,,Ci co się tu dostawali, tracili rachubę czasu; umierali masowo. Pokarm dostawało się raz dziennie, a woda musiała starczyć ta, która znajdowała się w pokarmie. Zabijały nas choroby, a za bunt było uważane każde niedomaganie. Kiedy dozorca chciał spać, wychodził na powierzchnię, nas zaś przykuwał do ściany kopalni i odbierał nam kilofy. Wielu postradało zmysły'' – opowiadał jeden z byłych więźniów kopalni gwiezdników.
Bliski
Zachód to starożytna kraina leżąca między rzekami Lebaną na
zachodzie, a Odirną na wschodzie; nad rzeką Salą pośrodku,
Jeziorem Głomaczów, którego powierzchnia pokrywająca się krwią
i popiołem zapowiadała wojnę, Jeziorem Redarskim, w którym
mieszkał wielki Dzik, syn Boruty, przez Thietmara nazywany Inogiem,
oraz nad Morzem Joldów, które w erach dwunastej i trzynastej
Słowianie zwali Morzem Srebrnym, zaś Germanie – Wschodnim. Kraina
ta obejmowała część kontynentalną, oraz wyspę Ranę (Ruję);
której mieszkańcami opiekowała się Słonecznica Rujana. Między
Lebaną a Odirną rosły nieprzebyte, prastare puszcze pełne dzikich
zwierząt, takich jak dziki, tury, żubry, wilki, rysie i
niedźwiedzie. Czasem z Pomerlandu Okidentalnego zalatywały na owe
ziemie gryfy o czerwonych piórach i złotych dziobach. Tylko w
bliskozachodnim Jeziorze Niedźwiedzi, nad którym leżał gród o
tej samej nazwie, żyły dziwne, wodne niedźwiedzie o burym futrze i
zielonych, świecących w mroku oczach. W ,,Perłowym
latopisie''
Kosy Oppmana czytamy o jednym z nich – Arvocie Baldasie;
przyjacielu rusałki Ruty. W krainie tej żyły również Lakerta
giganteja
– zielone jaszczurki wielkości koni i długie jak wieloryby, węże
glizdniki – białe o ogromnych, brązowych oczach. Pełne dziwów i
cudów lasy, w orszaku ogarów i brytanów przemierzała czysta
Dziwica; córa Srebronia i Srebrennicy; czarnowłosa Mistrzyni Łuku
i Pani Zwierząt. Bliski Zachód zamieszkiwały krasnoludki, zwane
,,czerwonymi
mężykami'',
olbrzymy z plemienia Stolimów, Lynxowie, Neurowie, czarownice,
ondyny, czyli słodkowodne syreny, rusałki, panny wodne, wodniki,
strzygi, południce, Płanetnicy, żmijowie, nocnice, bubony, baby
dzikie, wodne i czerwone, leśni ludzie, do których należeli
rozbójnicy z bandy Neuratusa, co porwał Rutę i wiele innych
stworzeń. Wśród ukwieconych niw i polan widziano nawet elfy,
spotykane na ogół w Nürcie
i na Dalekim Zachodzie. U wybrzeży owej pięknej krainy, co wydała
Rutę i Arvota Baldasa, żyły syreny, pokryte karpią łuską lwy
morskie, podobni do ośmiornic mnisi morscy i sama Jurata wie jakie
jeszcze inne istoty! W erze jedenastej największym grodem Bliskiego
Zachodu było Jezioro Niedźwiedzi. Oprócz niego istniały
niewielkie osady, takie jak Grabov nad Lebaną, skąd pochodziła
Ruta. W dwóch późniejszych erach przybyło grodów, takich jak
Arkona na wyspie Ranie, Volhasta (Wołogoszcz), Międzybórz,
Chociebusz, Budziszyn, Strzałów, Roztoka i inne.
Ludzie pojawili się między Dwiema Rzekami w erze
dziesiątej. Utworzyli wiele plemion, takich jak Redarowie, czy
Ranowie, z których żadnemu nie udało się zjednoczyć całej
krainy. Bliski Zachód należał do państwa Wielkiego Króla
Wschodu, Wiła Sławicza, brata Niemnira władającego Zachodem.
