piątek, 2 grudnia 2016

Skąd wziąłem pomysł na ,,Gołębią Księgę''? (w odpowiedzi Czytelnikowi)








,,Jedynym jak dotąd , refleksem słowiańskim jest tekst przypomniany przez Stanisława Schayera (1935). Przechował się on w zbiorze ustnych opowieści duchownych, spisanych i wydanych po raz pierwszy w roku 1861 jako Wiersz o księdze gołębiej (Stich o gołubinej knigie, recte gołubinnoj, to znaczy głębinowej, tajemnej, z kontaminacją z gołębicą Ducha Świętego). Z niebios spadła olbrzymia księga z zapisanymi w niej tajemnicami bytu i świata; królowie proszą cara Dawida o ich odczytanie, ale księga jest zbyt wielka, przeto Dawid z natchnienia Ducha Świętego odpowiada tylko na trzy pytania. Pierwsze z nich dotyczy początku świata, a odpowiedź brzmi: 'Nasz świat biały wziął się od Pana /, Krasne słońce z lica Bożego/, Młode światło księżyc z piersi Jego/, Bujne wiatry z Ducha Świętego/, Lud [...] boży od Adama/, Krzepkie kości wzięte z kamienia,/ Ciało nasze z wilgotnej ziemi'. Ostatnie trzy wiersze w czterech wariantach - na dwadzieścia zapisanych - zastępuje poniższy tekst: 'Stąd u nas na ziemi poszli carowie:/ Ze świętej głowy Adamowej./ Stąd poczęli się kniaziowie - bojarzy:/ Ze świętych [...] mocy Adamowych./ Stąd chłopi prawosławni:/ Ze świętego kolana Adama'. Jak widać frazeologia została tu schrystianizowana, i można było wskazać na źródła takiej adaptacji: na apokryficzną Księgę Enocha (I wiek p. n. e. - I wiek n. e.), która jej dokonała na podstawie mitu irańskiego, służąc prawdopodobnie za wzór opowieści ruskiej'' - Aleksander Gieysztor ,,Mitologia Słowian''




Smok galicyjski








,,W nadrzecznych łozach opodal podbeskidzkiej wsi Grząźle zamieszkuje od niepamiętnych czasów smok.
'Smok jest najzupełniej autentyczny. Jest to stary, ogromny jaszczur o nieokreślonym bliżej gatunku'. 
Szersza relacja z odbywających się corocznie 20 maja uroczystości składania smoku ofiary wskazuje, iż mamy do czynienia z tak zwanym smokiem galicyjskim.
'W wiklinie zaszurało coś i wyszedł smok - zanotował dziennikarz. - Był to czterometrowej długości gad ślepy i zgrzybiały. Z trudem stawiał miękkie, słabe łapy'. [...]
'Wtedy smok zbliżył się, obwąchał chłopaka, zgarnął łapami pod siebie i rozerwał. Rozerwane szczątki połknął trzema długimi kęsami. Teraz przyszła kolej na dziewczynę. Smok załatwił się z nią dwoma kłapnięciami paszczy. Przewodniczący powiedział: 

Smoku ofiara ci dana
Wracajże do swojej jamy.

Smok uniósł się z wysiłkiem i zniknął w wiklinie'. [...]. Ponieważ relacja pochodzi sprzed pół wieku, miejscowość zaś znajduje się w zasięgu Nowej Huty, smok galicyjski prawdopodobnie już nie żyje'' - Jan Gondowicz ,,Zoologia fantastyczna uzupełniona (uzupełniona)''





