,,Golem (hebr., Ps. 139, 16: ‘Embrjon’), talmudycznie: nieukształtowana masa; w mistyce żydowskiej postać ludzka z gliny, która rabin praski Löw ben Becalel miał 1580 sporządzić do własnych usług i ożywić duchem imieniem boga; por. powieść G. Meyrinka ‘G.’’’ - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 5 Europejska równowaga do Grecka sztuka’’
W
Vompiersku
gdzie zaległy cienie, o godzinie dwunastej w nocy, Danika wyszła
nago na podwórze swej willi razem z czterema innymi rozebranymi do
rosołu czarownicami; Darvulą, Mastyniksą, Vulvą i Ulvą, aby w
blasku płonących krwawym płomieniem pochodni odprawić rytuał
przerażający, opisany przed tysiącami lat w tajemnych księgach
żydowskich czarnoksiężników. Cztery akolitki Daniki pocąc się i
parskając jak konie, z wielkim mozołem formowały z gliny postać
potężnego człowieka. Danika zaś otworzyła swój grimuar
oprawiony w skórę czarnego węża i jęła zeń czytać na głos
mit o kowalu żyjącym w zamierzchłych czasach. Kowal ten nie mając
dzieci, wykuł sobie z żelaza chłopca, którego nazwał Kordek, a
chcąc go ożywić, namówiony przez Čorta umieścił w jego piersi
serce wydarte małej dziewczynce… Po zasnutym piekielnymi wyziewami
niebie rozlegał się łopot błoniastych skrzydeł smoków i
wąpierzy, gdy Danika skończywszy czytanie grimuaru, spojrzała na
efekty pracy czarownic.
-
Długo jeszcze będziecie go lepić? - spytała marszcząc brwi.
-
Już kończymy, pani Daniko – odpowiedziała Darvula.
-
Ale upaćkałyście się tą gliną, niby świnie wytarzane w błocie
– zaśmiała się Danika.
-
Ale przynajmniej Golem ma teraz ludzkie kształty i nie przypomina
konia – odrzekła sapiąc z wysiłku Mastynixa.
Wówczas
Danika podeszła do leżącego na plecach Golema i palcem napisała
mu na wilgotnym, glinianym czole napis ,,Emet’’
to jest Prawda. Wystarczyło wymazać jedną literę, a powstałby
wyraz ,,Met’’,
czyli Śmierć.
-
Golemie, czy Golem mnie słyszy? - zapytała Danika, a przez glinianą
pierś przeszedł głuchy pomruk. - Nazywać się będziesz Buła,
bowiem zostałeś ulepiony tak jak buła, którą spożywają ludzie.
Wstań, kiedy do ciebie mówię! - jęcząc i postękując Golem
podniósł się z ziemi i stanął na obu nogach.
-
Słyszę i jestem posłuszny, pani Daniko – każde słowo
wypowiadał z osobna z wielkim trudem.
-
Bardzo dobrze – pochwaliła Danika. - Powołałam cię do
istnienia, abyś ubił tę lafiryndę, która odbiła mi narzeczonego
– za pomocą magicznego kamienia Danika wyświetliła obraz Anej z
Lasu. - Jej słodycz aż prowokuje do wymiotów, a nazywa się Anej.
Niech twoje oko nie znajdzie dla niej litości!
-
Tak, pani – odpowiedział bezmyślnie Golem.
-
Dobrze, Buła – uśmiechnęła się promiennie Danika. - Teraz, aby
przekonać się, że umiesz zabijać, ubij te cztery czarownice
uświnione gliną! - choć Golem był wielki i ciężki, okazał się
zwinny jak pantera.
Darvula,
Mastynixa, Ulva i Vulva błagały Danikę o litość, lecz Golem
chwytał je mocarnymi rękami, dusił, łamał im kości i rozbijał
głowy. Nie minęło pół pacierza, gdy na podwórzu leżały cztery
nagie, niewieście trupy zlane pomarańczową krwią czarownic.
-
Jestem zadowolona z ciebie, Buła – rzekła Danika dotykając bosą
stopą rozlanego mózgu Mastyniksy. - Idź czym prędzej do Wymrocza
i przynieś mi głowę Anej z Lasu. Jeśli się dobrze spiszesz, w
nagrodę uczynię cię prawdziwym człowiekiem!