Królestwo Wiła Sławicza, syna człowieka i Wiły, ciągnęło się
od Lebany do Roxyzoru i od Svalbardu po wyspy Valkanicy. Po jego
śmierci, władzę nad ziemiami min. Bliskiego Zachodu objął jeden
z jego synów – Nissus, ojciec Lecha I Aplańskiego. O omawianą
krainę, Lech II toczył wojnę z Kościejem i pokonany pod Czetnem,
zmuszony został do odstąpienia jej Imperium Zachodu. Po klęsce
Kościeja na lodach jeziora Mamir, Bliski Zachód powrócił do
Aplanu, na którego tronie zasiadał Lech III wraz z królową Tatrą
z Montanii. Po uwolnieniu Nieśmiertelnego przez Wieńczesława i
Kylnema z Małego Młyna wybuchła nowa wojna i Bliski Zachód stał
się częścią nowego państwa – Presmanii (unia Prenaulandu i
Teutmanii). Gdy Kościej za sprawą Tatry stracił nieśmiertelność
i umarł zadławiwszy się rybią ością, prowincja została
przyłączona do Aplanu i stan ten trwał aż do potopu.
Po
ustaniu zesłanego przez Juratę potopu, na ziemiach między Lebaną
a Odirną osiedli potomkowie Buka i Lipy, przez cześć dla króla –
wodnika z ery dziewiątej zwani Germanami, oraz dzieci Dębu i
Brzozy, czyli Słowianie. Ludy te walczyły ze sobą; wojowie
słowiańscy potykali się z Teutonami, Jutami – przodkami Danajów
i innymi bitnymi plemionami, mimo że wszystkie obecne ludy pochodzą
od Dobromira herbu Korab i Drzewicy, a pośrednio od Novalsa i
Aivalsy. Era dwunasta; era bohaterów to czasy wielkiej królowej
Żywi – siostry Sediny, córki Czarnogłowa i innych okrytych
chwałą słowiańskich władców tych ziem. Bliski Zachód jako
Marchia Germańska, był jedną z prowincji pierwszego imperium
sarmackiego Bolosydów. Pod koniec ery dwunastej kraina
ta została podbita przez Teutonów. Dopiero król Analapii, Wizimir
Danajogromca, syn Opolona, brata Poznana, syna Lecha I Dalmackiego,
pragnący zjednoczyć wszystkie ziemie leżące nad Morzem Srebrnym,
pobił chciwego i okrutnego króla saskiego Mortimera i włączył
Bliski Zachód do swego królestwa. Kiedy na początku wieków
średnich, król Analapii, Cztan III odrzucił zarówno
chrześcijaństwo przyjęte zarówno przez jego dziada Bogdala,
tmutarakanizm stworzony przez Zagrosa, a wyznawany przez jego ojca
Artura Apostatę, oraz zakon Ageja i Enków, by stworzyć własną
religię, na Bliskim Zachodzie rozkwitł kult Białoboga i Czarnoboga
(na ich cześć nazwano dwa wzgórza), Świętowita, Rujewita, Prowe,
Turupita, Żywi – Siwy, Püstericha, Kroda, Flinsa, Cyzy i Złotej
Baby. Kiedy na tronie w Neście zasiadał Popiel I Okrutny, Analapia
toczyła wojnę z wszystkimi otaczającymi ją ludami i straciła
Bliski Zachód w wyniku zdrady Mrowca ze Śląża, który chciał
uzyskać poparcie cesarza Ludwika Pobożnego dla swych planów
zostania królem Połabia. Jeszcze Bolesław Chrobry toczył z
Niemcami boje o ową krainę.
W
czasach Kościeja I Nieśmiertelnego w maleńkim siole Bartnie
położonym przy rozlewiskach rzeki Sali, żył pewien rybak. Imię
jego brzmiało Milad (Miladus),
ale powszechnie nazywano go Kiełbiem. Ponoć był synem ludzkiej
niewiasty i wodnika Nikanora Nykasa, noszącego czerwoną czapkę,
jak i inne wodniki z Bliskiego Zachodu, zwane ,,wodnymi
mężami''.
