,,
- Ale skądże ona zna tę straszną modlitwę?... Przecież Ramzes
jej nie mógł nauczyć?....
-
Książę nic nie winien. Ale nie zapominaj, pani, że Żydzi
niejeden taki skarb wynieśli z naszego Egiptu. Dlatego między
wszystkimi narodami ziemi traktujemy ich jak świętokradców'' –
B. Prus ,,Faraon''
Sława
założonych na początku trzynastego eonu nowych królestw
słowiańskich, przez Greków określanych zbiorczą nazwą
Hyperborei, rozlewała się z wolna na Germanię i ziemice Celtów,
na Ilirię, Scytię, Sarmację, Azję Mniejszą, Sumer, Libię,
Italię, Ofir, Nod, Bharację, Persję, Kimerię, aż dotarła do
Egiptu.
Analapia
tonęła w zaspach, gdy do bram zamku królewskiego w Neście
zapukali jacyś mężowie z dalekiego królestwa, gdzieś na
szczęśliwym, bogatym Południu, pewnikiem nad życiodajną rzeką
Nilus. Świadczyły o tym ich stroje – utkane z białego lnu i tak
cienkie, że mróz kąsał śniade ciała egipskich posłów jak
wściekły pies, tudzież ogolone głowy i liczne ozdoby ze złota i
drogich kamieni. Posłowie pochodzili z ludu biegłego w magii, toteż
dufni w moc czarów, założyli na szyje ogromne, pieczołowicie
wykonane amulety z setek kolorowych kamyków, zakrywające całe
piersi, wierząc, że obronią ich przed straszliwym analapijskim
mrozem. Niestety – zwykły kożuch więcej by tu zdziałał dobrego
niż wszystkie nawęzy świata! Dwa brzozaki; entowie brzozowi
strzegący bramy pałacu zasalutowały Egipcjanom podniesionymi
szablami. Snieg prószył, zaś gości z Egiptu, posiniałych z zimna
jak skóra Płanetników, trzeba było czym prędzej odratować,
jeśli się chciało wysłuchać ich poselstwa. Brzozaki oznajmiły
królowi Bogusławowi I, synowi Radosława I Wielkiego o przybyciu
posłów z jakiejś dalekiej krainy, której mieszkańcom obce są
mrozy, król zaś rozkazał ich wpuścić. Strażnicy brzozowych
zagajników wnieśli egipskich kapłanów i wojowników na rękach
jak dzieci. Położono ich w komnacie dla gości na łożach z kości
słoniowej i wezwano królewskich wraczy i znachorów z
leśnogórskiego zakonu Złotej Baby. Ci wyleczyli odmrożenia, choć
dwóch czy trzech palców egipskich nie udało się uratować.
Kapłanki Złotej Baby karmiły posłów rosołem i czuwały przy
nich dniem i nocą. Wreszcie gdy przybysze wydobrzeli, mogli się
stawić na audiencję u króla Analapii.
-
Jestem Amon – kut; arcykapłan tebański – przedstawił się mąż
w skórze panterczej, stojący na czele egzotycznej delegacji. - Nasz
pan, faraon Serapis; władca Dolnego i Górnego Egiptu, z łaski
Ozyrysa nam panujący, przesyła pozdrowienia i dary; heban, złoto,
mirrę, pachnidła, strusie pióra, kość słoniową i skóry panter
swemu umiłowanemu bratu, królowi Analapii; błogosławionej ziemi
dalekiej Północy, rodzącej potężnych młodzieńców i śliczne
panny. Sława Słowianom! - dodał w słowiańskiej mowie Amon –
kut.
-
I Egiptowi sława! - odrzekł król Bogusław I. - Czego pragniecie?
-
Nasz boski pan, błogosławiony faraon Serapis posłyszał o twej
córce z nieskalanej urody słynącej i pragnie by była jego żoną
i matką jego dzieci – przemowie posłów egipskich przysłuchiwała
się córka króla, królewna Małanka, którą rok temu ojciec o
mało nie wydał za morskiego wodnika Sinowłosa.
Urodna
to była panna – jej długie włosy miały barwę ciemnego złota,
oczy zaś były intensywnie zielone jak oczy rusałki. Bogusław I
zgodził się na propozycję posłów. Wydał Małankę za Serapisa,
a jej własne zdanie najmniej było brane pod uwagę. Dla młodej
królewny rozpoczęła się długa droga przez dzikie ziemie ku
krainie, którą znała tylko z opowieści. Bała się...
