sobota, 12 grudnia 2015

Dziuk z Wieńca

,,Choć o tym się nie mówili
w Rosji, Wilnie, Kazachstanie, Gruzji
bakteriologiczną broń Sowieci
wytwarzali
by mordować mężczyzn, kobiety, dzieci
Alibekow to opisał – Kazach, co
programem tym kierował'' - ,,Milenium, czyli Nowe Triumfy''




W zapadłej, otoczonej gąszczem lasów i bagien wsi Wieniec (Stefanos) w kurnej chacie mieszkał ślepy chłopiec. Nie widział już od urodzenia, przeto tajnym mu było jak cenny dar go ominął. Choć w gospodarstwie był jeno piątym kołem u wozu, niczym Ilja Muromiec do trzydziestego roku, ojciec i matka kochali go prawdziwie, bo nie za zdrowie, lecz mimo kalectwa. Chłopiec ów nazywał się Dziuk (Diuk, Dux), zaś w ruskich bylinach – Diuk Stiepanowicz. Niczym polski książę Bolesław – władca dzielnicowy miał długie włosy skręcone w złote pukle.





Gdy siedział na brudnym klepisku koło pieca, jedząc palcami twaróg z miodem, w izbie rozległ się głośny syk, jakby syczało całe gniazdo żmijowe. W stronę ślepego chłopca szybko niby mamba pełznął długi i gruby jak męska noga truś o skórze ciemnozielonej z antracytowym zygzakiem i wielkich kłach jadem ociekających, w imię jego w krywickiej pieśni przechowane brzmiało: Żmij. Los chłopca zdawał się przesądzony. Zdarzyło się jednak coś, co uznano za wspaniałą zapowiedź przyszłych czynów bohaterskich Dziuka. Ślepiec jakby jego słabą ręką kierował jytnas Ilja Muromiec, pochwycił maczugę swego ojca, której ten używał do polowań na dziki, po czym w przeciągu godziny zatłukł nią Żmija. Nie czuł się mężnym. Przeciwnie. Drżał i szczękał zębami, nie mogąc uwierzyć w swój wyczyn, a pot po nim spływał. Wielkie było przerażenie i radość mużyka Seforiusza; Dziukowego ojca i matki tego, z którego krwi po wiekach narodził się Bogdan Komoniaka; kniaź Krywiczów, co zginął w bitwie najeżony strzałami, przodek Stewajki i Longinusa Podbipiętów, gdy ujrzeli to co uczynił ich syn.
- Widzę, że sam Perun – Jarowit wybrał cię do wielkich rzeczy, mój synu – rzekł ojciec – bacz przeto, aby nie gardzić słabszymi od siebie jak czynią to wołszebnicy, ale z miłością bronić ich a służyć im, bo nawet największy mocarz ma Mocniejszego Pana nad sobą – mówił ojciec dumny z syna, klepiąc go po ramieniu.
Dziuk jednak rozpłakał się swymi zakrytymi bielmem oczami, po czym przytulił się do swej matki Korfeny z plemienia Cymbrów. Trzy dni później do Wieńca na krywickiej ziemi przybył srebrnobrody Stawłar, dziad na złotej lirze grający, którego głowa pełna była barwnych opowieści. Gdy na niebie ukazał się Księżyc wraz z gwiazdami, rataje wraz z żonami i dziećmi zasiedli przy ognisku, u stóp świętego dębu, dziad zaś ociemniały, lecz oczami serca widzący rzeczy zdawałoby się błahe, a nawet szkodliwe, a mimo to potrzebne, rozpoczął pieśń sławiącą to co piękne, dobre i prawdziwe.
- Pragnę śpiewać z minstrelami o Ślepowidza sławnych czynach – dziad trącał struny brudnymi, powykręcanymi palcami. Nad nim śpiewały gwiazdy, wtórowały im świerszcze wśród mokrych traw. Gdzieś w oddali zawył wilk. - Był ci on z rasy Lynxów – leśnych ludzi o głowach rysiowych, a był to lud prastary, mężny i silny, o bystrym wzroku kiej u rysia; zwierza co przenika wzrokiem swym ostrym drzewa i skały, a umiera z goryczy dar widzenia utraciwszy. Tak też i dla Lynxa – Rysianina wzroku utrata nieszczęściem jest straszliwym. Tymczasem przytrafiło