Wodnik ten miał kiedyś zamienić suma w konia i podarować
zaprzyjaźnionemu furmanowi Sroce z Oylandu. Po takim to niezwykłym
ojcu, Milad Kiełb odziedziczył zdolność przybierania różnych
kształtów – zaklętą w złotym pierścieniu z kawałkiem
czerwonego koralu z Morza Rajskiego, danym przy narodzinach przez
macierz. Mocą ojcowskiego pierścienia, Milad zwany Kiełbiem
zamieniał się w rysie, wydry, czaple, kormorany, rybołowy,
zimorodki, a także sumy, szczupaki, sandacze i pstrągi, by pod taką
postacią łowić ryby. Raz w dzieciństwie, chcąc pomóc swemu
przybranemu ojcu Retrusowi, przybrał postać kiełbia, aby wabić
duże ryby do sieci i omal nie przypłacił tego życiem. Gdy
odzyskał ludzkie kształty, Retrus z Bartna przełożył go przez
kolana i wyłoił pasem, chłopiec zaś nigdy już nie zamieniał się
w kiełbie, ani inny ,,chwast
rybny''.
Koledzy zaczęli go odtąd przezywać Kiełbiem i ukuto powiedzenie
,,mieć
kiełbie we łbie''.
Milad często bywał na dnie rzek i jezior na zabawach wodnych ludzi
– rusałek i wodników, Wił i panien wodnych. Chętnie i bez lęku
odwiedzał las, gdzie mocą swego ojca mógł rozmawiać ze
zwierzętami. Zostawał w puszczy do późna, tańcząc w korowodach
dziwów i leśnych rusałek, ścigając się z młodymi jelonkami, a
od Enki Dziwicy noszącej ognistą koronę uczył się strzelania z
łuku, walki mieczem i rzucania siekierą. Dorośli nie
bali się o małego Milada, bo czuwały nad nim zaprzyjaźnione tur Torwid i wilk Verka. Z biegiem lat rybak coraz rzadziej używał Koralowego Pierścienia do połowów, aż w końcu w czternastej wiośnie życia odłożył go do szkatułki, która zawędrowała na strych. Nie dziwota; ludzie, którzy często przybierali postać innych stworzeń, nie z przyrodzenia, lecz uciekając się do magii, z wolna tracili ludzkie cechy, aż było za późno. Bohaterowie, którzy przybierali inne postaci swą przyrodzoną mocą, daną przez Enków to wodnik Volch Alabasta, człowiek Żmij Ognisty Wilk z plemienia Nareczników i Volga Buslajewicz z jednookiego ludu Arymaspów. Ludzie z Bartna, żyjący z dobywania miodu z barci dzikich pszczół, łowienia ryb, żab i raków, oraz uprawy mało urodzajnej ziemi, lubili swego pobratymca zwanego Kiełbiem za jego dobroć i mądrość, życzliwość i uczynność. Milad kochał Vindę z Soły; ludzkie dziewczę wielkiej piękności, co niegdyś była zaklęta w rusałkę i tańczyła w ich nocnych korowodach, lecz młody rybak pouczony przez zaprzyjaźnionego wilka Verkę, zdobył jej białe giezło, spalił je i tak odczarował dziewczynę. Vinda Sołonka, której przodkowie pochodzili z Aplanu, znad rzeki Visany i spod wzgórza Vovel, kiedy jej krew z modrej znów stała się krasna, nic nie pamiętała i musiano ją uczyć wszystkiego od nowa jak dziecię. Dziewczyna, z której zdjęto czar rusałczej władczyni jeziora Opiliny, wielce miłowała Milada i on ją kochał, lecz nie dane im było cieszyć się szczęściem.
bali się o małego Milada, bo czuwały nad nim zaprzyjaźnione tur Torwid i wilk Verka. Z biegiem lat rybak coraz rzadziej używał Koralowego Pierścienia do połowów, aż w końcu w czternastej wiośnie życia odłożył go do szkatułki, która zawędrowała na strych. Nie dziwota; ludzie, którzy często przybierali postać innych stworzeń, nie z przyrodzenia, lecz uciekając się do magii, z wolna tracili ludzkie cechy, aż było za późno. Bohaterowie, którzy przybierali inne postaci swą przyrodzoną mocą, daną przez Enków to wodnik Volch Alabasta, człowiek Żmij Ognisty Wilk z plemienia Nareczników i Volga Buslajewicz z jednookiego ludu Arymaspów. Ludzie z Bartna, żyjący z dobywania miodu z barci dzikich pszczół, łowienia ryb, żab i raków, oraz uprawy mało urodzajnej ziemi, lubili swego pobratymca zwanego Kiełbiem za jego dobroć i mądrość, życzliwość i uczynność. Milad kochał Vindę z Soły; ludzkie dziewczę wielkiej piękności, co niegdyś była zaklęta w rusałkę i tańczyła w ich nocnych korowodach, lecz młody rybak pouczony przez zaprzyjaźnionego wilka Verkę, zdobył jej białe giezło, spalił je i tak odczarował dziewczynę. Vinda Sołonka, której przodkowie pochodzili z Aplanu, znad rzeki Visany i spod wzgórza Vovel, kiedy jej krew z modrej znów stała się krasna, nic nie pamiętała i musiano ją uczyć wszystkiego od nowa jak dziecię. Dziewczyna, z której zdjęto czar rusałczej władczyni jeziora Opiliny, wielce miłowała Milada i on ją kochał, lecz nie dane im było cieszyć się szczęściem.
