,,Czapeczka czerwona
Kosa rozpuszczona,
Ach, to dziwożona!
Jako śmierć
złośliwa
I jak wiatr
pierzchliwa
Podsunie się
skrycie,
Ukradnie wam dziecię
I zniknie
zdradziecko
[…]
Góralko nadobna
Pochwyci cię z
lesie,
Pod ziemię zaniesie
[…]''
- Seweryn Goszczyński ,,Sobótka''
,,
[…] Pobudzona wyobraźnia podpowiadała straszne historie o 'złym'
co siedzi w dziuplach i czyha na śmiałków, by zwieść ich na
manowce, czy o dziwożonach, świteziankach i wodnikach, wciągających
z chichotem nieostrożnych w głąb topieli'' – Rafał Skoczylas
,,Leśne
spotkania''.
Oto
niektóre istoty żyjące w erze dziewiątej. Większość z nich
została zrodzonych przez Mokoszę – wyjątkiem są tu orgi –
potomkowie Boruty i Dziewanny, świtezianki wywodzące się od
Dennicy, siostry Swaroga i Srebronia, oraz necki – córy Juraty.
Baby
wodne miały postać sędziwych niewiast rasy ludzkiej, lecz ich krew
była niebieska, oprócz płuc posiadały też skrzela, umiały
zamieniać się w Światło, a ich utracone części ciał odrastały,
co upodabniało je do rusałek. Podobnie jak bezczasowo młode nimfy;
najady, driady, hamadriady, meliady, oready i okeanidy, w czaszkach
miały nimfolity, w przypadku bab wodnych noszące nazwę ,,starec''.
Ich mężami były dziady wodne – wodniki przez całe życie mające
postać siwych i noszących znamię późnego wieku mężczyzn o
długich brodach, w które wplecione były wodorosty i muszle. Istoty
te szanowano dla ich mądrości, często zasiadały w radach
królowych rusałek. Samemu w większości nie mogąc rodzić,
opiekowały się położnicami. W czasach Goplany III, która
postawiła rozpustę i wszelkie formy dzieciobójstwa na piedestał
jako rzekome cnoty, baby wodne, wierne Mokoszy, odmówiły udziału w
orgiach i zabijania dzieci przed i po narodzeniu, za co były
bezlitośnie mordowane przez kikimory, błotnice i inne straszydła
służące wyuzdanej królowej, co znalazła śmierć w potopie
smoły. W kronikach zapisały się Babula z ery jedenastej, o której
wspomnę w innym miejscu i Ksantypa, przez Słowian zwana ,,Dyką
Babą''. Mieszkała
ona w jeziorku koło Aten i z pomocą czarownicy przybrawszy urodziwy
wygląd, omamiła filozofa Sokratesa, który pojął ją za żonę.
Jej czarodziejska uroda przeminęła już na drugi dzień, a całe
wspólne życie było wypełnione połajankami żony, za to, że mąż
miast dostarczać jej strojów i klejnotów, wędruje i ,,ględzi
trzy po trzy''
jak sama powiedziała. ,,Z
lękiem to piszę, aby nikogo nie zniechęcić do małżeństwa''
– wyznał pan Innowojciech Błyszczyński w ,,Codex
vimrothensis''.
Dziwobaby;
nie należy ich mylić z dziwożonami, czyli rusałkami. Nosiły
suknie do kostek, najczęściej białe i z grubsza przypominały
niewiasty ludzi. Jednak ich ohydne piersi przerzucone przez ramiona
sięgały pięt i wiły się jak węże (dla porównania: mamuny
miast piersi miały żmije). Dziwobaby patrzyły trojgiem oczu; parą
w tym miejscu gdzie mają ludzie i jednym na czole jak u Cyklopów,
Arymaspów i żyjących w erze trzynastej ludożerców z plemienia
Taj – Ohar, podległych chanowi Tartarii. Choć nie wszystkie były
złe, wiele z nich służyło Rykarowi. Zadawały śmierć dusząc
swymi obrzydliwymi piersiami, łaskocząc jak kazytki, a także
potrafiły zatańczyć na śmierć, niczym żyjąca w erze trzynastej
rusałka Wanda Przepiórczewska Rätgarda von Hintertischa. Mężów
brały z dziwodziadów i dziwochłopów; starych i młodych wodników
o trzech oczach. Inni twierdzą, że ich partnerami były Čorty,
takie jak Inkub (Incubus).
