,, [Bułgarzy nadwołżańscy] chwytają wszystkie stare kobiety, jakie znajdują w swoim kraju i wiążą im ręce i nogi. Mają zaś wielką rzekę. Do tej rzeki wrzucają wspomniane staruchy. Tę zaś, która wypłynie na powierzchnię, uważają za czarownicę i palą. Co do tej, która się zanurzy, to sądzą, że nie jest czarownicą i puszczają ją wolno’’ - Abu Hamid al – Andalusi
Cesarzowa
Faustyna nim jeszcze porodziła Kommodusa, nocą wymknęła się z
pogrążonego we śnie Rzymu na sabat odbywający się na szczycie
Łysej Góry w słowiańskim Królestwie Analapii. Unosiła się
wysoko nad dachami domostw siedząc we wnętrzu karety ulepionej z
masła, która ciągnęły całkowicie łyse konie. Powoził nimi zaś
jednooki Nubijczyk. Maślaną karetę maskowało zaklęcie
niewidzialności. Lecąc tak z ogromną prędkością, Faustyna
umilała sobie czas lekturą łacińskiego przekładu ,,Kamasutry’’
- księgi pieszczot zmysłowych spisanej rogiem białego byka Nandina
z Bharacji, którego dokonał poeta Katullus. Nim skończyła czytać,
kareta miękko wylądowała w analapijskich Górach Czarownic.
Obrośnięty czarnym, skołtunionym futrem Čort o fosforyzujących,
zielonych oczach i rogach koziorożca, otworzył jej maślane drzwi i
skłonił się dwornie. Faustyna wyszła z karety całkowicie naga,
mając na szyi jeno korale z czarnych pereł. Na jej spotkanie wyszły
nagie wiedźmy. Najwięcej wśród nich było Słowianek, ale
trafiały się też Germanki, Greczynki, Rzymianki, Scytyjki,
szamanki z Pohjolii i Svamii; widziano nawet Murzynkę w złotym
diademie i skórze pantery jak i Sineankę w srebrzystej pelerynie,
która odbyła długą podróż rydwanem ciągniętym przez dwa
smoki.
-
Ave Faustina! - czarownice kolejno witały cesarzową Rzymu
podchodząc i całując jej kolano.
Jedna
z nich, Słowianka o włosach skręconych w rude pukle, wbiła w
skalisty grunt długi i prosty kij, po czym zaczęła chodzić wokół
niego wkoło mamrocząc zaklęcia. Wówczas ze sterczącego ku
gwiaździstemu niebu końca kija popłynęła lodowato zimna, żółta
ciecz z białą pianą. Ruda wiedźma skwapliwie zebrała ją do
pucharu z ludzkiej czaszki i przyklękając poczęstowała nią
Faustynę.
-
Piwo z kija dla cesarzowej Rzymu! - oznajmiła, a Faustyna wypiła
duszkiem.
-
Bardzo dobre, choć trochę… gorzkie – pochwaliła żona Marka
Aureliusza. - Jak ciebie zwą?
-
Jestem Wielki Ożóg, a pochodzę z plemienia Czarnych Podniebień,
które mieszka w prowincji Maziva i istotnie rodzi się w czarnym
podniebieniem – na dowód, że mówiła prawdę, Wielki Ożóg
rozdziawiła usta, z których wtem wyskoczyła żaba.
-
To Fedira; mój chowaniec – wyjaśniła Wielki Ożóg.
-
Zdolna jesteś – pochwaliła cesarzowa.
-
O, tak – przytaknęła Analpijka. - Znając odpowiednie wywary i
zaklęcia potrafię nawet zamienić Księżyc w krowę i wydoić zeń
mleko – Faustyna słysząc to roześmiała się serdecznie.
-
A co to masz za ładny wisiorek? - spytała cesarzowa wskazując na
ozdobę wiszącą między nagimi piersiami rudej wiedźmy.
-
A, to magiczne wahadełko, które w Noc Kupały dał mi Inkub o
ognistym nasieniu. W środku zawarty jest demon ankluz, który pomaga
mi w czarach – gdy tak rozmawiały, goryl o zielonym włosiu i
nogach słonia, począł bić rękami w bęben z ludzkiej skóry, na
znak, że czas zacząć orgię…
*
Filip
był synem Aureliana Tydeusza Falcona; rzymskiego kupca, którego ród
od pokoleń trudnił się sprowadzaniem bursztynu znad Morza
Srebrnego. Po swej matce, byłej niewolnicy z plemienia Markomanów z
Bohemii, Filip odziedziczył jasne włosy i oczy podobne do dwóch
szafirów. Od lat chłopięcych wyprawiał się z ojcem do Analapii,
przeto całkiem dobrze poznał słowiańską mowę i obyczaje. Budził
zachwyt w sercach niewieścich, tak Rzymianek jak i barbarzynek.
