,,W podziemiach Warszawy na Ordynackiej ukryte są podziemne komnaty. W jednej z nich mała złota kaczuszka pływa po stawie […] to zaklęty duch księżniczki. Oprócz wyglądu zaklęcie nadało jej paskudnego charakteru. Jeśli ktoś ją spotka, może zabrać ze sobą cały skarb, pod warunkiem, że przez jeden dzień roztrwoni zaliczkę – sto dukatów – na własne potrzeby. Jeśli odda komuś choć grosz, już po nim. Nikomu nie udało się jeszcze spełnić warunków wrednego ptaszyska. [...]’’ - Witold Vargas, Paweł Zych ,,Duchy polskich miast i zamków’’
Legendę
o warszawskiej Złotej Kaczce (w wersji Artura Oppmana Or – Ota)
poznałem w wieku przedszkolnym lub wczesnoszkolnym. W 1995 r.
oglądałem zainspirowaną tą legendą przedstawienie teatralne w
szczecińskiej Pleciudze (dostępu do Złotej Kaczki strzegły w nim
pająk, czarny kot i puchacz; gdy ten ostatni kłamał zapalało mu
się oko). Do Złotej Kaczki o pomoc w walce z lichwiarzem udał się
sam Jakub Wędrowycz w najnowszym tomie ,,Karpie
bijem’’
Andrzeja Pilipiuka. Na potrzeby tworzonej przez siebie mitologii
slawianistycznej opisałem jak w erze trzynastej w Sirenopolis heros
z Liteny imieniem Sowi udał się do Złotej Kaczki po skarby
(odsyłam do opowiadania ,,Pieśń
o Sowim’’
dostępnego na tym blogu).