Dobromir
spłodził Dęba, praojca Słowian, któremu poślubiona była
Brzoza. Dąb spłodził Słowana i Baltaina – założyciela ludu
Bałtów, zaś Słowan – Kalinę, od której wywodzą się
Celtowie, Trojanę – pramatkę germańskich Wandalów i Marychę,
co po utopieniu się została rusałką służącą ropuszej królowej
Betel – Gausse, oraz syna Aveta, przez Solimów zwanego Jafetem.
Avet spłodził Jovana, męża leśnej rusałki Dilvicy, ojca Alana –
praojca Alanów, którzy osiedlili się na ziemiach nazwanych na
cześć królowej południc Osetii i Owsiwoja. Jego córkami były
Mokosz i Mokośka. Pierwsza z nich, nosząca imię na cześć samej
Mokoszy, poślubiła Horpyna dając mu synów Madeja przez Rusiczów
zwanego Złodziejem – Rozbójnikiem i Kroba, praojca ludu Krobatów.
Krob
osiadł na południu nad Morzem Hadriańskim, wpadającym do Morza
Rajskiego. Jego synami byli Słowon i Mato, który posiadł w górach
olbrzymi, magiczny rubin, dar od królowej Tatry. Mato pędził
ojcowskie stada przez równinę Dinar, niosąc swój rubin zawieszony
na szyi, a jego blask zajął całą świętą ziemicę Krobatów.
Osiedli tam Słowianie, dotąd żyjący bez króla nad sobą, zbiegli
się do rubinowego światła jak muchy do miodu, a ujrzawszy
szkarłatny płomień na piersi Maty, uznali w tym cud, znak od Ageja
i Enków. Czym prędzej obwołali młodszego z braci Krobićów swym
królem, choć ów nie pragnął władzy i czterokrotnie odmawiał
przyjęcia przyznanej mu przez wiec złotej korony. W końcu uległ i
zbudował gród stołeczny Agramię, zwaną też Agreb, a na stanicy
nowego państwa, na cześć danego przez królową Tatrę rubinu
nazwanego Królestwem Czerwonej Krobacji umieścił szachownice
złożoną z pól białych i czerwonych. Mato z dynastii Krobićów
rządził mądrze, łaskawie i sprawiedliwie, bronił swego królestwa
z wielkim męstwem, będąc ,,pierwszym
w rozpaczliwym ataku i ostatnim w rozpaczliwym odwrocie''
(,,Codex
vimrothensis'').
Jego brat Słowon został Wielkim Księciem Czerestvicy i doradcą
swego króla – brata. Mato przeżył wiele niezwykłych przygód i
nikt z jego następców nie dorównał mu chwałą i zasługami. W
erze trzynastej jego rubin nosił Krak – wielki król Analapii.
Gdy
umarł król Mato i jego ciało oddano płomieniom, na tron agramski
wstąpił jego syn Słowon I, ojciec Basława, ojca Staszysa, ojca
Słowona II, ojca Kroba Stachona, ojca Sarmanda... Najgorszym z
królów Krobacji Czerwonej był Leszcz Stawłodarowić z dysnastii
stawłodarskiej, który uciskał swych poddanych i wydawał ich na
żer goblinów, którymi dowodził ban M'Yrcha. Za panowania
okrutnego, rozpustnego i gnuśnego syna Stawłodara I, jego królestwo
opuściła drużyna bohaterów – bracia Kloukas, przez Greków
zwany Glaukosem, Lovelos, Kasentis, Mouchlo, Korbeto oraz nadobne
siostry Touga i Vouga. Pieśni głosiły sławę rycerskich czynów
owych braci, synów bana Tihoszara. Kloukas na prośbę pięknej
Czarnej Pani w koronie, rozciął płonącą beczkę, Lovelos udał
się do królestwa Amazonek i poślubił ich królową Chaję,
Kasentis, aby poznać przyszłość spędził noc w Świecorzu –
budzącym powszechną grozę zamku trupich świec, Mouchlo dowiódł
wierności Wile Jani z Kosowa, która aby go wypróbować przybierała
przed nim różne postaci jak Jurata przed Swarogiem, zaś Korbeto
otrzymał rycerski pas i ostrogi od króla Stawłodara I po powrocie
z wyprawy do zamku jednego z władców wiatru – czarodzieja Chudego
i rozwiązaniu jego zagadek. Widząc pełne szaleństwa okrucieństwo
króla Leszcza, synowie i córki bana Tihoszara wraz z rodzinami
opuścili Krobację Czerwoną i za Montanią, u źródeł rzeki
Visany założyli nowe królestwo, które nazwali Białą Krobacją.
