,,Przez te pięć lat rodzina modliła się i pościła, by ponownie się spotkać. Pewnego wieczoru, podobnego do tych, kiedy czekano na Sirraha, Deneb przemówił:- Biały orzeł Tinez przybył tu z Burus, bo dostał zadanie opieki nad krajem, kiedy ciebie w nim nie będzie. Powrót Taty już wkrótce nastąpi, ale nie możemy czekać nań z założonymi rękami. Agej mówi, że aby nastąpił, trzeba wam udać się do kraju Białego Tulipana po Żar – Ptaka... - nazajutrz na tronie w Niście zasiadł Tinez, a na południe [do Tassilii] wyruszyła Tatra wraz z dziećmi, Denebem, Szyłką, Nerką, rodziną Wydrzan co uratowali Przerośla – Żyrwaka z rynsztoka, [rusałką] Antaxieną i jej rodzicami, a także z grupą zwykłych poddanych, zainteresowanych Żar – Ptakiem. [Biały ryś] Deneb chronił wszystkich przed niebezpieczeństwami – przy nim wszyscy mogli czuć się bezpiecznie, a córki Ayałakaya ciągle nie znały swej prawdziwej postaci – tamta, którą narysował im [wąpierz] Żuławisław okazała się fałszywa. Drużyna już miesiąc temu przekroczyła Montanię […]'' - K. Oppman ,,Perłowy latopis''.
Po
przebyciu górzystej i lesistej części Oylandu, tej, w której na
początku ery trzynastej osiadł Słowak (Slavius);
małoletni brat Lecha, Czecha i Rusa, wędrowcy prowadzeni przez
białego rysia Deneba, wielkiego jak niedźwiedź Enka w ognistej
koronie, syna Boruty z nieprzebytych puszcz Burus, zatrzymali się na
krótki postój w Kraju Stepów; w tej jego części, w której
później zamieszkali Dakowie – lud Decebala; króla i witezia. W
obozie rozbitym na śródleśnej polanie, wokół ogniska spoczęli
Deneb o białym futrze upstrzonym czarnymi cętkami, Tatra –
królowa Aplanu i wielka księżna Montanii, która wyruszyła do
Tassilii, by prosić Feniksa – Żar – Ptaka o powrót męża, jej
urodzone w Jaskini Hien dzieci; białe Mieczysław i Anej Tabiena,
czarne Przerośl – Żyrwak i Anej Afaraka, wreszcie żółte –
Burus i Anej Mari, topielcy: wodnik Jarociech i rusałka Vodnica z
jedyną córką Antaxieną, Wydrzanie, czyli ludzie o wydrowych
głowach – Grążel i Pałka Wodna z dziećmi Rzęsą, Żabą,
Traszką, Żmejem i Zwinkiem, siostry Szyłka i Nerka – stale
zmieniające swą postać córy Cara – Wodnika Ayałakaya; pana na
jeziorze Nordlin w Białopolsce i Pani Krowiarki, oraz synowie
Novalsa; panowie Władysław z Czarnej Wólki, Włodzimierz z Kalska
i Bolesław z Oylandu, razem z żonami. Przy ognisku, gdzie
ugoszczono Dziewonię, córkę Boruty i Leśnej Matki, która
przyszła do Kraju Stepów, by i tu troszczyć się o runo leśne,
panował nastrój pogodny i pełen nadziei. Enka Dziewonia –
Uprawiająca Grzyby przyszła w gościnę do królowej Tatry pod
postacią śmiertelnej niewiasty, pani Dzwonimiry (Zwonimiry)
i jedynie Deneb sam będąc Enkiem, rozpoznał ją, lecz nie
powiedział tego. Dziewonia, siostra radującej oczy i serca Devany,
też była piękna, choć nieco pulchna, a do tego uśmiech często
gościł na jej rumianej twarzy. Miała na sobie ciemnozieloną
suknię i fioletową chustę na głowie. Dziewonia – Dzwonimira
znała cel wyprawy królowej Tatry i jej przyjaciół, a zajadając
kiełbasę, pieczoną rzepę, żołędzie i młode, smażone szyszki,
postanowiła ostrzec wędrowców przed niebezpieczeństwami, jakich
pełno było w Kraju Stepów i w Valkanicy. Opowiadała bardzo
oględnie, by nie przestraszyć dzieci, o wąpierzach, strzygach,
brukołakach, złych Neurach, czarownicach i nocnicach. W jej
opowieściach, w które lekki niedowiarek; wodnik Jarociech z leśnego
jeziora pod grodem Nist, śmiał wątpić, straszyło Bubo – zwane
puchaczem demonicznym, co w postaci największej z sów, przylatywało
nocą do kołysek, by ssać krew niemowląt, Róża i Cicha –
służebnice Zarazy i inne straszne istoty, wśród nich takie, z
którymi walczył Balaj, ojciec Zbigniewa – Lodowego Znachora.