Minęło już pięć lat odkąd jego ojciec potajemnie przyjął
chrzest wraz z całym domem. Filip umiłował Crostosa i Jego
Dziewiczą Matkę całym swym sercem młodym i gorącym. Kiedy wraz z
ojcem bawił w Analapii, czarownica Wielki Ożóg zapragnęła
pieszczot w jego ramionach. Poczęła go wabić ku sobie miłosnymi
zaklęciami, naparami i talizmanami, jednak wszystkie jej magiczne
zabiegi rozbijały się o czystość młodzieńca jak fala o skałę.
-
Czy jestem brzydka, że nie chcesz legnąć ze mną? - łkała Wielki
Ożóg.
-
Nie jesteś brzydka; jesteś piękna – powiedział Filip ocierając
jej łzy z rozpalonego policzka. - Jeno mój zakon zabrania obcować
cieleśnie z niewiastą, która nie jest żoną. Tego właśnie
wymaga miłość, która stawia wymagania i umie czekać.
-
To opowiedz o tym swoim zakonie – poprosiła Wielki Ożóg.
Filip
zaczął jej więc opowiadać o życiu Jezusa i prawdach wiary
chrześcijańskiej. ,,Skoro Filip to wyznaje, nie może to być
złe’’ - pomyślała Wielki Ożóg i wyraziła pragnienie
udania się z Filipem i jego ojcem do Rzymu, aby tam przyjąć
chrzest.
-
Jeśli chcesz zostać chrześcijanką, musisz wyrzec się magii –
przykazał surowo Filip – jest to bowiem ścieżka demona, która
wiedzie ku zatraceniu – Wielki Ożóg bez zwłoki zdjęła z szyi
nawąz z wahadełkiem i cisnęła je w błoto.
Plaże
Morza Srebrnego hojnie obdarowały Rzymian złocistym bursztynem. Gdy
zapełniono niż już wozy ciągnięte przez woły, ruszono z
powrotem na południe.
-
Ciekawiło mnie zawsze czy owe srebrnomorskie ryby, których śluz
zamienia się w jantar, dałoby się zaaklimatyzować w Morzu
Śródziemnym? - dumał Filip. - Wówczas my Rzymianie nie
musielibyśmy wyprawiać się po niego tak daleko.
-
Wtedy Analapia i Burus poniosłyby straty – zauważyła trzeźwo
Wielki Ożóg.
-
Zwróć też uwagę, synu – zabrał głos Aurelian Tydeusz Falcon –
że pewnikiem śródziemnomorska woda mogłaby się okazać dla ryb
bursztynowych zbyt ciepła i słona, a kto wie czy nie zniszczyłyby
one jakichś miejscowych ryb. Nie należy, nie mając rozeznania
jakie to wywoła skutki, naruszać porządku przyrody ustanowionego
przez Boga.
-
Mówicie jak jakiś filozof przyrody, panie – rzekła z podziwem
Wielki Ożóg.
-
Po prostu w młodości czytałem ,,Zwoje Gai’’ Aleksekosa
z Dodony – odrzekł ojciec Filipa.
Czarownica
rada była ujrzeć Rzym, o którym tyle się nasłuchała na sabatach
od cesarzowej Faustyny, jednak Incubus – Čort obmierzły, który
niegdyś był jednym z tych latawców świetlistych, które wybrały
zło, nie zamierzał odpuścić Wielkiemu Ożogowi tego, że
wyrzuciła w błoto wahadełko. Im bliżej było Rzymu; miasta
męczenników, tym Analapijka gorzej się czuła. Bledła i
czerwieniała na przemian, pociła się i wstrząsały nią dreszcze
i coraz częściej powtarzała:
-
Nie jedźmy tam. W Rzymie jest moja zguba.
W
końcu gdy przekroczyli rogatki stolicy imperium, w Wielki Ożóg
wstąpiła siła nieludzka, a z jej usta wraz z krzykiem strasznym i
grubymi słowy zdolnymi zawstydzić pijanego woźnicę, sypały się
ćmy naznaczone trupią główką, żmije i ropuchy. Miotała
bluźnierstwa straszliwe przeciw Bogu i całemu Dworowi Niebieskiemu.
Unosiła się nad ziemią i najsilniejsi mężczyźni nie byli władni
jej okiełznać. Wówczas Filip posłał po Sofoniasza, kapłana,
który z polecenia Papieża wypędzał złe duchy. Był to starzec
siwy jak gołąb, który wiele wycierpiał z rąk pogan za bycie
chrześcijaninem. Zamknął się w pokoju razem z opętaną i począł
odmawiać modlitwy; wzywał w nich Maryję i św. Michała, aż o
drugiej w nocy Inkub ze straszliwym wizgiem opuścił ciało
Słowianki.
Minęły
cztery tygodnie od tego wydarzenia. W Wielką Sobotę w mroku
katakumb, Papież ochrzcił Wielki Ożóg nadając jej imię Krystyna
,,bo dla Krysta porzuciła czary’’. Niedługo potem wyszła
za Filipa i mieli gromadkę dzieci.