się to w dziecinnych latach bohaterowi naszej pieśni. Stało się to za sprawą burej jaskółki; brzegówką zwanej, która oślepiła go swym kałem. Rysiański chłopiec otrzymał wtedy imię Ślepowidza; jego poprzednie okryła niepamięć – śliczna, złotowłosa Cymbarka, której krew płynie w żyłach Jeny ov Blackeyovej, złożyła puszystą główkę na piersi matki, zaczynając śnić o rzeczach pięknych. - Towarzysze jego zabaw wyśmiewali jego kalectwo, aż któregoś dnia pożarły ich dwa niedźwiedzie. Ślepowidz nie chciał tego, naprawdę nie chciał. Nie miał przyjaciół oprócz Urocha Raczyca; sześciorękiego człowieka, co jak Pociek przybył z dalekiej Bharacji i wierzył ponadto, że jego ojcem był wielki rak Estinus; król jeziora Synar w Burus. W Bharacji oprócz wielu innych dziwów, żyje też plemię ludzi; mężów i niewiast o sześciu rękach, przez niektórych uważani za bogów. Gdy Ślepowidz dożył dwunastej wiosny życia, razem z Urochem Raczycem, uzbrojony w topór i dębową tarczę ruszył do boju w obronie lynxyjskiej osady Ynańsk nad jeziorem Ynańska Lykanus przeciw hordom strzyg, kikimor i wąpierzy. Choć wzrok został mu odjęty, młody Lynx niby lew walczył dzielnie. Wroga lutego w dal przepędził, od księcia Ynańska naszyjnik ze srebrnych kłów otrzymał w dowód męstwa, wraz z sześciorękim Urochem i innymi wojami. Na pamiątkę jego czynów pojawiła się zabawa ,,Ślepowidz z toporem'' przez ludzi zwana ciuciubabką. Ten co Ynańsk prastary, przedludzki obronił, a na turnieju witeskim nad wielką rzeką Tinerpą zatajając swą ślepotę zwyciężył Ilję Muromca, Aloszę Syna Wołwcha, Sokolnika i sześćdziesięciu rycerzy z ludu Gotów, miał syna Jersołoda, który wyleczył ojca kładąc na jego oczy dar Juraty, a była to żółć Regulusa z Afryki; podobnego wężom potwora, który palił wszystko wokół siebie wzrokiem, tak, że żyć musiał na pustyni. Jurata pod postacią morskiej rusałki Lidy ubiła Regulusa przywołując ku niemu śpiewem potężne fale morza... - dziad zakończy pieśń i odłożył lirę
Chłopi z Wieńca wciąż trwali jeszcze w krainie marzeń, do której furtkę uchyliła pieśń, niektórzy z tych twardych, oswojonych z ciężką pracą ludzi, mieli nawet łzy wzruszenia w oczach. Jeden tylko Seforiusz uniósł w górę swego ślepego syna Dziuka i pokazując go innym gospodarzom, powiedział:
- On też będzie bohaterem – po czym wyjaśnił jak to Dziuk zabił Żmija.
Suty poczęstunek nie ominął dziada.


*




Ten, którego Roxowie nazywali Diukiem Stiepanowiczem miał młodszą siostrę Cymbarkę (Cimbarca, Simbarca). Swe imię otrzymała od matki Koryfeny na cześć celtogermańskiego plemienia Cymbrów znad Morza Srebrnego, którego była księżniczką. Koryfena, córka Erka Nerika, zawędrowała nad Veresinę, gdzie pojął ją za żonę chłop Seforiusz w siedemnastej wiośnie życia, kiedy u wybrzeży Burus rozbił się jej pozłacany okręt ,,Galaar'' w drodze na dwór księcia Chociesława VII w Nowym Grodzie Północy. Urodziwa Cymbryjka była przeznaczona na żonę dla władcy potężnego emporium handlowego, z którego pochodził Sadko. Jako jedyna ocalała z załogi. Błąkała się po puszczach i bagnach, korzystając z gościny rusałek i ludzi, aż zaszła do Wieńca na białoruskiej ziemi.
Cymbarkę lubiano nie tylko za rzadkie piękno, ale i za dobroć, łagodność, delikatność i wszelkie inne cechy właściwe płci niewieściej. Sam jej głos, który po wiekach odziedziczyła Jena ov Blackeyova serca radował.