Jej pierwszym królem został Kloukas – najstarszy z braci i wódz
wyprawy, zaś stolica mieściła się w grodzie Glaukopolis, leżącym
w pobliżu późniejszego Grakchova.
Po
Kloukasie panował Zbroisław I, który nabył prawo do tronu
poślubiwszy Vougę. Białą Krobację podbili Sarmaci i włączyli
do swego monstrualnego imperium jako prowincję o nazwie Bela
Korbistan. Ten sam los spotkał Krobację Czerwoną (Kirta
Korbistan),
rządzoną przez dwóch królów – walczących ze sobą braci
Stawłodara II i Lścimira II.
Wiele
wieków po upadku pierwszego imperium sarmackiego na tronie w Agrebie
zasiadł król Borys I Trojan, syn rusałki Łamiji, córki Lamii,
córki Odmienicy, córki rataja Sima. Następcami Borysa I Trojana
byli Borys II Srebrnoręki i Borys III Herceg, ojciec Wyliny Złej i
jej braci Lecha, Czecha, Słowaka i Rusa, założycieli nowych
królestw na północ od Madunii. W erze trzynastej na miejscu
prastarej Puszczy Dziewańskiej pojawiło się nowe królestwo
graniczące z Krobacją. Była nim Sorabia Południowa. Oba szczepy
raz walczyły między sobą, innym razem zaś jednoczyły się
przeciwko wspólnym wrogom – Celtom, Grekom, Ilirom, Macedończykom
i Rzymianom. Za panowania króla Lścimira VII, Krobaci i inni
Słowianie z Kresu Południa zostali podbici przez Rzymian. Niektórzy
z nich odegrali wybitną rolę w Imperium Romanum, jak św. Hieronim
ze Strydonu, co przetłumaczył ,,Biblię''
na łacinę. Po upadku Rzymu, Słowianie powrócili na wydarte im
niegdyś ziemie.
Mato
syn Kroba, jak przystało na witezia był wysoki niby jaki dąb, a
silny niczym tur, żubr i niedźwiedź. Miał długie, brązowe włosy
i sumiaste wąsy, zakładał zbroję ze srebrzystych łusek i
niebieski kubrak. Swój magiczny rubin, dar królowej Tatry kazał
wprawić w głowicę miecza, a ów klejnot cudowny świecił takim
blaskiem, że w nocy można było przy nim podkuwać konia. Mato
pożerał w czasie jednej uczty pięć pieczonych w całości dzików,
popijając je beczkami miodu i wina, zaś kiedy pił wodę z jeziora,
obniżał się w nim poziom wody. W czwartym roku od jego wstąpienia
na tron, jego brat Słowon, wielki książę doliny rzeki Czerestwicy
zginął w wypadku podczas polowania na dziki – spadł z konia, a
odyniec wypruł mu trzewia białymi, zakrzywionymi szablami. Ledwo
dogasł jego stos pogrzebowy przed tronem stanęło trzech
siwobrodych starców w białe szaty odzianych, posłów zza siedmiu
gór, mórz i rzek, z odległego carstwa, w którym rudy kot Bajun
mieszka. Starcy nazywani w pieśni ,,czarodziejami'',
wparci o kostury z nawijskich drzew, pokłonili się nisko królowi
Macie, który przyjął ich ciepło i ugościł ich czym miał
najlepszego, bo też był gościnny jak na Słowianina przystało.