-
Słucham i jestem posłuszny – odrzekł Buła i wyruszył w stronę
Wymrocza używając do nawigacji zaczarowanego opiłka żelaza
umieszczonego w czole.
Danika
tymczasem położyła się spać, podczas gdy ghule z Arabii i
słowiańskie cmentarne baby jęły się pożywiać zmasakrowanymi
ciałami czterech czarownic…
*
Kiedy
Buła szedł przez Las Ciemny, ziemia wraz z rosnącymi na niej
trującymi drzewami drżała pod ciężarem jego kroków. Z głębi
mrocznego matecznika połyskiwały oczy wpatrujących się w niego
strzyg, wilkołaków i kotołaków. Potwory te jednak nie ważyły
się atakować idącego samotnie Golema. Był na to zbyt duży i
silny, a ponadto ciało miał z niejadalnej gliny zamiast z pożywnego
mięsa. Wraz z pianiem kogutów Buła doszedł do Wymrocza, a jego
gliniane cielsko nie czuło głodu ni zmęczenia. Jednak kiedy po raz
pierwszy ujrzał i poczuł palące lipcowe Słońce, zamruczał
gniewnie i pogroził mu pięścią. Przywołał w pamięci obraz Anej
z Lasu ukazany mu przez Danikę, wraz z jej zapachem i dźwiękiem
jej głosu i rozpoczął ją tropić. Przemierzał puszczę wzdłuż
i wszerz, aż wilgotna ziemia dudniła pod jego glinianymi stopami. W
gniewie obalał siłą swych ramion stuletnie dęby i buki, warcząc
przy tym i prychając. Sarny i rusałki wyczuwając jego obecność,
czmychały przestraszone. Nie znalazł Anej z Lasu. Dopiero na drugi
dzień wróciła do swej chatki w mateczniku z Wymrocza, gdzie za
dnia pomagała kmieciom w pracy na polu, a wieczorem tańczyła na
balu z panem Bożywojem Błyszczyńskim. Gdy wróciła do swych
ukochanych drzew i zwierząt, Golem już na nią czekał. Na jej
widok zaryczał wściekle i zabębnił pięściami w szeroką pierś
niczym goryl. Począł biec w jej kierunku. Anej choć była szybka w
biegu niby łania, nie zdołała uciec przed Golemem. Jej leśni
przyjaciele – rudzik, modra sikorka, strzyżyk, zajączek, kuna
oraz żbik na próżno usiłowali odciągnąć od niej Golema.
Zasmuciła się piękna Anej w swym czystym sercu, że już nie
zobaczy pana Bożywoja. W jej modrych oczach zalśniły kryształowe
łzy. Złożyła białe dłonie do modlitwy i czekając na śmierć
jęła prosić Maryję o zaprowadzenie jej duszy przed oblicze
Chrystusa. Kiedy się modliła, bił od niej blask jak od małego
Słońca. Golem już wyciągał glinianą łapę, aby urwać jej
głowę, gdy wtem zatrzymał się, a z jego ślepi po raz pierwszy
pociekły łzy.
-
Zbyt piękna… Nie mogę… - wymamrotał i odwróciwszy się zaczął
z wolna iść w stronę Vompierska.
Kiedy
Anej skończyła modlitwę, Golema już nie było. Znów przeprawił
się przez Las Ciemny. Zameldował się w willi Daniki, która
właśnie odespała poprzednią noc. Zjawił się przed nią z
pustymi rękami.
-
Gdzie masz głowę tej lafiryndy? - spytała czarownica – Nie mów,
że ci ją strzygi zjadły!
-
Była… zbyt… piękna…. Nie…mogłem….jej...zabić –
wystękał Golem.
-
Głupiec! - żachnęła się Danika, po czym z jej ust wyleciała
mała kulka ognia, która unosząc się w powietrzu, rosła i rosła,
aż uderzyła w Golema.
Jego
gliniane ciało zewsząd lizały płomienie. Ryczał z bólu jak byk,
aż w końcu zamilkł na zawsze. Została z niego jedynie
bezkształtna masa wypalonej gliny….