poniedziałek, 2 marca 2015

Kiełb

,,Ci co się tu dostawali, tracili rachubę czasu; umierali masowo. Pokarm dostawało się raz dziennie, a woda musiała starczyć ta, która znajdowała się w pokarmie. Zabijały nas choroby, a za bunt było uważane każde niedomaganie. Kiedy dozorca chciał spać, wychodził na powierzchnię, nas zaś przykuwał do ściany kopalni i odbierał nam kilofy. Wielu postradało zmysły'' – opowiadał jeden z byłych więźniów kopalni gwiezdników.



Bliski Zachód to starożytna kraina leżąca między rzekami Lebaną na zachodzie, a Odirną na wschodzie; nad rzeką Salą pośrodku, Jeziorem Głomaczów, którego powierzchnia pokrywająca się krwią i popiołem zapowiadała wojnę, Jeziorem Redarskim, w którym mieszkał wielki Dzik, syn Boruty, przez Thietmara nazywany Inogiem, oraz nad Morzem Joldów, które w erach dwunastej i trzynastej Słowianie zwali Morzem Srebrnym, zaś Germanie – Wschodnim. Kraina ta obejmowała część kontynentalną, oraz wyspę Ranę (Ruję); której mieszkańcami opiekowała się Słonecznica Rujana. Między Lebaną a Odirną rosły nieprzebyte, prastare puszcze pełne dzikich zwierząt, takich jak dziki, tury, żubry, wilki, rysie i niedźwiedzie. Czasem z Pomerlandu Okidentalnego zalatywały na owe ziemie gryfy o czerwonych piórach i złotych dziobach. Tylko w bliskozachodnim Jeziorze Niedźwiedzi, nad którym leżał gród o tej samej nazwie, żyły dziwne, wodne niedźwiedzie o burym futrze i zielonych, świecących w mroku oczach. W ,,Perłowym latopisie'' Kosy Oppmana czytamy o jednym z nich – Arvocie Baldasie; przyjacielu rusałki Ruty. W krainie tej żyły również Lakerta giganteja – zielone jaszczurki wielkości koni i długie jak wieloryby, węże glizdniki – białe o ogromnych, brązowych oczach. Pełne dziwów i cudów lasy, w orszaku ogarów i brytanów przemierzała czysta Dziwica; córa Srebronia i Srebrennicy; czarnowłosa Mistrzyni Łuku i Pani Zwierząt. Bliski Zachód zamieszkiwały krasnoludki, zwane ,,czerwonymi mężykami'', olbrzymy z plemienia Stolimów, Lynxowie, Neurowie, czarownice, ondyny, czyli słodkowodne syreny, rusałki, panny wodne, wodniki, strzygi, południce, Płanetnicy, żmijowie, nocnice, bubony, baby dzikie, wodne i czerwone, leśni ludzie, do których należeli rozbójnicy z bandy Neuratusa, co porwał Rutę i wiele innych stworzeń. Wśród ukwieconych niw i polan widziano nawet elfy, spotykane na ogół w Nürcie i na Dalekim Zachodzie. U wybrzeży owej pięknej krainy, co wydała Rutę i Arvota Baldasa, żyły syreny, pokryte karpią łuską lwy morskie, podobni do ośmiornic mnisi morscy i sama Jurata wie jakie jeszcze inne istoty! W erze jedenastej największym grodem Bliskiego Zachodu było Jezioro Niedźwiedzi. Oprócz niego istniały niewielkie osady, takie jak Grabov nad Lebaną, skąd pochodziła Ruta. W dwóch późniejszych erach przybyło grodów, takich jak Arkona na wyspie Ranie, Volhasta (Wołogoszcz), Międzybórz, Chociebusz, Budziszyn, Strzałów, Roztoka i inne.