Rzekli oni władcy Krobacji:
-
Trza ci czym prędzej ruszać w drogę. Na Dalekim Zachodzie, tam
gdzie Góry Światogorskie i Nawia, pojawił się smok Czerw o skórze
krasnej jak u Nilatsa z poprzedniego eonu. Czerw ów mogący
przybierać postać smoka, lub wija, podgryza korzenie Wielkiego Dębu
– okrzyk przerażenia przebiegł po sali – a gdy wszystko
przegryzie, wówczas Wielki Dąb runie, a wtedy krzemienne niebo
spadnie na Ziemię – Łono Mokoszy i wszystko co żywie, szczeźnie
w ogniu z upadłego Słońca.
-
Czyż Jarowit – Car Perun nie jest władny zabić poczwary
piorunem? - ze zdziwieniem spytał Ratibor Sławonowić; syn zmarłego
wielkiego księcia Czerestwicy i dziedzic jego godności.
-
Agej nam powiedział, że król Mato ma być owym piorunem, który
ubije Czerwia – rzekł najstarszy ze starców, który mówił, że
nazywa się Blizbor Blizborović, zaś jego dwaj towarzysze to
Tworzysław Tworzysławić i Samon Samonović.
-
Agej i Enkowie kazali mi przede wszystkim dbać o własne królestwo
– ozwał się król Mato jakby grzmot zahuczał. - Jednak tym razem
muszę wyruszyć w drogę i uratować świat wraz ze słodką
Krobacją.
-
Sława mu! - zakrzyknęli biesiadujący wraz z królem dworzanie i
junacy, zaś starcy przekazawszy swe poselstwo ruszyli swoją drogą.
Po
wyjściu z bramy zamku królewskiego w Agramie padli na ziemię,
przeistoczyli się w trzy białe gołębie i odlecieli ,,do
Welesa za morze'',
gubiąc pióra. Mato, Pan Górskiego Rubinu oddał hołd Agejowi i
jego Enkom, prosząc o powodzenie wyprawy, wyznał swoje grzechy
ziemi, po czym rozesłał wici, zwołując na daleką i niebezpieczną
podróż najdzielniejszych junaków, witezi i zmiejoborów z całego
Królestwa Czerwonej Krobacji i paru płacących mu dań księstw.
Rozkazał naszykować okręt, który na cześć jego ukochanej żony,
grafini ov Borystenes, herbu Garafena nosił nazwę ,,Albireo''.
Mato poznał pierwszą królową Krobacji w drugi roku swego
panowania, gdy bawił na wschodzie Bliskiej Północy, na d wielką
rzeką Tinerpą, gdzie mieszkały plemiona Antów, Rusiczów i Burów
Czarnosiermiężnych. Albirea, której imię uwieczniono w nazwie
gwiazdy, jak wszystkie beregnie, zrodzone przez Mokosze mieszkanki
rzek i jezior, miała postać urokliwej niewiasty, miast nóg mającej
dwa żmijowe ogony, co upodabniało ją do Indów i syrenic. Miałą
długie i miękkie jak kitajka włosy barwy miodu i złota, zaś jej
oczy przypominały fiołki, albo chabry. Nosiła suknię z białej
kitajki, wyszywaną perłami i srebrną nicią. Kochał ją nie tylko
król, ale i cały lud krobacki, mimo że początkowo bał się
,,wężowej
czarownicy z rzeki Borystenes''.
Przed opuszczeniem królestwa, Mato nie bez żalu pożegnał się z
piękną królową – bereginią o wężowych nogach, matką jego
synów Jurgi i Słowona, po czym na czas swej nieobecności powierzył
jej pełnię władzy w królestwie i każdy z banów, witezi i
urzędników musiał złożyć przysięgę na wierność córze
rzeki, wywyższonej nad chrobrym ludem Kroba. Korab noszący jej imię
już czekał na króla w porcie Voldar, zaś wezwani poprzez wici,
przybyli pełni męstwa junacy i witezie z dalekich nieraz stron.
