W
maju
2018 r. przeczytałem ,,Bajki
indyjskie’’;
zbiór 10 baśni ze starożytnego zbioru ,,Pańczatantra’’
opracowanych przez Michalinę Jankowską w 1913 r. (wznowienie
ukazało się w 1987 r.). W utworach tych nie ma indyjskich bogów,
ważną rolę odgrywają natomiast zwierzęta. Podobnie jak w
baśniach z innych rejonów świata pełnią one rolę alegorii
ludzkich zachowań i postaw moralnych. Przyświeca temu sens
dydaktyczny, który opisuje pełniąca rolę prologu baśń o
pomyślnie zakończonej edukacji leniwego królewicza za pomocą
baśni.
Na
kartach tej książeczki pojawia się mnóstwo zwierząt jak: lew –
okrutny władca dżungli wyprowadzony w pole przez zajączka (trzech
braminów za pomocą magii wskrzesiło martwego lwa, a ten ich
pożarł, bo nie posłuchali przestróg czwartego bramina), szakal
(chytry doradca króla lwa), osioł (jeden z nich dał sobie wmówić,
że atakujący go lew to oślica), małpy (niegdyś chodziły na
tylnych kończynach jak ludzie), tygrysy (jeden z nich odwdzięczył
się ubogiemu braminowi za uratowanie z dołu dając mu złote
ozdoby), słonie, myszy (te ostatnie przegryzły sieci krępujące
słonie, za to, że te powstrzymały się od ich deptania), gazele,
gołębie, kruki, sroki, żółwie (pewien gadatliwy żółw poniósł
śmierć spadając z wysoka, bowiem otworzył dziób kiedy para
kaczek niosła go uczepionego kija w powietrzu), węże (wąż
uratowany przez bramina ukąsił królewską córkę, aby ten mógł
ją uzdrowić) i raki (pewien młodzieniec wyruszając w długą
podróż dostał od matki … raka, który uratował mu życie).
Przystępując
do oceny stwierdzam, że owa uroczo napisana książka sprzed stu lat
zawiera wartości, pod którymi również chrześcijanin może się
podpisać ;). Gdyby Czytelnik miał wątpliwości, uspokajam, że nie
jestem hinduistą, ani nikogo do tego nie namawiam.