,,Nastazja urodziła złotowłosą Valaškę, która przemierzała świat w orszaku Dziwicy i walczyła ze straszydłami'' – M. Rymwid ,,Nymphologia''.
,, […] Valaszka miała być młodszą siostrą Libuszy, a więc także córką Kroka, identycznego zresztą z polskim Krakiem. Legenda mówi też o niej jako Libuszy, Ludmile czy Wandzie. Odznaczać się miała olbrzymią siłą fizyczną i okrucieństwem. Jedna z legend mówi, iż w zawodach łuczniczych Valaszka […] pokonała swego brata. Wystrzelona przez nią z kłodzkiego zamku strzała upadła u stóp odległej o całą milę lipy rosnącej we wsi Żelazna […]'' - M. Derwich, M. Cetwiński ,,Herby, legendy, dawne mity''.
Nastazja
kroczyła ku Nowej Ziemi, a towarzyszyła jej drużyna złożona w
rusałek, wodników, leśnych ludzi, żmijów, Płanetników, Neurów
i Lynxów. Niemal Człowiek, tchórzliwy władca kikimor, którego
tron wznosił się na Nowej Ziemi, wysłał naprzeciw Nastazji i
Walaszki armię pod buławą dusiołka, grafa Duśćca. Były w niej
wśród wielu innych morskie potwory i krewni olbrzyma Warchamieja i
trolla Gildensterna chcący zemsty. Parę wiorst od sinego morza
rozegrała się straszliwa bitwa. Nastazja ubiła Duśśca, trolle
Gima, Swena i Daga Gildensternów, olbrzyma Berendeja, smoka
Sowynycza i trzy kikimory, sama jednak poległa, przeszyta zatrutymi
włóczniami wąpierzy, gdy walczyła w pierwszym szeregu. Nimfolit z
jej głowy, mały barwny kamyczek w kształcie serca, został
przyniesiony Niemal Człowiekowi. Choć Walaszka dowodząc dokonywała
cudów męstwa, zamiast mieczem walcząc mieczem smoka Siarczyna,
bitwa została przegrana. Ciało Nastazji wśród wielkiej żałoby,
spalono na stosie kadzidła i drzewa sandałowego, a popioły i kości
pochowano w kurhanie razem z bronią. Jej następczynią została
Walaszka, na której piersi spoczął czerwony dysk, zwany ,,Sercem
Niepodzielnego'',
a na gładkie, alabastrowe czoło, mądry Centaur wylał z
kryształowej karafki wodę z sinego morza i z Dunaju (Danu,
Erydan).
Nowa władczyni, choć smukła i wiotka jak łania, umiała niczym
Amazonki z er dwunastej i trzynastej skręcić kark tura lub rozerwać
niedźwiedzia. Niemal Człowiek mszcząc się nasyłał swe potwory
na rusałki i inne spokojne stworzenia, toteż Walaszka podjęła z
nim walkę, objeżdżając swe królestwo. Tak to już jest, że
miecz podniesiony nawet w dobrej sprawie, często miast pokoju, budzi
jeno nienawiść i chęć zemsty.
Było
to w okolicach sioła, które w erach dwunastej i trzynastej
otrzymało nazwę Riadki. Walaszka myła twarz w ruczaju nachylona
jak pies chłepczący wodę. Gdy zimna, czysta woda spłynęła po
jej gładkiej twarzy, ktoś obserwował nową królową, która
zdążyła już uśmiercić wiele potworów służących Niemal
Człowiekowi. Córa Nastazji i Warchaja nie tylko była władna
rozedrzeć tygrysa, ale również wybornie strzelała z łuku,
wspinała się jak kozica, pływała niczym ryba, co u rusałek było
czymś zwykłym, a biegnąc potrafiłaby dogonić konia czy jelenia.
