Byłem licealistą, kiedy w 2003 r. USA rządzone przez prezydenta George’a W. Busha zaatakowały Irak pod pretekstem posiadania zakazanej broni masowego rażenia przez zbrodniczy reżim Saddama Husajna. Pamiętam wojenną propagandę mediów głównego nurtu wspierających rządzące wówczas SLD i wezwanie św. Jana Pawła II do pokoju. Choć Husajn zapłacił za swoje zbrodnie, to jednak przeciwnicy wojny mieli rację. Amerykanie zdestabilizowali region, zaś w miejsce obalonego reżimu pojawiło się jeszcze bardziej zbrodnicze Państwo Islamskie.
Z wojną w Iraku wiąże się pewna teoria spiskowa. Głosi ona, że prawdziwym powodem inwazji były … Gwiezdne Wrota (portal prowadzący do innego wszechświata) zapożyczone w filmu science fiction z 1994.
Na studiach czytałem amerykański komiks ,,Lwy z Bagdadu’’ Briana K. Vaughana i Niko Henrichona opowiadający o przygodach zwierząt z zoo żyjących w czasie, kiedy ich miasto było bombardowane. Nawiązania do wojny w Iraku można znaleźć również w recenzowanej na tym blogu serii komiksów ,,Baśnie’’ (,,Arabskie noce i dnie’’).
W mojej powieści ,,Tatra’’ Kościej symbolizował George’a W. Busha, zaś jego wróg, król Neurów, Krwawy Burek – Saddama Husajna. Nawiązania (do wojny jak też do filmu Michaela Moore’a ,,Fahrenheit 9/11’’) umieściłem również w cytowanym poniżej fragmencie ,,Tatry. Suplement’’.
,,Ruta była przykuta czterema obręczami do niewielkiego, zarośniętego trawą wzgórka. Arvot Baldas leżał obok, a jego głowę uciął tygrys za pomocą złotego miecza. Jego pani miała całkowicie poharataną lewą nogę, z której wytryskała szafirowa krew. Na wzgórku stały dwa tygrysy ze złotymi mieczami; jeden zwyczajnie ubarwiony, a drugi – biały, dwa brunatne niedźwiedzie i dwa wodne jaszczury z Żółtej Holanki, podobne do afrykańskich krokodyli z Nilusa. Tym kto tak ciężko zranił rusałkę, był baran. Bardzo dziwny, bo miał niebieską wełnę i tylko jeden róg, na modłę jednorożca. W Sinea powiadają, że ów baran jest rozjemcą i zawsze bodzie winnego. Cała scena miała miejsce w pięknym, zielonym parku, w zrujnowanym wojną mieście nad rzeką. [...]. Wszyscy trzej podróżni zeszli do tego zieleńca i ujrzeli scenę. Wcześniej Lech III opowiadał towarzyszom o Rucie i Arvocie Baldasie.
- Hej, niebieski baranie! – zakrzyknął jakby grzmot huczał i gotów do walki. – Po jakiego Čorta ją zabijasz? – sześć uzbrojonych zwierząt gniewnie spojrzało na przybyłych, a baran przestał kaleczyć Rutę.
- Ja jestem rozjemcą, [...]. Jak widzicie, w Sinea jest wojna. Uczestniczę w każdym sporze i zawsze bodę winnego jego powstania.
- Znam rusałkę, którą właśnie katujesz i wiem, że ma litościwe serce – bronił Lech III – jest odważna do szaleństwa, a żywemu krzywdzicielowi bezbronnych nie popuści.