Ludzie pojawili się między Dwiema Rzekami w erze dziesiątej. Utworzyli wiele plemion, takich jak Redarowie, czy Ranowie, z których żadnemu nie udało się zjednoczyć całej krainy. Bliski Zachód należał do państwa Wielkiego Króla Wschodu, Wiła Sławicza, brata Niemnira władającego Zachodem. Królestwo Wiła Sławicza, syna człowieka i Wiły, ciągnęło się od Lebany do Roxyzoru i od Svalbardu po wyspy Valkanicy. Po jego śmierci, władzę nad ziemiami min. Bliskiego Zachodu objął jeden z jego synów – Nissus, ojciec Lecha I Aplańskiego. O omawianą krainę, Lech II toczył wojnę z Kościejem i pokonany pod Czetnem, zmuszony został do odstąpienia jej Imperium Zachodu. Po klęsce Kościeja na lodach jeziora Mamir, Bliski Zachód powrócił do Aplanu, na którego tronie zasiadał Lech III wraz z królową Tatrą z Montanii. Po uwolnieniu Nieśmiertelnego przez Wieńczesława i Kylnema z Małego Młyna wybuchła nowa wojna i Bliski Zachód stał się częścią nowego państwa – Presmanii (unia Prenaulandu i Teutmanii). Gdy Kościej za sprawą Tatry stracił nieśmiertelność i umarł zadławiwszy się rybią ością, prowincja została przyłączona do Aplanu i stan ten trwał aż do potopu.
Po ustaniu zesłanego przez Juratę potopu, na ziemiach między Lebaną a Odirną osiedli potomkowie Buka i Lipy, przez cześć dla króla – wodnika z ery dziewiątej zwani Germanami, oraz dzieci Dębu i Brzozy, czyli Słowianie. Ludy te walczyły ze sobą; wojowie słowiańscy potykali się z Teutonami, Jutami – przodkami Danajów i innymi bitnymi plemionami, mimo że wszystkie obecne ludy pochodzą od Dobromira herbu Korab i Drzewicy, a pośrednio od Novalsa i Aivalsy. Era dwunasta; era bohaterów to czasy wielkiej królowej Żywi – siostry Sediny, córki Czarnogłowa i innych okrytych chwałą słowiańskich władców tych ziem. Bliski Zachód jako Marchia Germańska, był jedną z prowincji pierwszego imperium sarmackiego Bolosydów. Pod koniec ery dwunastej kraina ta została podbita przez Teutonów. Dopiero król Analapii, Wizimir Danajogromca, syn Opolona, brata Poznana, syna Lecha I Dalmackiego, pragnący zjednoczyć wszystkie ziemie leżące nad Morzem Srebrnym, pobił chciwego i okrutnego króla saskiego Mortimera i włączył Bliski Zachód do swego królestwa. Kiedy na początku wieków średnich, król Analapii, Cztan III odrzucił zarówno chrześcijaństwo przyjęte zarówno przez jego dziada Bogdala, tmutarakanizm stworzony przez Zagrosa, a wyznawany przez jego ojca Artura Apostatę, oraz zakon Ageja i Enków, by stworzyć własną religię, na Bliskim Zachodzie rozkwitł kult Białoboga i Czarnoboga (na ich cześć nazwano dwa wzgórza), Świętowita, Rujewita, Prowe, Turupita, Żywi – Siwy, Püstericha, Kroda, Flinsa, Cyzy i Złotej Baby. Kiedy na tronie w Neście zasiadał Popiel I Okrutny, Analapia toczyła wojnę z wszystkimi otaczającymi ją ludami i straciła Bliski Zachód w wyniku zdrady Mrowca ze Śląża, który chciał uzyskać poparcie cesarza Ludwika Pobożnego dla swych planów zostania królem Połabia. Jeszcze Bolesław Chrobry toczył z Niemcami boje o ową krainę.