Niemal Człowiek bał się jej, tak samo jak jej macierzy i wyznaczył
nagrodę za jej złote włosy, a było nią sześćdziesiąt kawałków
drewna, które w Čortieńsku
służyły za pieniądze. Walaszka już miała zanurzyć się w
falach ruczaju, gdy spostrzegła, że w wodzie widać jakiś kształt
ciemny, niczym cielsko ,,cocodrilusa''
w rzece Nilus. Kształt powoli wynurzał się; już widać było
bycze rogi, a zaraz potem byczą głowę i muskularne ciało męża. Z ruczaju wynurzył się Minotaur o imieniu Myrsyna. Rzucił się ku królowej, lecz ta miał przy sobie miecz; Minotaur zaś był uzbrojony w maczugę, ciężką jak krowa. Walka trwała w najlepsze, gdy nagle ziemia zadrżała i wyrzuciła z siebie potoki lawy. Powietrze zatruł straszliwy odór siarki i na ziemi późniejszej analapijskiej prowincji Śląża stanął wielki jak
góra smok Siarkan. Walaszce, która jeszcze nie zebrała własnej drużyny, przybył drugi napastnik, lecz to nie koniec biedy! Z kniei dziko rycząc wybiegł ogromny troll, pochodzący z ziemi byłego Wielkiego Księstwa Nordyckiego (starokrasne: ,,norda'' – północ; od ery jedenastej: Nürt). Nazywał się Galvor, co w mowie
Słowian znaczy Goworek. Trolle, chodzące na tylnych nogach, pokrywały czarne kudły, a w ich żyłach płynęła czarna krew. Miały głowy nietoperzy i pazury podobne do sierpów. Wywodziły się z występnego związku rusałki z małpą łokisem; porzucone przez matkę i przygarnięte przez Borutę i Dziewannę, zostały oszukane przez Licho i tak stały się sługami Rykara. Walaszka ubiła Minotaura, lecz nawet Herkules nie sprosta tłumowi. Uskoczyła przed lawą z paszczy Siarkana, lecz troll przebił nią palicą, trafiając w serce. Człowiek by tego nie przeżył, lecz Walaszka jako rusałka mogła odtwarzać stracone części ciała niczym stułbia. Brocząc modrą krwią, wyrwała ciężką palicę z serca i już miała nią przebić Galvora, gdy smok postawił na niej łapę cięższą od dębu, tak, że nawet mocarna królowa rusałek nie mogła jej podnieść, a jednocześnie uważał, żeby nie rozgnieść jej. Troll ściął jej złoty warkocz pazurem i schował go do sakwy.
bycze rogi, a zaraz potem byczą głowę i muskularne ciało męża. Z ruczaju wynurzył się Minotaur o imieniu Myrsyna. Rzucił się ku królowej, lecz ta miał przy sobie miecz; Minotaur zaś był uzbrojony w maczugę, ciężką jak krowa. Walka trwała w najlepsze, gdy nagle ziemia zadrżała i wyrzuciła z siebie potoki lawy. Powietrze zatruł straszliwy odór siarki i na ziemi późniejszej analapijskiej prowincji Śląża stanął wielki jak
góra smok Siarkan. Walaszce, która jeszcze nie zebrała własnej drużyny, przybył drugi napastnik, lecz to nie koniec biedy! Z kniei dziko rycząc wybiegł ogromny troll, pochodzący z ziemi byłego Wielkiego Księstwa Nordyckiego (starokrasne: ,,norda'' – północ; od ery jedenastej: Nürt). Nazywał się Galvor, co w mowie
Słowian znaczy Goworek. Trolle, chodzące na tylnych nogach, pokrywały czarne kudły, a w ich żyłach płynęła czarna krew. Miały głowy nietoperzy i pazury podobne do sierpów. Wywodziły się z występnego związku rusałki z małpą łokisem; porzucone przez matkę i przygarnięte przez Borutę i Dziewannę, zostały oszukane przez Licho i tak stały się sługami Rykara. Walaszka ubiła Minotaura, lecz nawet Herkules nie sprosta tłumowi. Uskoczyła przed lawą z paszczy Siarkana, lecz troll przebił nią palicą, trafiając w serce. Człowiek by tego nie przeżył, lecz Walaszka jako rusałka mogła odtwarzać stracone części ciała niczym stułbia. Brocząc modrą krwią, wyrwała ciężką palicę z serca i już miała nią przebić Galvora, gdy smok postawił na niej łapę cięższą od dębu, tak, że nawet mocarna królowa rusałek nie mogła jej podnieść, a jednocześnie uważał, żeby nie rozgnieść jej. Troll ściął jej złoty warkocz pazurem i schował go do sakwy.
- Teraz rozdepczę ją jak pluskwę – powiedział
smok.
- Czekaj, bardziej ją pognębimy – rzekł troll po
czym dwiema łapami odsunął głaz, a wtedy ukazała się dziura. -
Wrzućmy ją tu! - chwycił Walaszkę wyrywającą mu kłęby futra,
z rozmachem cisnął w otwór w ziemi, po czym zakrył go głazem.
