Obserwując niepokojące zjawisko jakim jest panoszący się w Internecie antyintelektualizm, objawiający się niechęcią do akademickiej nauki i wiarą w pseudonaukę i teorię spiskowe, zadaję sobie pytanie, czy choć część winy nie leży tu w samych intelektualistach, którzy nazbyt często wykorzystywali swoją inteligencję do złych celów (np. zbrojenia, walka z chrześcijaństwem, uwiarygadnianie systemów totalitarnych)? ,,Łyżka dziegciu może zepsuć beczkę miodu'' - powiada przysłowie.
środa, 15 maja 2019
Zdrada klerków?
Zoard, albo wojna z Hunami
,,Szeklerów
sławnych jam jest syn
Po
świecie chodzę z dumnym czołem.
Wielki
Attyla panem mym
A
po nim ja w spuściznę wziąłem:
Ten
topór, włócznię, ostry nóż,
Serce
co strachu nie zaznało,
I
ramię silne, które już
Wielu
Tatarów zatrzymało.
Attyla
– sławny Boży Bicz
Do
dziś przebywa pośród nas.
Gdy
nim strzelimy wszelka dzicz
Wnet
nogi bierze swe za pas.
Więc
wiedzą, kto szeklerski syn
I
być mu wrogiem nie chcą wcale.
Bo
krew gorąca Hunów w nim
I
bronią włada doskonale’’
-
węgierska pieśń ludowa
,, - … A ma ci on Attyla, syn Mundzuka, głowę wielką, grzbiet garbaty, nogi krzywe, nos perkaty, skórę żółtą i kose oczy. Kobyle mleko pija, surową koninę żre, po sześć palców ma u nóg. Kiedy tupnie w złości, dym smrodliwy idzie spod murawy. W dymie demony się kłębią, Mundzukowemu synowi posłuszne. Nie zdzierży im nikt… Ma zaś ci on Attyla swój stolec daleko, w stepie gorącym, równym. Cztery wieżyce strzegą jego domu. Po cztery razy waruje wokoło częstokół. Na każdym palu częstokołu wbita głowa wroga. Z wygnitych oczu kapie trupi jad, groza niesie się wokroś stepu. Nie zdąży ich słońce wybielić, już wiatr pędzi cuch nowych głów. Drży z trwogi ziemia dokoła. Dyszy ciężko z lęku step…. Za czterokrotnym opasaniem głów ucztuje rad Attyla syn Mundzukowy. Z nim pięćdziesięciu jego synów i stu hetmanów przedniejszych – Ellak o srogim obliczu, Dengitzik drżączkę mający, wielki Emedzar, góry przenoszący, Uzindur trądem dotknięty, Uto, Iskolm i Ernak… Ze złotych i srebrnych czar piją Attylowe syny i woje; on sam zaś z czary drewnianej, zaklętej. Podle pałacu jego stoi pomieszkanie żon. Jest ich dziewięćdziesiąt i dziewięć. A najpierwszą jest Cerka, którą zwą też Helgą, jasnowłosa z północy branka przywieziona. Tu ma swój pałac osobny. Słuchają się zachcenia Attyli, Mundzukowego syna, cesarz rzymski Walencjusz, w wielkim Bizancjum siedzący, i wszyscy królowie Wschodu. Straszny on. ‘Trawa nie porośnie, gdzie mój koń nie przeleci’ - taki jest jego zaśpiew. We śnie ludzie z trwogą powtarzają jego imię. Gorszy jest niźli wilkołak...’’ - Zofia Kossak ,,Szaleńcy Boży’’
Przez
długi czas historycy i literaturoznawcy zgodnie twierdzili, że
,,Zoard...’’
- XVII – wieczny polski epos napisany przez Innowojciecha
Błyszczyńskiego bezpowrotnie zaginął, a niektórzy utrzymywali
nawet, że nigdy nie został napisany. Kłam tym mniemaniom zadało
odkrycie dokonane z 2006 r. przez prof. Albina Modrzewskiego z
Uniwersytetu w Złocieńcu w jednej ze sztokholmskich bibliotek. Eos
został napisany białym wierszem. Zawiera przeplatające się ze
sobą wątki zaczerpnięte z mitologii słowiańskiej, germańskiej i
węgierskiej, a nadto mnóstwo dygresji i nawiązań. Wydał go
profesor Modrzewski opatrzony przypisami, bibliografią i obszernym
wstępem. Za swe odkrycie został w lipcu 2007 r. odznaczony przez
śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jednak media głównego nurtu
nawet się o tym nie zająknęły. Dziś może Czytelnik bez
przeszkód cieszyć się rodzimym eposem o wielkiej wojnie Słowian i
Hunów, bez którego nasza wiedza o Analapii w okresie Wędrówek
Ludów byłaby znacznie uboższa.
*
Nim
narodził się Zoard herbu Korczak, jego macierz Timiša poślubiła
Janača, króla Madunii. Należała do rasy maduńskich nimf, zwanych
tünderek zrodzonej przez Mokoszę w erze dziewiątej. Jak na
tünderek przystało, miała skrzydła z czerwonymi piórami, zaś na
jej głowie zamiast włosów rosły upajające swym zapachem kwiaty.
Janač
(Janczo) nie tylko był królem Madunii, przez Rzymian zwanej
Panonią, ale też biegle władał magią kowalską. Z jego kuźni
wychodziły kotły dla czarownic, miecze dla junaków, broniące
przed złem podkowy, kleszcze, którymi można było złapać smoka
za język, a raz nawet Janač wykuł brązowy trójnóg dla wieszczki
Pytii w Delfach.