Faraon
Serapis, pan wielki, panował w pokoju i dostatku, a jego hufce
strzegły rubieży na Orontesie. Tak jak Nefren – Ka; inny wybitny
władca, Serapis był wysoki i muskularny, głowę miał ogoloną
jak to było w zwyczaju egipskich kapłanów, cerę miał barwy
zboża, ciało jego sprawne i zdrowe, umysł lotny zgłębiający
starożytne tajemnice. Górował wzrostem nad resztą Egipcjan. Na
łowach powalał lwy i bawoły, jego miecz zwany Rózgą Ozyrysa
kładł trupem smoki i olbrzymy, gryfy i sfinksy. Nosił liczne
ozdoby ze srebra i złota, z kości słoniowej i drogich kamieni,
oraz płaszcz ze skóry panterczej. Wznosił nowe chramy i obeliski,
jego imię kuto w skałach Libii, Syrii i Nubii. Wciąż gromadził
nowe niewolnice do haremu i zwierzęta do zwierzyńca, lecz Małanka
miała być kimś innym – nie kolejną kochanką, lecz królową.
Miała dać Serapisowi następcę tronu, a trzeba wiedzieć, że cały
świat starożytny zamierał z podziwu nad urodą i wdziękiem
Analapijek.
Małanka
w dzień swojego ślubu założyła cienką, lnianą suknię barwy
białej, wieniec z wodnych lilii, ozdoby z pereł i złota. Jej
piękno wprawiło w zdumienie faraona Serapisa, jego kapłanów,
dworzan i lud. Zaślubiny odbyły się na pokładzie barki pływającej
po rzece Nilus. Serapis włożył złoty diadem z ureuszem na głowę
słowiańskiej królewny, czyniąc ją swoją żoną i królową
Egiptu. Królewska barka sunęła majestatycznie po rzece, a nilowe
rusałki zawodziły pieśni pochwalne ku czci nowożeńców i rzucały
naręcza białych i czerwonych kwiatów na pokład. Gdy zapadł
zmierzch i okrągła tarcza Księżyca rozjaśniła usiane gwiazdami
niebo, odbyła się wystawna uczta nad brzegiem świętej rzeki. - W
obfitości polało się wino, zjedzono wielkie ilości pieczeni z
gazeli i antylop, tucznych wołów, hien, hipopotamów, kaczek, gęsi,
gołębi, kóz i owiec, chleba i placków z miodem, jarzyn –
ogórków, porów, cebuli, czosnku i słodkich owoców – fig,
daktyli, granatów i melonów, podano też ryby morskie i rzeczne.
Zabawa trwała do późnych godzin nocnych, a gdy pogasły pochodnie
w swym pałacu w Tebach, na posłaniu ze skór panterczych odebrał
wstyd dziewiczy czystej Małance, co nigdy już nie zobaczyła
Analapii. Egipcjanie wymawiali jej imię Malanak – anch.
Serapis
posiadał w swym zwierzyńcu lwy, żyrafy, słonie i zebry,
wszelkiego rodzaju antylopy, gazele, małpy, papugi, orły, sępy,
marabuty, ibisy, poświęcone Słońcu flamingi, szakale, węże,
krokodyle, jednorożce, hieny, wielbłądy o jednym lub dwóch
garbach, pantery, hipopotamy, nosorożce, bawoły, strusie, serwale,
gepardy, jeżozwierze, łuskowce, mrówniki, daniele, koziorożce z
Nubii, likaony, karakale, a nawet okapi – święte zwierzęta Seta
przywiezione z wypraw nad wielką rzekę Kongo, gryfy i hipogryfy,
wyverny, onagry z Sumeru, tygrysy z Medii, gawiale z rzeki Gangos w
Bharacji, epiornisy i lemury z Malgalesio, pawie z Seylanu, bażanty
z Kolchidy, orangutany z Alcabonu, rysie i niedźwiedzie z gór
Atlasu, żubry z Prometu, smoki z Sinea, syriusze z Eufratu, pandy i
kiriny przesyłane w darze przez cesarskich Synów Nieba, włochate
karły Agogve, monstrualne tarantule i skorpiony, mngvy, chimisety,
kongamoto, słonie karłowate, tygrysy szablozębne i ciągle
gromadził nowe okazy; czy to wysyłając specjalne ekspedycje w głąb
Afryki, czy to otrzymując je w darze od zaprzyjaźnionych władców.