Królową ogarnęły ciemności, podobne do tych, które zaległy
Egipt w erze trzynastej. Spadała dzień i noc, na przemian budząc
się i zasypiając i nie wiedziała kiedy to się skończy. Myślała,
że na końcu czeka ją śmierć i polecała swą duszę Mokoszy i
Dziwicy, przebaczyła tym co ją wrzucili. Spadając straciła
rachubę czasu. Wreszcie piątego dnia obudziła się na czymś
miękkim co przypominało mech. Ciemności rozjaśniały rozliczne
drogie kamienie, a wśród nich najdroższe – białe alatyry.
Walaszka wdzięczna Enkom za ocalenie, uświadomiła sobie jak bardzo
jest głodna i spragniona. Nieustraszona jak jej macierz, zaczęła
iść za blaskiem kamieni, wśród których liczne były gwiezdniki
powstałe z opadłych gwiazd, idąc na spotkanie przygodzie...
*
Kiedy
szła, piła wodę z podziemnych źródeł, lecz ani białych,
ślepych ryb, ani grzybów, ani niczego innego nie mogła znaleźć.
,,Ciekawe
jak głęboko jestem''?
- myślała. Kiszki grały jej marsza, a gdy zasypiała, śniła, że
jest to pasa w wodzie i w zasięgu jej rąk rośnie jabłonka. Jednak
ilekroć chce się napić – woda znika, a gdy chce zerwać jabłko
– gałąź ucieka. ,,Mokosza,
Królowa Ziemi nie zapomni o mnie, bom i ja z jej krwi''
– myślała kuszona przez Zgrzechę Niedowiarka. Walaszka
niestrudzenie błąkała się w podziemnym świecie, a jej
drogowskazy – klejnoty świeciły barwami białą, złotawą,
zieloną, niebieską, czerwoną, tęczową, różową... Choć była
niezwykle wytrzymała, z głodu poczynało brakować jej sił.
Wreszcie gdy marzyła o figurach wodników z ciasta odkryła, że
Podziemie ma swych mieszkańców. Oczom królowej, podobnym do
turkusów, albo lapis – lazuli ukazał się widok podobny
niezmiernie do tego jaki był na powierzchni. Traktem szła smukła
panna w bieli, a jej włosy i oczy były złote. Nosiła ozdoby z
lśniących kamieni i koszyk wyglądający na wiklinowy, pełen
jakichś grzybów podobnych do pieczarek. Szła podśpiewując, a
towarzyszył jej wilczur o trzech głowach. Walaszka na jej widok
wydała okrzyk.
- Kimże na Ageja jesteś? Córą Europy, Enką, ułudą?
- trójgłowy pies warczał, a koszyk z grzybami wypadł z ręki.
Walaszka opanowała się. - Przepraszam, że cię przestraszyłam.
Jam Walaszka, córa Nastazji, królowa rusałek – podziemnej nimfie
słowa te nic nie mówiły, chociaż ucałowała jej kolano. -
Znalazłam się tu wbrew swej woli, słudzy Rykara mnie tu wrzucili.
Kim jesteś? - obie rusałki były równe wiekiem.
- Podziemnicą, czyli podziemną rusałką. Nazywam się
Mrovica. Zaprowadzę cię do swoich – pies o trzech głowach
obwąchał Walaszkę, a ta poszła wraz z Mrovicą w stronę podobnej
do ula chaty wzniesionej z głazów. Rodzina Podziemnicy składała
się z ojca – wodnika, ubierającego się tak jak wodniki na
powierzchni, matki w białej sukni i licznego rodzeństwa. Mrovica
pokazała zebrane grzyby, a ojciec zapytał:
- Kim jest twoja znajoma?