Radowała
się cała Madunia z tego ożenku, wiedziano bowiem, że z łona
tünderek wyjdzie heros. Janač osobiście nałożył złotą koronę
na ukwieconą głowę Timišy, która została królową w stołecznym
grodzie Madunii, zwanym Złotą Banią.
Jednak
radość mąciły wieści z gór. Pasterze znów widzieli lutego
smoka Szarkanę o łusce zielonej, w czerń wpadającej i sercu
przewrotnym a bezlitosnym. Szarkana był jednym z wielu smoków
służących pod rozkazami Czarnoboga. Władał potężną magią
umożliwiającą mu zmianę postaci; przez co władny był zamieniać
się w olbrzyma dosiadającego konia. Nade wszystko nienawidził
ludzi osiadłych na ziemi panońskiej i szkodził im na wszelkie
sposoby zarażając trującymi wyziewami i nasyłając na wsie i
grody armie potworów. Palił pola i lasy ognistym tchnieniem
wydobywającym się z trzewi. Porywał dziewice. Pożerał bydło.
Wypijał wodę z rzek powodując dotkliwe susze. Zimą łopot jego
skrzydeł przynosił zawieje śnieżne. Straszny był Szarkana co na
swe usługi miał gobliny i ogry, Čorty, wąpierze, czarownice i
inne smoki. Siedzibę swą obrał w pierwszych wiekach ery dwunastej
w zamieszkanej przez karły krainie Törpekorszag, którą podbił i
zniewolił.
Timiša
w noc poślubną stanowczo ostrzegała Janača:
-
Pilnuj mnie jak oka w głowie, bo prastary wróg Madunów już dawno
upatrzył mnie na swoją ofiarę i tylko czeka, aby porwać i uwięzić
w Górach Wiecznego Mroku – głos Timišy drżał jak liść na
wietrze, a z jej błękitnych jak chabry oczu ciekły ciurkiem
podobne do pereł łzy.
-
Nie obawiaj się, duszko – Janač pogładził dłonią po jej
twarzy delikatnej jak różane płatki. - Rozkażę dwunastu
taltoszom, aby zaczarowali twoją komnatę i pierścień na twej
dłoni, tak, że żaden smok, choćby pękł jak ta bestia z Vovel,
nie zdoła cię porwać! - po tych słowach król i królowa
odprawili na ołtarzu małżeńskiego łoża upojny rytuał miłości.
Niestety
nazajutrz, król Janač zajęty rządzeniem, polowaniem na suhaki w
Puszcie oraz piciem smoczych ilości tokaju z wysłannikami cesarza
rzymskiego i króla Analapii, zapomniał o spełnieniu obietnicy. Nie
spełnił jej ani następnego dnia, ani jeszcze następnego, zaś
serce Timišy gryzła troska niczym jadowity robak. Królowa Madunii
wraz z dwórkami Cerką i Dorką w słoneczny dzień wyszła na
marmurowy balkon zamku w Złotej Bani. Białymi palcami szarpała
struny złotej harfy, a z jej koralowych ust wydobywała się stara,
toropiecka pieśń ku czci Ageja przez Madunów zwanego Istenem.
Zamarła gdy nagle niebo stało się ciemne jak włosiany wór.
Rozległ się łopot skrzydeł łamiący stuletnie dęby i od Slawi
po Rox dał się słyszeć ryk niby odgłos wojennej trąby. To sam
smok Szarkana, z którego paszczy cuchnęło siarką, wśród bicia
srebrzystych piorunów, zniżył swój lot i nim królowa Timiša
zdążyła uciec, pochwycił ją w szponiastą łapę i uniósł ze
sobą ku swej zasnutej czarnymi wyziewami krainie. Dorka i Cerka na
próżno krzyczały i lamentowały; nie były w stanie pomóc swej
pani i tylko kryształowe łzy roniły. Gdy smok odleciał zanosząc
się opętańczym śmiechem, nieśmiało wyjrzało zza czarnych chmur
Słońce.
Gdy
Janač wrócił z kuźni, dowiedziawszy się o porwaniu królowej
zapłonął gniewem, a jego twarz stała się straszna jak
rozdziawiona paszcza smoka.
-
Każe was połamać kołem i potopić w Danubiusie! - krzyczał do
nieszczęsnych Cerki i Dorki, które struchlałe ze strachu,
zalewając się łzami pełzały u jego stóp błagając o
zmiłowanie.
-
Nic nie mogłyśmy poradzić – łkała Cerka – smok był od nas,
słabych niewiast, tysiąckroć silniejszy!
-
Milczeć! Wypatroszę was! - wrzasnął król Janač i kopał
nieszczęsne służebnice swej żony.
-
Ostaw je. To nie przystoi królowi pastwić się nad słabszymi –
Janač spostrzegł, że mówi to nie kto inny, ale sam rogaty orzeł
Turul; posłaniec Ageja – Istena mający swe gniazdo w gałęziach
Wielkiego Dębu. Ptak jeszcze przed chwilą był wyhaftowany na
zawieszonym na ścianie gobelinie, a teraz ożył i karcił króla.