Gwiezdniki,
to po alatyrach najdroższe z kamieni. Rodziły się z gwiazd
spadłych z nieba. Kopalnie tych niezwykle rzadkich klejnotów
znajdowały się w Tassilii i w Bharacji, oraz w Prenaulandzie. Tą
ostatnią otwarto za króla Dytmara I – jako gwarkowie (górnicy)
pracowali w niej skazańcy. Jednak najwięcej niewolników konało w
mękach pod ziemią, odkąd na tronie w Presnau zasiadł Kościej.
Dozorcą kopalni gwiezdników ,,Adazja''
mianował swego sługę Uszaka (Gliša);
Lynxa, czyli człowieka o głowie rysia, który szukając zaszczytów
i bogactw na dworze gnębiciela Zachodu, porzucił swe plemię i cały
ród Leśnych Ludzi Lynx (Rysian).
Były to istoty dumne i waleczne, miłujące wolność i nie
krzywdzące bezbronnych i niewinnych. Jednak Uszak Wyrodek pozwolił,
by Kościej zatruł mu serce i okrucieństwem szedł w zawody ze
strzygami i Čortami. Odziany w przepaskę ze skóry i uzbrojony w
bat, nosił zawsze na szyi czarodziejski kamień, mocą którego
odczytywał liczby imienia nowo przybyłych niewolników, po czym
rozpalonym węglem wypalał na ich ciałach numery pokrywające się
z liczbą imienia (Tatra nosiła numer 777, a Ruta 776).
Po
wsi Bartno zostały jeno zgliszcza. Od strony Presnau nadjechały
cztery hulajpartie hersztów Wisiorka, Pecha, Bielicy Dyptana i
Gorana z Valkanicy. Choć kmiecie bronili się z bezprzykładnym
męstwem, bardziej jak rycerze niż chłopi, ulegli rozbójnikom. Ci
zaś wyrżnęli niemowlęta i malutkie dzieci, oraz starców i
kaleki, zaś zdrowych i silnych popędzili na Zachód, by ich
sprzedać jako niewolników. Wśród nich znalazł się również
Milad Kiełb, który przed swym pojmaniem zdołał uśmiercić wielu
zbójów, a nawet rzucając siekierą rozbił czerep hersztowi
Pechowi. Kiedy już uległ przemocy, rozbójnicy chcieli zrazu ukarać
go ucięciem pięści, lecz zamiast tego, na jego oczach obdarli ze
skóry i ucięli głowę odczarowanej przez Milada Vindzie. Wieś
została obrabowana i spalona, zaś niewolnicy z Bliskiego Zachodu
zostali wystawieni na sprzedaż na targu w Presnau. Tam kupił ich
Czesław Vornic z Kraju Stepów, który z mandatu Uszaka zaopatrywał
kopalnię gwiezdników – diamentowych gwiazd w niewolników.