Grochowa
Matka – na jej temat ,,Nymphologia''
Mikołaja Rymwida i ,,Codex
vimrothensis''
podają niewiele informacji, a te są rozbieżne. Opisują ją jako
rusałkę w białej sukni o długich włosach barwy czekolady, która
mieszkając na polu grochu, karmiła tam swoje dzieci.
Jordanki
to najady (nimfy wodne) z rzeki Jordanus w Międzyraju. Jak od
wszystkich rusałek, biło od nich nieziemskie piękno, a ich włosy
były długie i czarne. Każda jordanka rodziła się razem z młodą
panterą w cętki. Nimfy i zwierzęta rosły razem do czternastej
wiosny życia. Wtedy to zabijano i zjadano lewarta, a jego skóra
miała służyć jordance za okrycie do końca jej dni, miast
dotychczasowej białej sukni. Istnieje opowieść o najadzie z rzeki
Jordanus, co nie chciała by zabito zwierzę, wraz z którym opuściła
łono matki. Razem ze swoim lampartem opuściła rzekę i udała się
gdzie indziej, a jej imię notowane przez ,,Codex
vimrothensis''
brzmiało Velita.
Neckami
nazywano nimfy morskie z Morza Północnego (Mare
Nordis).
Miast nimfolitów miały w głowach opale, zwane ,,nyxsztynami''
(Nyxowie to plemię rusałek i wodników z Dalekiego Zachodu). Ich
cera przypominała alabaster, oczy szafiry, a długie, puszyste włosy
– złoto. Jak wszystkie morskie istoty pochodziły od Juraty,
której wraz z jej oblubieńcem Swarogiem oddawały większą cześć
niż Mokoszy i Świętowitowi. Podobnie jak rusałki uwielbiały
radość, śpiew i pląsy, nieraz wychodziły na brzeg by
uczestniczyć w zabawach mieszkańców lądu. Nosiły białe suknie
szyte z morskiej piany, które na lądzie były mokre jeno u dołu.
Jurata obdarzyła je zdolnością lotu i przybierania różnych
postaci.
Orgi (orgowie) to
potomkowie Boruty i Dziewanny Šumina Mati. Byli wśród nich sami
mężowie, którzy brali niewiasty z innych ras. Pojawili się już w
erze czwartej, a ich wygląd był przerażający. Przypominali mężów
,,silnych,
grubych, barczystych, o brzuchu obwisłym, krótkich nogach i
płaskich stopach. Orgowie mieli grube kości i brody przyrośnięte
do piersi. Z ust sterczały im zęby jak u dzików, a z tyłu mieli
końskie ogony. Ich obyczaje były grube, nie mieli nauki ni sztuki''
- ,,Codex
vimrothensis''.
Choć nie wszystkie
były złe, rusałki obawiały się ich. Przypisywano im, podobnie
jak satyrom, wielką lubieżność, a nazwę rasy wywodzono od orgii.
Jakkolwiek by było, paru z nich brało udział w sprośnych zabawach
Goplany III.
Panny
wodne niezmiernie przypominały rusałki. Miały jednak przed sobą
tysiąc, lub dwa tysiące lat, miast dziewięciuset, miast nimfolitów
w ich czaszkach znajdowały się perły, a ich głów w żadnym wieku
nie zdobiły barwne deltoidy, będące oznaką starości, nieco innej
niż u ludzi. Potrafiły zamieniać się w Światła, odtwarzać
utracone części ciała i śpiewać pięknie niczym syreny. Nosiły
białe lub srebrzyste suknie, które szyły z chmur i zalegających
nad jeziorami mgieł. Ich klejnotami były krople rosy zamienione w
perły. Włosy panien wodnych, długie i miękkie jak kitajka, złote,
czarne, rude, lub brązowe, podobnie jak włosy rusałek cichutko
grały upajającą muzykę. W erze trzynastej Polak Teodor
Kuruszkiewicz , miłośnik ,,Nymphologii''
i ,,Aquariustyki'',
które Mikołaj Rymwid napisał w XIX wieku, posłyszawszy pogłoski,
że nocą na jednym z jezior w Prusach Wschodnich widywano pląsające
nimfy, udał się tam i zanurkował we wskazanym jeziorze. Spędził
długie lata na dworze królowej panien wodnych, a gdy wrócił na
powierzchnię, było już po wojnie i jezioro znalazło się w
granicach Polski. Kuruszkiewicz opisał spędzone lata w książce
,,Panny
wodne'',
lecz nikt nie dał mu wiary i zmarł w nędzy, szykanowany przez
władze.
Praczki
– płaczki, zwane ,,beksami
– lalami''.