(Sam Bogusław I oprócz swej córki ofiarował faraonowi żubra z
Podlesia, parę kozic i koziorożca leśnego z Montanii, wilka, rysia
i niedźwiedzia). Gdyby Serapis żył w naszych czasach, trafiłby
pewnikiem do programu ,,Zwierzęca
obsesja''.
W
jego haremie mieszkały najpiękniejsze Egipcjanki, Libijki,
czarnoskóre Nubijki, Axumitki i Puntyjki, Solimki, Fenicjanki,
Kretenki, Hetytki, Hurytki, Sumeryjki, Medyjki, Persjanki, Scytyjki,
Cypryjki i Arabki, lecz wszystkie poszły w kąt gdy Serapis poślubił
Małankę. Faraon nie tylko spełniał każde jej życzenie,
obsypywał strojami, klejnotami i pachnidłami, ale też cenił sobie
jej zdanie do tego stopnia, że zasięgał jej rady w sprawowaniu
rządów. Od swej żony nauczył się podstaw trudnej mowy
słowiańskiej i pisma tinezyjskiego. Dzięki Małance zelżały
ciężary ponoszone przez chłopów, wielu też niewolników
odzyskało wolność, a los tych co pozostali w niewoli poprawił się
(w Analapii nie było niewolnictwa). Młoda królowa obdarzona
miłością Egipcjan, pomagała swemu mężowi nie tylko w rządzeniu
rozległym królestwem, ale też w rozbudowie i upiększaniu
stołecznych Teb i gromadzeniu nowych okazów do zwierzyńca. W
czasie jednej z owych wypraw po zwierzęta, królowa udała się do
Nubii, aby łowić niebezpiecznego bonokona.
-
Zwierzę, o które pytasz – tłumaczył kapłan Amon – kut –
wygląda nieco jak koń z głową i rogami krowy.
-
O, nie – zaprzeczył Amon – kut. - Wstyd to mówić, ale bonokon
jest groźny przez to, że jego siła tkwi w kiszkach. Kto zaatakuje
bonokona musi się liczyć z tym, że zostanie od stóp do głowy
obryzgany gnojem.
-
Fuj! - skrzywiła się Małanka. - Czy w takim razie nie lepiej
byłoby zaniechać łowów na to stworzenie? Niech sobie żyje na
swobodzie! - faraon jednak był nieugięty jak małe dziecko.
-
Muszę mieć w swoim zwierzyńcu wszystkie okazy jakie tylko
zamieszkują krąg ziemski – upierał się Serapis tupiąc nogą.
Ruszyła
zatem ekspedycja do sąsiedniej Nubii. Kierowała nią Małanka
niesiona w lektyce. Egipscy myśliwi wytropili i osaczyli bonokona,
na którego bał się polować którykolwiek z Nubijczyków.
Rozwinięto sieć i zarzucono ją na zwierzę. Jak łatwo było
przewidzieć, bonokon odwrócił się tyłem i – wstyd o tym pisać
– zbombardował łowców kałem palącym w dotyku, o
niewyobrażalnie wstrętnym zapachu. Tym sposobem rozerwał sieć i
uciekł w siną dal – zdawać by się mogło, że śmiał się z
ludzi, których dosłownie zmieszał ze swym łajnem. Najbardziej
poszkodowany był myśliwy o imieniu Szuba, któremu ohydna maź
wypaliła oczy. Małanka aż popłakała się nad jego niedolą.
Niefortunni łowcy musieli aż czterdzieści dni strawić na kąpiele
w gorącym źródle w celu usunięcia fetoru, zaś ich szaty były
bezpowrotnie stracone. Trzeba było je spalić i zastąpić okryciami
ze skór zwierzęcych. Malanak – anch jak Egipcjanie nazywali swą
królową, gdy jeszcze mieszkała w Analapii, przez jakiś czas
posługiwała w chramie Złotej Baby, mistrzyni sztuki lekarskiej, a
ponieważ pochodziła z rodu królewskiego, drzemała w niej moc
leczenia chorób.
-
Moja magia jest bezsilna – stwierdził arcykapłan Amon – kut,
jednak królowa nie straciła nadziei.
Wytrwale
prosiła Złotą Babę o pomoc, a prosiła ją poszcząc z wielką
surowością; razem z nią czynili to towarzyszący jej Egipcjanie.
