sobota, 9 grudnia 2017

Ktezjasz o Pigmejach






,, [Ktezjasz] opowiada, że w środkowych Indiach mieszkają ludzie czarni (nazywają się Pigmejami) i że rozmawiają tym samym, co i pozostali Hindusi, językiem. Są bardzo mali, najwyżsi z nich mierzą łokcie, lecz w większości liczą półtora łokcia. Mają bardzo długie włosy, sięgają im one aż do kolan,  a nawet jeszcze niżej, noszą brodę większą niż wszyscy pozostali mężczyźni w świecie. Zapuszczają sobie wielką brodę, za to nie wkładają żadnego ubrania. Włosy spadające z głowy spuszczają do tyłu poniżej kolan, a te, które wyrastają z brody, zapuszczają z przodu aż do stóp; w ten sposób spowijają się szczelnie włosami, które spełniają rolę płaszcza. Mają tak wielki członek, że sięga im do kostek i jest gruby. Sami są perkaci i brzydcy. [...] W orszaku króla indyjskiego znajduje się trzy tysiące tych Pigmejów, są bowiem świetnymi łucznikami'' - Focjusz ,,Biblioteka''



Antonio Pigafetta o Pigmejach







,,Na wyspie Caphi rodzą się ludzie mali jak karły, o miłej powierzchowności. Są to Pigmeje. [...]. Nasz pilot opowiedział nam o znajdującej się na tych wodach wyspie Aruchete, na której żyją mężczyźni i kobiety o wzroście nie przekraczającym łokcia i uszach tak długich jak całe ciało. Gdy się kładą, jedno ucho służy im za posłanie, drugie za przykrycie. Mają piskliwy głos, golą głowy i chodzą całkiem nago, szybko biegają. [...]. Nie zdołaliśmy dotrzeć do tej wyspy z powodu gwałtownych prądów wodnych i licznych skał, które stanęły nam na przeszkodzie'' - Antonio Pigafetta ,,Relacja z wyprawy Magellana dookoła świata''. 


Arystoteles o Pigmejach






,, [żurawie] odlatują z równin Scytii do bagnistych krajów Egiptu górnego, skąd wypływa Nil; mówią, że tam żurawie atakują Pigmejów. Istnienie tych ostatnich nie jest bynajmniej bajką; istnieją rzeczywiście, jak mówią, rasa ludzi małego wzrostu i konie małe; prowadzą życie w jaskiniach'' - Arystoteles ,,Zoologia''




Wojciech Tylkowski o Pigmejach






,,Czy był kiedy naród karlików? Pisze Ezechijel [...], iż po murach Tyru miasta rozłożono karlików miasto żołnierzy pokazując, jako swym onym murom ufali. Ale żeby był osobliwy naród karłów, to jest szczera fabuła zmyślona od Homera, jako przyznawa tłumacz jego Eustasius; a lubo za Homerem wielu poszło, jednak nigdy zgodnie tym Pigmejczykom nie mogą naznaczyć ojczyzny, bo jedni piszą, że ich kraina jest w Egipcie, drudzy - że w Azyjej, drudzy - że w Indyjej, drudzy - w murzyńskiej ziemi. Drudzy piszą, iż walczą z żurawiami, a inni - że z kuropatwami, a inni - że walczą, ale ich miasto koni używają. Nadto gdyby tych karlików był gdzie naród, już by go naleziono, kiedy już we wszystkie kąty świata wejrzano. Zaczym i w Tyrze dzieci na murach postawiono, jest podobniejsza, aniżeli by karłów obierać miano. Pradus rozumie, iż tam była straż z mężów dorosłych, ale dla wysokości wież, na których stali, zdali się karlikami. Łokietnymi zaś ich zwano, iż ich na kilka łokci mierzyć było potrzeba'' - Wojciech Tylkowski ,,Problemata''.