*



W czasach Kościeja I Nieśmiertelnego w maleńkim siole Bartnie położonym przy rozlewiskach rzeki Sali, żył pewien rybak. Imię jego brzmiało Milad (Miladus), ale powszechnie nazywano go Kiełbiem. Ponoć był synem ludzkiej niewiasty i wodnika Nikanora Nykasa, noszącego czerwoną czapkę, jak i inne wodniki z Bliskiego Zachodu, zwane ,,wodnymi mężami''. Wodnik ten miał kiedyś zamienić suma w konia i podarować zaprzyjaźnionemu furmanowi Sroce z Oylandu. Po takim to niezwykłym ojcu, Milad Kiełb odziedziczył zdolność przybierania różnych kształtów – zaklętą w złotym pierścieniu z kawałkiem czerwonego koralu z Morza Rajskiego, danym przy narodzinach przez macierz. Mocą ojcowskiego pierścienia, Milad zwany Kiełbiem zamieniał się w rysie, wydry, czaple, kormorany, rybołowy, zimorodki, a także sumy, szczupaki, sandacze i pstrągi, by pod taką postacią łowić ryby. Raz w dzieciństwie, chcąc pomóc swemu przybranemu ojcu Retrusowi, przybrał postać kiełbia, aby wabić duże ryby do sieci i omal nie przypłacił tego życiem. Gdy odzyskał ludzkie kształty, Retrus z Bartna przełożył go przez kolana i wyłoił pasem, chłopiec zaś nigdy już nie zamieniał się w kiełbie, ani inny ,,chwast rybny''. Koledzy zaczęli go odtąd przezywać Kiełbiem i ukuto powiedzenie ,,mieć kiełbie we łbie''. Milad często bywał na dnie rzek i jezior na zabawach wodnych ludzi – rusałek i wodników, Wił i panien wodnych. Chętnie i bez lęku odwiedzał las, gdzie mocą swego ojca mógł rozmawiać ze zwierzętami. Zostawał w puszczy do późna, tańcząc w korowodach dziwów i leśnych rusałek, ścigając się z młodymi jelonkami, a od Enki Dziwicy noszącej ognistą koronę uczył się strzelania z łuku, walki mieczem i rzucania siekierą. Dorośli nie 




bali się o małego Milada, bo czuwały nad nim zaprzyjaźnione tur Torwid i wilk Verka. Z biegiem lat rybak coraz rzadziej używał Koralowego Pierścienia do połowów, aż w końcu w czternastej wiośnie życia odłożył go do szkatułki, która zawędrowała na strych. Nie dziwota; ludzie, którzy często przybierali postać innych stworzeń, nie z przyrodzenia, lecz uciekając się do magii, z wolna tracili ludzkie cechy, aż było za późno. Bohaterowie, którzy przybierali inne postaci swą przyrodzoną mocą, daną przez Enków to wodnik Volch Alabasta, człowiek Żmij Ognisty Wilk z plemienia Nareczników i Volga Buslajewicz z jednookiego ludu Arymaspów. Ludzie z Bartna, żyjący z dobywania miodu z barci dzikich pszczół, łowienia ryb, żab i raków, oraz uprawy mało urodzajnej ziemi, lubili swego pobratymca zwanego Kiełbiem za jego dobroć i mądrość, życzliwość i uczynność. Milad kochał Vindę z Soły; ludzkie dziewczę wielkiej piękności, co niegdyś była zaklęta w rusałkę i tańczyła w ich nocnych korowodach, lecz młody rybak pouczony przez zaprzyjaźnionego wilka Verkę, zdobył jej białe giezło, spalił je i tak odczarował dziewczynę. Vinda Sołonka, której przodkowie pochodzili z Aplanu, znad rzeki Visany i spod wzgórza Vovel, kiedy jej krew z modrej znów stała się krasna, nic nie pamiętała i musiano ją uczyć wszystkiego od nowa jak dziecię. Dziewczyna, z której zdjęto czar rusałczej władczyni jeziora Opiliny, wielce miłowała Milada i on ją kochał, lecz nie dane im było cieszyć się szczęściem.