Złota Baba wysłuchała orantów i sprawiła, że Szubie wyrosły
nowe oczy w miejsce wypalonych przez fekalia bonokona. Wtedy to też
Egipcjanie po raz pierwszy usłyszeli o Ageju. Wyprawa wróciła do
Teb bez bonokona, lecz dzięki wstawiennictwu królowej, Serapis
nikogo nie ukarał, jak zwykł to czynić w takich razach, a nawet
przepraszał w cieniu alkowy żonę, że dla swego kaprysu tak bardzo
kazał jej się narażać.
,,Królowa Malanak – anch, najpiękniejsza z pięknych, jasnowłosa o cerze jak alabaster, córka wielkiego króla Słowian, oblubienica faraona Serapisa umiała oswajać dzikie zwierzęta. Była łagodna i pełna słodyczy, trudno było jej nie kochać. Dosiadała algazela, to jest oryksa o orlich skrzydłach, zwierzę dziś prawie niespotykane, chyba, że w królestwie Kusz. Lubiła latać na jego grzbiecie, a że wybornie strzelała z łuku, zdarzało jej się kłaść trupem zagrażające ludziom potwory z głębi Afryki i Azji, takie jak Wielki Skorpion, któremu ciemni Libijczycy składali ofiary z dziewic i dzieci'' - ,,Księga Psenophis''; wczesnoegipska saga zawierająca liczne wzmianki o Atlantydzie, Lemurii i Słowianach.
Serapis
miłował Małankę do tego stopnia, że choć go o to nie prosiła,
oddalił od siebie wszystkie nałożnice ze swego haremu. Wyprawił
dla nich uroczystą ucztę pożegnalną, po czym każdej ofiarował
piękny dom, niewolników, ozdobne szaty, klejnoty i pachnidła.
Wiele z nich znalazło sobie mężów wśród królewskich urzędników
i dworzan, jeszcze inne powróciły do swych ojczystych krain. Jednak
tylko Egipcjanka Titi płakała gorzko, bo miłowała Serapisa, lecz
on o tym nie wiedział.
Plemię
Szardana miało swe sadyby na wielkiej wyspie Syrdonii na Morzu
Śródziemnym, biorącej swą nazwę od bożka Syrdona. Miał ci on
Syrdon, postać wysokiego jak najwyższa wieża morskiego smoka o
skórze czerwonej jak rubin, chodzącego na tylnych łapach.
Wieczorem w jego oświetlonej blaskiem pochodni świątyni,
odpowiadając na zew ogromnego bębna, zjawili się półnadzy i
przystrojeni w kolorowe pióra i sznury muszelek kauri, wodzowie i
wojownicy ludu Szardana, przybyli z całej wyspy. Blask Księżyca
wpadł przez otwór w dachu chramu, gdy szaman bijąc w bęben z
ludzkiej skóry, wyrzucał z siebie słowa niosące zapowiedź
przygód i łupów.
-
Wielka, czarna chmura napłynęła od wschodu – wył szaman – to
ogień z łona ziemi rozsadził wyspę Therę! Widzę jak chmura
przybiera kształt smoka; to dobry znak dla nas, jego wyznawców!
Smok objawiający się w chmurze popiołu mówi mi: 'Płyńcie
złupić Egipt królewski i wyniosły, ziemię w mleko i miód
opływającą! Teraz jest dobra pora na łupów gromadzenie, ja,
Syrdon, uczynię dla was niegroźnymi miecze wojsk egipskich i czary
kapłanów'!
- oczy szardańskich regulusów płonęły przy słuchaniu tych słów.
Odbyli
naradę między sobą, po czym wsiedli na swe pirogi z żaglami, na
których wyhaftowany był smok Syrdon, syn Juraty i ruszyli w stronę
Egiptu. Całe Morze Śródziemne, zwane też Wielkim i Rajskim,
zaroiło się tego roku, kiedy to wulkan zniszczył wyspę Therę z
jej mieszkańcami, od czółen wiozących lutych wojowników. Ramię
w ramię z Szardanami płynęli również bitni Peleszet z Krety,
przez Solimów zwani Filistynami, Zlovana – słowiańscy
chąsiebnicy z Windo – Korutanii i Czerwonej Krobacji, oraz inne
plemiona, którym Egipcjanie nadali nazwę Ludów Morza. Co gorsze, z
Czarnych Królestw Południa, zza Nubii rodzącej złoto, przybyło
dzikie plemię czarnoskórych olbrzymów – ludożerców, z których
każdy miał sto ramion uzbrojonych w miecze i topory.
