,,Kiedy zmarł Agenor, król Tyru, na tron wstąpił jego syn Melkartes. Był to mąż rosły a potężny, siłę niedźwiedzia miał w ręku. Przewyższał wzrostem innych Fenicjan. Jego ciało, urodziwe jak rzeźba Greków, pokrywały twarde jak stal muskuły. Miał ci Melkartes włosy gęste i brązowe, takąż brodę, oczy zaś siwe. Potrafił gołymi rękami dąb obalić, jak też lwa na polowaniu zadusić. Jego miecz Baal – kamosz ważył siedemdziesiąt siedem talentów i żadna ręka prócz ręki króla nie mogła go podnieść. Na bitwie straszny był Melkartes dla wrogów świętego Tyru; Egipcjan i Syryjczyków, jednak okazywał łaskę jeńcom. Władcą był szlachetnym, dbającym o wdowy i sieroty, brzydził go rozlew krwi poza polem bitwy. Z tego to powodu zakazał składania ofiar z ludzi; zagroził karami za palenie dzieci w piecach ofiarnych, czym naraził się kapłanom bogów Molocha [przez Słowian zwanego Stworą] i Baal – Zebula [przez Słowian zwanego Muchowładem]. Obalił ich posągi i zamknął świątynie, roztrzaskał piece ofiarne i rozpędził kapłanów. Mawiał, że Moloch i Baal – Zebul to nie są bogowie, jeno przeklęte demony [przez Słowian zwane Čortami]. Powiadają, że Władca Much ukazał się królowi, gdy ten pisał edykt przeciwko jego kultowi. Melkartes ujrzawszy […] [Muchowłada] cisnął weń kałamarzem i tak odpędził. […] [Stwora i Muchowład] w zemście zesłały na Tyr smoka z głębin morskich, oraz zastęp przybyłych z dalekiej Sklawinii demonów zwanych ażdachami. Jednak król Melkartes ubił ostrzem swego miecza wszystkie potwory, czym potwierdził swą prawość i rację swych działań'' – Arminabaal ,,Księga Tanith''; najstarsza kronika fenicka dostępna w Bibliotece Uniwersytetu Jagiellońskiego.
W
owym
czasie uważano, że najpiękniejsze i najmilsze niewiasty rodzą
krainy Dacja, Tracja i Słowiańszczyzna. Królewicz Melkartes z
Tyru, jedyny syn króla Agenora zasiadał na poczesnym miejscu w
zamku króla Analapii. Przed sobą miał złoty talerz z nałożonym
nań upieczonym prosiakiem nadziewanym kaszą, oraz złoty kruż
wypełniony pieniącym się, szkarłatnym winem. Nie zabrakło
upieczonego w całości wołu, wieprzy, łap niedźwiedzich, chrap
łosia w galarecie, wymyślnych potraw z ryb i raków, chleba,
jarzyn, kołaczy z miodem, pozłacanych pierników, gęstego,
lepkiego jak syrop piwa i zielonego wina, które tak lubił Sołowiej
Chąsiebnik. Analapowie zawsze słynęli z gościnności i król
Radosław II, syn Bogusława I nie należał do wyjątków. Melkartes
przybył na jego dwór w stołecznej Neście, aby móc poślubić
analapijską królewnę Białkę, a ponadto jego ojciec Agenor zlecił
mu zawarcie traktatu handlowego zezwalającego Fenicjanom na
założenie faktorii w Canum i paru innych grodach nad Morzem
Srebrnym. Liczne bogactwa Analapii wabiły kupców z najodleglejszych
stron starożytnego świata; nawet flota króla Salomona nie raz i
nie dwa zawijała do portów w Bremie, Lubece, Roztoce, Wolinie,
Sedinum, Canum i Truso. Tymczasem królewicz Melkartes zatapiał
wzrok w Białce, której imię wymawiał: Baalkah. Urodna to była
panna; wiotka i blada, o włosach długich i złocistych, a oczach
wielkich i niebieskich, młoda i nieśmiała, pełna dziewczęcego
wdzięku. Odziana była w suknię z modrej kitajki, zaś na szyi
miała zawieszony duży bursztyn oprawiony w srebro. Na prośbę
ojca, królewna wzięła do rąk złotą harfę i poczęła na niej
grać a śpiewać, ku uciesze gości z dalekiego Tyru. Śpiewała
starą balladę o mieszkającym w głębi puszczy małym chłopcu o
ciele wyrzezanym z drewna, który zjadał żołędzie, szyszki i
ptasie jaja. Pieśń spodobała się biesiadnikom.
Radosław
II nie szczędził Fenicjanom rozrywek. W trzecim dniu ich pobytu w
Analapii urządził łowy w puszczy otaczającej stołeczną Nestę.