-
Wiń siebie, że wbrew obietnicy nie zabezpieczyłeś królowej, a
nie te nieszczęśnice – Cerka i Dorka ukradkiem czmychnęły z
komnaty. - Timiša żyje, lecz przebywa w ciężkiej niewoli smoka
Szarkany. Zamierza on złamać nimfę i uczynić ją swoją nałożnicą
– słysząc to Janač usiadł ze skrzyżowanymi nogami na
błyszczącej niczym zwierciadło posadzce i zapłakał jak wówczas
gdy był małym chłopcem.
-
Nikt nie układa pieśni o takich co się mazgają, jeno o tych co
stają do walki z losem o tych, których ukochali – odezwał się z
dezaprobatą ptak Turul. - Timišę możesz uratować. Osiodłaj
karego rumaka o siedmiu nogach. Wykuj miecz z żelaza zesłanego
przez gwiazdy i zahartuj go w wilczym mleku, a będzie przecinał
najtwardszą smoczą łuskę. Sporządź sobie żelazny pas z
wprawionymi weń siedmioma drogimi kamieniami, w których zaklęta
jest siła siedmiu planet. Potem wyrusz w drogę, a wypatruj mnie na
horyzoncie. Tak jak biały orzeł Jarog prowadził Ilję Muromca, a
biały orzeł Tinez – Lecha; założyciela Analapii, tak ja tobie
będę ukazywał drogę – Janač w milczeniu zerwał się na równe
nogi i udał się do kuźni, aby przygotować się do wyprawy.
Wyruszył
o świcie, wypiwszy karafkę nalewki ze szkarłatnych grzybów,
żegnany biciem w bębny i zawodzeniem taltoszów i worożych z
plemienia Giptów. Przemierzył wiele prowincji jak i dzikich krain w
zaświatach, o których istnieniu nie miał wcześniej pojęcia.
Mijał gród Gidet przed tysiącami lat założony przez zbiegłych
ze swej ziemi Egipcjan wiernych Atonowi i Operecię. Przejeżdżał
przez Pole Kos, których ostrza zdradziecko wyrastały z ziemi,
podziemną Krainę Pleśni, w której panował straszliwy fetor i
zaduch, wreszcie przedzierał się przez mroźną krainę Jegföld,
gdzie ptactwo zamarzało w locie i spadało na ziemię niczym lodowe
pociski. Ubił niejednego ogra i zbójcę, aż stanął przed żelazną
bramą krainy Szarkanyorszag.
-
Wiozę tokaj z Operencji dla waszego pana! - dwóch olbrzymów
pełniących wartę przed żelazną bramą przepuściło Janača,
który został dopuszczony przed oblicze smoka.
Szarkana
okazał się jeszcze większy niż opowiadały legendy. Jego łuski
błyszczały jakby pokryte warstwą lakieru, oczy zaś świeciły jak
krwistoczerwone latarnie. Z paszczy ciekła cuchnąca, zatruta ślina
władna wypalić dziurę w pancerzu. Smok zasiadał na tronie z
ludzkich czaszek i piszczeli, a jego głos przewiercał duszę na
wylot. Janač złożył u stóp tronu potwora beczkę wina, które
czarodziejski lud viragfeju emberek zaprawił usypiającymi ziołami,
po czym cofnął się kilka kroków. Szarkana lubił żłopać wino i
inne trunki, a głowę miał mocniejszą niż największy z opojów.
Jednym haustem opróżnił beczkę tokaju, lecz uprawiane przez
tünderek zioła, którymi doprawione było wino wnet pogrążyły go
w głębokim śnie. Wówczas Janač udał się do podziemnych
kazamatów. Ostrzem swego miecza pozabijał strażników – ogry,
smoki i wilkołaki, po czym rozciął kraty uwalniając licznych
więźniów smoka. W osobnej, zaczarowanej celi leżącej najgłębiej
pod ziemią uwięziona była Timiša – wychudła, blada jak śmierć,
a kwiaty rosnące na jej głowie przywiędły. Janač rozciął jej
kajdany.
-
Pokażę ci gdzie smok trzyma swą wątrobę – oznajmiła Timiša.
- To jego jedyny słaby punkt – skrzydlata nimfa zaprowadziła
króla Madunii do skarbca wypełnionego złotem, srebrem i drogimi
kamieniami.
W
skarbcu tym mieściła się zamaskowana makatką skrytka. Janač
tworzył ją ostrzem miecza i wydobył z niej jajo wiwerny tak duże
jak jajo strusia.
-
Wątroba jest w środku – wyjaśniła Timiša po czym wszyscy
uwolnieni z lochów Szarkany; tak ludzie jak i tünderek, törpek,
viragfeju emberek, gryfy i inne stworzenia ruszyli w stronę wyjścia.
Gdy
przekroczyli już żelazną bramę po trupach pilnujących jej
olbrzymów, i znów mogli oddychać świeżym powietrzem, wolnym od
cuchnących pyłów, smoka Szarkana przebudził się i dosiadając
swego rumaka ruszył w pogoń sypiąc iskrami z paszczy.
-
Szarkana nas dogania! - ostrzegł jeden z karłów Törpek
przykładając ucho do ziemi.
Wówczas
Janač cisnął jajo z zamkniętą w nim wątrobą smoka do ogniska,
a całą krainą Szarkanyorszag wstrząsnął ryk obalający góry.
Smok tarzał się w bólu po ziemi, która trzęsła się jak osika.
W końcu rumor ucichł i nad Szarkanyorszag po raz pierwszy od
tysięcy lat wzeszło Słońce. Karły Törpek pokłoniły się
Janačowi i Timišy.