Kapitanem na ,,Albireo''
był biegły w sztuce nawigacji rycerz Drimala, przodek nie mniej
dzielnego polskiego chłopa Michała Drzymały z ery trzynastej. Pod
jego rozkazami płynęła Wiła Lutica, córka wodnika Bogdana,
Podaga – kowal zionący ogniem jak smok, biegły w sztuce
czarodziejskiej chłop Plonek, który przybył z północy z ziem
późniejszej Analapii i potrafił przybierać postać czarnego
koguta, Enk Meness, zwany też Manulisem, brat Dziwicy, opiewany w
pieśniach przez Bałtów, noszący na czole znamię w postaci
srebrnego półksiężyca, zasłaniający się przed ciosami błękitną
tarczą z wymalowanym złotym sierpem księżycowym i w nieprzebytych
lasach z grzbietu siwego rumaka zabijający smoki i strzygi, Enkowie
zgody Ligicz i Derfint, bałtyjscy wojownicy Bent i Andaj, syn
kowala, który odbył podróż w przeszłość i razem z kupcem
Wyszakiem opłynął Afrykę, w końcu zaś przysłany przez wasala
Maty, księcia Nareczników Gwoździka, rycerz Żmij Ognisty Wilk
razem z cierpiącym na chorobę morską giermkiem Tórzem. Żmij
Ognisty Wilk był synem świetlistego latawca o złotych skrzydłach
i warkoczu, oraz nie mogącej się oprzeć jego piękności żony
narecznickiego bana Vodka. Gdy się urodził, ban zawrzał gniewem na
wiarołomstwo żony, przeto nakazał ją zgładzić razem z
dziecięciem. Mający zabić chłopca Vodny Muż zlitował się i
zaniósł go do wielkiej Puszczy Dziewańskiej, gdzie dziecko
przygarnęła lwica, a jego nauczycielem i wychowawcą został
krasnoludek Chobołd. Mocą Teosta objawionego pod postacią
Jednorożca Divnusa, który zrobił mu rogiem charakter na czole,
wątły początkowo chłopiec otrzymał nadludzką siłę oraz
zdolność przybierania postaci wilka, niedźwiedzia, węża i ognia.
Kiedy w zastępstwie księcia Gwoździka zaciągnął się na
,,Albireo''
śpiewano już pieśni o jego wyprawie do zaczarowanej, bibliotecznej
wieży w puszczy, pełnej wizji z przyszłości, o boju z trusiem
Miedzianką, olbrzymim kleszczem o ludzkiej twarzy, który rzucił
się na księżniczkę Mesetnicę, z Jenzą – babą żywiącą się
ludzkim mięsem; siostrą Babyjędzy, z najazdami Idrijczyków i Ordy
z Monte Tartari, oraz Burów, o zdobyciu zaczarowanych pieniędzy
potwora Skarbowca mającego sto ogników zamiast oczu, poskromieniu
strzygi niszczącej nożycami noszonymi na plecach suknie królowej
Rożenicy, obronie Gwoździka przed potworem Ćmą, odczarowaniu
trupiszonów i królewskiego niewolnika Staszka, którego czarownica
zamieniła w konia i na jego grzbiecie latała na Babią Górę,
zabiciu trusia Ofiona, poskromieniu Żelaznego Konia i obronie
ziemicy Nareczników przed najazdem Centaurów, zniszczeniu
potwornego grzyba – borowika Sajetana, ujarzmieniu wielkiego psa z
Gorczańskiego Ostrowu, którym był duch złego ekonoma, o podróży
do gwiazd na grzbiecie Szarego Smoka, walce z wojskami Aranitów –
zakonem okrutnych jeźdźców na olbrzymich pająkach i zdobyciu ich
zamku Agyesze, oraz o wyprawie do Ynańska po srebrne krzesło i
obronie Lynxów przed złym czarownikiem Tyją, usiłującym
wyhodować potworną istotę zwaną Nadczłowiekiem. Wspaniały okręt
,,Albireo'',
po odśpiewaniu przez załogę hymnu na cześć świętej Juraty,
opuścił port Voldar i rozpoczął żeglugę po błękitnym
przestworze Morza Rajskiego, zmierzając ku tajemniczej Afryce –
pandemonium najdziwniejszych z możliwych istot, tak dobrych jak i
złych.