Seforiusz zatrudniał jako parobka, chłopa o imieniu czy też raczej przydomku Charkotek (Khark). Miał on włosy czarne a kędzierzawe, siwizną przyprószone, twarz ogorzałą, jakby małpią, nos podobny do kartofla, czy bezmyślne. Kiedy Charkotek zamieszkały we wsi Łada na ziemiach późniejszej, analapijskiej prowincji Mazivy, był dużo młodszy i dopiero co odziedziczył po ojcu gospodarstwo, w drodze powrotnej natknął się na Homen, czyli orszak widm, demonów i straszydeł służących Zarazie. Pochwyciły pijanego włościanina i grożąc śmiercią jego młodej żonie, wymogły na nim, by tak jak one przyłączył się do dzieła rujnowania ludzkiego zdrowia. Dostał worek, z którego niewidzialny rozsiewał choroby – te niezbyt groźne, objawiające się kaszlem. Jednak głupi kto pokłada ufność w słowach Zarazy; córki Mar – Zanny. Machając czerwoną chustką sprowadziła śmierć na piękną Choćkę o złocistych włosach; Charkotkową żonę i jej dziecię. Chłop, przerażony i wściekły, gdy tylko się o tym dowiedział; wyrzucił wór z chorobami do oparzeliska, po czym zrozpaczony uciekł jak najdalej na wschód. Gonił go Czarny Pies Zarazy uzbrojony w kosę. Byłby zabił Charkotka, gdyby nie nadjechała na jednorożcu Dziewanna Šumina Mati, niezrównana łuczniczka, której towarzyszyła jej córka, groźna suka Żweruna trzymająca zębami pochodnię. Pod tej przygodzie biedny Charkotek udał się do Wieńca, szukać pracy. Jednak Licho na prośbę Zarazy rozpuściło plotki o tym, że był siewcą chorób; to zaś nie przysporzyło mu zaufania. Jeden tylko Seforiusz, Dziukowy ojciec, nie wierząc Stugębnej Famie, przyjął nieszczęśnika na parobka , ten zaś odpłacił mu wiernością, ciężką, rzetelną pracą i dobrocią jaką okazywał ślepemu chłopcu. Cymbarka i Charkotek byli jedynymi przyjaciółmi Dziuka; inne gospodarskie dzieci unikały go, bo jak mówili ich rodzice ,,został ukarany kalectwem, za to, że jego matka współżyła cieleśnie z psotnym duchem Przeleśnikiem, co przemierza świat na zielonopiórych skrzydłach i doprowadza niewiasty do wyczerpania swą chutliwością''. Było to kłamstwo. Minęły lata i Charkotek poślubił Cymbarkę. Seforiusz i Koryfena, aby to uczcić wyprawili wspaniałe wesele, na które przybyli żebrzący kudesi z kąciny Boruty, liczni grajkowie, rusałki, wodniki, Lynxowie, Neurowie, bogaci i biedni gospodarze, parobkowie, dziewczyny i dzieci. Na stole królowało tuczne prosię z pieczonym jabłkiem w ryju, wielkie kołacze i korowaje, tak kolorowe, że aż oczy bolały, oraz miód, wódka, a nawet wino zakupione u greckich kupców. Jeden tylko Dziuk pozostawał smutny, bo nie miał pomysłu czym obdarować nowożeńców.


