Działo
się to w Sedinum, za panowania króla Mojmira Gryfosławica,
drugiego władcy z dynastii Gryfitów. Największym z bohaterów
grodu Welesa – Trygława i Sediny był Klicz, syn Mścidruga, syna
Uścisza, syna Miseła, syna Kołysza, syna Kotyszki – Kocisza,
syna Gryfiusza, syna kupca Łaskarza, przez Greków zwanego
Laskariosem. W noc narodzin junaka Klicza rozpętał się wielki
sztorm na Morzu Srebrnym, zaś oczom jego matki Selisławy ukazały
się dwie bliźniacze gwiazdy, których blask wybijał się ponad
światłość reszty gwiazd. Bohater walczył mieczem Siczeniem
przecinającym stal i żelazo oraz ciężką jak dzik maczugą Pałem,
którą otrzymał od samego Welesa. Za wiernego towarzysza licznych
wypraw, wojen z Jutami, Stolimami i innymi Słowianami miał karego,
turańskiego konia, któremu nadał imię Laskij. Otrzymał go ponoć
od samego Boruty.
W
ósmym roku od wstąpienia na tron króla Mojmira, Klicz wyruszył na
zachód w głąb Sklawinii, szukając przygód. Na jego piersi
spoczywało maleńkie, zawieszone na rzemyku pudełko, w którym
znajdował się kołatek – chrząszcz żywiący się drewnem. Nie
był to zwykły owad, jeno zaklęta weń dusza pokutującego skąpca
z ziemicy Antów. Kołatek, jako, że niegdyś należał do rodu
ludzi, znał ludzką mowę, a ponieważ nabył mądrości dzięki
cierpieniu, nieraz służył Kliczowi radą, a głos jego był cichy
jak głos krasnoludka.
Podczas
owej wyprawy dotarł do wioski, zwanej Siewa, bo mieszkali w niej
siewcy. Wstąpił do karczmy, gdzie pijąc miód i jedząc pieczonego
prosiaka, usłyszał szereg opowieści o dziwach mijanej krainy.
Jedni, pijący złociste piwo i spożywający kaszę ze skwarkami,
prawili o budzącym wielką grozę słudze Zarazy – białym koniu
Marmurze, przez Germanów z Dalekiej Północy nazywanym imieniem
Maar. Koń Marmur miał ponoć pięć nóg i ogniste oczy rusałki,
albo Wiły, a bił odeń odór truchła. Ów koń roznosił
straszliwe choroby. Inni siedzący z drewnianymi łyżkami nad
miskami bigosu, opowiadali o wąpierzu o imieniu Miseł (Misele),
który mieszkał na wschodzie, na ziemi Antów, w kurhanie gdzie
pilnował zaczarowanego rogu. Miseł był groźniejszy od innych
wąpierzy – nie szkodziły mu ani promienie Słońca złotego, ani
srebrne ostrza, czosnek, ni nawet święty znak kras. Niczym Talos –
wykonany z brązu automat strzegący Krety, wąpierz ów miał jeno
jeden słaby punkt na swoim ciele. Wystarczyło wyrwać mu z prawej
łydki rogową zatyczkę, a wówczas wykrwawiłby się. W
późniejszych wiekach zginął w ten sposób z ręki wielkiego
bohatera Antów – Jerusłana Zalazarowicza i jego dawnej kochanki
Mysl'i – niewiasty przybierającej postać łasicy. Wreszcie
znaleźli się też tacy, co zajadając jajecznicę i kiełbasę
mówili coś o żyjącym na jakiejś dalekiej, północnej, albo i
południowej wyspie plemieniu Ostriaków, czyli Ludzi Wschodu. Ich
pierwszym władcą był słowiański chłop Wawiła, który pokonał
swego cara i na wyspie Ostriaków wzniósł kamienne labirynty -
,,vaviłony''.
Kończąc prosię, Klicz usłyszał cichuteńki głosik zamkniętego
w pudełku chrząszcza kołatka.
-
Powiadają o tej okolicy – zaczął pokutujący skąpiec – że
gdzieś w pobliżu, parę wiorst za starym młynem jest zaklęta
pieczara, a w niej cudna panna, która czeka aż jakiś junak zdejmie
z niej zły czar i ją poślubi – w swoim rodzinnym Sedinum, Klicz
podobał się wielu dziewczętom, lecz żadnej nie upatrzył sobie
dotąd na żonę i matkę swych dzieci.
-
Prowadź, kołatku – szepnął do chrząszcza.