- Proszę pani –
zapytała się rudowłosa Anej Tabiena – co to są jelki?
-
Jelki, panieneczko – odrzekła po namyśle córa Dziewanny – to
nimfy podobne bardzo do rusałek, ale rogate. Ich kosy są rude, a że
istoty to bezwstydne, ledwo srom zasłaniają. Na ich czele stoi
królowa Častava, a sławią one smoka Rykara i jego kochanice:
Lochę, Marę, Mar – Zannę, Zarazę... Jelki, moja droga, kuszą
swymi wdziękami, a potem łaskoczą na śmierć jak kazytki, piją
krew niczym wąpie – rusałki wąpierze, zsyłają szaleństwo
wzorem Wił, którym przeszkodzono w tańcu, sprowadzają na manowce,
wykradają dziatki, tak jak łaumy – zamienice... Choć piękne, są
groźne. Strzeżcie się ich – zakończyła Enka i mimo nalegań,
by spała przy ognisku, poszła w ciemny las. ,,Czarownica,
czy co?''
- myślał Jarociech.
Rano, kiedy Swaróg
opuścił morze i znów rozpalił na niebie Słońce, drużyna Tatry
i Deneba ruszyła w dalszą drogę. Wędrowcy przeszli przez las,
minęli niewielką osadę, w której nikt nie domyślał się kim są,
aż w końcu znów znaleźli się w lesie. Pan Władysław z Czarnej
Wólki, odkąd wkroczył do lasu, lepiej niż inni słyszał
dobiegające z gąszczu drzew i krzewów cichutkie śmiechy,
nawoływania i urywki pieśni. Pomyślał, że to odgłosy zabaw Wił,
rusałek, czy też jakichś skrzatów. Deneb również słyszał owe
dźwięki, jeszcze lepiej niż człowiek, syn Aplanu i zaniepokojony
warczał głucho, lecz nikt go nie rozumiał. Pan Władysław dotąd
jedynie słyszący leśne mieszkanki, teraz począł widzieć ich
piękne twarze ukazujące się między drzewami. ,,Rusałki –
pomyślał – siostry małej Antaxieny i walecznej pani Ruty z
Bliskiego Zachodu''. Owe istoty o oczach płonących zielonym
ogniem jak u kota Paluca z Britainy, wiecznie młode i prawie nagie,
miały długie włosy, miękkie jak kitajka, a rude niczym marchewka.
Zrazu powoli, potem coraz śmielej, wychodziły z głębin matecznika
i z wszystkich stron otaczały członków wyprawy. Wtedy to poddany
królowej Tatry obaczył swą pomyłkę – rudowłose bezwstydnice
na głowach miały krowie rogi. Nie były to wcale leśne rusałki, w
Valkanicy zwane driadami, ani też bożeczki, jeno jelki – te same,
przed którymi ostrzegała Dziewonia – Doglądająca Grzybów.
Deneb zjeżył się, ryknął jak niedźwiedź i wystawił straszliwe
pazury.
