,,Na przełomie wieków odnotowano w Ameryce Północnej wiele tajemniczych zdarzeń: Mnóstwo naocznych świadków opowiadało o przelotach gigantycznych statków powietrznych, które wyglądem i kształtem przypominały wprawdzie swoich poprzedników, ale pod względem rozwiązań technicznych były o wiele bardziej zaawansowane. Właściwie do tej pory kulisy tych wydarzeń kryje zasłona tajemnicy. Większość współczesnych specjalistów lotnictwa albo przypisuje je fantazji rzekomych świadków, albo snuje teorie o projekcjach psychicznych ludzi zafascynowanych lotami. Ale są badacze, których nie zadowalają takie wyjaśnienia.
Amerykański publicysta Jerome Clark przez wiele lat przekopywał się przez stosy ówczesnej prasy i w wydaniach z lat 1896 i 1897 natknął się na szereg wypowiedzi, które trudno potraktować jako wytwory fantazji. Naoczni świadkowie często opisywali lądowania maszyn i rozmowy z ich pasażerami, którzy prosili na przykład o wodę lub przeprowadzali naprawy maszyn. Kierujący powietrznymi statkami często przedstawiali się jako ich konstruktorzy i twórcy. Niektórzy twierdzili, że działają na zlecenie wojska, inni zaś zwierzali się szeptem, że przeprowadzają prywatne próbne loty w największej (przynajmniej na razie) tajemnicy.
Dziwnym zbiegiem okoliczności ślad po zagadkowych lotnikach nagle się urywał i do dziś nic nie wiadomo ani o ich pochodzeniu, ani o motywach działania. Clark musiał się sporo napracować, aby uchylić choć rąbka tajemnicy. '11 sierpnia 1896 roku Urząd Patentowy Stanów Zjednoczonych udzielił patentu na samolot C. A. Smithowi z San Francisco. 20 kwietnia 1897 roku taki sam patent otrzymał Henry Heintz z Elkton w Południowej Dakocie, ale żaden z obu konstruktorów nigdy nie wzniósł się w powietrze'. W innym miejscu Clark napisał: 'Można wykluczyć, że w latach 1896 - 1897 jacyś budowniczowie statków powietrznych odbywali udane loty nad Ameryką Północną''. [...]'' - Luc Bürgin ,,Błędy nauki. Zapoznani geniusze - ich droga przez mękę''