-
Niech Isten cię błogosławi, zacny witeziu, że ubiłeś smoka,
który ciemiężył ziemię naszych ojców – mówił najstarszy z
karłów o długiej, siwej brodzie. - Teraz Törpek znów będą
gospodarzami na ziemi swych ojców! - tymczasem Janač i Timiša z
wielką pompą powrócili do stołecznej Złotej Bani.
Janač
złożył swój magiczny pas w skarbcu chramu Ageja – Istena i
odtąd żaden smok, ani zły człowiek nie poważył się porywać
królowej Madunii.
*
Kiedy
rodził się Zoard (Soardus)
syn króla Janača Kowala i królowej Timišy zatrzęsło się
wilgotne łono Świętej Ziemi i dał się słyszeć donośny ryk
potworów mieszkających w Błotnym Jeziorze. Gwiazdy wirując niczym
w tańcu spadały z nocnego nieba, a porywisty wiatr zwany Hejnałem
przyginał wyniosłe drzewa do ziemi. ,,Widać,
że oto się rodzi bohater potężny!’’
- mówili między sobą Maduńczycy mieszkający zarówno w chatach
jak i w dworach. Kiedy Timiša porodziła syna, królewscy hajducy
zadęli w złote surmy od rzymskiej ziemi po słowiańskie królestwa
Slawię i Rox. Przed nowo narodzonym królewiczem skłoniły swe
ukwiecone głowy nimfy tünderek i lubiące tokaj elfy viragfeju
emberek. Hołd przybyli złożyć Zoltan – król karłów Törpek,
które władały krainą jeszcze do niedawna ciemiężoną przez
smoka Szarkanę, Korobuk – król wron obdarzonych ludzką mową i
rozumem, Maddaran Paszakundi – król gryfów strzegących stosów
drogocennych kamieni, w których uwięzione było światło zorzy
porannej, dziki koń Tarko – wódz wszystkich stad tarpanów
zamieszkujących Pusztę, rogaty orzeł Turul, Toldi – władca
wszystkich niedźwiedzi Madunii, Bogdysar Varkar – król Neurów i
wilków, Szarbar – tur o złotych rogach, olbrzym Arpad Gonurgan,
oraz potężna czarodziejka Vorica Krasa władająca wędrownym ludem
Giptów, który przed wiekami przybył do Europy z dalekiej Bharacji.
Na cześć następcy tronu wydana została uczta wielodniowa z
pieczonym mięsiwem dzików na złotych półmiskach i pucharami
pełnymi tokaju. Zaproszeni władcy, w tym kapłani jytnas Tatry ze
Slawii, otworzyli swe szkatuły ofiarując naszyjniki z pereł,
alatyrów, bursztynu znad Morza Srebrnego, kości słoniowej mamutów
z Ojcowa, brylantów, opali, rubinów, turkusów, szafirów,
szmaragdów, złote i srebrne pierścienie, skóry panter z
Mezopotamii, drogocenne maści, balsamy, złociste likiery i
kadzidło. Nie zabrakło też ozdobnego dywanu z dalekiej Partii, na
którym niegdyś leżał doznając wizji zaświatów wielki mag
Viraz, ani bogato rzeźbionego sztyletu z kła ojcowskiego tygrysa
szablozębnego.
Zoard
dorastał na dworze w Złotej Bani, mężniejąc i nabierając wprawy
w sztuce rycerskiej. Był to młodzieniec wysoki, w którego dłoniach
wyginało się żelazo, o długich, kręconych włosach zaplecionych
w siedem warkoczy. Już w dwunastej wiośnie życia na czele drużyny
rozprawił się z bandą goblinów ze Starego Mostu, które napadały
i pożerały podróżnych. Towarzyszył ojcu w misjach
dyplomatycznych w Presopolis – stołecznym grodzie Slawii, jak i w
Rzymie i Carogrodzie. Pobierał nauki od greckiego filozofa Antiocha
Tarragona, który zadedykował mu swe jedyne zachowane do dziś
dzieło: ,,Żywot
Dedala’’.
Ze wszystkich sił pragnął ujrzeć przesławną Aleksandrię i
Bharację, którą przed potopem przemierzał Lech III, król Aplanu.
Nie
dane mu było jednak odziedziczyć tron. Jego stryj Mudrogan, który
potajemnie czcił Ördöga – hetmana złych duchów i składał
krwawe żertwy cieniom smoka Szarkany, opłacił zabójców z
dalekiej Syrii, którzy pod osłoną nocy zatopili zatrute jadem
drzewa Bohun Upas sztylety w ciałach Janača i Timišy. Następnie w
zamkowym lochu gdzie miał urządzoną kaplicę ku czci Ördöga
odprawił straszliwy rytuał sprowadzający kolejno suszę, nalot
szarańczy ze stepów Roxu i zarazę.
-
To wszystko wina królewicza Zoarda! - Mudrogan oznajmił obłudnie
na wiecu. - Gdy go wypędzimy, nieszczęścia się skończą! - stryj
rad był spalić Zoarda na czarnym ołtarzu Ördöga, wiedział
jednak, że jawne zamordowanie dziedzica ściągnęłoby na jego
głowę srogo gniew tak możnych jak i ubogich.
,,Lepiej,
aby królewicz został wydziedziczony, niż żeby całe królestwo
miało zginąć. Mudrogan też jest królewskiej krwi!’’