Melkartes w dwunastej wiośnie życia ubił swego pierwszego lwa;
przebił go oszczepem w czasie śnieżycy. Drugiego lwa, który wpadł
do pustej cysterny służącej gromadzeniu wody, ubił Melkartes
niedługo potem. Następca tyryjskiego tronu zdawał się nie
wiedzieć co to strach tak na wojnie jak i podczas łowów na grubego
zwierza. Oprócz lwów z jego ręki ginęły tury (w Analapii polować
na te zwierzęta mogli tylko królowie), dziki, pantery i
niedźwiedzie. Śpiewano pieśni o łowieckich wyczynach Melkartesa,
choć w dzisiejszych czasach, ci co umiłowali zwierzęta, nie
znaleźliby dla nich słów pochwały. Teraz gdy Analapowie i
Fenicjanie ruszyli do lasu polować na łosie, których chrapy
rozpływały się w ustach, jelenie, sarny i dziki, Melkartes
usadowiony na prześlicznym, białym koniu, w pogoni za czarnym
zwierzem oddalił się od reszty myśliwych. Zgubił się a puszcza
wydała mu się wielką świątynią, której nie zbudowała ludzka
ręka. Dopadł dzika i skręciwszy mu kark, dobył rogu i zadął
weń. Nim jego towarzysze przybyli doń, ujrzał jakieś dziwne
stworzenie siedzące na gałęzi dębu. Był to chłopiec, ale
dziwny, bo od stóp do głowy ciało miał drewniane jak Pinokio.
Nosił kubrak uszyty z liści, a jego włosy to świerkowe szpilki.
Wpatrywał się w Melkartesa oczami przypominającymi oczy sowy, a
królewicz przypomniał sobie pieśń królewny Białki, którą mu
przetłumaczono z mowy słowiańskiej na fenicką.
-
Jak widać sklawińskie lasy pełne są stworzeń ze starych
opowieści – rzekł Melkartes. - Ciekawe czy znasz człowieczą
mowę? Čaitie
oldokrasnyj1?
-
Kat2
– wyrzekł chłopiec z drewna.
-
Jak cię zowią, bo ja jestem Melkartes, syn Agenora, następca tronu
Tyru.
-
A mnie wołają Radziwiłła, syn Narymunda – odrzekł pajacyk.
-
Czy twój ojciec jest snycerzem, czy też jego ciało również jest
drewniane? - nie mógł się nadziwić Melkartes.
-
Ani jedno, ani drugie, panie – odrzekł Radziwiłła. - Czarownik
Musulus, tyran Bałtów zamienił moich rodziców w drzewa, za to, że
chcieli oswobodzenia swej ojczyzny.
-
To łagodnie ich potraktował – zadumał się Melkartes – mógł
przecież ich zabić – niemniej widząc minę Radziwiłły,
poniewczasie ugryzł się w język.
Królewiczowi
zaczęło się mieszać w głowie; nie spodziewał się, że Analapia
to ziemia pełna dziwów i czarów.
-
Słuchaj, Radziwiłła, chciałem tylko powiedzieć, że znałem
władców, którzy ze swymi oponentami postępowali dużo okrutniej
niż ten twój Musulus, co oczywiście go nie usprawiedliwia... -
,,chyba''
– dodał w myślach. - Jesteś czy też raczej byłeś
człowiekiem, więc czy nie wolałbyś mieszkać między ludźmi?
Jestem gościem króla Analapii, mogę cię zabrać ze sobą na jego
dwór. Potem zaś mógłbyś ze mną jechać na dwór mojego ojca w
Tyrze. To wielkie miasto nad ogromnym, modrym morzem, wygodne i
bezpieczne, z dala od Musulusa i jego czarów – Radziwiłła bez
słowa zeskoczył z gałęzi drzewa, zwinnie jak wiewiórka i wczepił
się w purpurowy płaszcz Melkartesa.
Tymczasem
pozostali łowcy usłyszeli zew rogu tyryjskiego księcia i zjawili
się. Zabity gołymi rękami dzik został oprawiony, powieszony za
nogi na dwóch kijach i zaniesiony na zamek. Tej nocy Radziwiłła
spędził swą pierwszą od ośmiu lat noc w łóżku. Traktat
handlowy między Analapią, a Fenicjanami został podpisany, co
przedstawiciele obu stron uczcili wypiciem ogromnych ilości wina.
Dzięki założeniu fenickich faktorii nad Morzem Srebrnym,
Analapowie po raz pierwszy zetknęli się z takimi luksusowymi
wyrobami jak szklane naczynia, czy tkaniny barwione na purpurowo.