,,Beksa
– lala pojechała do szpitala, a w szpitalu były dzieci i kopnęły
ją do śmieci''
– taki wierszyk słyszałem w dzieciństwie. Nazywane również
,,płaksami''
(plaxen)
czciły Rykara i wywodziły się od rusałek, które z rozkazu smoka
Čortieńska zostały poddane zabiegom czarodziejskim i torturom
przez złego wodnika Moczara, lub nawet jego brata Perepłuta, co
jest nieprawdą, bo Perepłut zawsze wiernie służył Borucie.
Wyglądały szkaradnie. Miały postać podeszłych w latach, lecz
krzepkich niewiast, ich twarze przypominały małpie pyski, a oczy
były wyłupiaste i czerwone. Włosy długie i czarne, cuchnące
gnojówką. Ręce i nogi chude i żylaste; sześciopalczaste dłonie
i stopy zakończone orlimi szponami jak u mor, mamun i czarownic. Ich
tułowie pokrywały kolce jeży, lub włochatych gąsienic
,,liszek'',
czasem małpie lub wilcze futro. Obrzydzeniem napawały ich piersi;
szare i pokryte gdzieniegdzie krasnymi wrzodami, oślizgłe jak
ślimaki, przerzucone przez ramiona, lecz nie sięgające pasa, jeno
pępka i wijące się jak węże (dla porównania, żmije, które
mamuny miały w miejscu piersi potrafiły zionąć ogniem lub mroźnym
powiewem). Prowadziły nocny tryb życia, nad rzekami i jeziorami
bijąc w wodę piersiami giętkimi jak ślimaki, lecz twardymi jak
drewno, lub kijankami – kawałkami drewna używanymi do prania.
Przy tej robocie płakały jak bite dzieci; może żałując swych
zbrodni, a może wabiąc następne ofiary? Potrafiły też wyć,
skomleć i chichotać jak owe krokoty, w których jaskini królowa
Tatra powiła sześcioro dzieci w trzech kolorach skóry. Jeśli ktoś
im się nawinął, tego z grubiańskim śmiechem biły na śmierć
piersiami lub kijankami, a następnie pożerały. Ubite na proszek
kości sprzedawały czarownicom. W późniejszych erach nieraz
porywały ludzkie dzieci.
Salamandry to
niezwykłe płazy, zrodzone przez Mokoszę pod koniec ery drugiej,
bądź na początku trzeciej. Smoki zionęły ogniem, feniksy, czyli
żar – ptaki odradzały się w płomieniach, zaś salamandry po
prostu w nim żyły. Miały postać niewielkich smoków lub
jaszczurek, czasem rogatych, lub nawet dziesięciookich. Wiele
salamander spotykano pod ziemią, gdzie żyły otoczone szacunkiem
gnomów. W erze trzynastej jedna z nich zagościła na balu wydanym
przez Wolanda jako sztukmistrz przebywający w kominku.
,,Oprócz
tych salamander są też pospolite salamandry plamiste, w Montanii
zwane 'jaszczurkami deszczowymi', salamandry czarne z Alpenlandu, a
podobno nawet – salamandry z Sinea i Cipangu większe od niziołków
i krasnoludów. Żadna z nich nie jest odporna na ogień, chociaż te
plamiste są nazywane przez Germanów 'ognistymi' z racji 'ognistych
barw' i ukrywania się w kłodach przeznaczonych na opał'' – Kosa
Owinniczew ,,Animalistyka''.
Słowem
,,salamandra''
oznaczano również drogocenną, odporną na ogień tkaninę, według
Owinniczewa pozyskiwaną z futra ogromnych, białych szczurów z
Sinea, które żyły w ogniu i dla, których zabójcza mogła być
choćby jedna kropla wody. Jak podaje Marco Polo taką salamandrę
ofiarował Kubilaj – chan dla Papieża, a było to w erze
trzynastej.
Stije,
zwane ,,stichijami''
żyły w jeziorach, rzadziej w rzekach, najczęściej na południe od
rzeki Erydanu. Miały postać niezwykle urodziwych panien, których
sięgające pięt włosy barwy czarnej, rudej, złotej, brązowej lub
ciemnozielonej, wiły się jak węże. W większości były to istoty
czułe i delikatne, nikomu nie wadzące. Jedynie niektóre z nich,
służąc Rykarowi i własnej złośliwości używały swych włosów
do topienia, najchętniej mężczyzn. Były to jednak wyjątki, a
często nawet te stije, które topiły mężów, robiły to bez złej
woli, po prostu nie wiedząc, że ci nie mogą żyć z nimi w wodzie.