*

,, […] Chiram przysłał dla tych okrętów swoich poddanych, żeglarzy znających morze, [aby pływali razem] z poddanymi Salomona. Udali się [oni] do Ofiru, zabrali stamtąd czterysta dwadzieścia talentów złota i przywieźli królowi Salomonowi'' – 1 Krl 9, 27 – 28



Ofir (Ofirus, Ofirstan) jak podają ,,Manuskrypty Pnakotyczne'', leżał w głębi Afryki, daleko na południe od Nubii i Axum, zaś na ziemiach, które niegdyś zajmował powstało Wielkie Zimbabwe. Sąsiadował ze sławnym, czarnym królestwem Sulu, które wydało zdających się nie znać strachu, głodu czy bólu wojowników i srogich władców, z pustyniami Namby, gdzie lud !Kung – san porozumiewający się mlaskaniem, a powstały ze zmieszania plemion czarnych i żółych, żył w strachu przed ognistym olbrzymem Demogorgonem Nienasyconym, czarnymi królestwami Sotho i Savizi, oraz z dziesiątkami innych, pomniejszych krain. Miał również dostęp do Oceanu Wyrajskiego, potężną flotę wojenną i handlową, kolonie na wyspach Malgalesio, na Molukach, w Bharacji i w Adenie (Adenistan). Królowie Ofiru prowadzili nawet wojny morskie z Egiptem, Kartaginą, Mu, Lemurią, Sundą i Atlantydą.
Najwyższym szczytem była Góra Arbora (Drzewiasta), pokryta wiecznie zielonym lasem śpiewających drzew, znajdująca się w zamieszkanym przez goryle paśmie Garerö. Ofir obfitował w rzeki (Sambesi, Limpe – papaja, Acraputra, Mitroputra, Palezi, Mamba – bambara, Bilboga, Burbunda, Sampalinputra, Patalimira, Orbiega, na rubieży północnej – Kongo), jeziora (Niasa, Jezioro Smocze, Jezioro Białe, Jezioro Czarne, Malba, Mona – göłaga, Gorbuga, Pulda, Mancu – zulca), oraz leżące na północy królestwa największe mokradła ówczesnego świata (Słoniowe Bagno, Estuarium Magnum, Błota Ludojadów).
Z Ofiru, w darze dla króla Salomona, przez Słowian zwanego carem Salomonem Mądrym i dla Balkis – Michaldy; królowej Saby; krainy ciągnącej się od Jemenu po Abisynię, oprócz kości słoniowej, hebanu, małp, papug i pawi, szeroką strugą płynęły złoto, srebro i platyna, miedź, cyna, perły z Maladavy i Lakszadiwów, diamenty, opale, rubiny, szafiry, szmaragdy, topazy, ametysty, turkusy, karbunkuły, korale z Adenu, a także skóry złocistych panter, mające jakoby moc uzdrawiania rogi nosorożców, szylkret z Moluków, mirrę i kadzidło z Arabistanu, czarnych niewolników z podbitych plemion, przyprawy, oraz opium, które zgubiło nieszczęsną Julię Rzymską, żonę Kraka, królową Analapii.
Ofir porastały gęste puszcze, oraz sawanny. Miejscowe, spisane hieroglifami na pergaminie encyklopedie wspominają min. o narkotycznych kwiatach lotosu – od czarnych do sinych, poprzez szkarłatne i złote, o Pinoxie – rosnącej w ogrodzie chramu boga Bulka sośnie, która pożerała ludzi i zwierzęta, o innych mięsożernych drzewach, bluszczu – dusicielu dzieci, fidze, której pnącza dusiły drzewa, muchołówkach chwytających małpy i ptaki, olbrzymim krzewie z Malgalesio, któremu składano ofiary z dziewic, gruszy, której owoce świeciły w mroku nocy jak małe księżyce, oraz setkach innych, bardziej zwyczajnych jak ryż, sorgo, proso, baobaby, akacje, palmy rodzące banany i kokosy.





