Słowo
,,pingwin''
jest znacznie starsze niż historia interakcji ludzi z tymi ptakami.
Pochodzi ono od dwóch walijskich słów: pen
– głowa i gwyn
– biała. Jakie ptaki określano tą nazwą? Odpowiedź brzmi: alki
olbrzymie. Po odkryciu pingwinów między nimi a omawianym gatunkiem,
nie czyniono żadnej różnicy; obdarzano tę samą nazwą (według
innej hipotezy nazwa pingwinów pochodzi od łacińskiego określenia
tłustości). Dopiero w XIX wieku kiedy alki olbrzymie zniknęły z
powierzchni globu zaczęto je rozróżniać. Jak na przedstawiciela
omawianej grupy, alka olbrzymia faktycznie była olbrzymia, bo
osiągała wymiary gęsi. Zabezpieczający ją przed wodą puch był
barwy czarno – białej. Dziób masywny, barwy czarnej z delikatnym,
białym prążkowaniem. Była ptakiem nielotnym. Skrzydła pełniły
u niej funkcję wyłącznie wioseł. Krótkie kończyny dolne były
nagie, pokryte grubą, szarą skórą. Ich palce spinała błona
pławna. Marnie spisywały się w chodzeniu po lądzie, były za to
świetnymi pływakami. Zupełnie jak pingwiny! Alki olbrzymie
zajmowały ich niszę ekologiczną na półkuli północnej. Ich
areał obejmował całe atlantyckie wybrzeże Europy (w XVIII wieku
ubito parę tych ptaków w Kolonii, a więc u samych wrót Bałtyku!
Nie mamy dowodów na ich bytność w Polsce, ale nie jest ona
wykluczona). Żyły także w Ameryce Północnej od skutych lodem jej
północnych rubieży, aż po Florydę (pewien odkrywca pisał:
,,Gdyby wyładować nimi
wszystkie statki Francji i wywieźć, to nie zauważono by ubytku ani
jednej sztuki').
Zresztą gołąb wędrowny też słynął z milionowych stad, a
przegrał w starciu z ludzkim szaleństwem. Alki olbrzymie żywiły
się rybami. Gnieździły się na morskich wybrzeżach (a czy miały
gdzie indziej?) gdzie jedna para rocznie składała jedno jajo (wbrew
pozorom jak na warunki naturalne była to wystarczająca płodność;
gdyby ludzie się opamiętali, gatunek dałoby się uratować).
Pisklęta były gniazdownikami. Wraz z wybiciem omawianego ptaka,
etologia straciła wdzięczny temat badań. Miał miejsce przypadek,
że zabobonni chłopi zabili alkę olbrzymią uważając ją za
czarownicę (sic!). Na ogół jednak człowiek nie bał się alki
olbrzymiej. To ona raczej miała powody by bać się ludzi...
Przeprowadzano ich zmasowane odłowy na lądzie gdzie ptaki były
całkowicie bezbronne – dla ich mięsa, puchu, jaj – wszystkiego
w najlepszym gatunku. Czasem ich mięsa używano jako przynęty na
rekiny. Skutki coraz wyraźniej dawały znać o sobie. Najpierw alki
olbrzymie ustąpiły z Ameryki Północnej, gdzie miały miejsce
barbarzyńskie hekatomby tych zwierząt. Masowo
zaganiano je do łodzi – miejsca kaźni, gdzie były tłuczone
pałkami. W celu uzyskania ich puchu, żywe osobniki wrzucano do
kotłów z wrzącą wodą, a ogień pod nimi utrzymywały ciała tych
ptaków używane z braku innego opału. Wyginięcie alk olbrzymich z
Nowego Świata nie zostało potraktowane tak jak powinno – jako
przestrogę. Żyły jeszcze w Europie... Pewna francuska gazeta
pisała o zaobserwowaniu grupy tych ptaków u wybrzeży kanału La
Manche – dawniej jednak nie zwrócono by na to uwagi jak na coś
powszechnego. Wtedy jednak było inaczej. Alki olbrzymie zaczęto
spotykać już tylko na małych wysepkach u wybrzeży Islandii.
Wówczas sprawy przybrały nieoczekiwany obrót. Naturaliści zdali
sobie sprawę jak mało wiedzą o omawianych ptakach i zaczęli
gromadzić je w postaci preparatów muzealnych. Odłowy wzmogły się
ze zdwojoną siłą, aż z prężnego niegdyś gatunku ostała się
tylko jedna para, ostatnia już, żyjąca na islandzkiej wyspie
Eldey. Nie popuszczono im. trzech rybaków wysłanych przez
pośrednika handlowego Karola Siemensa zabiło alki, jajo, również
ostatnie w dziejach gatunku zostało potłuczone. Zoologicznej
tragedii akt ostatni dobiegł końca. Skłania nas to do niewesołych
refleksji. Przecież ,,ostatni gwóźdź do trumny'' alki olbrzymiej
wbili naukowcy, a więc ci co mieli służyć jej ochronie! Było to
w 1844 r. Przez cały wiek XIX zdawało się, że wszelkie zło na
świecie jest skutkiem ciemnoty, lecz XX wiek pokazał, że były to
mrzonki. XX wiek? A rok 1844? Zaiste, gdyby retrospekcja była mocną
stroną człowieka, scjentyzm (bo tak nazywa się owa postawa), nie
miałby szans się narodzić. Wróćmy jednak do alk olbrzymich. Sir
Richard Owen przeprowadził sekcję anatomiczną omawianego gatunku i
przeprowadził granicę między alkami a pingwinami. Korzystał nie z
okazów muzealnych, lecz z ptaków wydobytych z wiecznej zmarzliny
Ameryki Północnej, które można było krajać do woli.
Jakie znamy
gatunki alk żyjących obecnie? Należy tu wymienić alkę krzywonos
żyjącą u atlantyckich wybrzeży Europy; podobną do alki
olbrzymiej lecz dużo mniejszą o bardziej zakrzywionym dziobie (stąd
nazwa).
U atlantyckich
i polarnych wybrzeży Europy i Azji żyją nurzyki, podobne do
poprzednio opisanych gatunków, lecz bardziej wysmukłe, o bardziej
spiczastych dziobach.
Maskonurów nie
sposób mylić z innymi ptakami. Mają krępą budowę ciała,
upierzenie barwy czarno białej. Latają słabo, ale potrafią to
robić. Najbardziej charakterystyczną częścią ich ciała jest
duży, zaokrąglony dziób barwy pomarańczowo – żółto –
ciemnej, który służy do chwytania ryb, przechowywanych w nim przez
cały czas połowu. Jednak efektowne barwy dzioba są efemeryczne;
służą jedynie w czasie toków. Później barwna końcówka odpada
i spod niej wyłania się mały dziób barwy szarej. Słuszna jest
więc nazwa ptaka.
Zajmijmy się
teraz nurem czarnym, spotykanym również w Polsce. Jako typowy nur
ma spiczasty, wydłużony dziób służący do chwytania ryb, długą
szyję, palce spięte błoną pławną i jest świetnym pływakiem.
Zamieszkuje głębokie jeziora i stawy, wybrzeża mórz i wpadających
do morza rzek (te ostatnie poza porą lęgową). Dawniej nurom
czarnym zagrażały zmasowane odłowy i wybieranie jaj – aktualnie
chemizacja rolnictwa i wzmożony ruch turystyczny, są to bowiem
ptaki bardzo płochliwe. Znajdują się w Polskiej Czerwonej Księdze.