,,Zakon Smoka''

,,Świątynie bałwanów, które istnieją wśród tych ludzi, pod żadnym pozorem nie powinny być burzone [...] dobrze byłoby odebrać je diabłu i poświęcić prawdziwemu Bogu. Ponieważ zaś mają w zwyczaju poświęcać demonom wiele wołów, pozwól aby zastąpiła to inna uroczystość [...] tak aby nauczyli się zarzynać swoje bydło na chwałę Pana i na swoje własne święto [...]. Jeśli pozwoli im się w ten sposób na pewne światowe przyjemności, jest bardziej prawdopodobne, że odnajdą drogę ku prawdziwym wewnętrznym radościom. Bowiem bez wątpienia jest to niemożliwe, aby wyeliminować wszystkie błędy za jednym zamachem [...] tak jak człowiek, który przymierza się do zdobycia wysokiej góry nie porusza się skokami, ale wspina krok za krokiem. To właśnie w ten sposób Pan objawił się ludowi izraelskiemu’’ – św. Grzegorz I Wielki





W 2012 r. przeczytałem powieść fantasy ,,Zakon Smoka’’; pierwszy tom trylogii ,,Kosingas’’ (tytuł oryginału: ,,Kosingas. The Order of the Dragon'') serbskiego pisarza Aleksandara Tesicia, słusznie nazywanego ,,serbskim Tolkienem''. Po książkę sięgnąłem zachęcony pozytywną recenzją ks. Jana Oko na stronie ,,Kocham książki'' ;). Jej akcja rozgrywa się w średniowiecznej Serbii od 15 czerwca do 22 lipca 6896 r. licząc według rachuby bizantyjskiej od stworzenia świata, to jest na rok przed bitwą na Kosowym Polu (1388; samo bitwa miała miejsce w 1389 r.; ponadto w 1448 r. miała miejsce druga bitwa na Kosowym Polu, po której nastąpił podbój Bałkanów przez Turcję). Wszystkie miejsca opisane w książce są autentyczne, choć oczywiście poddane silnej mitologizacji.
Rolę narratora pełni prawosławny mnich Gabriel (znaczenie imienia: ,,Boży Bohater''); niestrudzony wojownik z Zakonu Smoka. Był sierotą wychowanym przez mnichów, którzy mówili, że przyniósł go anioł. Głęboko i szczerze wierzył w Boga, a ponadto dysponował dogłębną znajomością dzieł starożytnych autorów greckich i rzymskich. Odbył pielgrzymkę do Jerozolimy, w czasie której zetknął się z kulturami i religiami wielu ludów niechrześcijańskich. Jego ciało pokrywały liczne blizny zadane przez potwory w czasie pobytu w Hadesie, które otwierały się zawsze w dzień św. Teodora. Po powrocie z Hadesu nie mógł spać aż przez dwadzieścia lat (sic!). Jako Kosingas strzegł tajemnej wiedzy o istnieniu nadprzyrodzonych istot z różnych mitologii. Niestety wielu jego przełożonych nie rozumiało sensu jego misji (w Polsce z podobnych niezrozumieniem ze strony biskupów spotykał się Jakub Wędrowycz). Był przewodnikiem i mistrzem księcia Marko w czasie wspólnej, pełnej niesamowitych przygód podróży przez Serbię, w czasie której wtajemniczał junaka na swego następcę. Gabriel jako smoczy rycerz nosił zbroję ze smoczych łusek, którą przebić można było tylko rogiem lub pazurem wiwerny. Uzbrojony był w wykuty przez elfy miecz Wilczy Szpon, którym można było zabić każdego demona, nawet samego Kulawego Dabę (nazwa miecza nawiązuje do wilka jako zwierzęcia, które w wierzeniach słowiańskich było władne pokonać diabła) i Żmijową Procę. Jako amunicji do niej używał niezawodnych Smoczych Łez – pereł powstałych z łez smoka Neva zabijanego przez wiwernę. Wierzchowcem, a zarazem wiernym przyjacielem Gabriela był jego wierzgający osioł Coka, z którego pomocą mnich wydostał się z Hadesu.