Jeszcze liczniejsze i bardziej różnorodne były zwierzęta jak chociażby lwy, pantery, gryfy, słonie, smoki, bazyliszki, olbrzymie mandryle i pawiany, pożerające ludzi goryle o siwym futrze, mahamba – długie na 15 metrów krokodyle z bagien północnych, mokele – mbembe; taplające się w błocie roślinożerne jaszczury o długich szyjach i ogonach, kongamoto – napastliwe wobec ludzi jaszczury o długich dziobach i błoniastych skrzydłach, gnieżdżące się nad wodą, jednorożce, czarne słonie (jeden z nich imieniem Tore był czczony jako bóg przez Bambutów), nosorożce trójrogie, albo o jednym rogu, czarne pytony dorastające do 42 metrów, olitiau – nietoperze tak wielkie, że mogące polować na ludzi, mngvy, afrykańskie orangutany i nietoperze – wampiry, nienaturalnie wielkie węże, jaszczurki i żółwie, czarne i czerwone mantykory, leofontony przez Słowian zwane ,,lwitrutami'', żurawie mogące unieść na swym grzbiecie dorosłego człowieka, pegazy z gór Rufansa, jednorogie zebry, żyrafy modre, wobo i nieprzeliczone rzesze innych.
Ludzie nie byli jedyną rasą rozumną zamieszkującą Ofir. Feniccy żeglarze, poddani króla Hirama (Giramus) , założyciela pierwszej loży od czasów zniszczonego przez potop Bractwa Czcicieli Rykara, pisali w swych pamiętnikach o napotkanych w dużej ilości włochatych, leśnych karłach Agogve, Kynokefalach, Akefalach, Centaurach, Papagajach – przybyłym z Moluków plemieniu ludzi o głowach papug zwanych ara, skrzatach Pigmejach toczących wojny z żurawiami, olbrzymach i Cyklopach z Sulu, czarownicach, których rydwany ciągnęły hieny, syrenach i tym podobnych istotach.





Ludność Ofiru stanowili Murzyni z rządzącego plemienia Kafrów, a także ludy Vantu, Sutoma – partuša, Bemboto, Beczuanowie, oraz leśne karły – Bambutowie. Stolica mieściła się w grodzie Arkud (Kudu) pełnym kapiących od złota pałaców i wież z kości słoniowej. Inne wielkie miasta (najmniejsze z nich było siedmiokrotnie większe niż obecne Mexico City) to Picara, port Fuldag (jego zabytkiem były prowadzące do Oceanu schody ze srebra), Fulbe, Parekore, Corum i Bimaldi. Ofir został założony w VIII wieku ery XII przez króla Fičar – parekiego I. Po wyjątkowo krwawej wojnie domowej, zwanej Wojną Dwóch Leopardów, tron objęła dynastia Arpaconów, królestwa zaś stało się mocarstwem równym przedpotopowej Tassilii i chrześcijańskiemu królestwu Księdza Jana. Ofir prowadził wówczas handel nie tylko z Fenicją i królestwem Salomona, ale nawet z Sinea i chanatem Sybir – Tartarów. Ostatnim królem był żyjący w erze trzynastej Pułomba XII. Po jego śmierci Ofir rozpadł się na setki i tysiące krajów, które pogrążyły się w Wiekach Ciemnych.


*

- Takiego prezentu tośmy się nie spodziewali! - błyskając białymi jak perły zębami mówiła złotowłosa Cymbarka z Wieńca. Dziuk zabrał ją i jej męża Charkotka w wymarzoną podróż do Afryki, w podróż niebezpieczną, lecz jakże ekscytującą! Choć ślepy nauczył się walczyć każdym rodzajem broni, oprócz łuku, a dzięki wyostrzonemu słuchowi stał się niemal równie groźnym co widzący wojownicy. Upodobnił się do Ślepowidza; bohatera swego dzieciństwa. Nabrał siły i odwagi, tak, że dusił lwy i szare małpy – ludożerców. Przy nim i Charkotku, Cymbarka mogła czuć się bezpiecznie, zaś przeciw wszelkim zjadliwym chorobom, które zapewniły Afryce sławę ,,grobu białego człowieka'' chroniły medykamenty zakupione u wraczy i znachorów z chramu Złotej Baby w grodzie Leczycy. Cała trójka udała się do królestw Kuba, gdzie władał tyran Kastrek i Luba, gdzie urodziły się dzieci Charkotka i Cymbarki – Bożeń, Władybor, Zarzyczka i Mopka. Gdy podrosły, udały się razem z rodzicami i ślepym Dziukiem w dalszą drogę, do Ofiru gdzie jak wieść niosła, jeszcze nigdy nie stanęła stopa Słowianina.