Podstawowym źródłem służącym poznaniu tej rasy jest ,,Księga
stijska''
Ljudjewita Markova z Wojwodiny, żyjącego w XVII wieku, tak jak pan
Innowojciech Błyszczyński, Polak. Zakochana stija Ałena wciągnęła
go pod wodę i tam począł zgłębiać tajniki ich życia, aż po
wielu latach napisał ,,Księgę
stijską''
, za którą ich królowa Dzivus Grające Włosy nagrodziła go
herbem Dziwożyrafa, przedstawiającym żyrafę, mającą latarnię
zamiast głowy (zwierzę to było ulubieńcem królowej). ,,Księga
stijska''
podaje, że jakoby sama królowa Tatra była stiją, jako, że
udusiła włosami króla wąpierzy Erydana, czego przecież żadna
ludzka niewiasta nie potrafiłaby zrobić. Inne źródła (,,Codex
vimrothensis'',
encyklopedia ,,Obraz
świata'')
widzą w tym opisie scenę symboliczną; rozpuszczone włosy, biała
suknia, korona i klejnoty to symbol dziewictwa Tatry.
,,Podobnie w naszym
prawdziwym Zakonie, Bóg z łona Dziewicy wywiódł upadek imperium
diabła''
-
uczył w XVII wieku ks. Aleksander Solewicz. Opowiada się również
o żyjącej w erze dwunastej stiji Strumie, co od najmłodszych lat
marzyła by poznać świat ludzi. Wreszcie w piętnastej wiośnie
życia, skróciła włosy tak, że sięgały jej do pępka, ubrała
białą suknię uszytą z chmury przez zaprzyjaźnioną Płanetnicę
i pożegnawszy ojca – wodnika, macierz i siostry ruszyła w świat.
Ostrzegano ją, że na lądzie jest wielu złych mężów, którzy
krzywdzą niewiasty dogadzając swym chuciom, toteż ukryła we
włosach brzytwę do obrony. Dalej opisuje się jak w karczmie
broniła się ową brzytwą, rozcinając twarz rozpustnikowi, a potem
gojąc jego rany swą modrą krwią. Markov pisze też o jej walce z
ogromnym wężem Šujem, który służąc Gorynyczowi, porywał ludzi
i ich zwierzęta. Ich bój był długi i zacięty; wąż choć
raniony brzytwą zdawał się nieśmiertelny. Tymczasem przechodził
miedzą człowiek Pagano z Karelii, który poproszony o
rozstrzygniecie sporu, przyznał rację Šujowi, wiedząc, że
niesłusznie. Bał się bowiem, że jeśli truś zabije stiję, to i
do niego się dobierze, mszcząc się za sprawiedliwy wyrok. Jednak
stija wezwawszy pomocy Ageja, skończyła bój i odcięła łeb
trusia brzytwą, a heros Pagano z Karelii ze wstydu stał się
czerwony jak burak. Przygody Strumy kończą się poznaniem chłopa
Drzazgi, który się utopił i został wodnikiem. Wodnik i stija
pobrali się, bo wielka i stale rosnąca była ich miłość.
Zamieszkali w rzece w kraju Antów i Traków, która po śmierci
Strumy otrzymała jej imię i do dziś płynie po bułgarskiej ziemi.
Sylfidy,
przez Słowian zwane ,,wiłami
powietrznymi''
miały postać niewiast rzadkiej urody, podobnie jak Wiły z wód i
lasów. Jednak w przeciwieństwie do nich, mających jedną nogę jak
koza, wiły powietrzne miały jedną stopę ptasią, a drugą ludzką.
Nosiły suknie białe szyte z chmur, szare z mgły, niebieskie z
błękitu nieba, różowe ze wschodów i zachodów Słońca, wreszcie
czarne z mroku nocy, a ich klejnotami były chorsyt i małe
gwiazdeczki prosto z nieba. Bardzo rzadko schodziły na ziemię;
wtedy najczęściej brały sobie mężów, również z ludzi. Choć
nie miały skrzydeł jak huremy, ani mioteł czy innych pojazdów
niczym czarownice, potrafiły sprawnie i szybko latać podobnie jak
Płanetnicy. Zmęczone odpoczywały w chmurach. Mocą Mokoszy były
władne przybierać różne postaci ptasie, a w szczególności
samotek.
,,Samotki
przypominają wilgi, lecz są białe, a ich dzioby i nogi – złote.