Zapłacił
za posiłek i opuścił karczmę. Idąc za głosem żyjątka opuścił
wieś Siewę, po czym długo kluczył po łąkach, ugorach, lasach i
mokradłach, aż wśród boru ujrzał grotę, którą kołatek nazwał
zaczarowaną. Bohater wszedł do niej i odnalazł Dziewę, córkę
Kazimierza, syna Władysława, syna Stanisława, syna Moisława, syna
Moidruga – swą późniejszą, umiłowaną nad życie towarzyszkę.
Zdaniem Kosy Oppmana, Klicz zdjął zeń czar całując ją gdy była
pod postacią ropuchy. W innej wersji, notowanej przez ,,Codex
vimrothensis''
dokonał tego niosąc Dziewę na ramionach w jej prawdziwej postaci –
jako urodziwą pannę o sięgających pasa złotych włosach;
miękkich i lśniących jak u rusałki. Kołatek uczciwie ostrzegał,
że wbrew pozorom nie będzie to łatwe zadanie; i rzeczywiście.
Choć dla silnego junaka, smukła panna ważyła tyle co mały kotek,
niosąc ją ujrzał straszliwy mrok i setki ognistych ślepi. Słyszał
wycie wilków, ryk smoka i syk nieprzeliczonych kłębowisk
jadowitych trusi. Strzygi i wąpierze z wrzaskiem i chichotem drapały
go szponami i biły biczami z kolców, złe drzewa złośliwie
podkładały mu korzenie pod nogi, a urodna zwodnica kusiła
obietnicami cielesnych rozkoszy. Na domiar złego lunęło jak z
cebra. Mimo tych wszystkich przeciwności, Klicz z zaciśniętymi
zębami wyniósł Dziewę z lasu i tak przełamał zaklęcie.
Posadził ją na grzbiet Laskija i pognał z nią do najbliższej
wioski. Jego serce przepełniała radość.
,,
[…] - To jest nasz podręcznik sztuki czarnoksięskiej zatytułowany
'Jak zostać Opyrem'? W gwarze Orów z ziemi Pokut' 'opyr' oznacza
czarownika, ale też wąpierza, bądź upiora. Opyrowie to
czarnoksiężnicy najlepsi w swym kunszcie, cieszący się
największymi łaskami Czarnoboga […]. Ciemny lud lęka się opyrów
jak Čortów
i nigdy nie prosi ich o pomoc. Co najmniej raz w roku, opyr, by
zachować swą moc, musi ku czci Rykara – smoka piekieł wypić
kubek krwi małego dziecka, bądź młodej dziewicy, co upodabnia go
do wąpierza. Opyrem może być jeno mąż urodzony pod znakiem
Skorpiona ze specjalnym, tajemnym znamieniem na ciele, oraz nie może
jeść mięsa koźląt – Barannus nie pragnął zostać opyrem, bo
nie miał krwawej natury'' – K. Oppman ,,Perłowy latopis''
Opyr
Kaławik
założył miasto Kaławę. Był chudym, pomarszczonym starcem w
czarnych jak kir, powłóczystych szatach. Nosił długie włosy,
wąsy i brodę białe niczym mleko. Nikt nie rodzi się opyrem.
Kaławik został ową przerażającą istotą, aby móc rzucić
straszliwą klątwę w akcie zemsty na wrogu, co go skrzywdził.
Dopadł go i wyssał zeń całą krew. Od tego czasu minęło wiele
lat. Kaławik zrazu wzdrygał się przed piciem krwi niewinnych
dzieci, lecz z czasem stracił wszelkie skrupuły i stał się
potworem. Gdziekolwiek się pojawił, budził strach większy niż
smok, zaś Kaławę uznali Słowianie za gród nawiedzony i
przeklęty, przeto stronili odeń jak od trędowatego. Tak jak
czarownice miały swoich chowańców – zaczarowane zwierzęta, bądź
Čorty
pod ich postacią, tak również opyr Kaławik przez długie lata
hołubił podobną istotę. Był nią Čort Kočar o ciele żmii,
który narodził się z upadłej kuczarićy, czyli strzegącego domu
ducha - żmii z ziem Krobacji. To właśnie Kočar - zła kuczarića
co wybrała węża Gorynycza, umożliwił Kaławikowi zostanie opyrem
w zamian za zatratę duszy. Fundator grodu Kaławy karmił Čorta –
żmiję mięsem coraz większych zwierząt; od myszy i wróbli, po
zające i prosiaki, zaś mieszkający w ciemnej komórce Kočar rósł
nieubłaganie, aż stał się wielki jak pyton. Już nie wystarczyły
mu małe zwierzątka, ale jak prawdziwy smok począł żądać ofiar
z dziewic. Liczni junacy usiłowali zabić węża – potwora, lecz
ginęli od smrodliwych wyziewów z jego paszczy. Wówczas Kaławik
pojął, że pragnąc zemsty stał się jeszcze większym łotrem niż
ten co go skrzywdził. Płacząc spalił swe magiczne księgi, po
czym przebił sobie serce srebrnym sztyletem. Mógł uzyskać
przebaczenie, bo Agej jest bardziej miłosierny niż dobrzy ludzie,
ale zabił się, a jego duszę pochłonęła ciemność Čortieńska.