W kraju tym wędrowcy spotkali plemię Onokefali – potomków olbrzyma Seta, który władał pustynnymi burzami. Byli to czarnoskórzy luzie o oślich głowach – lud pokojowo nastawiony, pożywiający się głównie ostem, gościnny i uparty. Nie byli głupi jak powiadali o nich ich złośliwi sąsiedzi oraz liczni podróżnicy. Choć Onokefale żyły w biedzie, ugościły przybyszów z dalekiej Sklawinii serdeczniej niż niejeden człowiek, częstując ich mięsem specjalnie zabitego na tę okazję lwa, po którym miało się ochotę ryczeć.
Po przybyciu do Arkudu – grodu stołecznego królestwa Ofiru, gdzie zasiadał na kapiącym od złota i drogich kamieni tronie król Ormenazdar, Dziuk wraz z drużyną, przekonał się, że już wcześniej był tu Słowianin – junak Kukuł Wyrajokrążca, sługa króla. Przybył do Afryki z ziemicy, zwanej w późniejszych czasach przez Solimów – Rosz (Rox). Mąż to był silny, biegły w robieniu mieczem. Do Ofiru dostał się jako niewolnik schwytany przez plemię Boma i przeznaczony do walki na arenie w stolicy. Ofirscy kronikarze i autorzy pamiętników opisywali jak gołymi rękami rozdarł mangustę olbrzymią – bestię wielkości tygrysa, zdolną zabijać słonie, o ludziach nie wspominając. Słowianin z Rosz otrzymał za ten czyn wolność, z czasem zaś wspierając króla Ofiru w odpieraniu ataków Sulu i Cyklopów został księciem.
Gdy spotkał Dziuka z Wieńca, ekscytowany jakąś płochą chęcią nie wiadomo czego, począł robić z nim zakłady, w których stawką miało być ścięcie głowy pokonanego. Kukuł szydząc z ubóstwa Dziuka, samowolnie go uwięził, po czym kazał, by ten każdego dnia miesiąca zakładał nową ozdobną szatę. Cymbarka rozpłakała się; jej dzieci również. Nawet Charkotek choć mężczyzna, był słaby, smutny i bezradny. Na szczęście od momentu opuszczenia Wieńca, Dziukowi służył wierny i znacznie mądrzejszy niż to bywa u koni, rumak Burka Wieszczy, podzwaniający w biegu złotymi nawęzami przeciw ukąszeniom muchy tse – tse. Cymbarka uczona w dziecięcych latach przez matkę pisma tinezyjskiego, napisała na karcie pergaminu list do Dziewanny Šumina Mati, czczonej przez wszystkie plemiona Słowian, z prośbą o dostarczenie potrzebnych ubrań. Burka Wieszczy pomknął jak wiatr, nie raz i nie dwa wymykając się lwom, aż dobiegł do Rokitnickiego Sioła – położonej wśród lasów i bagien siedziby Boruty i Leśnej Matki. Powrócił z dwoma workami ozdobnych szat. Gdy obaj junacy rozpoczęli realizować zakład, po czasie okazało się, że Kukuł Wyrajokrążca, książę Ofiru, choć bogatszy od Dziuka, wyczerpał swój zapas ubrań. Zgodnie z warunkami umowy, musiał teraz dać głowę pod topór. Był gotów to uczynić, lecz Dziuk, po części dlatego, że nie chciał, aby w dalekim Ofirze myślano, że Słowianie nie umieją żyć ze sobą w zgodzie, wyprosił darowanie życia dla wnuka Ilji Muromca i byłego gladiatora. Kukuł zachował głowę, lecz otrzymał surową naganę od króla Ofiru. Niestety niewiele go to nauczyło, bo znów wyzwał Dziuka na pojedynek – tym razem miała spaść głowa tego kto nie przeskoczy konno rzeki Porkor. Dumny zabijaka z Rosz i tym razem przegrał zakład, jednak i tym razem Dziuk z Wieńca darował mu życie. W końcu ten, którego ojciec brał na siebie ptasią postać, zrozumiał swój błąd i podczas wydanej przez siebie uczty prosił o wybaczenie swych współplemieńców, których choć nie znał, dla głupiej fantazji potraktował jak wrogów. Jednak jego zamiłowanie do burd i hazardu, oraz do uwodzenia niewiast zemściło się na nim. Został bowiem wygnany z Ofiru po śmierci króla Ormenazdara przez jego syna Afkulika I. Kukuł Wyrajokrążca opuścił Afrykę i udał się do Azji, gdzie założył królestwo Lidię (Lidistan).