*


Gwiezdniki, to po alatyrach najdroższe z kamieni. Rodziły się z gwiazd spadłych z nieba. Kopalnie tych niezwykle rzadkich klejnotów znajdowały się w Tassilii i w Bharacji, oraz w Prenaulandzie. Tą ostatnią otwarto za króla Dytmara I – jako gwarkowie (górnicy) pracowali w niej skazańcy. Jednak najwięcej niewolników konało w mękach pod ziemią, odkąd na tronie w Presnau zasiadł Kościej. Dozorcą kopalni gwiezdników ,,Adazja'' mianował swego sługę Uszaka (Gliša); Lynxa, czyli człowieka o głowie rysia, który szukając zaszczytów i bogactw na dworze gnębiciela Zachodu, porzucił swe plemię i cały ród Leśnych Ludzi Lynx (Rysian). Były to istoty dumne i waleczne, miłujące wolność i nie krzywdzące bezbronnych i niewinnych. Jednak Uszak Wyrodek pozwolił, by Kościej zatruł mu serce i okrucieństwem szedł w zawody ze strzygami i Čortami. Odziany w przepaskę ze skóry i uzbrojony w bat, nosił zawsze na szyi czarodziejski kamień, mocą którego odczytywał liczby imienia nowo przybyłych niewolników, po czym rozpalonym węglem wypalał na ich ciałach numery pokrywające się z liczbą imienia (Tatra nosiła numer 777, a Ruta 776).
Po wsi Bartno zostały jeno zgliszcza. Od strony Presnau nadjechały cztery hulajpartie hersztów Wisiorka, Pecha, Bielicy Dyptana i Gorana z Valkanicy. Choć kmiecie bronili się z bezprzykładnym męstwem, bardziej jak rycerze niż chłopi, ulegli rozbójnikom. Ci zaś wyrżnęli niemowlęta i malutkie dzieci, oraz starców i kaleki, zaś zdrowych i silnych popędzili na Zachód, by ich sprzedać jako niewolników. Wśród nich znalazł się również Milad Kiełb, który przed swym pojmaniem zdołał uśmiercić wielu zbójów, a nawet rzucając siekierą rozbił czerep hersztowi Pechowi. Kiedy już uległ przemocy, rozbójnicy chcieli zrazu ukarać go ucięciem pięści, lecz zamiast tego, na jego oczach obdarli ze skóry i ucięli głowę odczarowanej przez Milada Vindzie. Wieś została obrabowana i spalona, zaś niewolnicy z Bliskiego Zachodu zostali wystawieni na sprzedaż na targu w Presnau. Tam kupił ich Czesław Vornic z Kraju Stepów, który z mandatu Uszaka zaopatrywał kopalnię gwiezdników – diamentowych gwiazd w niewolników. Popędzono ich w pętach piętnaście mil na południowy wschód od stolicy. Na miejscy Uszak, lynxyjski zaprzaniec, każdemu z nowo przybyłych wypalał rozżarzonym węglem stosowny do liczny imienia numer na ciele. ,,Ci co wchodzicie, zapomnijcie o nadziei, bo ani Agej, ani żaden z Enków nie wyrwie was z mojej ręki; ja – Uszak''. Po tych słowach zakuł ręce i nogi niewolników w kajdany wykute w kuźniach Čortów i wręczył kilofy. Jego bat ze skóry dabby – morskiego chimiseta z Oceanu