,,Pod
stanicą morskiej królowej Juraty,
Wypłyniemy
dziś na niezmierzonego morza odmęty,
By
ocalić od zagłady Dąb Wielki, podtrzymujący niebo i święty,
Ubić
Czerwia – to nasz cel drogi pielgrzyma,
Nasza
dłoń szablę na wielki bój trzyma''! - ,,Codex vimrothensis''
,,Albireo''
płynął dniem i nocą po Morzu Hadriańskim, mając po obu stronach
brzegi półwyspu Słowian, Greków i Ilirów, a Półwyspu
Italskiego. Już pierwszej nocy od opuszczenia portu, kapitan
Drimala, przodek sławnego Michała Drzymały, ujrzał w swej kajucie
małego człowieczka wielkości zająca. Stworek nosił niebieską
kurtkę ze złotymi guzami, oraz złoty kolczyk w uchu. Na nogach
miał czarne kiuloty, czyli krótkie spodnie, stopy bose, zaś
długie, miedziane włosy związane z tyłu niebieską kokardą. Za
pasem nosił mały, lecz ciężki młot; srebrny i zdobiony runami a
splecionymi żmijami, zaś w ręku trzymał wykonaną z syryjskiego
szkła latarenkę, której czarowny blask łagodnie zbudził kapitana
Drimalę.
-
Coś ty za stworzenie? Morski Čort, czy inne pioruństwo? - dowódca
okrętu ,,Albireo''
był gotów porąbać ludzika szablą zdobytą przez jego ojca na
ażdachach i wytoczyć zeń zieloną krew.
-
Wstrzymaj się człowiecze – rzekł stworek. - Uczyłeś się
nawigacji, owej szlachetnej sztuki godnej bohaterów, a nie słyszałeś
o mnie? Jam Klabaternik, syn Juraty, co opiekuje się korabiami, a
tym oto młotem biję leniwych marynarzy, gdy zaniedbują swe
obowiązki. Wierzaj mi ludzka istoto; jestem czystym duchem, co
chwali Ageja i wyznaje, że Swaróg jako car Teost przyszedł w
ludzkim ciele – słysząc to Drimala dał się przekonać.
-
I ja chwalę Ageja i Teosta, dobry Klabaterniku. Mój korab jest
twoim.
-
Będę cię wspierał radą, byś uniknął zasadzek pirackich i
paszcz potworów morskich, oraz byś wyszedł cało z każdego
sztormu – zapewnił Klabaternik przez teutońskich żeglarzy zwany
Klabaterem.
Drimala
na znak zgody podał rękę okrętowemu duszkowi i powiedział o swym
spotkaniu królowi Macie. Odtąd tak król jak i kapitan co noc
rozmawiali z Klabaternikiem, który nie musiał nikogo bić młotem
jak niewolnika Teutonów, bo cała załoga złożona z ludzi wolnych
i szlachetnych, przykładała się do pracy, pragnąc ocalić Wielki
Dąb, a z nim świat cały.