Na główkach mają kostne grzebienie ze złota. Ptaki te słyną z
tego, że czasem wzbijają się tak wysoko w przestworza, że nie
potrafią już opaść na dół. Przypominają w tym dusze, namiętnie
poszukujące miłości Ageja, lecz nawet najdoskonalsi mogą upaść
– jak powiadają kapłani – i bezpieczni będziemy dopiero w Nawi
Jasnej'' – K. Owinniczew ,,Animalistyka''.
Świecznice to
tajemnicze panie bagien. Przypominały rusałki o czarnych kosach,
odziane w kir. Jednak ich piękne twarze zakrywały czarne maski z
żelaza, przez które jeno zielone oczy świeciły jak u kota. U pasa
nosiły szable do obrony przed kikimorami i innymi potworami, a w
ręku świecę, lub latarnię. Służyły pomocą wszystkim
zabłąkanym na bagnach, lecz wypalały oczy tym co im nie
dziękowali.
Świtezianki:
,,Ponad srebrzyste
Świtezi błonie
Dziewicza piękność
wytryska
Jej twarz jak róży
bladej zawoje,
Skropione jutrzenki
łezką;
Jako mgła lekka,
tak lekkie stroje
Obwiały postać
niebieską'' – A. Mickiewicz ,,Świtezianka''.
Enka Dennica
(Zviezda Dennica) przez Greków zwana Eos, a przez Rzymian
Aurorą, z mandatu Ageja była panią poranka i to ona czyniła go
takim pięknym. Pewnej zimy chcąc się ogrzać, usiadła przed
Słońcem, dopiero co rozpalonym przez Swaroga i wyciągnęła swe
białe dłonie. Było to niedługo po tym jak Mokosza powiła Europę
i Bałkana Łobastę, a zima była bardzo sroga. Dennica z lubością
ogrzewała się przed ogniskiem płonącym na niebie, gdy wtem –
czy to przez nieuwagę czy z innej przyczyny, poparzyła sobie dłoń,
na szczęście lekko. Z tej to przyczyny poczęła i w dziewiątym
miesiącu zeszła na ziemię i na brzegu jeziora Świteź na
krywickiej ziemi powiła cztery urocze dziewczynki, we wszystkim
podobne do rusałek. ,,Jesteście córkami Świtu i urodziłam was
nad jeziorem Świteź; przeto nazywajcie się świteziankami''! -
rzekła Dennica szczerze miłująca swe dzieci. Nazwała je Ninia,
Płomienka, Beločka i
Ważka. Gdy dorosły, rozeszły się do innych jezior, stały się
żonami wodników i dały im dzieci. W innej wersji ich dobroć i
prawość zostały nagrodzone przemianą w cztery Zorje (Zorze).
Miały zostać porwane do nieba przez trąbę powietrzną, dzieło
Pochwista i tam zostały posłankami Jarowita i Swaroga, u tego
ostatniego służyły także jako odźwierne. Wypełniając swe
zadania, mogły pędzić niemal jak myśl, dzięki szatom z piór
trzech białych orłów: Jaroga, Tineza i Tineza Dwugłowego. Gdy
spieszyły nieść pociechę i wezwania, często napastowali je
słudzy Čortlandu; smoki,
ażdachy, wąpierze, ały, kery, larwy, latawce... Zorje miały
jednak na nie swoje sposoby. Raz jedna z nich, mocą Ageja, uśpiła
bandę ażdach przecudnym głosem.
Wiły górskie,
zwane ,,zagorkiniami'' przypominały Čartów,
to jest nagich, leśnych mężów z koźlimi głowami. Zagorkinie
tymczasem były smukłymi dziewojami o głowach kozic. Nosiły stroje
z kolorowych batystów, na które zakładały serdaki, złote i
srebrne pasy wysadzane drogimi kamieniami, a na nogi zakładały
spiżowe nagolennice ze srebrnymi klamrami niczym Amazonki z ery
dwunastej i trzynastej. Ich bronią były łuki, włócznie i
ciupagi, a także sieci. Ze zręcznością kozic poruszały się
wśród skał. Lata walk ze smokami, pankami, strzygami, a nawet
oreadami (rusałkami górskimi) uczyniły je nieufnymi. Niechętnie
wpuszczały obcych w swe rewiry, zawsze jednak pomagały zabłąkanym
lub ofiarom lawin. To odróżniało je od Čartów
co służyły Rykarowi i tchórzliwie napadały na inne istoty.
Wymieniłem tu jeno
niektóre z istot ery dziewiątej, ale i to daje pojęcie o obfitości
życia w czasach przed stworzeniem człowieka.