Kočar zasmakował w życiu smoka i nie przestawał gnębić ludzi z
Kaławy i okolicznych osad.
Takie opowieści usłyszeli wędrujący razem przez ziemicę
sklawińską Klicz i Dziewa w karczmie we wsi Liszki.
-
Nakłoń ucha ku mej radzie – Klicz usłyszał dobiegający z
drewnianego pudełeczka głos kołatka. - Wielkiego węża Kočara o
Smrodliwym Oddechu nie może zabić zwykły miecz taki jak twój
Siczeń jeno Miecz Samosieczny, taki jak te, o których prawią
Antowie w swoich skazkach. Miecz ten tkwi w kamieniu gdzieś w
pobliskim lesie. Najsilniejszy siłacz nie wydobędzie go ze skały,
uczynić może to jedynie niewiasta co nie zaznała męża, a ta
siedzi obok ciebie – Klicz zrozumiał, że kołatek mówi o
Dziewie. - Innym sposobem jest zabicie żmii przez wetknięcie jej
buraka w paszczę; burak bowiem odbiera upadłej kuczarićy moc
zabijania oddechem.
Idąc
za radą pokutującego skąpca, Dziewa i Klicz poszli do pobliskiego
lasu i odnaleźli wśród kniei szary głaz z wbitym weń mieczem.
Dziewa będąc czystą i niewinną dziewicą, istotą szczególnie
miłą Agejowi i Enkom, choć nie miała wielkiej siły w rękach,
wyjęła miecz z kamienia bez większego trudu, tak jak po wiekach
uczynił to Artur. Klicz, choć wielki mocarz nie był w stanie
dokonać tego czego dokonała Dziewa. Oboje wsiedli na Laskija i
niosąc Miecz Samosieczny pognali w stronę wyludnionego i zarosłego
lasem podgrodzia Kaławy. Olbrzymi wąż nie kazał na siebie długo
czekać – przeciwnie; radując się perspektywą pożarcia męża,
niewiasty i konia za jednym zamachem jak błyskawica wystrzelił z
piwnicy opuszczonego domostwa. Rozdziawił paszczę obnażając
jadowe zęby, dłuższe niż kły tygrysa, a z czeluści jego trzewi
jęły się wydobywać chmury zatrutego oddechu. Jednak Dziewa była
nie tylko czysta, ale i odważna, niczym Amazonka. Cisnęła w żmiję
burakiem, a gdy potwór połknął warzywo, stracił swój zabójczy
oddech. Gdy rozsierdzony ruszył ku przybyłym, bohater wydał rozkaz
Mieczowi Samosiecznemu, a ów rzucił się na potwora i nim upłynęły
trzy mrugnięcia okiem, posiekał go na miriady miriad drobnych
kawałeczków, z których wyprawiły sobie ucztę kruki.
Nie
czekając na pochwały i wiwaty okolicznych chłopów, Klicz wraz ze
swą wybranką zatrzymując Miecz Samosieczny, ruszyli na zachód w
stronę Sedinum. Tam osiedli i pobrali się. Król Mojmir nadał
dzielnej parze herb Siedmiogłów wyobrażający zielonego węża
siedmiogłowego na polu czerwonym. Ich synem był wielki junak –
Sawił, zwany Velaroz. Gdy śmierć zabrała Dziewę i Klicza,
Enkowie zamienili ich ciała w jezioro, którego wody mają, a
przynajmniej miały moc leczyć wszystkie choroby. Jezioro to
otrzymało nazwę Dziewoklicz z połączenia obu imion jakie nosili i
do dziś znajduje się w Szczecinie.
,,Niech
Czytelnik nie wierzy w to, że wody jeziora Dziewoklicz leczą trąd,
czarną śmierć, czy raka, jest to bowiem legenda. Ludzie co ją
stworzyli, byli poganami i to co było dobre w ich wierze stanowiło
jedynie przygotowanie do naszej prawdziwej, chrześcijańskiej wiary.
Nie wierzcie w ich błędy, abyście nie byli potępieni na Sądzie''
- ,,Codex vimrothensis''.