Popędzono ich w pętach piętnaście mil na południowy wschód od
stolicy. Na miejscy Uszak, lynxyjski zaprzaniec, każdemu z nowo
przybyłych wypalał rozżarzonym węglem stosowny do liczny imienia
numer na ciele. ,,Ci
co wchodzicie, zapomnijcie o nadziei, bo ani Agej, ani żaden z Enków
nie wyrwie was z mojej ręki; ja – Uszak''. Po
tych słowach zakuł ręce i nogi niewolników w kajdany wykute w
kuźniach Čortów i wręczył kilofy. Jego bat ze skóry dabby –
morskiego chimiseta z Oceanu Wyrajskiego, nieustannie kąsał ciała
nieszczęsnych niewolników z Bliskiego Zachodu, Britainy, Lascoaux,
Altamiry, Nürtu, Tassilii, wodników i rusałek z pomerlandzkich
jezior Dembe i Leba, leśnych ludzi i Płanetników z Księżyca,
których krew miała postać tęczowej mgły. W tym podziemnym
piekle, rozjaśnianym gwiezdnym blaskiem klejnotów, mało kto myślał
o buncie czy ucieczce, za to większość chciał już tylko uniknąć
bólu i przeżyć za wszelką cenę. Pod rozkazami Uszaka służyło
dziesięciu dozorców; byłych niewolników, zaś na powierzchni
wydobytych gwiezdników pilnował oddział wojska. Niewolnicy
wierzyli, że jeszcze głębiej i dalej niż tam gdzie się znajdują,
roi się od potworów; wijów, pijawek, pająków, skorpionów i
chlobęb, z których najmniejsze były rozmiarów krowy. Podziemne
potwory pełznące wśród smoły i kości smoków z ery trzeciej,
ponoć ze smakiem zjadały zabłąkanych górników, lecz z pewnością
były mniej okrutne niż bezlitośni dozorcy.
,,Aby
odkupić swe winy, musisz wrócić do łona''
– słowa Mokszy wypowiedziane do odczarowanej Tatry.
Tego dnia przed
rysim obliczem Uszaka stanęły dwie istoty pochwycone przez
żołnierzy Kościeja. Jedną z nich była czarnowłosa dziewczyna o
modrych oczach, odziana w białą suknię, a imię jej: Tatra z
Montanii. Obok niej stał biały wilk Ovov Tęczookinson, brat
Wiłkokuka z Burus. Lynx obu wypalił numery: Tatrze 777, zaś jej
towarzyszowi Enkowi 15 i 16. Dziewczyna otrzymała kilof, zaś wilk
miał dźwigać na grzbiecie ogromne kosze na wydobyte gwiezdniki.
Tatra już kiedyś widziała Uszaka, kiedy razem z Wiłkokukiem szła
do Presnau, by wydrzeć tajemnicę Kościejowi. Pewnego wieczoru, gdy
szła leśną drogą, ujrzała rusałkę o kosie ciemnozielonej.
Nimfa tuliła do piersi niemowlę, a z jej oczu podobnych do
rozżarzonych węgli ciekły łzy, wielkie jak ziarna grochu. Obok
stał Lynx – rozbójnik i domagał się krwi rusałczego dziecka,
bo był spragniony. Wiłkokuk chciał wystawić Tatrę na próbę i
nie przepędził łotra, zaś Montanka pozwoliła Uszakowi, by wyssał
litr krwi z jej żył, niby jaki wąpierz. Teraz ten sam Uszak zbił
ją batem, a gdy Ovov rzucił się z zębami w jej obronie, został
po wielokroć uderzony grubą pałką. Dwaj nowi niewolnicy
rozpoczęli pracę w kopalni, a Milad Kiełb w duchu płakał nad
męką młodej i pięknej dziewczyny i szlachetnego zwierzęcia, syna
Dziewanny. Gdy oczy Tatry przywykły do mroku kopalni rozproszonego
jeno światłem pochodni i klejnotów, dziewczę z bólem i
zdumieniem spostrzegło swą przyjaciółkę – rusałkę Rutę o
krasnej kosie napełniającą gwiezdnikami olbrzymie kosze
przytroczone do grzbietu wodnego niedźwiedzia, Arvota Baldasa.