Postać księcia Marka, największego herosa Słowian Południowych, została zaczerpnięta z legend:

,,Marko Kraljewicz ('Marko Królewicz'), główny bohater serbskiej i bułgarskiej poezji ludowej z czasów wspólnych walk z Turkami; historycznie jeden z synów serbskiego króla Vukašina ( 1371). Jakkolwiek dożył 300 lat, nie umiera, lecz śpi w jaskini, aby się kiedyś przebudzić'' - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 10 Małże do Morny''

Chcących dowiedzieć się więcej o królewiczu Marku odsyłam do książek: Andrzeja Szyjewskiego ,,Religia Słowian'' i Bogusława Bednarka ,,Epos europejski''. W mojej mitologii jest pierwowzorem Margusa; króla Valkanicy i Puany żyjącego w erze jedenastej (odsyłam do posta ,,Margus''). W powieści Tesicia, Marko, książę Priłepu i wasal sułtana Murata był Wojownikiem Przepowiedni mającym ostatecznie pokonać siły Hadesu. Na jego narodziny, o których mówiła prastara Przepowiednia Ognia czekano od 10 000 lat (motyw mesjański). Był synem księcia Vukaszyna. Miał żonę Jelicę i syna Mateusza, których bardzo kochał. Poznajemy go jako atletycznie zbudowanego mężczyznę w średnim wieku (ponad 50 lat) o długich, czarnych włosach, sumiastych wąsach i siwej brodzie. Był władcą szlachetnym, a zarazem nie wolnym od przywar; pobożnym (wyznawał prawosławie), odważnym do granic szaleństwa i wrażliwym na ludzką krzywdę, a zarazem porywczym, łakomym, nie stroniącym do mocnych trunków (rakija, wino i piwo) i do tego potrafiącym spać do południa. Jego wierzchowcem był wspaniały rumak Szarak (Szarko); dar od sułtana Murata. W czasie questu (wyprawy) z mnichem Gabrielem zdobył Smoczan – buławę wykonano specjalnie dla niego przez elfy tysiące lat temu, aby mógł nią walczyć z potworami Hadesu. Marko zdobył Smoczan na Jeziorze Pływających Wysp, gdzie strzegła go wiwerna Maud. Nikt prócz księcia Marka nie mógł unieść owej zaklętej buławy, co jest zresztą częstym motywem w wierzeniach słowiańskich. Co więcej motyw ten, Adam Mickiewicz, wielki znawca i miłośnik epiki serbskiej, wprowadził do ,,Pana Tadeusza'', gdzie nikt prócz Maćka Kropiciela nie mógł unieść maczugi zwanej Kropidłem. Słowiańscy herosi często chwytali za maczugi, o czym można przeczytać w książce o słowiańskiej mitologii:

,,Bohaterowie pieśni serbskich walczą niezwykle ciężkimi maczugami. Waga maczugi królewicza Marka dochodziła zdaniem poetów, do 66 oków, tj. ponad 80 kg. Witezie ruskich bylin dźwigali broń jeszcze cięższą, wagi 400, 100, a nawet 3000 pudów'' – Marek Derwich, Marek Cetwiński ,,Herby, legendy, dawne mity''.







Na kartach powieści postaci historyczne występują wespół z istotami fantastycznymi. Co ciekawe sam tytułowy Zakon Smoka istniał naprawdę, choć oczywiście został poddany daleko idącej mitologizacji. Założył go w 1408 r. Zygmunt Luksemburski, król Węgier jako zakon elitarny, przeznaczony dla chrześcijańskich władców. Miał na celu obronę Europy przed zalewem tureckim. Godłem owego zakonu rycerskiego był zwinięty w kłębek smok św. Jerzego, podobny nieco do węża Uroborosa, symbolizujący zagrożenie ze strony muzułmanów. Należeli do niego: Stefan Lazarević (Serbia), Ścibor ze Ściborzyc (Słowacja, czyli ówczesne Górne Węgry), Henryk V (Anglia), Władysław Jagiełło i jego brat Witold (Polska i Wielkie Księstwo Litewskie), Alfons V Aragoński (Neapol), Krzysztof III (Bawaria i Dania), Ernest Żelazny (Austria), a także Vlad Drakul i jego kojarzony dziś z wampirami syn Vlad Drakula (Wołoszczyzna). W powieści Zakon Smoka założył już w czasach starożytnych św. Jerzy, aby bronić chrześcijaństwa przed potworami wychodzącymi z czeluści Hadesu, chronić dobre stworzenia, a zabijać te złe. Zakon z większym zrozumieniem spotykał się ze strony prawosławnych niż katolików i należało do niego wielu władców Serbii. Smoczy rycerze nosili tzw. Wilcze Znamię – miejsce na skórze porośnięte twardym włosem. Nawiązuje ono zarówno do wilka jako pogromcy demonów (w mitologii słowiańskiej), jak też do ,,Opisania świata'' Marka Polo, gdzie gruzińscy królowie rodzili się ze znamieniem w kształcie orła.