,,Wówczas to nasz śmiech zamienił się w żałobny lament. Długie lata gnuśnieliśmy w pokoju, aż stali się nasi mężowie słabi jak niewiasty. Oto dziki wróg począł pustoszyć nasz święty Kemet. Ludy Morza, z których najgorsi byli Słowianie, zaatakowały nas od północy, od południa zaś uderzyli Hekatejrowie. Krwią i łzami spłynęła ziemica egipska a szakale wyły na ruinach złupionych miast'' - ,,Księga Psenophis''
-
I co było dalej, dziadku? - mały chłopczyk pytał siwobrodego
starca, który będąc w wieku swego wnuka, opuścił rodzinną Anto
– Trację i mocą czarodziejskiego kija, poleciał do Egiptu razem
z plemieniem batjanów; żyjących tylko w Tracji ludzi
zamieniających się w bociany.
-
Faraon Serapis widząc ogrom klęsk i potęgę wroga, schował miecz
Ozyrysa do pochwy. Powiadają ludzie, nie wiem do końca czy to
prawda, bo aż trudno w to uwierzyć, że mu życie zbrzydło.
Podczas gdy królowa Małanka stanęła na czele wojsk egipskich, a i
batjanowie przyłączyli się do obrony, faraon całe dnie pędził w
łożu, w zaciemnionej komnacie. Wreszcie trzeciego dnia, zaszedł do
Domu Pięknego w Tebach i kazał paraszytom, by – zgroza ogarnia
gdy się o tym pomyśli – przerobili go na mumię. Balsamiści bali
się podnieść rękę na swego króla, przeto ten kazał się uśpić
specjalnym amuletem, a dopiero potem wypatroszyć, zabalsamować i
owinąć bandażem. Może nie powinienem ci opowiadać takich
historii przed snem – zadumał się starzec.
-
Dziadku, opowiedz co było dalej z królową Małanką? - poprosił
wnuczek.
-
Ano, Małanka, zuch dziewczyna dowodziła Egipcjanami z grzbietu
algazela, co rogi miał jak czarne szpady. Unosiła się na jego
grzbiecie w powietrzu, a nasi dzielni batjanowie pod postacią
bocianów nosili kamienie i spuszczali je z wysoka na najezdników z
Ludów Morza. Był to wielki zryw ludu egipskiego; miłość ojczyzny
kazała chłopom rzucać pracę na roli i chwytać za oręż w celu
odparcia wroga. W czas wielkiej bitwy w Delcie rzeki Nilus, zdobyty
został szardański sztandar z wyszytym na nim czerownym smokiem
Syrdonem. Szczęście uśmiechnęło się do Egipcjan również w
wojnie przeciw Sturękim Olbrzymom zza Nubii. Małanka niesiona w
powietrzu przez algazela; oryksa skrzydlatego uśmiercała olbrzymy
za każdym razem posyłając strzałę w oko lub w usta. Co tu dużo
mówić – Sturęcy uciekli jak niepyszni, a Darmopych karmił się
ich sromotą! Jeśli zaś chodzi o faraona Serapisa, odnalazła go w
Domu Pięknym jego była nałożnica Titi. Przyprowadziła ze sobą
rosłych Murzynów uzbrojonych w topory. Ci rozpędzili paraszytów,
ratując w ten sposób faraona przez zamianą w mumię na żywca.
Wrogowie zostali wyparci z Egiptu. Znów nastał pokój, a co zostało
zburzone i spalone,
zaczęto wznosić od nowa. Jeśli zaś chodzi o twojego dziadka, to
jakiś poganiacz wielbłądów ukradł mi czarodziejski kij, lecz
wróciłem do Tracji statkiem.
Na
tym opowieść się skończyła. Wnuczek już spał.
Królowa
Malanak – anch jako pierwsza opowiedziała Egipcjanom o Ageju –
Bogu Bogów. Egipcjanie, a właściwie tylko kapłani, idąc za
przykładem Amon – kuta przyjęli nową wiarę, lecz ku rozpaczy
królowej trzymali ją w tajemnicy, zarówno przed obcymi narodami,
jak i przed własnym. ,,Agej
jest zbyt wielki, by ktokolwiek mógł go czcić''
– mawiał Amon – kut, aż umarł w swym błędzie.