Wyrajskiego, nieustannie kąsał ciała nieszczęsnych niewolników z Bliskiego Zachodu, Britainy, Lascoaux, Altamiry, Nürtu, Tassilii, wodników i rusałek z pomerlandzkich jezior Dembe i Leba, leśnych ludzi i Płanetników z Księżyca, których krew miała postać tęczowej mgły. W tym podziemnym piekle, rozjaśnianym gwiezdnym blaskiem klejnotów, mało kto myślał o buncie czy ucieczce, za to większość chciał już tylko uniknąć bólu i przeżyć za wszelką cenę. Pod rozkazami Uszaka służyło dziesięciu dozorców; byłych niewolników, zaś na powierzchni wydobytych gwiezdników pilnował oddział wojska. Niewolnicy wierzyli, że jeszcze głębiej i dalej niż tam gdzie się znajdują, roi się od potworów; wijów, pijawek, pająków, skorpionów i chlobęb, z których najmniejsze były rozmiarów krowy. Podziemne potwory pełznące wśród smoły i kości smoków z ery trzeciej, ponoć ze smakiem zjadały zabłąkanych górników, lecz z pewnością były mniej okrutne niż bezlitośni dozorcy.
,,Aby odkupić swe winy, musisz wrócić do łona'' – słowa Mokszy wypowiedziane do odczarowanej Tatry.
Tego dnia przed rysim obliczem Uszaka stanęły dwie istoty pochwycone przez żołnierzy Kościeja. Jedną z nich była czarnowłosa dziewczyna o modrych oczach, odziana w białą suknię, a imię jej: Tatra z Montanii. Obok niej stał biały wilk Ovov Tęczookinson, brat Wiłkokuka z Burus. Lynx obu wypalił numery: Tatrze 777, zaś jej towarzyszowi Enkowi 15 i 16. Dziewczyna otrzymała kilof, zaś wilk miał dźwigać na grzbiecie ogromne kosze na wydobyte gwiezdniki. Tatra już kiedyś widziała Uszaka, kiedy razem z Wiłkokukiem szła do Presnau, by wydrzeć tajemnicę Kościejowi. Pewnego wieczoru, gdy szła leśną drogą, ujrzała rusałkę o kosie ciemnozielonej. Nimfa tuliła do piersi niemowlę, a z jej oczu podobnych do rozżarzonych węgli ciekły łzy, wielkie jak ziarna grochu. Obok stał Lynx – rozbójnik i domagał się krwi rusałczego dziecka, bo był spragniony. Wiłkokuk chciał wystawić Tatrę na próbę i nie przepędził łotra, zaś Montanka pozwoliła Uszakowi, by wyssał litr krwi z jej żył, niby jaki wąpierz. Teraz ten sam Uszak zbił ją batem, a gdy Ovov rzucił się z zębami w jej obronie, został po wielokroć uderzony grubą pałką. Dwaj nowi niewolnicy rozpoczęli pracę w kopalni, a Milad Kiełb w duchu płakał nad męką młodej i pięknej dziewczyny i szlachetnego zwierzęcia, syna Dziewanny. Gdy oczy Tatry przywykły do mroku kopalni rozproszonego jeno światłem pochodni i klejnotów, dziewczę z bólem i zdumieniem spostrzegło swą przyjaciółkę – rusałkę Rutę o krasnej kosie napełniającą gwiezdnikami olbrzymie kosze przytroczone do grzbietu wodnego niedźwiedzia, Arvota Baldasa.