Również rycerz Zakonu Smoka, książę Łazarz I Hrebeljanowić istniał naprawdę i jest serbskim bohaterem narodowym. Oto co o nim wiemy:

,,Łazarz Stefan, książę serbski, * 1329, panował 1367 – 1389, początkowo pozostawał z Turcją w dobrych stosunkach. Gdy jednak Amurat I. wystąpił przeciw Serbji, ponieważ książę odmówił daniny, zabiegł mu drogę Ł. na Kosowem Polu, gdzie zginął wprawdzie Amurat, lecz Serbowie zostali pobici, a Ł. wzięty do niewoli i zamordowany. Ł. jako ostatni samodzielny książę serbski stał się przedmiotem natchnień dla serbskiej poezji ludowej, która widzi w nim bohatera i męczennika za sprawę wolności'' - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 9 Lauda do Małpy''

Prawosławni czczą go jako jednego ze swych świętych. W powieści czuwał nad ukryciem Skarbca w górach przed najazdem tureckim i cieszył się wielką sympatią nieufnego wobec ludzi osła Coki.









Naprawdę istniał również bośniacki wojewoda Vlatko Vuković Kosača (? - 1403), jak również patriarcha Spirydion (1380 – 1389) rezydujący w Peći. Ten ostatni został ukazany jako fanatyk przeciwny działalności Zakonu Smoka i bezskutecznie zabiegający u patriarchy w Konstantynopolu o ekskomunikę dla mnicha Gabriela. Sprzeciwiał się również carowi Stefanowi Uroszowi IV Duszanowi (ok. 1308 – 1355); prawosławnemu świętemu, który zabiegał o pomoc katolików w walce z najazdem tureckim.

W ,,Zakonie Smoka'' pobrzmiewają liczne echa ,,Władcy Pierścieni'' J. R. R. Tolkiena.











Przykładu dostarcza samo nazwa Śródziemie. Tolkien tworząc tę nazwę inspirował się Midgardem z mitologii skandynawskiej. Dla ciekawostki: w mitologii kałmuckiej heros Dżangar władał królestwem o nazwie Bumba, którego nazwa również znaczy w przybliżeniu ,,świat środkowy''. W powieści Tesicia, Śródziemie to świat przed biblijnym Potopem, zamieszkany przez ludzi i potwory toczących nieustające walki.
W prastarej, siwowłosej wieszczce Draguszy z Diabelskiej Wioski można się dopatrzeć pewnych rysów Galadrieli. Rycerze Zakonu Smoka udali się do niej po radę, ona zaś wróżyła im z ich śliny, co przypomina Galadrielę ukazującą hobbitom niejasną przyszłość w magicznym zwierciadle (wszystkie opisane w książce rytuały zostały zaczerpnięte z autentycznego serbskiego folkloru). Dragusza poleciła mnichowi Gabrielowi spisywanie dziejów wyprawy.