Wyspa
Melita leżała na Morzu Rajskim. Inaczej zwano ją Wyspą Słoni,
bowiem jeszcze w erze trzynastej żyły na niej małe słonie, daleko
mniejsze od pokrewnych im zwierząt z Afryki i Bharacji. Miniaturowe
słonie z Melity, podobnie jak słonie karłowate znad rzeki Kongo,
osiągały wielkość krów. Kosa Oppman wspomina o melitańskiej
słonicy, która w erze jedenastej w Dyskotece Pana Dżeka Piętro
Niżej opowiadała czarownicy swój dziwaczny sen o swoim mężu
słoniu unoszącym się wśród gwiazd. Mały zwierz z rajskomorskiej
wyspy był także jednym ze stworzeń uwięzionych w Żelaznym Zamku
króla wąpierzy Naraicarota I i został rozszarpany przez goszczące
w nim straszydła. W erze trzynastej Juliusz Cezar porównując
wielkość spotkanych w Galii turów do słoni miał na myśli te
miniaturowe z Melity. Ludzie pojawili się na Wyspie Słoni w erze
dziesiątej i założyli na niej swoje królestwo. Pierwszym królem
Melity był Melithus I prowadzący nieustanne wojny z ludami Europy i
Czarnego Lądu. Wyspę spustoszyły wojny i nadnaturalnie sroga zima,
która skuła Morze Rajskie lodem. Po zakończeniu Pierwszej Wojny
Ludzi z Ludźmi i przyjściu wyczekiwanej latami wiosny, na tronie w
stołecznym Olifionie zasiadł Mabeus panujący w tym samym czasie co
Teost Car Słońce. Melita stała się częścią imperium Kościeja,
zaraz po tym jak z pomocą Amosowa podbił Apap. Po klęsce złego
króla na lodach jeziora Mamir, Melita odzyskała utraconą wolność,
a na jej tronie zasiadł Rajmund II z Apapu. Ostatnim królem Melity
przed potopem był Ambrozjusz VII Gnuśny, który miast dbać o swe
włości całymi dniami uganiał się w ogrodzie za nagimi
niewolnicami, a myśl o wszystkich jego rozrywkach napawa
obrzydzeniem i wstydem. Po potopie Wyspa Słoni ponownie wynurzyła
się mocą Juraty i Lamii z morskich odmętów. W erze dwunastej do
jej brzegów przybił korab ,,Albireo'',
zaś gościem króla Maty stał się mieszkający na wyspie Fitek;
czarodziejski kot pamiętający jeszcze Teosta. W erze trzynastej
wyspę podbili Rzymianie i włączyli ją do swego imperium i nadali
jej nazwę Malta. Światło wiary Chrystusowej przyniósł na dawną
Wyspę Słoni wielki Apostoł św. Paweł.
Albireonauci
w celu uzupełnienia zapasów wylądowali na wyspie Melicie. Ułożyli
na plaży stos drewna na ognisko, zaś biały kot niczym smok
wypuścił płomień z pyszczka. Ów kot nie różniący się
wielkością od zwykłych kotów znał ludzką mowę i częstowany
kawałkami pieczonej kiełbasy począł snuć niezwykłą opowieść
o swych losach.
-
Nazywam się Fitek, syn Kotafieja z Białych Pól – zamruczał
wypuszczając spomiędzy kłów obłoczki sinego dymu. - Urodziłem
się w pierwszym wieku poprzedniego eonu, w siole Wiosłaki nad rzeką
Nilus. Moją matką była kotka Liswarta, w miot, w którym
przyszedłem na świat liczył ośmioro kociąt. Gdy źli ludzie
chcieli mnie utopić, przyszedł Teost Car Słońce i uratował mnie,
a odchował. Od tej pory chodziłem za nim wszędzie tak jak Agip –
czarny, sześcionożny pies, którego pokochałem jak brata, zaś pan
Teost pozwolił mi ziać ogniem jak smok, co czynię do tej pory –
na potwierdzenie tych słów biały kot Fitek wysunął z puszczka
jęzor ognia. - Agip, nietoperz Mysko i ja kochaliśmy pana Teosta,
jego macierz – Słonecznicę Korę Pokrowę i siebie nawzajem z
całego serca, tak mocno jak tylko może kochać
zwierzę. Jednak pewnego dnia do Błogosławionego Carstwa nad rzeką
Nilus przybył czarnoksiężnik Czerwony Wiaczesław Amosow, którego
klątwa pozbawiła ludzi pisma, żelaza i nauk. Amosow pojmał Teosta
i wydał na męki w bezlistnej koronie dębu. Agip rzucił się z
zębami w obronie naszego Pana, ja też chciałem go bronić, lecz
tchnienie Pochwista uniosło mnie wysoko w górę i zaniosło aż na
wyspę Melitę. Teost odniósł triumf, jakiego żaden wódz nie
odniósł – lodowy oścień Mar – Zanny, dar przeklętego Licha
połamał w drobne drzazgi i ukazał mi się w złotym rydwanie
ciągniętym przez żar – ptaki. Mieszkam na tej wyspie całymi
wiekami, nie starzejąc się, ani nie umierając. W piątym wieku
ubiegłego eonu< Melitę zalał Juratowy potop, w którym zginął
król Ambrozjusz Gnuśny.
