,,Są
również
Kethum
Ash – pokemonów łowca,
Misti
twardogłowa,
Brock
lubieżny,
Garry
błazen,
Jessie
i James
Transwestytów
para
Oraz
Pokemoństwa
całe mrowie.
Więc
Pikachu, więc Charmander,
Nidorina,
Junx, Horsea, Psychoduck
Czy
Bulbazaur
Po
armagedońskiej
Ziemi
Przejść
se postanowiły
i
Urządziły
nagle ku
Uciesze
wszystkich
Mordobicie
jak na stadionie
Szczecińskiej
‘’Pogoni’’
Który
parlament ich dogoni’’?
- ,,Milenium, czyli Nowe Triumfy’’
Nigdy
nie lubiłem Pokemonów
(ang. pocket monster – kieszonkowy potwór) zwłaszcza po
przeczytaniu krytycznego artykułu w ,,Niedzieli’’ na ich
temat. Były to stwory z japońsko – amerykańskiego anime
nadawanego na Polsacie w czasach gdy chodziłem do drugiej i trzeciej
klasy gimnazjum (niedawno miał miejsce renesans ich popularności za
sprawą gry ,,Pokemon Go’’). Oglądałem kilka odcinków i
nie spodobały mi się. Mojej śp. Babci imię Ash kojarzyło się z
niemieckim ,,Arsch’’, czyli ,,d...’’.
Katecheta, pan Andreus ov Leovishiner powiedział zdumionemu
Jakopasowi ov Statevowi, że nie pozwalał swym dzieciom oglądać
Pokemonów, zaś pan Voytakus ov Viernitis, który nie lubi potworów
twierdził, że Pikachu jest jeszcze dziwniejsze niż stwory
wymyślane przeze mnie.
Osobiście
uważam kreskówkę za kiczowatą i ogłupiającą, za dziecinne
mordobicie zaprawione okultyzmem. Pokemony dysponują bowiem
magicznymi mocami pozwalającymi na wyrządzenie krzywdy (np. rażenie
prądem przez Pikachu), które są wykorzystywane przez ludzi do
brutalnych walk, w których co prawda nikt nie ginie. Taka zabawa
magią jest sprzeczna z pierwszym przykazaniem Dekalogu i negatywnie
odbija się na duszy. Pewien chłopiec w RPA popełnił samobójstwo
pisząc w liście pożegnalnym do rodziców, że Ash go wzywał, zaś
pewien mały Turek w Niemczech wyskoczył przez okno mówiąc, że
jest Pokemonem i może latać (gdy w liceum mówiłem o tym
polonistce, pani Evie ov Tomas przytoczyła przykład, że coś
podobnego uczyniło dziecko po lekturze jednej z książek Astrid
Lindgren skacząc przez okno z parasolem). Wiele japońskich po
dzieci po obejrzeniu jednej ze scen, w której szybko rozbłyskiwały
światła, dostało ponoć ataku padaczki.
W
jednym z opowiadań Andrzeja Pilipiuka, Jakub Wędrowycz upiekł i
zjadł Pikachu (ta satyra bardzo mi się spodobała).
W
fantazji o Ordanie z Brustaborga, największy bohater Wenedów, na
prośbę Gosi – studentki z naszego świata, przybył do Szczecina
w celu obrony jej braciszka. Dziecko chodziło do szkoły
integracyjnej na ulicy Grodzkiej. Zagrażały mu pokemony, które
zalęgły się w szkolnej toalecie, lecz Ordan je pozabijał.
Inspirowałem się tu snem, w którym Pikachu zaatakowało mnie w
szkolnej toalecie.