Rolę wił – żeńskich postaci bardzo charakterystycznych dla wierzeń Słowian Południowych odgrywają elfy wzorowane na tych z powieści Tolkiena. Są one nadludzko piękne i długowieczne, mają długie, srebrne włosy, oraz potrafią wykonywać magiczną broń taką jak Smoczan księcia Marka. W powieści poznajemy dwie piękne elfki – Raviyoylę i Magdalenę. Ta ostatnia karmiła swym mlekiem księcia Marka, gdy ten był niemowlęciem. Istotnie, w oryginalnych legendach serbskich, Marko zyskał nadludzką siłę, gdy wiła Magda pozwoliła mu napić się jej mleka w nagrodę za osłonięcie jej córek przed palącym Słońcem. Ponadto wiły (,,wile'') z Bułgarii pojawiają się również w cyklu J. K. Rowling o Harrym Potterze.









Zaledwie wzmiankowane krasnoludy były bardzo starą rasą, która w swej ,,Księdze Początków'' opisała ponoć wszystkie tajemnice świata (przypomina mi to jeden z odcinków ,,Domowego przedszkola'' z lat 90 – tych XX wieku, w którym krasnal Hałabała zapewniał, że krasnoludki znają wszystkie baśnie ;). Jednak nawet krasnoludy nie umiały powiedzieć kiedy na świecie pojawiły się jadowite i drapieżne żabopająki...









W prastarym Gobinie można dopatrzeć się podobieństwa do enta Drzewca. Gobina przypominał ogromne, poruszające się drzewo i był jednym z najstarszych tworów bogini Matki, praojcem wszystkich roślin.








Serbskie trolle określone zostały nazwą ,,niedźwusów''. Podziemna walka mnicha Gabriela z jednym z tych stworzeń do złudzenia przypomina starcie Froda z trollem w kopalniach Morii.

Nie obyło się też bez zapożyczeń z mitologii greckiej.






Wspomniana już bogini Matka nosi cechy zarówno greckiej Gai, jak też słowiańskiej Mat' Syrai Ziemli. Zrodziła pomniejszych bogów, z których część opowiedziała się za dobrem, a część za złem.
Hades, w którym niegdyś więziony był mnich Gabriel, był budzącą grozę, podziemną krainą potworów, rządzoną przez demona Kulawego Dabę. Był to niejako odpowiednik Mordoru. Wielu myliło to miejsce z piekłem z wierzeń chrześcijańskich.







Satyry w powieści reprezentowane przez Graveta, były określane również słowiańską nazwą leszych. Te brzydkie i cuchnące stworzenia o kozich rogach i racicach, choć spragnione towarzystwa budziły niechęć. Potrafiły natomiast pięknie grać przez co elfy pozwalały im uczestniczyć w swych zabawach jako muzykantom.







Gryf – groźny stwór występujący w wierzeniach egipskich, greckich, słowiańskich i węgierskich pojawił się na świecie w wyniku magicznych eksperymentów łączenia lwa z orłem. Były to groźne istoty gustujące w mięsie koni. Gabriel obronił Marka przed gryfem zwracając mu jajo, które niegdyś ukradł mu włóczęga (stuhacz).







Centaury reprezentował mądry Derom z Rodopów; wielki przyjaciel i mistrz mnicha Gabriela, wyraźnie wzorowany na Chironie. Te szlachetne stworzenia były niewinnie prześladowane przez okrutnych ludzi, czego zakazał car Stefan Duszan, rycerz Zakonu Smoka. Derom zaopiekował się Gabrielem, pokiereszowanym po powrocie z Hadesu i przekazał mu wiele sekretów. Później mnich uratował centaura wystawionego na jarmarku.







Z wierzeń germańskich (angielskich) zostały zaczerpnięte wiwerny (nazwa tych przypominających smoki stworzeń pochodzi prawdopodobnie od angielskich rzek Wye i Severn). W powieści reprezentuje je ogromna i groźna Maud żyjąca w wodach Jeziora Pływających Wysp i strzegąca Smoczanu. Owe pełne potworów jezioro wypływało z podziemnej rzeki Abisme płynącej w Hadesie. Wiwerny miały rogi. Ich hierarchia opierała się na długości rogu. Żyły w konflikcie ze smokami i swymi rogami i szponami potrafiły przebijać ich łuski. Maud zginęła zastrzelona ze Żmijowej Procy przez mnicha Gabriela. W polskiej fantasy o wiwernach można przeczytać w ,,Sadze o wiedźminie'' Andrzeja Sapkowskiego.