Królewnie Białce spodobał się dworny i urodziwy Fenicjanin
zwyciężający dla niej w junackich zawodach. Nie minął miesiąc
zalotów i obsypywania prezentami, gdy zgodziła się zostać jego
żoną i tak jak niegdyś Małanka Bogusławówna udać się do
nieznanego jej kraju. Zanim to nastąpiło, Melkartes w czasie
śniadania zaczął wypytywać króla Radosława II o czarnoksiężnika
Musulusa.
-
Musulus, albo jak niektórzy wymawiają ,,Masiulis''
– zadumał się król Radosław II – jest już bardzo stary.
Urodził się w poprzedniej erze dwunastej, wiele tysięcy lat przed
założeniem Nesty, wyznaczającym początek obecnego eonu. W
Mezopotamii założył gród warowny nazwany od jego imienia Mosulem
o glinianych murach. Zanim na długie wieki narzucił swe jarzmo
Bałtom, przemierzał drogi i bezdroża Sklawinii i Orientu, by
zgłębiać wiedzę magiczną. Nikomu jeszcze nie znany, siwobrody
starzec w pokrytej różnokolorowymi łatami, szarej, prawie czarnej
od brudu kapocie, zasięgał nauk od wołwchów i kudesników –
kapłanów wielkiego ludu Antów, zaszedł nad rzekę Nilus, do
Libii, gdzie sztuki obroticzestwa
uczył go Tryton, badał gliniane tabliczki nad rzekami Tygrysem i
Eufratem, jako akolita uczestniczył w obrzędach ku czci Čortów
Seta, Muchowłada i Beliala, zaś szukając zakazanej wiedzy, błąkał
się w łachmanach, głodny i spragniony przez dżungle Bharacji i
Sinea, oraz pobierał nauki u trzech braci – czarowników Bon ze
świątyni w kraju Ibetain. Gdy wrócił do Europy, czarami zniewolił
plemiona znad Nemany, Vilii, Morza Srebrnego, graniczące z Burus,
ziemią Krywiczów i Oxlandem. Tyrańskie są jego rządy – gnębi
Bałtów chciwością i okrucieństwem, porywa ludzi, by na nich
przeprowadzać eksperymenty magiczne. Próbowali go obalić herosi
Laczplesis Niedźwiedzie Uszko i Cosimus Pacius z kraju Etrusków,
lecz bezskutecznie. Ponoć Sarmaci na parę wieków obalili jego
rządy, lecz gdy imperium sarmackie upadło, Musulus powrócił.
-
Ale nasi kronikarze powiadają, że Sarmatów nigdy nie było, że to
lud z legendy – zdziwił się królewicz Melkartes.
-
Panie bracie – uśmiechnął się Radosław II – Sarmaci wespół
ze Scytami po dziś dzień bytują nad Morzem Ciemnym, a swymi
najazdami niepokoją bratnie Królestwo Roxu.
-
Wracając do Musulusa – rzekł Melkartes – słyszałem na dworze
w Sydonie, że jego rządy to taka łagodna dyktatura.
-
Punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia – Radosław II
uśmiechnął się ironicznie.
Melkartes
donośnym głosem wyzywał Musulusa na pojedynek. Przedłużył w tym
celu swój pobyt w Analapii i udał się nad wielką rzekę Nemanę.
Chciał zdjąć czar z Radziwiłły i jego rodziców, lecz
czarnoksiężnik nie odpowiadał. Zamiast niego z przepastnych głębin
puszczy nadbiegł wilk jodłowy. Myśli Czytelnik, że był podobny
do drzewa? Guzik prawda! Wyglądał jak inne wilki, lecz wysoki był
jak jodła. Rozdziawił paszczę o czerwonym wnętrzu i już miał
połknąć Melkartesa, gdy ten ciosem maczugi wybił bestii pięć
zębów. Wilk jodłowy zaskowyczał i podkulił ogon. Melkartes
podbiegł doń i jednym ciosem miecza rozpłatał pierś potwora,
uwalniając z niej całe potoki rudej krwi. Na zew konającego wilka
jodłowego przybyli jego pobratymcy w liczbie pięciu sztuk. W tym
strasznym boju, dwie wilcze czaszki grube jak najgrubsze zbroje pękły
pod ciosami książęcej maczugi. Trzy pozostałe potwory zostały
zabite przez analapijskich łuczników strzegących pogranicza. To
Radziwiłła sprowadził pomoc. Melkartes w ich asyście wkroczył na
ziemie późniejszej Liteny, gdzie w wielkiej puszczy wykopał
wskazane przez Radzwiłłę drzewa. Czym prędzej opuścił władztwo
Musulusa, po czym zabrał przeznaczoną sobie za żonę analapijską
królewnę, Radziwiłłę i dwa okazałe drzewa w donicach do Tyru.