- mówili między sobą siwobrodzi starcy zasiadający w radzie
królewskiej. Więc przyznał rację Mudrogonowi i młodemu Zoardowi
odczytano wyrok skazujący na tułaczkę.
-
Przeklęci głupcy! - jako jedyny w obronie królewicza wystąpił
uważany za obłąkanego starzec Wiernik z Roxu, należący do zakonu
zamieralników. - Wypędzacie niewinnego młodzieńca, a to
przebrzydły Mudrogan nasłał zbirów na Janača i Timišę! -
zgromadzony na placu w Złotej Bani tłum zafalował. - Zobaczycie,
na wasze plecy spadnie za to bicz Ageja – Istena! - Mudrogan dał
ręką znak halabardnikom, a ci szybko i sprawnie pochwycili starca i
zabrali go do lochu.
Od
tego dnia nastały dla Madunii czasy ucisku jakiego dawno nie
pamiętano. Kapłani Ördöga wyszli z cienia i napełnili całe
królestwo wrzaskiem palonych żywcem ofiar. Nie był to koniec
nieszczęść, bowiem w głębi Azji zaczęli wyruszać na podbój
świata Hunowie.
Tymczasem
Zoard dosiadając myszatego konia Tarabana opuścił Madunię.
Wędrował przez Slawię i Analapię, aż przekroczył Lebanę i
stanął w Germanii.
*
-
Co jest ci wiadome o Hunach? - spytał Zoarda jadący z nim strzemię
przy strzemieniu potężnie zbudowany Teuton, którego powtarzane
przez setki minstreli imię brzmiało Dytryk z Bern i budziło
powszechny szacunek.
Dytryk
i Zoard spotkali się po raz pierwszy w karczmie nieopodal Kolonii.
Germanin opity piwem jak niedźwiedź miodem i otoczony wianuszkiem
jasnowłosych dziewek, które łasiły się doń jak koty, na widok
Zoarda zaryczał niczym lew i wydobył miecz z pochwy. Cała oberża
trzęsła się od pijackich okrzyków Dytryka z Bern i zagrzewających
go do walki Germanów i Rzymian. Zoard, który już wcześniej ubił
niejedną strzygę, wilkołaka czy trusia, walczył z piekielnym
błyskiem w oku, nie zważając na własne rany i lejącą się z
nich krew. Mijały tak godziny, w czasie których służebne dziewki
pochowały się ze strachu w kredensie, skąd wyglądając ciekawie
obserwowały walkę. ,,Z
kim się biję, tego lubię!’’
- zakrzyknął Dytryk z Bern gdy piwo wywietrzało mu już z głowy,
po czym z brzękiem odrzucił swój miecz w kąt, aby uściskać
Zoarda i opatrzeć rany, które sam mu zadał. Od tego czasu obu
wojowników połączyły więzy braterstwa silniejsze nawet niż
gdyby byli braćmi rodzonymi.
-
Kiedy bawiłem w Analapii – odrzekł po chwili namysłu Zoard –
słyszałem, że Hunowie wyroili się z głębi Azji niczym żądne
ofiar smoki, niosąc pożogę grodom Mox i Dendropolis. Uczony
kronikarz Piechtymir, z którym rozmawiałem z Neście mówił mi, że
ich antenatem był niejaki Hunor, który razem z swym bratem Magorem
polował na zaczarowanego jelenia. Powiedział mi też, że w erze
dwunastej żył król Hunów imieniem Xur, który przyczynił się do
upadku pierwszego imperium Sarmatów.
-
Z tego co mi opowiadano w długie, zimowe wieczory – zabrał głos
Dytryk z Bern – Hunowie są niskim, skośnookim i żółtoskórym
pomiotem bagiennych wiedźm i demonów. Nie znają litości, a na ich
czele stoi Attyla odziany w cuchnący płaszcz z mysich skórek. W
ręku dzierży zakrzywiony Miecz Bogów, dany mu we śnie przez
Hodura – ichniego herosa noszącego miedzianą zbroję.
-
Sporo o nich wiesz – przyznał z uznaniem Zoard.
-
Powtarzam tylko to co powiedzieli mi Goci i Wieleci uchodzący na
zachód – odrzekł Dytryk z Bern. - Co zaś do Analapii, tego łona
przez wieki rodzącego herosów, niedawno Hunowie zajęli ją z
marszu – zapadła chwila milczenia. - Analapów nie zniszczyli ani
Aleksander Wielki, ani Juliusz Cezar. Jeśli nie dadzą jej rady
Hunowie to znaczy, że nikt nigdy jej nie zniszczy.
Obaj
wojownicy skierowali się w stronę Grecji. W grodzie zwanym przez
Rzymian Vindoboną, zaś przez Słowian – Viermą, dołączył do
nich inny germański witeź, Walter z Akwitanii wraz ze swym synem
Walgierzem.
-
Urodziła mi go słowiańska księżniczka z grodu Calisia –
opowiadał Walter o mocnej ręce przy dębowym stole zastawionym
kuflami piwa i pieczonymi prosiętami. - Młody jeszcze jest, lecz
wojna mu nie cudna. Na udeptanej ziemi ubił już dwóch Fryzów;
zadzierających nosa grafów z rodu Oera Linda, którym się zdawało,
że są niczym Omfalos i mogą wszystkimi wokół pomiatać z tego
tytułu, że ich przodkowie pływali do Atlantydy. Staram się
wychować mojego otroka na germańskiego bohatera, aby po śmierci
miał zapewnione miejsce w Walhalli za stołem Wotana, on jednak
bardziej wdał się w macierz niż we mnie. Bardziej go ciągnie do
obyczajów słowiańskich niż teutońskich, może zresztą
powinienem uszanować jego wybór.