- Królu Leeechu – beknął z sineańskim akcentem baran, który był jednak stronniczy – kiedy ona tu przybyła wraz z miśkiem, doprowadziła do strasznych rzeczy. Ostatni król był zaiste okrutny, ale chyba wszystkie dynastie tak samo: dobrze zaczynają, a marnie kończą. W trzecim miesiącu roku wydał ucztę, a te dwa zachodnie demony – wskazał racicą na Rutę i Arvota Baldasa – dostały się potajemnie. Król wypił już sobie dużo ryżowego wina i kręciło mu się w głowie. Nagle, ta, jak ty to mówisz ‘rusałka’ (?) zrzuciła jedwabną opończę i wskoczyła na stół. Oczy jej świeciły się jak gwiazdy, a na tych obrzydliwych, krwawoczerwonych włosach miała srebrny diadem. Stopami zwalała półmiski i puchary, a gdy król przecierał oczy i zamierzał zażyć korzeń kudzu na kaca, ona.... ‘Niech żyje wolność’! – zakrzyknęła i niczym pantera zwaliła go z siedzenia, zabijając sztyletem. Wcześniej król sadzał ludzi na garnkach ze szczurami i budował kopce z czaszek. Ucięła mu głowę i podniosła wysoko, a jej oczom ukazał się nieopisany zamęt. Ten niedźwiedź – wskazał na Arvota Baldasa – zamordował dwóch synów króla, takich samych łotrów, a ministrowie padli łupem reszty bandy. Były w niej rusałki z Kury, Araxu i Aspinu, lew z Hindukušu, osiem cyjonów; parszywych i wściekłych i człowiek wielbłądogłowy z Al – Baktar. Znalazł się nawet rosomak z Krainy Białych Pól! Krwawowłosa kazała nie zabijać królowej, ani jej córek. Na drugi dzień przemówiła do Sineańczyków, że dała im wolność i pokazała głowę króla. Mówiła, że nie chce zająć jego miejsca i, że zwołuje wiec. Ten jednak przerodził się w wojnę domową, bo zbóje przybyli (topielice, cyjony i rosomak) i zbóje miejscowi, miast pilnować porządku, próbowali rządzić jeszcze bardziej tyrańsko niż tyran, a Sineańczycy nie chcieli wolności, bo jej nie znali. Łupili wszystkie plemiona i z lubością zabijali, upojeni pieśniami na cześć demonów. Śpiewając ‘Płonie dach ... ‘ naprawdę podpalali dachy. Łapali ludzi, zawiązywali im płachty na głowy i przeszukiwali, mogąc przy tym do woli macać ich genitalia i inne części ciała. Jednak lew i Al – Baktar nie łupili i byli prawdziwymi przyjaciółmi Sinea. Ta suka jak się o tym dowiedziała, to kazała niedźwiedziowi spalić wszystkie brzeginki, ale zginęło zbyt wielu Sineańczyków, aby mogłą uzyskać zaufanie. Lew, Al – Baktar, cyjony i rosomak wymówiły jej posłuszeństwo i wreszcie wszyscy marnie skończyli – baran patrzał na zbaraniałych słuchaczy.
- Jeśliś taki sprawiedliwy, to czemu sam nie ukarałeś króla – mordercy? – oburzył się Lech.
- Nawet jeśli upada niesprawiedliwy ustrój, anarchia jest złem – próbował się tłumaczyć baran.
- Zwabiłem cyjony do Żółtej Holanki, a tam nasi dzielni towarzysze w pancerzach wyjedli swołocz! – chwalił się biały tygrys.
- Zabiliśmy lwa i wielbłądogłowca – orzekły niedźwiedzie.
- Zasługę przyrządzenia skwarek z rosomaka należy przypisać Pani Suszy, która ostatnio wróciła na pustynię – dokończył baran. – Widzicie więc, że tę ścierwogłową intrygantkę można tylko zabić – to beknąwszy pochylił głowę i wycelował w prawą nogę Ruty. Już miał uderzyć, gdy wtem...
- Oszczędź! – krzyknął Kellu Simi – Abö i zasłonił skazaną własnym ciałem. Baran zaklął, gdy chlusnęła na niego ruda posoka... [...]’’
Śniło mi się, że w 2003 r. zorganizowano międzynarodową pielgrzymkę do Jerozolimy w intencji pokoju w Iraku.