,, […] Gdy mistrzyni szkoły [dla rusałek, założonej w Irlandii, jeszcze przez królową Siubielę Morską] powiedziała jej [Rucie] o wojnie w kraju Nürt, rusałka postanowiła, że zostanie wojowniczką i skończyła naukę. […]. W Nürcie rządził inny lennik Kościeja, król Nurtus V (ob.). Słynął z okrucieństwa. Razem z Rutą i Arvotem Baldasem udał się tam Ovov Tęczookinson (ob.), zwany na Północy Fenrirem. Ruta zabiła króla rozbiwszy jego głowę glinianym gąsiorem, napełnionym kamieniami, kośćmi i wodą. Nurtus V zginął, gdy rozkazał wojowniczce, by mu się oddała. Ta wybiegła do ogrodu i skoczyła do sadzawki. Stamtąd rzuciła gąsiorem w króla. 'Kościejowi uczyniłabym to samo, gdyby był śmiertelny'! - odrzekła wyniośle, gdy słudzy zabitego padli przed nią na twarz ze słowem 'Hell'! (w Nürcie określają tym imieniem córkę Lokiego, siostrę wilka Fenrira i węża Midgarda). Uciekła przed zemstą przez ruiny Nordiki (ob.), aż zawędrowała na wyspę Svalbard. Ona i jej wierzchowiec chcieli pożywić się padliną wieloryba wyrzuconego na brzeg, lecz na przeszkodzie stały trzy białe niedźwiedzie: Igor Lorenzkrafft z Krainy Białych Pól, Wilson Eaneawatt z Sonoru i miejscowy Gotard Urmeier. Po krótkim pojedynku tego ostatniego z Arvotem, nastąpiła przyjacielska biesiada ('Z kim się biję, tego lubię' – Igor Lorenzkrafft). Po jakimś czasie, stronnicy zabitego króla pochwycili Rutę i Arvota Baldasa i aby ich śmierć uczynić straszniejszą, zesłali do kopalni gwiezdników […]'' - encyklopedia ,,Obraz świata''.
Po
długim dniu, pełnym wyczerpującej pracy, niewolnicy zostali
przykuci do ścian kopalni i dopiero wówczas Tatra mogła
porozmawiać z Rutą i Arvotem Baldasem. Tak monotonnie mijał dzień
za dniem; w mroku, ciasnocie i wśród rzężenia zabijanych przez
Uszaka (wśród ofiar jego gniewu znalazł się sonorski tapir z
Dyskoteki Pana Dżeka). Milad Kiełb walczył, by Čorty rozpaczy nie
wydarły mu nadziei, a nocami płacząc błagał o wyzwolenie dla
siebie i współtowarzyszy niedoli, Ławora i Ławrę – parę
bliźniaczych Enków stworzonym do niesienia ukojenia niewolnikom;
wzywał też Miłorada Pocieszyciela. Tymczasem dni niewoli zdawały
się nie mieć końca, zaś niejeden straceniec wyciągał z radością
ręce do Mar – Zanny Zadającej Śmierć, niczym do ocalenia...
,, […] Wtem – dozorca usłyszał głos konchy trytona. Wściekły […] wybiegł na powierzchnię.- Dlaczego mnie wzywacie? - zapytał stacjonujących na powierzchni żołnierzy.- Z naszych przecieków wynika, że Amosow zamierza zaatakować kopalnię, aby zdobyć środek płatniczy – mówił dowódca.- Gdzie on jest? - spytał mąż z rysią głową.- Zlokalizowaliśmy drania we wsi Chlobęba za lasem. - Chlobęby to takie stworki podobne do pająków, które miały szczękoczułki podobne do zębów. Były bardzo różnorodną grupą. Wiele z nich tkało sieć zwaną 'chlobębiną'. Ich nazwa wywodzi się od starokrasnych słów 'chlijt'' – pić i 'bembena' – twarz, gęba. Wyginęły po potopie i ustąpiły miejsca prawdziwym pająkom.- Jestem gotowy! - odrzekł nadzorca niewolników i ruszył wraz z oddziałem wojska, przez las do rzeczonej wsi. Gdy przekonał się, że czarnoksiężnik [Amosow] nadal przebywa w siole i nic nie wie o zasadzce, postanowił zrealizować pewien pomysł. Złapał szpaka, który gnieździł się na wiejskim drzewie i przywiązał do jego nogi zapalony materiał. Na jego rozkaz, pozostali poczęli łapać ptactwo, zaopatrywać je w ognisty ładunek i wypuszczać.
- Jak zaczną uciekać, to zabijcie każdego, kto znajdzie się w lesie! - rozkazał Uszak. Amosow tymczasem przebywał w chacie zabitego naczelnika wsi i razem z doradcami obmyślał atak na kopalnię. Gdy zmęczony wyjrzał przez okno, zobaczył dym i przerażonych ludzi i Neurów biegających po wiosce.
- Ocen tzay1? - czarownik drapał się w siwiejącą już głowę. Tymczasem Uszak pędził konno przez wieś i ciął mieczem każdego, kto tylko mu się nawinął.