,, […] Gdy mistrzyni szkoły [dla rusałek, założonej w Irlandii, jeszcze przez królową Siubielę Morską] powiedziała jej [Rucie] o wojnie w kraju Nürt, rusałka postanowiła, że zostanie wojowniczką i skończyła naukę. […]. W Nürcie rządził inny lennik Kościeja, król Nurtus V (ob.). Słynął z okrucieństwa. Razem z Rutą i Arvotem Baldasem udał się tam Ovov Tęczookinson (ob.), zwany na Północy Fenrirem. Ruta zabiła króla rozbiwszy jego głowę glinianym gąsiorem, napełnionym kamieniami, kośćmi i wodą. Nurtus V zginął, gdy rozkazał wojowniczce, by mu się oddała. Ta wybiegła do ogrodu i skoczyła do sadzawki. Stamtąd rzuciła gąsiorem w króla. 'Kościejowi uczyniłabym to samo, gdyby był śmiertelny'! - odrzekła wyniośle, gdy słudzy zabitego padli przed nią na twarz ze słowem 'Hell'! (w Nürcie określają tym imieniem córkę Lokiego, siostrę wilka Fenrira i węża Midgarda). Uciekła przed zemstą przez ruiny Nordiki (ob.), aż zawędrowała na wyspę Svalbard. Ona i jej wierzchowiec chcieli pożywić się padliną wieloryba wyrzuconego na brzeg, lecz na przeszkodzie stały trzy białe niedźwiedzie: Igor Lorenzkrafft z Krainy Białych Pól, Wilson Eaneawatt z Sonoru i miejscowy Gotard Urmeier. Po krótkim pojedynku tego ostatniego z Arvotem, nastąpiła przyjacielska biesiada ('Z kim się biję, tego lubię' – Igor Lorenzkrafft). Po jakimś czasie, stronnicy zabitego króla pochwycili Rutę i Arvota Baldasa i aby ich śmierć uczynić straszniejszą, zesłali do kopalni gwiezdników […]'' - encyklopedia ,,Obraz świata''.