*

Od jakiegoś czasu, Ofir przestał być przyjaznym miejscem dla cudzoziemców. Nowy król; młody i energiczny, w przeciwieństwie do swego starego, zapijaczonego i rozwiązłego ojca, myślał o naprawie państwa. Dał jednak posłuch złym doradcom; tak jak później Atamras – król Sarmatów, co skutkowało edyktami wypędzającymi najpierw Bambutów, potem Giptów, Egipcjan, Libijczyków, Arabów, Turańczyków, Sumerów, Solimów, Fenicjan, Greków, oraz wszelkie inne obce nacje, w tym Słowian. Tak to Afkulik pierwszy tego imienia stał się tyranem. Dziuk z Wieńca wraz z rodziną Charkotka opuścił Ofir, strącając proch z nóg na jego rubieży, po czym wszyscy udali się na północ w stronę Europy.
- Dobrze byłoby nam znów ujrzeć rodzinną wieś, nasz Wieniec – rzekł Dziuk.
Cymbarka i Charkotek również serdecznie zatęsknili za osadą, w której żyli ich bliscy, gdzie spędzili tyle lat życia, gdzie pragnęli umrzeć, a której nie widzieli tak długo. Ich dzieci urodziły i wychowały się w Afryce. Nigdy jeszcze nie widziały Sklawinii, smaganej śnieżnymi zamieciami, pełnej lasów, stepów i bagien ziemicy Rosz, jak nazywali ją poddani Salomona i Hirama, za to, choć duże, popłakiwały z żalu za utraconymi przyjaciółmi z Ofiru. Bożeń; młodzieniec zwyciężający Sulusów, lwy i lamparty opłakiwał urodziwą Lexavę z Harp – apozad, którą wielce miłował, wiedział bowiem, że już jej nie zobaczy, dopóki świat się nie odmieni.





Nagle – Burka Wieszczy wiozący Dziuka stanął jak wryty, po czym zgiął kolana niby wielbłąd. Dziukowi towarzysze padli na twarze, bo ujrzeli zawieszony w powietrzu złoty róg, adorowany przez klęczące Mokoszę, Korę – Pokrowę, Wiosnę o bocianich skrzydłach i Dziewannę Šumina Mati z kołczanem pełnym strzał, przewieszonym przez plecy. Z rogu wylewała się krew, a była to krew Teosta Cara – Słońce.
- Czy pragniesz widzieć? - spytała Kora.
- Jak niczego w świecie – odparł Dziuk, na co Leśna Matka nabrała świętej krwi wcielonego Swaroga na koniec złotej strzały, wykutej przez Hiperborejów i dotknęła nią zakrytych bielmem oczu.
Dziuk przejrzał i wielka była jego radość, a i wdzięczność niemała, która napełniła również serca jego przyjaciół. Cztery królowe dyskretnie usunęły się w cień, a z nimi życiodajny róg.
- Teraz to już tylko trzeba do szczęścia, aby ojciec i matka dowiedzieli się o moim uzdrowieniu! - zawołał radośnie Dziuk z Wieńca i podkręcił sumiastego wąsa.



,,Powiadają starcy siwi jak gołębie, że z rodu Diuka Stiepanowicza, oprócz krywickiego kniazia Komoniaki, wyszedł również św. Longinus, soldatus romanus, który odzyskał wzrok, uleczony krwią z boku naszego Pana, Jezusa Chrystusa, Boga Jedynego i Prawdziwego'' - ,,Codex vimrothensis''