-
Nazywa się Walaszka, córka Nastazji, ojcze – odrzekła Mrovica. -
Mieni się królową rusałek i wodników, przybyłą z powierzchni,
czyli kimś większym od naszej wielkiej księżnej. Nosi Serce
Niepodzielnego i pierścień z jednorożcem, więc chyba to prawda –
cała rodzina oddała jej hołd bijąc czołem o klepisko, a
następnie matka Mrovicy posadziła gościa na honorowym miejscu i
dała jej co miała najlepszego: potrawy z grzybów, rybę w cieście,
najczystszą wodę. Walaszka jadła z apetytem, lecz przestrzegała
etykiety. Dowiedziała się, że ojciec Mrovicy nazywa się Byl
(Bilus, Vilus), macierz Huragana, a rodzeństwo: Marduła, Anej
Młodsza, Starsza i Średnia, Żempatis, Żempata, Podziomek,
Podziomka i najmłodsza córka Grażias. Marduła urodził się z
rubinem w czole, a trójgłowy pies nazywał się Śpas. ,,Mokosza
umiłowała tę rodzinę, czyniąc ją tak liczną''
– pomyślała z podziwem Walaszka. Rodzinie towarzyszyła też nie
tak dawno babcia Azjaka (Ayisaca), lecz niestety i tu dotarł lodowy
oścień Mar – Zanny, zwanej przez Podziemników i Podziemnice
,,Śmierztecką''.
Gospodarze z ciekawością, acz uprzejmie, pytali się o Nadziemie,
Walaszkę zaś ciekawiło wszystko co się tyczyło Podziemnic.
- Jesteśmy tu od czasów Anej I, która tak jak ty
nosiła Serce Niepodzielnego – opowiadał Byl. - Przejście
do Podziemia odkrył wówczas ciekawy świata wodnik Sosis z rzeki Nilus. Należał do plemienia Sobaków, co wypasają krokodyle i hipopotamy. Wejście odkrył w podwodnej jaskini. Wszedł tam razem z umiłowaną i potomkami i z jego krwi są Podziemnice. Jedną z jego cór, Asę Parezis, więc wybrał na Wielką Księżną Podziemia. Zwracam uwagę, że nie mamy tu królowych, bo uznajemy wszystkie następczynie Anej I, aż do ciebie. Synowie i córki Sosisa wzięli żony i mężów z Powierzchni; ze świata nakrytego niebem. Asa Parezis wyszła za wodnika Zieleńczyka, a jej ojciec by zdobyć posag dla córki, wdrapał się za pomocą pazurów
smoka Wyrma o złotej głowie, na wielką górę Elbrus, gdzie gryfy strzegły ogromnego alatyru. Aby go zdobyć, Sosis pozwolił im przekłuć siebie i wyszarpnąć ciała z rąk i nóg, a w zamian otrzymał drogi kamień. Dźwigając go na plecach, zaniósł do Podziemia, a tam trony wyrzeźbiły tron, którego odtąd używają wszystkie wielkie księżne. Smok złotogłowy stał się zaś godłem naszego księstwa.
do Podziemia odkrył wówczas ciekawy świata wodnik Sosis z rzeki Nilus. Należał do plemienia Sobaków, co wypasają krokodyle i hipopotamy. Wejście odkrył w podwodnej jaskini. Wszedł tam razem z umiłowaną i potomkami i z jego krwi są Podziemnice. Jedną z jego cór, Asę Parezis, więc wybrał na Wielką Księżną Podziemia. Zwracam uwagę, że nie mamy tu królowych, bo uznajemy wszystkie następczynie Anej I, aż do ciebie. Synowie i córki Sosisa wzięli żony i mężów z Powierzchni; ze świata nakrytego niebem. Asa Parezis wyszła za wodnika Zieleńczyka, a jej ojciec by zdobyć posag dla córki, wdrapał się za pomocą pazurów
smoka Wyrma o złotej głowie, na wielką górę Elbrus, gdzie gryfy strzegły ogromnego alatyru. Aby go zdobyć, Sosis pozwolił im przekłuć siebie i wyszarpnąć ciała z rąk i nóg, a w zamian otrzymał drogi kamień. Dźwigając go na plecach, zaniósł do Podziemia, a tam trony wyrzeźbiły tron, którego odtąd używają wszystkie wielkie księżne. Smok złotogłowy stał się zaś godłem naszego księstwa.
-
Obecnej wielkiej księżnej Niklinie – rzekła Huragana –
towarzyszy wielki jak byk, bury pies Garm, zwany Harmem, którego
brzuch jest zawsze skrwawiony. Niektórzy zowią go Garmanem, lub
Harmanem i choć groźny, nie jest zły. Żyją tu też psy
trójgłowe, potomkowie Cerbera, syna Boruty i Dziewanny Šumina
Mati. W rzekach i jeziorach mamy czarne żaby i białe, ślepe ryby.
Gdzieniegdzie śpią smoki i wielkie węże. Żyjemy w zgodzie z
gnomami i elfami, to jest królikami o trzech nogach.
