaciel udali się na niebezpieczną wyprawę do Krainy Zagranicznej, aby walczyć z władającym nim rycerzem Kato i uwolnić porwane przezeń dzieci. Może tu pobrzmiewać echo ,,Władcy Pierścieni’’ J. R. R. Tolkiena; opisującego wyprawę dwóch hobbitów – Froda i Sama do Mordoru. Przypadek?
Powieściowy antagonista – rycerz Kato (greckie: ,,katho’’ - w dół; w domyśle: do piekła) łączy w sobie Saurona i biblijnego szatana. Odziany cały na czarno, zamiast ręki miał żelazny szpon. Wyrywał nim serca swoich ofiar i umieszczał w ich piersiach serca z kamienia (por. ,,I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała’’ - Ez 36, 26). Sam również posiadał kamienne serce, które sprawiała mu wielki ból. Ciemiężył Krainę Zagraniczną, którą uczynił miejscem ponurym, ciemnym i pełnym nienawiści. Z okna jego wieży padało światło przypominające wielkie oko – łatwo dopatrzyć się tu podobieństwa do wieży Minas Morgul w Mordorze. Służyli mu spowici w czerń, okrutni wojownicy (odpowiednik Nazguli). Dzieci porwane z Krainy Dalekiej zamieniał w czarne ptaki kołujące nad ponurym Czarnym Jeziorem. Rycerz Kato zginął zabity mieczem przecinającym kamień przez księcia Mio, który otrzymał ten cudowny oręż od płatnerza uwięzionego w Krainie Zagranicznej. Kiedy rycerz Kato zginął, jego ofiary odzyskały ludzką postać i wróciły do domów, zaś uwolniona od zła Kraina Zagraniczna znów stała się piękna i zielona.
Jak więc Czytelnik widzi w książce można dopatrzeć się ciekawych zapożyczeń.
Do arabskich dżinów z ,,Baśni 1001 nocy’’ nawiązuje dobry duch, którego Bose uwolnił z zamkniętej drewnianą zatyczką butelki po piwie. W podzięce duch zabrał go w podróż przez Kosmos do Krainy Dalekiej.
Sprzedająca owoce pani Lundin, która zawsze była miła dla Bosego i dała mu złote jabłko przypomina nieco skandynawską boginię Idunn strzegącą złotych jabłek zapewniających bogom Asgardu wieczną młodość.
Wreszcie w postaci płatnerza z Krainy Zagranicznej, którego rycerz Kato zmusił do wykuwania śmiercionośnej broni, a który potajemnie wykuł miecz przecinający kamień – można dopatrzeć się postaci kowala Völunda z mitologii germańskiej. Völund był niewolnikiem króla Niduda, który wywarł okrutną zemstę na swoim panu.
Jednak najwięcej zapożyczeń pochodzi z religii chrześcijańskiej. W Krainie Dalekiej rosły lilie i róże (kwiaty o symbolice chrystologicznej i maryjnej). Jej król może nawiązywać do postaci Boga Ojca,. Mio zwyciężający rycerza Kato mieczem przecinającym kamień może być figurą Jezusa Chrystusa, który pokonał szatana dzięki ofierze na krzyżu (notabene: dawne miecze miały rękojeści w kształcie krzyży). Pani Lundin w sposób zamierzony bądź nie, może nawiązywać do Maryi (pomogła chłopcu spotkać ojca tak jak Maryja pomaga w dostaniu się do Nieba; ponadto dała chłopcu złote jabłko, co stanowi odwrócenie roli Ewy, a przecież Kościół nazywa Maryję ,,nową Ewą’’). Wreszcie w chlebie sycącym głód, jakie spożywano w Krainie Dalekiej – podobnie jak w Tolkienowskich lembasach – można widzieć odpowiednik Eucharystii.
,,Mio, mój Mio’’ to przepiękna, niesłusznie zapomniana opowieść dla czytelników w każdym wieku ;).
1 Zainteresowanych jej twórczością odsyłam do posta: ,,Szwedzka Narnia, czyli ‘Bracia Lwie Serce’’’.