Jednak najwięcej inspiracji zostało zaczerpniętych z mitologii słowiańskiej.







Tesic wspomina o czczonych przez dawnych Serbów bogach: Perunie (jego kult został wyparty przez kult św. Eliasza), Świętowicie (to on miał po śmierci zabrać duszę mnicha Gabriela i na jego cześć istniała zrazu pogańska instytucja ojca chrzestnego, która później uległa chrystianizacji), oraz Jaryle (bogu płodności i wegetacji; rycerze Zakonu Smoka używali rogu noszącego jego imię).










Kluczową pozycję w serbskim panteonie zajmował chtoniczny, surowy bóg Trojan; odpowiednik Welesa i Trygława. Miał trzy głowy, z których jedna władała Niebem, druga – Ziemią, a trzecia – Światem Podziemnym. Po chrzcie Serbii, Trojan pokonany przez św. Teodora, uciął sobie głowy władające Niebem i Ziemią, zostawiając tylko łeb, odpowiadający za Podziemie. Zamienił się wówczas w diabła Kulawego Dabę. Tymczasem na powierzchni w jednej w wiosek wciąż żyli ludzie czekający na powrót Trojana i odbudowujący jego świątynię...









Kulawy Daba (jego imię wywodzi się od Daboga, czyli Dadźboga) był władcą Hadesu i najważniejszym z serbskich diabłów. Stanowił niejako odpowiednik Saurona. Służyły mu straszliwe potwory, które zbierał do walki z rycerzami Kosingas. Najazd straszydeł zbiegał się z najazdem Turków. Zabić mógł go tylko elficki miecz Wilczy Szpon skradziony przez mnicha Gabriela.








Konkubiną Kulawego Daby była potężna czarodziejka Morana; zdegradowana bogini śmierci, która na jarmarku ukradła księciu Markowi jego ducha (widocznego jako cień) i zamknęła go w podziemiu. Morana miała postać pięknej, bosej kobiety odzianej w skóry wilków, ale potrafiła też zamieniać się w potworną Kikimorę (te ostatnie są szczególnie popularne wśród Słowian Wschodnich). Pod postacią zginęła pod ciosem Wilczego Szponu.







Inną boginią śmierci była szpetna Babaroga; niejako serbski odpowiednik ruskiej Baby Jagi.









Choć nazwa Trzech Bogiń Fatum nasuwa skojarzenia z greckimi Mojrami i rzymskimi Parkami (Kloto, Lachezis i Atropos) w istocie były to słowiańskie Rodzanice przez Słowian Południowych zwane Narecznicami, Sujenicami, lub Sudičkami. Jedna z nich była stara i brzydka, druga – w średnim wieku i przeciętnej urody, zaś trzecia – młoda i piękna. Każda z nich chciała dla nowo narodzonego dziecka innego losu – od tragicznego, przez taki sobie, aż po bardzo szczęśliwy. Gromadziły się w nocy nad kołyską i wspólnie decydowały o losie dziecka. Nie mogący spać w nocy mnich Gabriel ujrzał je i wpłynął na ich decyzję dotyczącą losów przyszłego wojownika Kosingas.








Na usługach Kulawego Daby były todoraki – olbrzymi, trupiobladzi jeźdźcy, dosiadający draków (ał) – białych hybryd koni z jaszczurkami. Todoraki można uznać niejako za słowiański odpowiednik Nazguli. Jeden z nich imieniem Sketeba torturował mnicha Gabriela w Hadesie.
Krzykacze były pomniejszymi demonami na usługach todoraków. Ubierały się na czarno, miały wielkie głowy i ciała pokryte łuskami. Dokonywały skrytobójczych mordów z użyciem sztyletów.







O istnieniu stuhaczy dowiedziałem się po raz pierwszy czytając pracę Aleksandra Gieysztora:

,,stuha, stuhač, zduh, zduhač dobroczynny duch powietrzny w kulturze ludowej Bośni, Serbii i Czarnogóry'' – Aleksander Gieysztor ,,Mitologia Słowian''.