- U nas na powierzchni, elfy to małe, urocze ludziki ze
skrzydłami motyli, latające z kwiatka na kwiatek – skrzywiła się
Walaszka.
-
Elfy są różne, choć wszystkie wyszły z łona Mokoszy – rzekła
Mrovica. - Są to dobre, jasne i piękne stworzenia, te co żyją na
powierzchni, ale przecie niektóre z nich zsyłają choroby szyjąc z
łuku strzałami o grotach jak haczyki. Istnieją też ciemne elfy,
co wybrały Rykara. Pod nami jest Čortieńsk,
a jego mieszkańcy często nas napastują.
- Jak duże jest Wielkie Księstwo Podziemia? - spytała
Walaszka.
-
Liczy wiorst milion milionów, połowę tego i ćwierć tej połowy –
rzekł Byl. - Jest w nim wiele kamiennych osad, a stolicą jest
położony w środku księstwa, ogromny Czarnogród. Nasza chata jest
niedaleko siedziby wielkiej księżnej Nikliny. Możemy cię do niej
zaprowadzić – Walaszka rada była zobaczyć stołeczny gród
Podziemnic, lecz była już zmęczona, więc gospodarze pościelili
dla niej puste łoże, w którym ongiś spała Azjaka. Królowa śpiąc
śniła o wodniku, który umarł i w Nawi Jasnej dostał piękną i
miłą żonę. Był on jednak stary; siwy i zgrzybiały jak człowiek,
więc Weles pokazał mu drzewo, na którym rosły skóry wodników.
,,Jeśli
ubierzesz tę, odmłodniejesz''
– tak próbował zrobić, lecz skóra młodego wodnika była bardzo
ciasna, aż zamienił się w niedźwiedzia, którego Walaszka ubiła.
Dziwny sen! Po nim przyszły następne, lecz były to jeno strzępki
myśli, których już królowa nie pamiętała po przebudzeniu. Byl i
Huragana ilekroć udawali się do Czarnogrodu, zaprzęgali do
ogromnego wozu parę wielkich jak konie, sinych jaszczurek. Wóz był
tak wielki, że mieściła się na nim cała liczna rodzina, a i dla
gościa znalazło się miejsce. Czarnogród był ośmiokrotnie
większy od Toropiecka ; Walaszka nigdy nie widziała tak ogromnego
grodu. Wszystkie budowle były z kamienia; zarówno ze zwykłego, jak
i w kamieni szlachetnych i półszlachetnych. Mury miasta zbudowano z
gagatu – drogiego kamienia czarnego jak węgiel. Gospodarze
oprowadzali gościa po Czarnogrodzie; pokazali zabytkową oberżę
,,Pod
Czarnym Diamentem'',
liczne fontanny, ulice brukowane diamentami i zielonymi perłami,
latarnie, w których świeciły perły i rubiny, kapiące od złota
marmurowe chramy Mokoszy i Welesa, wreszcie srebrny, o ścianach
wysadzanych brylantami, szafirami i alatyrami, pałac wielkiej
księżnej. Był właśnie czas zwiedzania i audiencji, toteż
Walaszka wraz z rodziną Mrovicy bezpiecznie przeszła przez złotą
bramę, której pilnowały dwie żaby; zielone i wielkie niczym
krowy. Walaszka chociaż była królową i córą królowej, nigdy
nie mieszkała w zamku. Cały czas wędrowała po królestwie walcząc
ze sługami Niemal Człowieka, tak jak jej matka. Dotąd,
najwspanialszą siedzibą w jakiej przebywała, był zamek werszek
Dunaja i Dany, na dnie rzeki Erydan. Pałac Nikliny, wielkiej
księżnej Podziemia pełen był rzeźb i fresków, dywanów z
Peristanu, złotych i srebrnych naczyń, mieczy i kolczug – a
wszystko to wołało o podziw. Wokół słychać było cudowny śpiew,
lecz nie był to śpiew syren czy łabędzi, ale pienie rusałek.
Powietrze było ciężkie od zapachu kadzidła, a Walaszce
przypominało to palenie zwłok jej matki. Rodzinie Mrovicy udzielono
audiencji; zgodnie ze słowami Byla, wielka księżna zasiadała na
tronie z alatyru, który ongiś Sosis przytaszczył z góry Elbrus
(Elburz).
