,,[...] A
Linde rzekł:
- Ach, to
trupiarnia, ta Afryka!''
- Henryk Sienkiewicz ..W pustyni i w puszczy''
W lutym
2018 r. przeczytałem ,,Czerń''
- pierwszą część tetralogii dark fantasy ,,Upiór
Południa'' Mai Lidii
Kossakowskiej. Akcja powieści rozgrywa się pod koniec XX wieku, lub
na początku wieku XXI 1
w: Nigerii (w jej
największym mieście Lagos, które do 1991 r. pełniło funkcję
stolicy kraju), Francji (Lyon) i Liberii (ta ostatnia pojawia się w
retrospekcjach).
Głównym
bohaterem jest reporter wojenny Jacek Wilczyński (Jack Wilczynsky),
zamieszkały za granicą Polak, którego nierozgarnięci Francuzi
mylili z Rosjaninem; człowiek odważny do szaleństwa, uzależniony
do adrenaliny i w związku ze swoją pracą co rusz ryzykujący
życiem. Swój pełen przygód zawód przypłacił malarią i …
pomieszaniem zmysłów (min. ukazywały mu się duchy, nie mógł
wytrzymać bez uczestniczenia w wojnie). Leczył się
psychiatrycznie, lecz bezskutecznie, bo dotychczasowa praca dawała
mu poczucie wolności (owe umiłowanie wolności jest bardzo
charakterystyczne dla Polaka tak w literaturze jak i w życiu ;). W
końcu postanowił się ustatkować. Znalazł pracę w gazecie jako
komentator polityczny i zamieszkał w Lyonie, gdzie dusił się jak w
klatce. Był rozdarty między miłością do narzeczonej, a miłością
do Afryki... Wreszcie gdy ujrzał duchy na barbecue, wyjechał do
Nigerii, gdzie chory psychicznie i opętany przez oriszę, wpadł w
ręce charyzmatycznego babalawo (czarownika) Liona Eze Ukuwe,
który zrobił z niego mordercę...
Osobistym
wrogiem Wilczyńskiego była francuska dziennikarka Lorna Danton -
postać negatywna; notabene nosząca nazwiska jednego ze zbrodniarzy
rewolucji francuskiej Georgesa Dantona (1759 – 1794). Była to
skrajnie lewacka feministka; kobieta brzydka z wyglądu jak też
obłudna i tchórzliwa z charakteru. Pozowała na obrończynię
ubogiej ludności Trzeciego Świata, lecz czyniła to wyłącznie na
pokaz. Chciała uchodzić za osobę odważną, a w rzeczywistości to
mężczyźni – dźwiękowcy i kamerzyści ryzykowali życie zamiast
niej. Zwracam uwagę, że ową antypatyczną postać wymyśliła i
opisała kobieta, a nie mężczyzna ;).
Wilczyński
przyjaźnił się z Marla Bjornson; wdową po Einarze Bjornsonie;
rzeczniczką prasową koncernu naftowego. Trudno było określić jej
narodowość, bo raz przedstawiała się jako Kanadyjka, raz jako
Islandka, a raz jako Angielka. Używała czarnej szminki i mieszkała
w Lagos razem z małym stadkiem norweskich kotów leśnych i
mainkunów (jest to echo wielkiej sympatii Mai Lidii Kossakowskiej i
jej męża, Jarosława Grzędowicza do kotów). To właśnie Marla
szukając pomocy dla Jacka oddała go w ręce Ukuwe. Po kłótni z
Jackiem wyjechała do Kanady.
Fabienne
– młoda i urocza Francuzka z Lyonu, była narzeczoną Jacka.
Kochał ją (przynajmniej dopóki jego duszą nie zawładną Gu –
bóg wojny), lecz nie mógł wytrzymać z jej pospolitą rodziną,
której członkowie uparcie mylili go z Rosjaninem.
W
czasie swoich wojaży po Afryce, Jacek spotkał potężnie
zbudowanego, szalonego Afrykanera, Josa van der Groose. Człowiek
ten, mentalnie tkwiący w XIX wieku; uważany za rasistę przeciwnik
dekolonizacji i politycznej poprawności, za pieniądze z przemytu
broni i diamentów utworzył prywatną armię, która strzegła
zakładanych przez niego szkół, sierocińców i szpitalu. Van der
Groose; gorliwy protestant wierzył, że w ten sposób realizuje wolę
Bożą. Był znienawidzony przez wszystkie frakcje polityczne w
Afryce, jednak Jacek doszedł do wniosku, że choć ma głupie
poglądy, to jednak broni słabszych.
Zarówno
w Afryce jak i w Europie, Jacek Wilczyński był straszony przez
duchy; spalonego żywcem swego przyjaciela – fotografa Jacques oraz
zastrzelonych murzyńskich dzieci – żołnierzy.
Na
targowisku w Lagos zaczepiła go … upieczona małpka, która nagle
ożyła, chwyciła go upieczoną łapką i zaczęła piszczeć:
,,Gu!''
