,,Basia przypomniała sobie wszystkie opowieści, które wieczorami w Chreptiowie prawili przy ogniu rycerze: więc o dolinach przepaścistych, w których gdy wiatr powiał, zrywały się nagle jęki: ‘Jezu, Jezu!’ - płomieniach błędnych, w których coś chrapało – o śmiejących się skałach – o bladych dzieciach sysunach z zielonymi oczami i potwornej głowie, które prosiły by je zabrać na koń, a zabrane poczynały wysysać krew, - wreszcie o głowach bez kadłubów chodzących na pajęczych nogach i o najstraszniejszych z tych wszystkich okropności, dorosłych upiorach, czyli tak zwanych z wołoska brukołakach, które wprost rzucały się na ludzi’’ - Henryk Sienkiewicz ,,Pan Wołodyjowski’’
W
marcu
2019 r. przeczytałem książkę
Jakuba Bobrowskiego i Mateusza Wrony ,,Czarty,
biesy, zjawy. Opowieści z pańskiego stołu’’
(zainteresowanych poprzednią pracą tych Autorów odsyłam do posta:
,,Od
Peruna do Niklota, czyli ‘Mitologia słowiańska’’).
Najnowsze dzieło Bobrowskiego i Wrony dotyczy demonologii
słowiańskiej ubranej w formę sarmackich gawęd o tematyce
,,paranormalnej’’, opowiadanych w zimowy wieczór przez gości
szlachcica Wawrzyńca Chrzanowskiego. Swoją szkatułkową strukturą
książka przypomina mi trochę ,,Dekameron’’
Giovanniego Boccaccia ;).
Akcja
rozgrywa się w XVII wieku, kiedy królem Polski był Jan III
Sobieski (panował w latach 1674 – 1696) na ziemiach polskich: w
okolicach Krakowa, w kopalni soli w Wieliczce, na ziemi
sandomierskiej, w Zielonej Górze (w XVII wieku podlegała władzy
Habsburgów), na Mazurach, oraz na Rusi (na tej ostatniej znajdowała
się zaczarowana wyspa na Dnieprze zamieszkana przez pogan
zamienionych przez popa w drzewa).
W
książce mamy ukazany synkretyzm kultury ludowej; przenikanie się w
niej wierzeń chrześcijańskich i pogańskich. Ostoją wierzeń
sięgających czasów jeszcze przedchrześcijańskich była wieś;
zresztą samo słowo ,,poganin’’
w starożytności oznaczało ,,wieśniaka’’.
Co ciekawe jak podaje Maciej Strutyński w pracy ,,Neopogaństwo’’
obecnie wierzenia pogańskie cieszą się większą popularnością w
wielkich miastach niż na wsiach. Polscy chłopi jeszcze wieków po
chrzcie poili mlekiem domowe skrzaty. Mleko czarnej kozy było ofiarą
przebłagalną dla latawca, którego ponadto można było bardziej po
chrześcijańsku – odstraszyć dźwiękiem dzwonka loretańskiego.
Jedna z form pochówku antywampirycznego polegała na odwróceniu
podejrzanego trupa na brzuch i położenie na nim sierpa. Wierzono,
że czarownice tańczyły nago w lesie smarując się krwią czarnego
koguta i tłuszczem poronionego dziecka. Słowiańskie demony w
wyniku chrystianizacji utożsamiane z diabłami, były mściwe i
potrafiły karać ludzi za brak szacunku np. Skarbnik surowo karał
górników min. za wymawianie jego imienia, które zwyczaj nakazywał
tabuizować.
Między
światem ludzkim a nadprzyrodzonym pośredniczyli wyróżniający się
z otoczenia ludzie jak: owczarze (przypisywano im znajomość magii
ludowej; czyżby był to relikt wiary w bydlęcego boga Welesa?),
heretycy i czarownice. W książce pokazano, że te ostatnie były
prześladowane nie tylko przez katolików, ale również przez
protestantów. W XVII wieku to właśnie protestanci zabijali
domniemane czarownice w Salem (1692 r.) i w szwedzkiej wsi Mora (1669
r.). Ci co uważnie czytali ,,Potop’’
Henryka Sienkiewicza zapewne pamiętają, że Szwedzi obawiali się
jasnogórskiej żebraczki Konstancji jako czarownicy.
W
opisywane demony mogły przekształcać się: potępiona dusza
szlachcica – arianina (bies mający zamiast głowy biało –
niebieski płomień), dusze spalonych czarownic z Zielonej Góry,
utopieni w Dnieprze Kozacy Chmielnickiego (utopce), dusze
nieuczciwych geometrów, którzy krzywdzili chłopów przy podziale
ziemi (świczki – ukazujące się na bagnach demony o ciałach z
ognia), upadłe anioły (latawce), dusza zmarłego owczarza
(wieszczy, który wchodził na dzwonnicę i wzywał po imieniu
mających wkrótce umrzeć), a także dusze osób skrzywdzonych
(służąca Małgorzata zadręczona na śmierć przez złego pana).
Staropolskie
wierzenia demonologiczne ostrzegały przed magią i demonami.
Wchodzenie z nimi w układy kończyło się źle dla człowieka.
Przykładowo mazurski chłop namówiony przez ostatnią pruską
wiedźmę przeniósł Morowicę – ducha zarazy o skrzypiących
kościach przez wodę, lecz mimo jej zapewnień nie ocalił tym życia
własnej rodzinie.