Niklina o czarnych puklach, nosiła modrą szatę przetykaną złotem,
a na szyi niczym Mokosza, diament o dziesięciu kolcach. U jej stóp
leżał pies Garm. Ogromny, kudłaty brytan o wiecznie skrwawionym
brzuchu, na widok Walaszki poderwał się i z głuchym warczeniem
podbiegł. Królowa nie miała przy sobie miecza, bo straciła go w
ostatniej walce, lecz gdyby przyszło co do czego, umiałaby
zwyciężyć Garma. Ten jednak wciągnął nosem powietrze, zatrzymał
się, odwrócił i tak rzecze:
-
Wow! Czuję krew królowej i bicza na potwory! - następnie przypadł
do Walaszki i z czcią polizał jej białe dłonie. Wówczas Mrovica
założyła jej na szyję Serce Niepodzielnego, a Niklina z dworem
padła na twarz, a następnie ucałowała kolano Walaszki. Królowa
nie lubiła tego zwyczaju. ,,Wszak
jestem jeno stworzeniem''!
- mówiła, lecz taka była etykieta sięgająca czasów Anej I.
Następnie na cześć ,,królowej
ze Świata Całowanego przez Słońce''
wielka księżna wydała ucztę, na której podano jadalną ziemię z
Nabatei, , różne kolorowe cukry, rodzynki z drzewa rodzynkowego (do
potopu kończącego erę jedenastą rosły takie), oraz wiele innych
specjałów. Uczta była długa i radosna, lecz coś ją przerwało …
*
-
Za zdrowie Walaszki! - Podziemnik Smokicz, mąż Nikliny wzniósł
toast rumianym winem, gdy na salę wbiegł jakiś stworek i przypadł
do nóg królowej. Był wielkości zająca, a pokrywała go biała
skóra w szare plamki. Chodził na dwóch nogach; miał małe różki,
świński ryjek, szponiaste łapy, szczurzy ogon, a jedna jego noga
miała stopę kaczki, a druga psa. ,,Ki
Čort''?
- pomyślała Walaszka chrupiąc głowę cukru pomarańczowego.
- Czego pragniesz, gnomie? - spytał wielki książę
Smokicz. - Widzisz, że gościmy królową ze świata owiewanego
wiatrem.
-
Pani Walaszko – zakwiczał gnom – jestem Udurek, twój sługa.
Przychodzę prosić waszą jasność – pomoc; jestem jednym z
dziesięciu gnomów porwanych przez Čorty.
Licho trzyma mych braci na hakach, lecz ja, dzięki Welesowi
uciekłem... - Walaszka wstała od stołu.
-
Czyż możemy ucztować, kiedy giną inne dzieci Mokoszy? - Niklina i
Smokicz początkowo nie chcieli ryzykować zatargu z Čortami,
lecz postawa królowej zawstydziła ich.
-
Niech, no kto wskaże mi drogę do Čortlandu!
- Niklina skrzyknęła drużynę, po czym zaprowadziła Walaszkę do
chramu Welesa, a dokładniej do jego piwnicy. Tam leżał głaz,
który królowa, w której wiotkim ciele drzemała siła słonia,
przesunęła odsłaniając dziurę, z której buchały opary siarki.
-
Nawet najpotężniejsza władczyni sama nie pokona Čortów
– ostrzegła kapłanka Luna Čapek.
- Sam Agej może zwyciężyć smoka Rykara, a Enkowie tacy jak
Jarowit czy Mokosza, których się lęka cały Čortieńsk,
mają moc nie z siebie, lecz z Ageja. Pomyśl o tym, pani –
nalegała Podziemnica, lecz Walaszka tak jak jej matka Nastazja
bywała zarozumiała. Bez słowa zanurzyła się w cuchnącym
otworze, a za nią udała się drużyna Nikliny. Podziemnice i
podziemniki rzuciły się w ciemność rozjaśnianą nie blaskiem
klejnotów, lecz niegasnącym ogniem. Zarówno Walaszka jak Niklina i
Smokicz byli odważni, lecz tego miejsca nie przenikała obecność
Ageja – panowały tu strach i bezbrzeżna rozpacz. Razem ze swą
panią do jamy wskoczył Garm. Niklina miała na szyi diament o
dziesięciu kolcach i ten służył za latarnię. Čortieńsk
zdawał się być pusty, jeno z bardzo daleka dobiegał ryk smoka
piekieł i ujadanie Czarnego Psa. Walaszka i Niklina pozwoliły
odejść tym z drużyny, które odczuwały lęk. Światło diamentu
rzucało blask na czarne ściany zbryzgane krwią, na których
wisiały łańcuchy i szkielety. Długo trwało to oglądanie, aż
drużyna nie wiedząc o tym, doszła do tej dziedziny, w której
mieszkało Licho. Kiedy światło kolczastego diamentu padło na
czarną ścianę, pokrytą bazgrołami, oczom wszystkich ukazały się
gnomy i króliki o trzech łapkach, zwane ,,elfami'',
które Čorty
zawiesiły żywcem na hakach. Nikt ich nie pilnował, więc Walaszka,
Niklina i Smokicz uwolnili je z haków, a potem kroplami swej modrej
krwi, uleczyli je. Podziemnica Nebeska nosząca to imię z powodu
barwy oczu, zaprowadziła gnomy i elfy z powrotem do Wielkiego
Księstwa.