Syrojidy








,,Potworne istoty, w mitologii huculskiej zamieszkujące huzyczną stronę ziemi. 'Z dala wyglądają jak olbrzymie liście z drzewa piekielnego. Gęba to niby ludzka maszkara, jakby z drzewa ociosana. A z bliska na maszkarze widne dziupło trójkątne. W dziuple tym jedna gała oczna. Okiem tym łypią chyżo i toczą na wszystkie strony. Szeroko rozdętym nosem wciąż węszą i wietrzą. Uszy mają malutkie, zwinięte jak pierożki. Od ucha do ucha prawie sięga gęba syrojidzka, mięsisto - czarniawa, zawsze otwarta. Wielkie sine kły podwójne wystają z gęby, z każdego korzenia po dwa, sierpowato jeden od drugiego wykręcone. Brody szczeciniaste jak zaschłe gałęziwo. Ciało popękane jak kora, łapy i nogi rapawe, ścięgnisto pozakręcane jak korzenie bukowe wystające spod ziemi. Na rękach i na nogach pozakręcane jak u sępów szpony bułatwne'.
Nazwa ich pochodzi od pożerania na surowo. Mają coś w rodzaju społeczeństwa, opartego na eksploatacji schwytanych ludzi. Żyją w jamach. przewodzi im Peredowoża mający 'oprócz oka głównego z przodu, jeszcze dwoje oczu ukrytych w potylicy. Głowa Peredowoży niby zardzewiała z wierzchu. Pokrywa ją rudy wilgotny mech potworkowaty. Każdy pręcik mchu wychyla pałę niby rudy karlik brodaty. I brodę ma Peredowoża strzępichatą jak gęstwina zeschłej olszyny. Każdy patyk brody rusza się jak rozmarzły gad'.
Młode pokolenie Syrojidów, hartowane na podbój świata w podziemnych gejzerach i fumarolach, wygląda jeszcze inaczej. 'Są nie tylko trójokie, a także uskrzydlone, furkocąc skrzydłami nietoperzy. Inne znów, wodne Syrojidy, jak raki unoszą się w kipiących jeziorkach na wodzie'.
Syrojidy, jak się zdaje, wywodzą się od wielkich drzew, osłaniających bramy piekielne. Niegdyś ich listowie, zarażone pazernością piekieł, zapragnęło 'przelatywać świat, łykać co się da'. Należą zatem tyleż do zoologii, co do botaniki fantastycznej'' -
Jan Gondowiecz ,,Zoologia fantastyczna uzupełniona (uzupełniona)''





Lewice






,,Oto , co w 1881 roku na ich temat zanotował w Zakopanem Bronisław Gustawicz:
1. Dawniej na borach pod Reglami, w miejscu zwanym dziurawe, przebywały léwice, zwierzęta tak wielkie jak roczne cielęta, nagie, bez sierści, czerwone. Ile razy pasterz swemu bydlęciu naklął: 'Ty léwico', to wtedy przychodziły i porywały pasterza.
2. Jędrzeja Wali (górala) dziad miał dwa wielkie psy białe, te zapodziawszy się gdzieś przez trzy dni i trzy noce, zajęły te léwice i pognały gdzieś. Już ich więcej od tego czasu nie było.
'Co to by za zwierzęta były, trudno bliżej określić' - konkluduje przezornie badacz'' -
Jan Gondowicz ,,Zoologia fantastyczna uzupełniona (uzupełniona)''



Mara petrykowska







,,Osobliwość Petrykowa na Polesiu stanowi sławna na całą okolicę mara. Zwykle zjawia się nagle przed, a zwłaszcza za samotnym podróżnym, towarzysząc mu w pewnej odległości całe godziny. Porusza się w sposób niezauważalny, nie sposób jej jednak prześcignąć. Nic złego przechodzącym nie robi, lecz sama jej obecność sprawia nieznośną udrękę. Znane są powiedzenia: 'Przyczepił się jak mara petrykowska', lub 'Nadojadł jak mara petrykowska'.
Ukazuje się w formie masywnej, pionowej kłody, dwa razy wyższej od przeciętnego człowieka, osadzonej na krótkich borsuczych łapach. Barwą i kształtem przypomina opalony pień lub ustawioną sztorcem trumnę. Poruszając się wydaje metaliczne dźwięki, podobne do odległych uderzeń w żelazny kocioł. Nie zalicza się ani do świata ludzi, ani zwierząt, ani duchów, ani piekieł.
Widziadła z innych okolic z reguły przed człowiekiem umykają. [...] Z demonem samotnych wędrowców, marą petrykowską, nie bywało tak gładko'' -
Jan Gondowicz ,,Zoologia fantastyczna uzupełniona (uzupełniona)''