Tymczasem w powieści Tesicia, stuhacze, zwane też włóczęgami, wcale nie były dobroczynne! Miały twarze i kończyny podobne do splątanych korzeni i wykradały jaja gryfów, aby potem tresować owe istoty do ataków na ludzi i bydło.
Cienin miał wydłużoną głowę i rząd ostrych kolców na grzbiecie, którymi rzucał we wroga. Podobnie wyglądał przeciąg – demon przeciągu (w polskiej demonologii występuje jako cug – odsyłam do książki Barbary i Adama Podgórskich ,,Encyklopedia demonów'').
Kuglarz był skrzatem o wielkich oczach, uszach i nosie. Służył czarownikom i cały czas powtarzał, że ,,pilnuje swojego nosa'' (jego polski odpowiednik to chowaniec). Gabriel zmusił kuglarza do wskazania miejsca, gdzie Morana ukryła cień księcia Marka.










Psiogłowcy (po serbsku: psoglavy) to istoty szczególnie popularne w całej średniowiecznej Europie. Ich bogiem był Anope (Anubis) czczony przez starożytnych Egipcjan. Pochodziły z Afryki. Były to istoty szpetne z wyglądu;przypominające ludzi z głowami psów i bardzo okrutne. Nie gardziły ludzkim mięsem. Służyły Kulawemu Dabie i w pewnym sensie przypominały orków. Kosingas nieraz walczyli z tymi strasznymi istotami.








Idących przez las Gabriela i Marka kusiły zalotne rusałki. Były to wodne nimfy mające postać nadludzko pięknych, nagich, przyozdobiony kwiatami kobiet o rudych włosach. Ich królową była Milina. Rusałki zwodziły mężczyzn, aby ich topić i zostawiać na dnie rzek i jezior skrępowanych złotymi łańcuchami, a ich związki z ludźmi nigdy nie były trwałe. Odstraszał je piołun.










Jak na niesamowitą Słowiańszczyznę przystało, nie mogło zabraknąć też wampirów i wilkołaków. Te pierwsze rozpowszechniły się po świecie właśnie z terenów Bałkanów. W powieści zostały opisane zarówno pochówki antywampiryczne jak i okoliczności, w których zostawało się wampirem. Jeśli chodzi o wilkołaki to nie wiadomo skąd się wzięły (nie wiedziały tego nawet krasnoludy). Istoty te lubiły nosić grobowe całuny jako płaszcze. W książce opisany został wilkołak Swymen, który dzielnie powstrzymywał się od zabijania ludzi, a mimo to razem ze swym synem poniósł śmierć z rąk mieszkańców Baśniodębu. Była to istota bardziej nieszczęśliwa niż zła (pojawia się tu problem rozróżniania skłonności do grzechu od samego grzechu, którym zajmuje się min. katolicka teologia).

Ogniki były latającymi istotami o obłych ciałach, które do podpalania wszystkiego wokół nie potrzebowały zachęty.

Ciekawą postacią był również podziemny demon Vada, tak straszny, że bały się go nawet inne potwory (nasuwa skojarzenia z Czatownikiem z kopalń Morii).

Fundamentalną rolę odgrywają w powieści kwestie religijne i mitologiczne dotyczące przenikania się chrześcijaństwa i pogaństwa:
,, […] Mylisz się, mój panie. To nie są niewierzący, podobnie jak i my nimi nie jesteśmy. Każdy lud ma swojego boga i wcale nie musisz w niego wierzyć, ale powinieneś go szanować, tak jak szanujesz tego, w którego wierzysz sam. Oczywiście dla każdego człowieka to Bóg, w którego wierzy, jest tym jedynym właściwym. I tak właśnie powinno być'' – A. Tesic ,,Zakon smoka''