Poślubił Białkę, a tej uroda i dobroć rozsławiły imię Słowian
w ziemi fenickiej.
*
,,Razem z królową Baalkah przybyło do Tyru szesnaście dam jej dworu – wielce urodziwych Słowianek o jasnych włosach, ośmiu wojów z dalekiej Sklawinii i Radziwiłła – drewniany a mimo to żywy chłopiec z lasu, którego król Melkartes uczynił swym paziem. Radziwiłła był to ludzik dworny, powszechnie lubiany, tak ludzki, że w jego obecności zapominało się, że nie jest do końca człowiekiem. Poza tym królowa Baalkah przywiozła do Fenicji otrzymane w posagu 382 dębowe skrzynie pełne złota, srebra, bursztynu, pereł, drogich kamieni, 40 sukni z cienkich tkanin, 80 białych rumaków, 100 sztuk bydła, świń i owiec'' – Ut – palisur ,,Kronika Baalkah''
W
owym to czasie na tronie Egiptu zasiadał faraon Harpokrates, syn
faraona Serapisa i słowiańskiej królowej Małanki, przez Egipcjan
zwanej Malanak – anch, córki Bogusława I, króla Analapii. Nie
wdał się w ojca, ani w macierz. Wielce był otyły, a wzrok jego
bezmyślny. Mimo młodego wieku cierpiał na chorobę dziś określaną
mianem cukrzycy. Pobierał nauki u sędziwego Amona – kuta i innych
znanych z mądrości kapłanów egipskich, a nawet u nie mniej
uczonych druidów z dalekiej Helwecji. W pierwszym roku swego
panowania zaniósł rzeź, gwałt i pożogę nad rzeki Jordanus i
Orontes, stanął też pod murami Tyru i Sydonu. Król Melkartes
chwycił za oręż, a z nim jego rycerze. W czasie wielkiej bitwy,
kiedy to przeciwko najezdnikom egipskim stanęły zgodnie zastępy
Solimów, Syryjczyków i Fenicjan, paź Radziwiłła wyruszył w pole
u boku króla Melkartesa. Bitwa odbyła się w miejscu pustynnym,
gdzieś na pograniczu Syrii i Fenicji. Radziwiłła uzbrojony w
krótki mieczyk, nigdy wcześniej nie widział takiej rzezi. Już na
długo przed bitwą zlatywały się sępy, perspektywa żeru nęciła
też hieny i szakale. Choć ciało Radziwiłły było z drewna,
drżało z bojaźni tak jak ciało człowieka. Mimo to jednak otrok
nie uciekał, choć miał sposobność ku temu. Cały czas powoził
złotym rydwanem króla Melkartesa, a nawet zasłonił swego pana
swym drewnianym ciałem w czarnej, skórzanej zbroi. Przyjął na
siebie cios egipskiego topora. Jego ostrze wpiło się głęboko w
drewno. Oczom chłopca ukazały się na moment pola i lasy jego
ojczyzny, wzdychającej o wyzwolenie spod jarzma Masiulisa, potem zaś
nastała ciemność. Bitwa z Egipcjanami ciągnęła się aż do
zmroku....
*
Radziwiłła
otworzył oczy. Spostrzegł, że leży w miękkim, ciepłym łożu,
cały okryty szarpiami w bogato zdobionej komnacie. Nad nim pochylała
się piękna królowa Białka – Baalkah, a obok niej stał król
Melkartes i – Radziwiłła nie mógł uwierzyć własnym oczom –
jego ojciec i macierz.
-
Bitwa została wygrana, a ten despota Harpokrates zmykał tak szybko,
że o mało sadła nie pogubił – oznajmił z dumą król
Melkartes.
-
Widać trzeba było, abyś poniósł śmiertelną ranę w boju, aby
czary twojego wroga mogły zostać zniweczone – stwierdziła
królowa.
Radziwiłła
spojrzał na swoje poranione i poturbowane ciało i widząc, że już
nie jest drewniany, tak się uradował, że omal serce mu nie pękło
z radości. Od tego czasu minęło dziesięć lat. Odczarowany
Radziwiłła dorósł i poślubił królewnę Tanith – anat, córkę
Melkartesa i Białki. Założony przez nich ród, zwany Radziwiłłami,
po wielu wiekach powrócił na ziemię Liteny i pod sztandarem
Rzymianina Palemona walczył o obalenie tyranii Musulusa –
prześladowcy ich praojca. Ów możny ród, którego założycielem
był chłopiec z drewna trwał wiele wieków i odegrał dużą rolę
w dziejach Rzeczpospolitej Obojga Narodów.
1Znasz
język starokrasny?
2Tak