-
Znam wielu Słowian – ozwał się Zoard – są to ludzie o sercach
mężnych i prawych. Gdy stryj mnie wydziedziczył, tylko w
słowiańskim starcu znalazłem obrońcę. Ich Nawia Jasna z
pewnością nie jest gorsza od waszej Walhalli.
-
Możliwe – zgodził się Walter popijając miód z turzego rogu.
Dalsza
rozmowa zeszła na Hunów, o których wieść niosła, że po
zdobyciu Nesty przez trzy dni gwałcili dziewicze kapłanki Mokoszy,
prawie wszystkich mężczyzn nabili na pale, naszpikowali strzałami
ssące niemowlęta, po czym podłożyli ogień uprzednio zabrawszy
kosztowne wota z chramu Welesa – Nyi.
-
Gdybym napotkał teraz Attylę, włożyłbym wszystkie siły, aby
wrazić mu miecz w tłuste brzuszysko i go przekręcić – oznajmił
zapalczywie młody Walgierz, który tak podobał się jasnowłosym
dziewkom służebnym z Bohemii, że nazywały go Udałym.
Po
uiszczeniu zapłaty za nocleg, cała czwórka wyruszyła na południe.
Wilgotna ziemia drżała po kopytami ich koni, a grobniki na wieść
o przejeździe czterech witezi pochowały się w mogiłach zgrzytając
zębami. Stoczyli niejedną potyczkę z jednookimi zbójcami o psich
głowach, ałami, ażdachami i olbrzymami nim dotarli do Aten –
sławnego grodu w Cesarstwie Bizantyjskim, w erze dwunastej
założonego przez Światłosławę, córkę greckiego króla Jeszy.
-
Nie przybyliśmy tu, ot tak sobie – tłumaczył towarzyszom Dytryk
z Bern. - Naszym celem jest powstrzymać Attylę, aby nie stratował
całego świata kopytami swego zawszawionego wojska, a w tym pomóc
nam może tylko przebywający w Atenach na wygnaniu Uścigniew IX,
król Analapii.
-
Dlaczego on a nie kto inny? - spytał z powątpiewaniem Walter z
Akwitanii.
-
Bo Analapowie, drogi ojcze – odezwał się niespodziewanie jego syn
Walgierz – to najdzielniejsi z ludzi, którzy już nie raz ocalili
świat przed siłami zła i jeszcze nieraz dokonają tego w
przyszłości! - tak gawędząc przyjaciele skierowali się pod adres
wskazany przez chrześcijańskiego mnicha.
Odźwierna,
piękna dziewczyna imieniem Eunice odziana w białą tunikę,
wprowadziła junaków do skromnego domu z przylegającym ogrodem.
Wewnątrz na rzeźbionym fotelu zasiadał starzec o szarej brodzie i
złotej opasce na czole. Na jego twarzy malowało się cierpienie,
zaś na palcu błyszczał złoty pierścień Wizimira z zatopionym w
nim białym, orlim piórem – znak, że był to analapijski król
wygnaniec. Germanie i Maduńczyk, nienawykli do zginania karku, teraz
upadli na kolana i oddali mu pokłon.
-
Bądź pozdrowiony, wielki władco chrobrych Analapów! - w imieniu
wszystkich przemówił Zoard.
Uścigniew
IX drgnął jakby wybudzony z głębokiego snu.
-
Mylicie się – odpowiedział wolno. - Czasy kiedy byłem królem,
dziedzicem Wielkiego Kraka minęły bezpowrotnie. Pozostał po nich
jeno pył gorzkich jak piołun wspomnień.
Na
twarzach przybyłych odmalowało się rozczarowanie przemieszane z
niedowierzaniem.
-
Pytacie pewnie jak to możliwe – ciągnął Uścigniew. - Ano każde
królestwo ma swój początek i koniec. Atlantyda trwała tysiące
lat, aż uderzenie ogona lutego smoka z Vovel pogrążyło ją w
falach Oceanu. Również Egipt zdawał się niezniszczalny, aż
został jedną z prowincji Rzymu. Przeminęły Vineta i Asyria, tak
samo nadszedł czas na Analapię. Hunowie są groźniejszym wrogiem
niż Sarmaci, Scytowie, Persowie, Grecy i Rzymianie, których ataki
odpierali moi poprzednicy. Nie można ich pokonać, bowiem w ich
żyłach płynie brunatna krew czarownic i Čortów. Przykro mi, ale
przybyliście na próżno. Nic nie mogę dla was zrobić.
Pierwszy
otrząsnął się i powstał młody Walgierz. Pięści miał
zaciśnięte a w oczach łzy.
-
Choć moim ojcem jest wielki germański wojownik Walter z Akwitanii,
po matce czuję się Analapem i wiążę wielkie nadzieje z tym
krajem nad Visaną. Wielce miłuję Analapię i jestem gotów oddać
życie za jej wolność. Nie tak wyobrażałem sobie jej króla… -
zakończył pełen goryczy.
Słowa
Walgierza przeszyły króla wygnańca niby sztylet. Na dłuższą
chwilę ukrył twarz w dłoniach, aż zaniepokojona Eunice podeszła
doń, aby spytać, czy nic mu nie dolega. Uścigniew z dynastii
Grakchidów powstał z fotela i zwrócił się do skonsternowanych
posłów.