-
Czas na nas – rzekł Garm – czuję zieloną krew Čortów!
- Walaszka i Niklina już miały dać znak do odwrotu, gdy w mroku
ujrzały świecące oczy i poczuły odór siarki i smoły. Blask
diamentu rzucił światło na półnagiego męża o głowie
komarzycy, na plecach mającego kostne skrzydła ptasie bez mięsa i
skóry. Wszyscy wiedzieli, że tak wyglądało Licho. Towarzyszył mu
wielki wąż, truś o złotej głowie nazywający się Złoczyń i
Bęś – gęś wielkości człowieka mająca zęby i zionąca
ogniem.
Garm
rzucił się z zębiskami na Złoczynia i Bęsia, zaś graf Lichon
złożył dwa patyki i wezwał przez nie posiłki. Wąż i potwór
podobny do gęsi leżały we własnej, zielonej krwi, lecz wtem
zaroiło się od Čortów.
Przybył
Bee – człek z potworną głową barana, jego brat Trysław, zwany Trykosławem, Bukaj Wroga z bagien o wielkich pazurach, z każdą minutą wojsk Rykara było coraz więcej. Walaszka i Niklina wraz ze Smokiczem rzuciły się bronić odwrotu swej drużynie. Straszliwy Vujek o głowie przypominającej gruszkę z ogromnymi kłami i ognistymi ślepiami, wywijając młotem zabił psa Nikliny i począł miażdżyć jej drużynę, aż Walaszka odcięła mu ramię i głowę. Pani Garma ubiła Bee, a jej mąż – Trykosława i Bukaj Wrogę. Jednak Čortów było coraz więcej, zdawały się być liczne niczym piasek na plaży. Walka trwała w najlepsze, gdy wtem
piekło zadrżało od tupotu potężnych stóp i od wycia jakby tysiąca tysięcy wilków. ,,To idzie Czarny Pies''! - drżały Čorty. Istotnie; w mroku niby dwa czerwone księżyce zajaśniały wielkie oczy brytana ogromnego jak smok i czarnego jak smoła. Ślina z jego paszczy leciała jak wodospad. W erze pierwszej, jeszcze przed zdradą Rykara, Czarny Pies był Enkiem noszącym imię Zmiennik, któremu Agej zlecił stworzenie lądu, lecz Zmiennik nie wykonał polecenia, zajęty podziwianiem swego odbicia w wodzie. Jego zadanie wykonała dopiero Mokosza w erze drugiej. Na jego widok zarówno Čorty, jak i drużyna Nikliny zadrżała w wielkiej trwodze. ,,Uciekajmy, bo nas zje''! - wołały Podziemnice, lecz Walaszka nie okazała strachu, co nie znaczy, że się nie bała. Z rąk jednej z wojowniczek wyjęła ciężką palicę i gromko zawołała:
Bee – człek z potworną głową barana, jego brat Trysław, zwany Trykosławem, Bukaj Wroga z bagien o wielkich pazurach, z każdą minutą wojsk Rykara było coraz więcej. Walaszka i Niklina wraz ze Smokiczem rzuciły się bronić odwrotu swej drużynie. Straszliwy Vujek o głowie przypominającej gruszkę z ogromnymi kłami i ognistymi ślepiami, wywijając młotem zabił psa Nikliny i począł miażdżyć jej drużynę, aż Walaszka odcięła mu ramię i głowę. Pani Garma ubiła Bee, a jej mąż – Trykosława i Bukaj Wrogę. Jednak Čortów było coraz więcej, zdawały się być liczne niczym piasek na plaży. Walka trwała w najlepsze, gdy wtem