W
powieści Kossakowskiej, Afryką wciąż władali prastarzy, niegdyś
bardzo potężni bogowie tacy jak: najwyższy bóg Olorun (afrykański
odpowiednik Eru Iluvatara z ,,Silmarillionu''
J. R. R. Tolkiena ;), oraz stworzone przez niego pomniejsze bóstwa,
zwane przez nigeryjskich Jorubów orisza
(afrykański
odpowiednik Valarów ;): Obatala
– stwórca Nieba, Ziemi i ludzi; z mandatu Oloruna władca świata,
Oszun – bogini miłości i płodności, Jemaya – bogini morza,
Szango – bóg burzy, jednak najważniejszą rolę w powieści
odgrywał bóg wojny Gu (właściwie: Ogun). Gu wyglądał jak
murzyński wojownik z afrykańską maską zamiast głowy. Dręczony
chorobą i starością, mieszkał w Lagos w garażu babalawo
(czarownika) Liona Eze Ukuwe. Aby utrzymać okrutnego bożka przy
życiu, stary czarownik mordował dlań ludzi (stąd fala
niewyjaśnionych zabójstw), a nawet poświęcił mu życie swoich
pięciu synów. Bóg wojny wybrał sobie na swego ,,niewolnika''
Jacka Wilczyńskiego i opętał go tak jak to czynią haitańscy loa.
Dał mu siłę i żądzę mordu potrzebne do pokonania napastującej
go w slumsach bandy wyrostków. Jacek stopniowo coraz bardziej
uzależniał się od poleconego mu przez Marlę czarownika Ukuwe, w
którym widział zrazu szarlatana, później terapeutę i
przyjaciela, a w końcu mistrza. Wreszcie czarownik tak ogłupił
Wilczyńskiego zabijając w nim resztki chrześcijańskiej
moralności, że ten zaczął mordować ludzi dla Gu. Aby utrzymać
przy życiu krwiożerczego boga zdecydował się w końcu poświęcić
życie ukochanej Fabienne (tu opowieść się urywa...).
W
książce znajdziemy naturalistyczne opisy nędzy i wojen w Afryce
(bardzo drastyczne sceny!). Uważam, że powieść nie tyle zachęca
do praktykowania afrykańskiego okultyzmu co wręcz przeciwnie;
ostrzega przed nim, ukazuje jego mroczną stronę. Afrykańscy
bogowie wywołują wojny, ponieważ są spragnieni krwi potrzebnej im
do życia (w pewnym sensie upodabnia to ich do wampirów), a ponadto
na potrzeby ludowej magii jest zabijanych wiele rzadkich gatunków
zwierząt. Czytelnik może to porównać z chrześcijaństwem i
docenić to ostatnie. Wilczyński zmieniający się w bezlitosnego
mordercę pod wpływem bożka Gu i jego sługi Ukuwe pokazuje moim
zdaniem do czego może prowadzić odrzucenie pierwszego przykazania
(jest to ostrzeżenie przed sektami). Jako katolikowi spodobało mi
się ukazanie w pozytywnym świetle pracujących w Afryce misjonarzy:
,, […] Duchowni w Afryce to zazwyczaj twardzi faceci. Z zasadami cięższymi niż ołów i trudniejszymi do skruszenia niż diament. A karabin, wszystko jedno w czyich rękach, jest ucieleśnieniem diabła. […] Kto mieczem wojuje […]. A teraz wysoko nad chmurami i oparami sceptycyzmu pewnie ze zdziwieniem wymachuje świeżutką, dopiero co otrzymaną palmą męczeństwa. Alleluja, bracie. Spoczywaj w pokoju, bo myślę, że dzielny był z ciebie człowiek'' – Maja Lidia Kossakowska ,,Upiór Południa. Czerń''
Spodobała
mi się również zdrowa krytyka pod adresem zwyrodniałego zwyczaju
sporządzania rzeźb z ludzkich zwłok – była to refleksja
Wilczyńskiego na widok masakry w Liberii:
,,Ten stuknięty Niemiec od rzeźb z oskórowanych trupów byłby zachwycony. Obaj mogliby się serdecznie uścisnąć. Wreszcie sztuka dogoniła życie'' – op. cit.
Powieść
uznaję za przerażające i napisane z wielkim talentem ostrzeżenie
przed ludzkim szaleństwem pochłaniającym niewinne ofiary.
1
W powieści wzmiankowane jest studio filmowe ,,Pixar'' założone w
1979, lecz noszące swą nazwę od 1986 r,, wojna domowa w Czeczeni
(pierwsza miała miejsce w latach 1994 – 1992, druga zaś w latach
1999 – 2009, wojna w Salwadorze w latach 1979 – 1992 i wojna
domowa w Liberii – pierwsza miała miejsce od 1989, druga zaś w
latach 1999 – 2003.