-
Ten otrok ma rację – powiedział. - Jeszcze Analapia nie zginęła!
- Germanie wraz z Zoardem wydali okrzyk radości, a potem razem z
Uścigniewem IX zasiedli do narady wojennej, która trwała całą
noc…
*
Tymczasem
luty Attyla syn Mundzuka po zamordowaniu swego brata Bledy –
Bladina objął pełnię władzy nad hordami Hunów, które posuwały
się wciąż na zachód niczym niszczycielski pożar stepu. Wówczas
to mieszkający od pokoleń w Analapii Celtowie z prowincji Śląż i
Viscla, uciekając przed okrucieństwem Hunów wsiedli na okręty
płynąc do Brytanii i Armoryki, a drogę wskazywała im syrena
Bryzga Rosowa. Podobnie uczynili Ostrogoci, Wandalowie i inni
analapijscy Germanie, uchodząc do Nürtu, oraz w głąb Imperium
Romanum. Nad Visaną zostali jeno sami Słowianie prowadzący w
lasach nierówną walkę z dzikim wrogiem. Kolejne królestwa
słowiańskie padały pod uderzeniami krzywych huńskich szabli jak
kwiaty ścięte kosą, aż nadszedł dzień kiedy Hunowie najechali
ojczyznę Zoarda. Mudrogan ledwo posłyszał o nadejściu Hunów
pospieszył aby złożyć hołd Attyli i przekazać mu złote klucze
do grodu stołecznego. Czołgał się w prochu przed lutym zdobywcą
i jadł z jego ręki paski suszonego mięsa na znak poddaństwa.
Hunowie wkroczyli do Złotej Bani przez trzy dni gwałcąc i rabując.
Attyla od początku gardził Mudroganem, który sprzedał mu swój
lud bez walki. Upuścił pierścień na ziemię, a gdy Mudrogan
schylił się by go podnieść, władca Ordy Huńskiej dobył szabli
krzywej jak rogi Čorta i jednym płynnym ruchem skrócił go o
czerep. Tak narodziło się przysłowie: ,,Zdradę
opłacają, lecz zdrajców zabijają’’.
Ciężka była ręka Attyli, która spoczęła na kraju potomków
Magora. Ci z Maduńczyków, którzy nie godzili się na to jarzmo,
gromadzili się potajemnie w górskiej fortecy Var położonej w
prowincji Törpekorszag. Na odbywającym się nocą wiecu w blasku
pochodni obrali swym hetmanem Fidiasza Taltoszika pochodzącego z
rodu mężnego Oposa Smokobójcy. Odtąd powstańcy nękali Hunów
wojną podjazdową, broniąc wszystkich, którzy doznali krzywd z rąk
sług Attyli. Wreszcie Hunowie rozpoczęli oblężenie Varu. Po
stronie powstańców walczyły gryfy i mówiące wrony wraz ze swym
królem zrzucające na wrogów kamienie, a także wilki, rysie,
niedźwiedzie i część olbrzymów. Długo trwała walka i wiele
wskazywało, że witezie Istena pokonają wrażą hordę. Niestety
Hunowie schwycili jednego z karłów Törpek, imieniem Jażdżar,
który służył Maduńczykom z kuriera i torturami skłonili go do
wskazania drogi dostępu do twierdzy. Var został zdobyty, a jego
obrońcy straceni pośród męczarni. Gdy Zoard w orszaku króla
Uścigniewa IX wrócił do Madunii, powstanie Taltoszika było już
stłumione i jeno wiatr zawodził wśród pali z nabitymi na nie
ciałami…
*
Ilekroć
Zoard zatapiał krzywy panoński miecz w ciałach Hunów, na jego
klindze rozbłyskiwały czerwonym światłem wyryte runy rowasz
układające się w napis: ,,Za
wolność waszą i naszą’’.
Dytryk z Bern uzbrojony w ciężką jak bawół maczugę dowodził
hufcem Sasów. Attyla wyznaczył nagrodę za jego głowę, a huńscy
szamani w swoich namiotach wzywali przeciw niemu demonów choroby i
kalectwa. Na próżno. Walter z Akwitanii zadusił w boju mocarza
Emedzara, jednego z synów Attyli; wysokiego jak buk albo dąb, a
silnego niczym niedźwiedź. Widząc jego śmierć Hunowie
rozpierzchli się jak kury przed lisem. Walter i jego syn Walgierz
ścigali ich, kładąc wielu z nich trupem. Również król Uścigniew
IX powrócił do Analapii, aby odzyskać dziedzictwo swych przodków.
Pod jego sztandarem zgromadzili się leśni ludzie zakrywający
nagość zielonymi płaszczami, Lynxowie, Neurowie, żmijowie,
Płanetnicy, wodniki, Wiły, Dziczanie, oraz synowie Novalsa z
Analapii, Roxu, Bohemii, Slawii i Madunii. Hunom grunt się począł
palić pod nogami i przywoływali z otchłani Čortieńska coraz
groźniejsze maszkary i widziadła. Od Dunaju po Pasmo Gorynycza
powtarzano z nadzieją: ,,Analapia
nie zginęła!’’
