środa, 1 maja 2019

Pokemony


,,Są również
Kethum Ash – pokemonów łowca,
Misti twardogłowa,
Brock lubieżny,
Garry błazen,
Jessie i James
Transwestytów para
Oraz
Pokemoństwa całe mrowie.
Więc Pikachu, więc Charmander,
Nidorina, Junx, Horsea, Psychoduck
Czy Bulbazaur
Po armagedońskiej
Ziemi
Przejść se postanowiły
i
Urządziły nagle ku
Uciesze wszystkich
Mordobicie jak na stadionie
Szczecińskiej ‘’Pogoni’’
Który parlament ich dogoni’’?
 - ,,Milenium, czyli Nowe Triumfy’’









Nigdy nie lubiłem Pokemonów (ang. pocket monster – kieszonkowy potwór) zwłaszcza po przeczytaniu krytycznego artykułu w ,,Niedzieli’’ na ich temat. Były to stwory z japońsko – amerykańskiego anime nadawanego na Polsacie w czasach gdy chodziłem do drugiej i trzeciej klasy gimnazjum (niedawno miał miejsce renesans ich popularności za sprawą gry ,,Pokemon Go’’). Oglądałem kilka odcinków i nie spodobały mi się. Mojej śp. Babci imię Ash kojarzyło się z niemieckim ,,Arsch’’, czyli ,,d...’’. Katecheta, pan Andreus ov Leovishiner powiedział zdumionemu Jakopasowi ov Statevowi, że nie pozwalał swym dzieciom oglądać Pokemonów, zaś pan Voytakus ov Viernitis, który nie lubi potworów twierdził, że Pikachu jest jeszcze dziwniejsze niż stwory wymyślane przeze mnie.
Osobiście uważam kreskówkę za kiczowatą i ogłupiającą, za dziecinne mordobicie zaprawione okultyzmem. Pokemony dysponują bowiem magicznymi mocami pozwalającymi na wyrządzenie krzywdy (np. rażenie prądem przez Pikachu), które są wykorzystywane przez ludzi do brutalnych walk, w których co prawda nikt nie ginie. Taka zabawa magią jest sprzeczna z pierwszym przykazaniem Dekalogu i negatywnie odbija się na duszy. Pewien chłopiec w RPA popełnił samobójstwo pisząc w liście pożegnalnym do rodziców, że Ash go wzywał, zaś pewien mały Turek w Niemczech wyskoczył przez okno mówiąc, że jest Pokemonem i może latać (gdy w liceum mówiłem o tym polonistce, pani Evie ov Tomas przytoczyła przykład, że coś podobnego uczyniło dziecko po lekturze jednej z książek Astrid Lindgren skacząc przez okno z parasolem). Wiele japońskich po dzieci po obejrzeniu jednej ze scen, w której szybko rozbłyskiwały światła, dostało ponoć ataku padaczki.
W jednym z opowiadań Andrzeja Pilipiuka, Jakub Wędrowycz upiekł i zjadł Pikachu (ta satyra bardzo mi się spodobała).
W fantazji o Ordanie z Brustaborga, największy bohater Wenedów, na prośbę Gosi – studentki z naszego świata, przybył do Szczecina w celu obrony jej braciszka. Dziecko chodziło do szkoły integracyjnej na ulicy Grodzkiej. Zagrażały mu pokemony, które zalęgły się w szkolnej toalecie, lecz Ordan je pozabijał. Inspirowałem się tu snem, w którym Pikachu zaatakowało mnie w szkolnej toalecie.