- Zbijcie się
ciasno jak owce! - rozkazał wędrowcom, a ci natychmiast posłuchali.
Biały ryś pazurem
niczym ze stali, zakreślił wokół nich okrąg, mrucząc zaklęcie.
Wówczas granica kręgu stanęła w płomieniach, które jednak nie
paliły leśnych roślin. Tatra i jej przyjaciele zauważyli, że
wewnątrz okręgu, trawę pokryła gruba warstwa śniegu, choć wtedy
w przyrodzie panowało Lato. Jelki, widząc moc Deneba, syna
Dziewanny Šumina Mati,
odskoczyły przerażone. Najodważniejsza z nich, obwieszona
klejnotami ,,jak koń Giptów'' (,,Codex vimrothensis''),
choć drżały jej kolana, podeszła do Białego Koła i wyginając
się jak wiła, nakłaniała do opuszczenia Kręgu, lecz Deneb
spłoszył ją warknięciem i kazał mężom i pacholętom zamknąć
oczy, by miłosny widok nieczystej królowej i kapłanki Smoka nie
zawiódł ich do zguby.
- Wracaj do smoka
Rykara, bezecna Častavo i zejdź
nam z oczu, nam co szukamy Żar – Ptaka! - ryknął z wielką mocą
Deneb, a kusząca Častava zadrżała.
-
Nie zamierzam wam przeszkodzić w owym szczytnym celu. My jelki
kochamy Ageja i wszystkich co mu służą. Jako ich królowa, ja
Častava, córka Erliś – Haliny IV chętnie będę wam towarzyszyć
ze swoim ludem – Tatra się zawahała, czy istota o tak miłym
głosie naprawdę kłamie, lecz Deneb znów ryknął straszliwie.
Jelka
cofnęła się i poczęła śpiewać, a śpiewała tak cudnie, niczym
czeltice z Morza Joldów, czy rusałka Luzona z Orlandu. Śpiew
królowej Častavy słodszy był od miodu, a opieranie mu się
sprawiało wielką boleść. Wszyscy radzi byliby przekroczyć
płonący obwód Białego (Śnieżnego) Kręgu, a cudna pieśń
sprawiała, że z wolna zapominali o celu wyprawy. Jelki słysząc
upajający śpiew swej władczyni, znów wyszły z otchłani
matecznika, wśród kruszących wędzidła rozumu pląsów. Przerośl
– Żyrwak, którego Locha pod postacią Ruty utopiła w rynsztoku i
stał się wodnikiem – utopcem już szykował się do przeskoczenia
płonącej granicy kręgu, gdy wtem Deneb po raz trzeci zaryczał
rozdzierająco i zmieszana jelka zamilkła. Chłopiec spostrzegł
zagrożenie, schylił się i znalezionym w śniegu kamieniem cisnął
w Častavę i jej siostrzyce, a te uciekły z piskiem. Tak jak
zniknęły jelki, znikł również Święty Krąg. Wyprawa udała się
na południe w stronę sławnego Królestwa Valkanicy. Wszyscy
dziękowali Agejowi za ocalenie, zaś pana Władysława nurtowało
jedno pytanie.
-
Czemu raczyłeś, o Panie z Pędzelkami na Uszach zachować jelki
przy życiu? - Aplańczyk spytał Deneba.
-
Častava bije czołem przed Rykarem, lecz i ona ma miejsce w Planie
Ageja – odrzekł wielki kot z puszcz krainy Burus.
*
,, […] W Valkanicy przed ałami i ażdachami bronili ich stuha Światopluk i Świętopełk, a także Jarog, Jarowit, Mokosza i Jeźdźcy Ognistego Pioruna. Do Afryki dostali się drogą morską, aż zaszli do grodu Teostovo. Tam znaleźli Żar – Ptaka, lecz wcześniej przeżyli sztorm. Gdy cała rodzina była już razem, udała się przez Valkanicę do Aplanu'' – encyklopedia ,,Obraz świata''.