piekło zadrżało od tupotu potężnych stóp i od wycia jakby tysiąca tysięcy wilków. ,,To idzie Czarny Pies''! - drżały Čorty. Istotnie; w mroku niby dwa czerwone księżyce zajaśniały wielkie oczy brytana ogromnego jak smok i czarnego jak smoła. Ślina z jego paszczy leciała jak wodospad. W erze pierwszej, jeszcze przed zdradą Rykara, Czarny Pies był Enkiem noszącym imię Zmiennik, któremu Agej zlecił stworzenie lądu, lecz Zmiennik nie wykonał polecenia, zajęty podziwianiem swego odbicia w wodzie. Jego zadanie wykonała dopiero Mokosza w erze drugiej. Na jego widok zarówno Čorty, jak i drużyna Nikliny zadrżała w wielkiej trwodze. ,,Uciekajmy, bo nas zje''! - wołały Podziemnice, lecz Walaszka nie okazała strachu, co nie znaczy, że się nie bała. Z rąk jednej z wojowniczek wyjęła ciężką palicę i gromko zawołała:
-
Wracajcie do budy, psie Rykara! - Czarny Pies zaryczał jak byk i
pochylił łeb, by zdruzgotać Walaszkę potężnymi zębami. Jednak
królowa nie ruszyła się z miejsca, jeno palicą przebiła pysk
Čorta.
Wytrysnęła fontanna zielonej krwi, a Czarny Pies piekieł ryczał z
bólu tak głośno, że poczęło pękać sklepienie oddzielające
Wielkie Księstwo Podziemne od Čortieńska.
To była zagłada marchii założonej ongiś przez Sosisa. Na
szczęście wszystkie rusałki i wodniki mocą daną przez Mokoszę
zmieniły się w Światła i opuściły ginący świat przez
rozliczne jaskinie. Razem z nimi wydostała się Walaszka, a Mrovica
złożyła jej hołd, została pasowana na wojowniczkę i odtąd jej
towarzyszyła w walce z Niemal Człowiekiem. Wielkie Księstwo
Podziemia zginęło, lecz pamięć o podziemnych nimfach przetrwała
erę dziewiątą i opowieści o nich zaczęli snuć ludzie. Tak
pojawiła się wiara w ,,rusałki
katakumbiane''
, które w erze trzynastej miały wskazywać schronienie
chrześcijanom w Analapii, których prześladował Artur Apostata. W
Szczecinie opowiada się legendę, wg której w przejściu podziemnym
na ul. Wyzwolenia są żółte drzwi prowadzące do tajemniczego
świata, gdzie rządzi rogaty car Rachman i gdzie wśród wielu
innych istot żyją rusałki katakumbiane. Może kiedyś Czytelnicy
to sprawdzą...
*
Słowem
Podziemnice, ,,Codex
vimrothensis''
i encyklopedia ,,Obraz
świata''
nazywają również trzy córy Skarbnika i Jedlicy Pustułki.
Wszystkie były jytnas wielkiej piękności, a nazywały się Zołta,
Mlecznobiała i Doruna. Tak jak ich ojciec mieszkały pod ziemią i
opiekowały się górnikami. W erze trzynastej, w analapijskiej
prowincji Śląż żył młody górnik noszący imię Bzdurek.
Pewnego razu, Podziemnica Zołta, o złotych włosach, ostrzegła go
przed zawaleniem, a jego serce poczęło pałać na jej widok. Górnik
nie mógł przestać myśleć o uroczej córze Skarbnika, więc
oświadczył się jej. Jednak Podziemnica odrzuciła jego zaloty, bo
wszystkich górników kochała tak samo i chciała być gotowa do
spieszenia pomocą im wszystkim. Poza tym jak powiedziała ,,jytnas
się nie żenią, ni nie wychodzą za mąż''. Biedny
Bzdurek z rozpaczy zachorował. Gdy leżał w łożu niezdolny do
pracy, pielęgnowała go prosta dziewczyna Osobita, która go
kochała, lecz on o tym nie wiedział. Gdy wyzdrowiał, pokochał
Osobitę, a po długim narzeczeństwie zostali mężem i żoną.
Legendy mówią, że Osobita przeżyła męża i została Grochową
Matką, wśród dojrzewającego grochu karmiąca swe dzieci.