*
W
czasach kiedy na tronie w Grakchovie zasiadała królowa Wanda, w
analapijskiej prowincji Śląż żył celtycki witeź imieniem Galba
przez Teutonów zwany Glaubitzem. Był to możny pan mieszkający w
zamku o czterech wieżach wzniesionym ongiś przez olbrzymy. Własną
ręką ubił Jamroza; giermka, którego z wzajemnością pokochała
jego córka Przemiła, a jego pozbawione głowy ciało cisnął po
fosy. Przemiła nigdy nie wybaczyła ojcu, że uśmiercił jej
narzeczonego i sama zmarła niedługo potem. Ponadto Galba –
Glaubitz podeptał rycerskie śluby wierności złożone jeszcze
królowi Kraku, odmawiając królowej Wandzie stawienie się do boju
kiedy Analapię najechał Rätgard, zwany ,,tyranem
lemańskim’’.
Te dwie przyczyny wyczerpały cierpliwość Enków. Perun – Jarowit
uśmiercił Glaubitza piorunem gdy ten pił w czasie uczty. Po
śmierci wyrokiem Welesa, Galba został skazany na ukazywanie się
żyjącym jako straszne widmo bezgłowe, aż do czasu gdy spełnione
zostaną dwa warunki: wypełni obietnicę, a z sosny wyrosłej na
jego kurhanie zostanie zrobiona kołyska, w której leżeć będzie
dziecię.
-
Takie właśnie były moje dzieje – przy wieczornym ognisku ze
smutkiem zakończyła swa opowieść zjawa woja nie mającego głowy.
-
Dziś możesz naprawić to co ongiś zepsułeś – zapewnił go
Zoard pociągając wino z kubka.
-
Analapia wybaczy co jak matka – dodał Walgierz ogryzając jagnięce
udko.
Glaubitz
przystał więc do Analapów i od zmierzchu do brzasku nękał
wojowników huńskich. Skradał się do nich niewidzialny, po czym w
ostatniej chwili ukazywał się ich skośnym oczom w swej najbardziej
przerażającej postaci. Paroma ruchami miecza ścinał spłaszczone
głowy w hełmach lub rozcinał brzuchy aż po krocze. Z jego ręki
ginęły też sprzymierzone z Hunami strzygi, wąpierze i harcuki, a
także lubujący się w gwałtach i torturach huński książę Elak,
którego Attyla wyznaczył na swego następcę. Po
śmierci Elaka (pomszczonej spaleniem przez Hunów stu wsi
analapijskich), Attyla ogłosił, że po jego śmierci tron
odziedziczy jego syn Czaba.
Zapadła
kolejna noc kiedy Glaubitz znów wyruszył nękać Hunów. Zarąbał
mieczem dwóch strażników strzegących obozu, gdy ujrzał
wychodzącego z namiotu dowódcy męża w powiewającym na wietrze
białym chałacie. Jego głowa była łysa jak jajo strusia, a oczy
świeciły niedobrym, krwawym blaskiem. Mąż ten dostrzegł
bezgłowego ducha i na jego widok upadł na ziemię zamieniając się
w wielką, zieloną jaszczurkę o krótkich łapach i tłustym
brzuchu. Na jej głowie sterczał giętki wyrostek, zakończony
świecącą jak współczesna żarówka kulką. Glaubitz przyspieszył
kroku na widok stworzenia.
-
Nie idź tam! - ostrzegał ducha Zoard. - To łapiduch!
Jednak
Glaubitz jakby nie słyszał słów przyjaciela. Jak zaczarowany
pędził ku źródłu światła niczym ćma wabiona przez ogień. Już
wyciągał ku niemu ręce, gdy gad łapiduch niepostrzeżenie
otworzył przepastną gębę i ze smakiem połknął ducha. Zoard
zdążył jedynie dopaść łapiducha i odrąbać mu głowę.
-
Połowę pokuty ma już za sobą – westchnął Zoard. - Teraz
pozostaje tylko abym doczekał się dziecka, ułożył je w kołysce
z drzewa rosnącego na jego grobie…
Tymczasem
zbudzili się Hunowie słysząc ryk umierającego łapiducha.
-
Zbliżcie się čorcie syny, a pokażę wam jak umiera wolny
Maduńczyk! - Hunowie otoczyli Zoarda kołem, a ich oczy błyszczały
jak ślepia wilków.
Runiczny
napis zajaśniał krwawo na mieczu Zoarda gdy na odsiecz przybył mu
Dytryk z Bern na czele wojów saskich…
*
Uścigniew
IX znów zasiadł na tronie w Neście. Niedługo przed śmiercią z
ran, uroków i wyczerpania przekazał koronę swemu synowi
Zwierzchosławowi, który później wsławił się odpieraniem ataku
Burgundów na Analapię.
Walgierz
zamieszkał na stałe w Analapii gdzie otrzymał majątek ziemski w
Tinis. Zasłynął swoją wyprawą do Galii po rękę pięknej
Helgundy, która go później zdradziła z księciem Wisławem.
Choć
Analapia zrzuciła jarzmo huńskie , nie oznaczało to końca
imperium Attyli. Władca Hunów sięgał coraz dalej w głąb
Cesarstwa Rzymskiego. Papież łagodną namową ledwo odwiódł
lutego zdobywcę od zajęcia i spustoszenia Rzymu. Attyla palił
Germanię, aż w Galii, na Polach Katalaunijskich zadał mu klęskę
rzymski wódz Aecjusz. Po jego śmierci w Madunii panował jego syn
Czaba, pod którego łagodnymi rządami potomkowie Hunora i Magora
zlali się w jeden naród, zwany Madziarami.
Subskrybuj:
Posty (Atom)