-
Pozwól spytać się, panie – zabrał głos heros Żmij Ognisty
Wilk – czy byłeś na pokładzie żołędziowej arki Dobromira?
-
Nie – zaprzeczył Fitek pijąc z miseczki mleko, którym
poczęstowała go Lutica. - Gdy morze poczęło zatapiać Wyspę
Słoni, przypłynęła nad ranem Widmowa Łódź, w której pływałem
bez żagli i wioseł przez cały czas potopu, zaś patriarchy
Dobromira nawet nie widziałem na oczy.
Albireonauci
polubili kota Fitka, zaś król Mato zgodził się go zabrać w
podróż, na odsiecz korzeniom Wielkiego Dębu. Wcześniej jednak
biały kot Teosta, tak jak kowal Podaga obiecał, że nie będzie
ział ogniem na pokładzie, bo mógłby puścić z dymem cały
statek.
*
,,Na
Oceanie Wyrajskim rozpętał się sztorm. Pioruny rozdzierały czerń
nocnego nieba, a białe fale kłębiły się, to podnosiły, to
opadały. Uszy rozdzierał huk morskich bałwanów i krzyk jakby
nieprzeliczonych stad orłów […]'' - K. Oppman ,,Perłowy
latopis''
Na
pokładzie ,,Albireo''
w chwili wolnej od pracy, Meness i Lutica, córka Bogdana, grali w
kości z Klabaternikiem, nie była to jednak gra o złote monety czy
inne dobra, bo tego zakazali król i kapitan. Tymczasem drobne zrazu
fale rosły do rozmiarów morskich bałwanów, a i wiatr wzmagał się
coraz bardziej, aż mocą wrogiego żeglarzom Čorta Przegrzechy i
służących pod jego rozkazami morskich Čortów i potworów,
rozpętał się straszliwy sztorm. Kto tylko mógł rzucił się do
ratowania okrętu, od którego zależało ocalenie podksiężycowego
świata. Tórz dostał ataku choroby morskiej i tracąc równowagę
wyleciał za burtę, lecz jego pan, Żmij Ognisty Wilk skoczył za
nim w rozhukane fale i przemoczonego do suchej nitki postawił znów
na śliskim od wody pokładzie. Z czarnego jak kir nieba lały się
strugi lodowatego deszczu, wiał przejmujący zimnem do szpiku kości
wicher i raz po raz uderzały złote i srebrne pioruny.
-
Ocal nas, Wielka Jurato! - zawołała Wiła Lutica wznosząc ku niebu
białe ramiona.
Los
Wielkiego Dębu – żywej kolumny oddzielającej Niebo od Ziemi
zawisł na włosku. Wtem – przez skłębione, burzowe chmury
przedarły się promienie Słońca złotego. Sztorm ucichł jakby
ręką uciął, zaś uratowani i uradowani żeglarze mogliby
przysiąc, że ich oczom ukazała się wielce urodna panna stojąca
wśród obłoków na grzbiecie smoka Tęczyna. Smukła, podobna do
rzeźby z eburnu, miała wijące się złote włosy, oczy niby
szafiry, albo lapis lazuli, koronę z płomieni i parę
śnieżnobiałych skrzydeł, takich jakie miał Latawiec, ojciec
Żmija Ognistego Wilka. Odzienie jej stanowiła lśniąca bielą
suknia z rusałczych tkanin. Albireonauci oddali jej pokłon, ona zaś
znikła w powiewie zefiru, błogosławiąc żeglarzom dłonią swa
jasną.
-
Kim jest ta piękna pani? - giermek Tórz spytał Wiłę Luticę.
-
To Glada – odrzekła Wiła, co jedną nogę miała ludzką, a drugą
kozią. - Jedni prawią, że jest córa Juraty i Swaroga, inni zasię
przeczą temu, twierdząc, że jej rodzicami są Pochwist i Meluzyna.
Gladę czczą słowiańscy żeglarze, bo morze wygładza, wiatr w
żagle zsyła i sztormy uspokaja. CDN