Istnienie wielu bogów należy rozumieć jako fantastyczną licentia poetica, podobnie jak w ,,Amerykańskich bogach'' Neila Gaimana, a nie jako atak na chrześcijaństwo. Choć w fantastycznym świecie wykreowanym przez Tesicia pełno jest pogańskich bóstw i demonów, Bóg czczony przez chrześcijan jest w nim ukazany w dobrym świetle:
,, - Jam jest Kosingas, wybrany. Potrafię słuchać oddechu lasu i bicia serca ziemi. Poświęciłem swe życie Bogu, naszemu Panu, który jest dla nas najlepszy, tak samo jak nasze własne wino dla nas najsłodsze, a mięso z własnej hodowli najsmaczniejsze. Jest on Bogiem sprawiedliwym. Nie złorzeczy nikomu i nie jest pamiętliwy. Wie jednak, jak się bronić, a ja jestem orężem w Jego ręku […]'' - op. cit.

Książka opowiada o zjawisku jakim była i jest inkulturacja; kładzie nacisk, na to, że dawne tradycje, zarówno chrześcijańskie jak i pogańskie są ważne dla zachowania tożsamości narodowej:

,, - Właśnie dlatego budowane są kościoły. Chodzi o to by szerzyć Słowo Boże i likwidować stare, okrutne rytuały. Nie jest jednak łatwo, ponieważ stara wiara nadal silnie tkwi w ludziach. Kościół stara się akceptować nieszkodliwe zwyczaje, a zwalczać te, które są barbarzyńskie i okrutne. Wielu starych bogów jest temu przeciwnych, ponieważ obawiają się utraty wiernych dusz, a w konsekwencji zniknięcia w mrokach niepamięci. Pamiętaj, że zapomnienie zabija. […]'' - op. cit.

Sięgając po przykład z polskiego podwórka, mógłbym tu wymienić romantyczny dramat ,,Dziady'' Adama Mickiewicza opisujący prasłowiański rytuał przyzywania dusz zmarłych przodków jako symbol łączności Teraźniejszości z Przeszłością. Mnich Gabriel powiedział na synodzie co następuje:

,, - Niektóre rzeczy bardzo trudno zmienić, a w przypadku innych jest to w ogóle niemożliwe. Te rytuały, które tak silnie zakorzeniły się w naszym kraju, można jedynie przysłonić innymi rytuałami, ogłupiając ludzi, jednak stara wiara prędzej czy później znowu da o sobie znać... Uważam, że powinniśmy nadal niestrudzenie czcić dzień dwudziestego czwartego czerwca, nawet jeśli chłopi nazywają go świętem Kupały. […] My, jako Kościół, powinniśmy zabraniać ludziom rozpusty, a nie kąpieli, która sama w sobie jest przecież nieszkodliwa. Pozwólmy ludziom kąpać się w ich Noc Kupały. Jakkolwiek by na to patrzeć, we wchodzeniu do rzeki nie ma przecież nic złego'' – op. cit.

Przystępując do oceny powieści pragnę wyrazić wielkie uznanie dla ogromu erudycji i bogactwa wyobraźni Autora ;). Spodobał mi się też piękny, literacki język, pochwała patriotyzmu, jasny rozdział dobra od zła, oraz całkiem pozytywna rola chrześcijaństwa (krytyce podlegają tylko niewłaściwe metody chrystianizacji, a nie chrześcijaństwo jako takie). Uważam, że książka zasługuje na najlepszą ekranizację. Żałuję, że w Polsce ukazał się tylko jeden tom :(.


                                         Śniło mi się, że:

- w naszych czasach w Polsce, car Łazarz pracował jako lekarz, zaś Marko Królewicz jako taksówkarz,
- mnich Gabriel opowiadał księciu Markowi jak Lucyfer przez Słowian zwany Czarnobogiem, spłodził pół – ludzkie, pół – zwierzęce potwory, wykluwające się z jajek, groźniejsze niż Matadornica.
- królewicz Marko, syn Vukaszyna szedł przez las z czarodziejskim mieczem do walki z Turkami, miecz mu się złamał, lecz Vukaszyn pocieszał syna, obaj polegli na Kosowym Polu, lecz Turcy zostali odparci.