Po długim dniu, pełnym wyczerpującej pracy, niewolnicy zostali przykuci do ścian kopalni i dopiero wówczas Tatra mogła porozmawiać z Rutą i Arvotem Baldasem. Tak monotonnie mijał dzień za dniem; w mroku, ciasnocie i wśród rzężenia zabijanych przez Uszaka (wśród ofiar jego gniewu znalazł się sonorski tapir z Dyskoteki Pana Dżeka). Milad Kiełb walczył, by Čorty rozpaczy nie wydarły mu nadziei, a nocami płacząc błagał o wyzwolenie dla siebie i współtowarzyszy niedoli, Ławora i Ławrę – parę bliźniaczych Enków stworzonym do niesienia ukojenia niewolnikom; wzywał też Miłorada Pocieszyciela. Tymczasem dni niewoli zdawały się nie mieć końca, zaś niejeden straceniec wyciągał z radością ręce do Mar – Zanny Zadającej Śmierć, niczym do ocalenia...

,, […] Wtem – dozorca usłyszał głos konchy trytona. Wściekły […] wybiegł na powierzchnię.- Dlaczego mnie wzywacie? - zapytał stacjonujących na powierzchni żołnierzy.- Z naszych przecieków wynika, że Amosow zamierza zaatakować kopalnię, aby zdobyć środek płatniczy – mówił dowódca.- Gdzie on jest? - spytał mąż z rysią głową.- Zlokalizowaliśmy drania we wsi Chlobęba za lasem. - Chlobęby to takie stworki podobne do pająków, które miały szczękoczułki podobne do zębów. Były bardzo różnorodną grupą. Wiele z nich tkało sieć zwaną 'chlobębiną'. Ich nazwa wywodzi się od starokrasnych słów 'chlijt'' – pić i 'bembena' – twarz, gęba. Wyginęły po potopie i ustąpiły miejsca prawdziwym pająkom.- Jestem gotowy! - odrzekł nadzorca niewolników i ruszył wraz z oddziałem wojska, przez las do rzeczonej wsi. Gdy przekonał się, że czarnoksiężnik [Amosow] nadal przebywa w siole i nic nie wie o zasadzce, postanowił zrealizować pewien pomysł. Złapał szpaka, który gnieździł się na wiejskim drzewie i przywiązał do jego nogi zapalony materiał. Na jego rozkaz, pozostali poczęli łapać ptactwo, zaopatrywać je w ognisty ładunek i wypuszczać.
- Jak zaczną uciekać, to zabijcie każdego, kto znajdzie się w lesie! - rozkazał Uszak. Amosow tymczasem przebywał w chacie zabitego naczelnika wsi i razem z doradcami obmyślał atak na kopalnię. Gdy zmęczony wyjrzał przez okno, zobaczył dym i przerażonych ludzi i Neurów biegających po wiosce.
- Ocen tzay1? - czarownik drapał się w siwiejącą już głowę. Tymczasem Uszak pędził konno przez wieś i ciął mieczem każdego, kto tylko mu się nawinął.
- Gdzie jest Amosow? - zawołał wielkim głosem, a przerażony Neur wskazał właściwą chatę. Czarownik o długiej, zielonej brodzie, odziany w czarną szatę, tak 'odważny' gdy mordował bezbronnych, teraz trząsł się jak osika, gdy nagle drzwi chałupy zostały wyważone, a Lynx z bronią w ręku, podniósł ją w górę i zakrzyknął:- Chwała Kościejowi! - po czym natarł na przebywających, a za nim wdarło się wojsko. Zlany zimnym potem Amosow dał ręką znak synowi, aby go przebił sztyletem, ten jednak bał się zabić ojca. Czarownik nie chcąc wpaść żywy w ręce wroga, sam się pchnął aż po rękojeść. Rozprawa z Neurami była krótka i okrutna. Żołnierze połamali ręce synowi złego czarodzieja, a konającemu ojcu ucięli głowę.
- Chlobęba ma być spalona, a wszyscy co przeżyli, i Neurowie i ludzie mają być wbici na pal – rozkazywał Uszak. - Łeb Amosowa zakonserwujcie w spirytusie i zanieście do Presnau, podobnie jego syna; niech dojedzie żywy na miejsce kaźni w stolicy – następnie wyszedł z chaty i udał się w kierunku lasu.- Panie złoty, miłosierny – łkała jakaś staruszka. - Chwała wam, że zabiliście Amosowa, ale my niewinni, nie dajcie nas pokrzywdzić! - Uszak jednak opuścił wieś, a w swej kwaterze zjadł dwie kuropatwy i żłopał piwo z czaszki tura zrabowanej w jakimś domostwie (oczodoły były zaklejone gliną). Tymczasem w kopalni... Nagłe zniknięcie strażnika napełniło serca nadzieją. Niektórzy byli już tak zniszczeni przez niewolę, że nie mieli siły, ani ochoty by się cieszyć. Tylko Tatra i Ruta mogły przewodzić uwolnionym i tylko one budziły zaufanie. Podobnie Arvot Baldas i Ovov Tęczookinson. 'Jestem z tobą' – pierwsza z nich słyszała pewnego razu od Mokoszy i teraz była t prawda. […] istniała nadzieja, że uda się znaleźć jakieś inne wyjście, nie używane przez dozorcę, a przynajmniej śmierć mniej straszną niż niewola.
Podziemia to kraina grozy i tajemniczości: siedziba Rykara, pełna różnych Čortów, potworów, lepki, obrzydliwy pkieł... [….] [Niewolnicy] zabrali ze sobą kilofy jako broń i narzędzie łowów. Nieoczekiwanie oczom Tatry ukazał się jakiś podłużny, biały kształt, zatopiony w czarnej ścianie. Zaciekawiona wydobyła go kilofem i ujęła w obie ręce. Był to jakiś olbrzymi ząb, podobny do szabli, ale lekki.
- Takie zęby ma Rykar – powiedział Ovov. Ząb faktycznie musiał pochodzić od Rykara, a Rykar to srogi mocarz. Potężniejszy od niego był tylko Agej, bo walczył miłością. Kiedy przed uciekającymi stanął nagle wij drewniak, długi jak osiem żubrów, widok zęba przeraził go. Cofnął się i nawet wyrzucił treść żołądkową. W tej obrzydliwej mazi ujrzano ubranego w podarty kontusz człowieka o łysej głowie i niebieskiej skórze, na którego widok Płanetnicy poczęli wiwatować.
- To nasz król Ixovodrav!
Był wyczerpany, ale żył'' – K. Oppman ,,Perłowy latopis''.