- Gdzie jest Amosow? - zawołał wielkim głosem, a przerażony Neur wskazał właściwą chatę. Czarownik o długiej, zielonej brodzie, odziany w czarną szatę, tak 'odważny' gdy mordował bezbronnych, teraz trząsł się jak osika, gdy nagle drzwi chałupy zostały wyważone, a Lynx z bronią w ręku, podniósł ją w górę i zakrzyknął:- Chwała Kościejowi! - po czym natarł na przebywających, a za nim wdarło się wojsko. Zlany zimnym potem Amosow dał ręką znak synowi, aby go przebił sztyletem, ten jednak bał się zabić ojca. Czarownik nie chcąc wpaść żywy w ręce wroga, sam się pchnął aż po rękojeść. Rozprawa z Neurami była krótka i okrutna. Żołnierze połamali ręce synowi złego czarodzieja, a konającemu ojcu ucięli głowę.
- Chlobęba ma być spalona, a wszyscy co przeżyli, i Neurowie i ludzie mają być wbici na pal – rozkazywał Uszak. - Łeb Amosowa zakonserwujcie w spirytusie i zanieście do Presnau, podobnie jego syna; niech dojedzie żywy na miejsce kaźni w stolicy – następnie wyszedł z chaty i udał się w kierunku lasu.- Panie złoty, miłosierny – łkała jakaś staruszka. - Chwała wam, że zabiliście Amosowa, ale my niewinni, nie dajcie nas pokrzywdzić! - Uszak jednak opuścił wieś, a w swej kwaterze zjadł dwie kuropatwy i żłopał piwo z czaszki tura zrabowanej w jakimś domostwie (oczodoły były zaklejone gliną). Tymczasem w kopalni... Nagłe zniknięcie strażnika napełniło serca nadzieją. Niektórzy byli już tak zniszczeni przez niewolę, że nie mieli siły, ani ochoty by się cieszyć. Tylko Tatra i Ruta mogły przewodzić uwolnionym i tylko one budziły zaufanie. Podobnie Arvot Baldas i Ovov Tęczookinson. 'Jestem z tobą' – pierwsza z nich słyszała pewnego razu od Mokoszy i teraz była t prawda. […] istniała nadzieja, że uda się znaleźć jakieś inne wyjście, nie używane przez dozorcę, a przynajmniej śmierć mniej straszną niż niewola.
Podziemia to kraina grozy i tajemniczości: siedziba Rykara, pełna różnych Čortów, potworów, lepki, obrzydliwy pkieł... [….] [Niewolnicy] zabrali ze sobą kilofy jako broń i narzędzie łowów. Nieoczekiwanie oczom Tatry ukazał się jakiś podłużny, biały kształt, zatopiony w czarnej ścianie. Zaciekawiona wydobyła go kilofem i ujęła w obie ręce. Był to jakiś olbrzymi ząb, podobny do szabli, ale lekki.
- Takie zęby ma Rykar – powiedział Ovov. Ząb faktycznie musiał pochodzić od Rykara, a Rykar to srogi mocarz. Potężniejszy od niego był tylko Agej, bo walczył miłością. Kiedy przed uciekającymi stanął nagle wij drewniak, długi jak osiem żubrów, widok zęba przeraził go. Cofnął się i nawet wyrzucił treść żołądkową. W tej obrzydliwej mazi ujrzano ubranego w podarty kontusz człowieka o łysej głowie i niebieskiej skórze, na którego widok Płanetnicy poczęli wiwatować.
- To nasz król Ixovodrav! Był wyczerpany, ale żył'' – K. Oppman ,,Perłowy latopis''.
Wśród
wyprowadzonych przez Tatrę i Rutę z niewoli, znalazł się również
Milad Kiełb. Pięć lat przed tą ucieczką, król Księżyca,
Ixovodrav I o sumiastych, siwych wąsach, przybył do Prenau, by
upomnieć się o swych bezkarnie zabijanych i branych do niewoli
poddanych i wyzwał na pojedynek samego Kościeja. Drogę zastąpił
mu Mięsojad z obnażonym mieczem obsydianowym i obaj zaczęli
walczyć. ,,W
głowach macie wszy czy rozum''?