Wśród wyprowadzonych przez Tatrę i Rutę z niewoli, znalazł się również Milad Kiełb. Pięć lat przed tą ucieczką, król Księżyca, Ixovodrav I o sumiastych, siwych wąsach, przybył do Prenau, by upomnieć się o swych bezkarnie zabijanych i branych do niewoli poddanych i wyzwał na pojedynek samego Kościeja. Drogę zastąpił mu Mięsojad z obnażonym mieczem obsydianowym i obaj zaczęli walczyć. ,,W głowach macie wszy czy rozum''? - Ixovodrav drwił z równego sobie siłą przeciwnika, a całą salę tronową wypełniły uderzenia mieczów z czarnego szkła. Semitar – oręż króla Księżyca już miał rozpłatać potwora, gdy wtem przypatrujący się z tronu całemu pojedynkowi Kościej nacisnął jakieś przyciski i pod królem Płanetników rozstąpiła się podłoga. Godzinami spadał i spadał, aż dzięki swej płanetniczej mocy lekko osiadł na litej skale. Wokół niego zalegały ciemności jak w królestwie Lelwy. Król błąkał się teraz po strasznej jak grób, podziemnej krainie, cierpiąc głód i pragnienie, aż któregoś dnia ogromna pijawka żywcem połknęła go jak kluskę, lecz nie zdążyła strawić, bo natknęła się na jeszcze większego wija, a ów pożarł ją wraz z zawartością trzewi. Ixovodrav trzy dni spędził w ciasnym żołądku biało – czarnego wija, aż został uratowany przez Tatrę. Wyprowadził niewolników na powierzchnię, a trzymany ręką Tatry ząb Rykara napełnił trwogą i powstrzymał przed atakiem strzegący kopalni garnizon. Tymczasem przybyła ekspedycja czterdziestu ,,jaj płomienistych'' ; otoczonych płomieniami pojazdów Płanetników, które wysłał na Ziemię królewicz Ixlavok zaniepokojony długoletnią nieobecnością ojca. Płanetnicy zabrali na Księżyc swego króla, a także wszystkich ocalonych niewolników, między którymi byli Tatra i Ruta, Ovov Tęczookinson i Arvot Baldas, oraz Milad Kiełb. Wszyscy oni otrzymali od wdzięcznego za uratowanie życia króla, domy w księżycowej stolicy Kinperokabadzie (Chorsogrodzie), zaś Tatra i Ruta, wraz z towarzyszącymi im zwierzętami, zamieszkały razem z Ixovodravem, który kochał je niczym rodzone córki. Serce następcy tronu, Ixlavoka płonęło miłością ku Rucie, lecz nie dane im było stworzenie domu... Księżycowi wracze i znachorzy usunęli z ciał byłych niewolników kapalniane numery; również Milad Kiełb został uwolniony od tego przerażającego piętna.
Wcześniej jednak przeżył coś niezwykłego, co uzdrowiło go. Były rybak otrzymał duży i piękny dom w jednej z najlepszych dzielnic stołecznego grodu Kinperokabadu, otoczony życzliwością rodziny Płanetników, którzy opiekowali się nim. Jednak cierpienia zaznane w kopalni gwiezdników nie dawały o sobie zapomnieć. Nocami, nieszczęsny człowiek stale widywał pijące zeń krew robaki o głowach Uszaka, rozbójników, handlarzy ludzi, dozorców, żołnierzy, oraz inne okropieństwa, po których budził się z płaczem i krzykiem. Ów dzielny syn Bliskiego Zachodu, teraz płakał godzinami, aż do wyczerpania i nie mógł przestać. Kiedyś Uszak zadał mu płaczki; maleńkie, złośliwe duszki wyciskające potoki łez ze swych ofiar; najczęściej niemowląt i małych dzieci. Któregoś dnia, gdy razem z zaprzyjaźnioną rodziną Płanetników zasiadł do stołu, córka Płanetnika i Płanetnicy; ośmioletnia dziewczynka o niebieskiej skórze i czarnych włoskach, które imię brzmiało Prone, co znaczyło Jaskółka, spostrzegła wypalone węglem numery na rękach gościa z Ziemi. Prone, nosząca srebrną jaskółkę na szyi, spytała rodziców o to, skąd wzięły się owe piętna, a ci stosownie do jej wieku, wytłumaczyli jej to najlepiej jak umieli. Wówczas dziewczynka pocałowała znaki niewoli na rękach Kiełbia, a wtedy one zniknęły, jakby nigdy ich nie było. Razem z nimi zniknęły koszmary i uciekły precz płaczki; tak oto małe i słabe dziecko naprawiło to co latami psuł Uszak wraz z innymi oprawcami.



Milad Kiełb resztę swych dni spędził na Księżycu; poślubił Płanetnicę i nauczył się kierować chmurami, sprowadzać deszcze, grady i śniegi, lecz nigdy nie zapomniał o Bliskim Zachodzie i tych, których zdążył pokochać, kiedy jeszcze był na Ziemi.


1 Co jest?