- Ixovodrav drwił z równego sobie siłą przeciwnika, a całą salę
tronową wypełniły uderzenia mieczów z czarnego szkła. Semitar –
oręż króla Księżyca już miał rozpłatać potwora, gdy wtem
przypatrujący się z tronu całemu pojedynkowi Kościej nacisnął
jakieś przyciski i pod królem Płanetników rozstąpiła się
podłoga. Godzinami spadał i spadał, aż dzięki swej płanetniczej
mocy lekko osiadł na litej skale. Wokół niego zalegały ciemności
jak w królestwie Lelwy. Król błąkał się teraz po strasznej jak
grób, podziemnej krainie, cierpiąc głód i pragnienie, aż
któregoś dnia ogromna pijawka żywcem połknęła go jak kluskę,
lecz nie zdążyła strawić, bo natknęła się na jeszcze większego
wija, a ów pożarł ją wraz z zawartością trzewi. Ixovodrav trzy
dni spędził w ciasnym żołądku biało – czarnego wija, aż
został uratowany przez Tatrę. Wyprowadził niewolników na
powierzchnię, a trzymany ręką Tatry ząb Rykara napełnił trwogą
i powstrzymał przed atakiem strzegący kopalni garnizon. Tymczasem
przybyła ekspedycja czterdziestu ,,jaj
płomienistych''
; otoczonych płomieniami pojazdów Płanetników, które wysłał na
Ziemię królewicz Ixlavok zaniepokojony długoletnią nieobecnością
ojca. Płanetnicy zabrali na Księżyc swego króla, a także
wszystkich ocalonych niewolników, między którymi byli Tatra i
Ruta, Ovov Tęczookinson i Arvot Baldas, oraz Milad Kiełb. Wszyscy
oni otrzymali od wdzięcznego za uratowanie życia króla, domy w
księżycowej stolicy Kinperokabadzie (Chorsogrodzie),
zaś Tatra i Ruta, wraz z towarzyszącymi im zwierzętami,
zamieszkały razem z Ixovodravem, który kochał je niczym rodzone
córki. Serce następcy tronu, Ixlavoka płonęło miłością ku
Rucie, lecz nie dane im było stworzenie domu... Księżycowi wracze
i znachorzy usunęli z ciał byłych niewolników kapalniane numery;
również Milad Kiełb został uwolniony od tego przerażającego
piętna.
Wcześniej
jednak przeżył coś niezwykłego, co uzdrowiło go. Były rybak
otrzymał duży i piękny dom w jednej z najlepszych dzielnic
stołecznego grodu Kinperokabadu, otoczony życzliwością rodziny
Płanetników, którzy opiekowali się nim. Jednak cierpienia zaznane
w kopalni gwiezdników nie dawały o sobie zapomnieć. Nocami,
nieszczęsny człowiek stale widywał pijące zeń krew robaki o
głowach Uszaka,
rozbójników, handlarzy ludzi, dozorców, żołnierzy, oraz inne
okropieństwa, po których budził się z płaczem i krzykiem. Ów
dzielny syn Bliskiego Zachodu, teraz płakał godzinami, aż do
wyczerpania i nie mógł przestać. Kiedyś Uszak zadał mu płaczki;
maleńkie, złośliwe duszki wyciskające potoki łez ze swych ofiar;
najczęściej niemowląt i małych dzieci. Któregoś dnia, gdy razem
z zaprzyjaźnioną rodziną Płanetników zasiadł do stołu, córka
Płanetnika i Płanetnicy; ośmioletnia dziewczynka o niebieskiej
skórze i czarnych włoskach, które imię brzmiało Prone, co
znaczyło Jaskółka, spostrzegła wypalone węglem numery na rękach
gościa z Ziemi. Prone, nosząca srebrną jaskółkę na szyi,
spytała rodziców o to, skąd wzięły się owe piętna, a ci
stosownie do jej wieku, wytłumaczyli jej to najlepiej jak umieli.
Wówczas dziewczynka pocałowała znaki niewoli na rękach Kiełbia,
a wtedy one zniknęły, jakby nigdy ich nie było. Razem z nimi
zniknęły koszmary i uciekły precz płaczki; tak oto małe i słabe
dziecko naprawiło to co latami psuł Uszak wraz z innymi oprawcami.
Milad
Kiełb resztę swych dni spędził na Księżycu; poślubił
Płanetnicę i nauczył się kierować chmurami, sprowadzać deszcze,
grady i śniegi, lecz nigdy nie zapomniał o Bliskim Zachodzie i
tych, których zdążył pokochać, kiedy jeszcze był na Ziemi.
1
Co jest?