wtorek, 7 marca 2023

Pokłon zwierząt

 

,,Wół rozpoznaje swego pana i osioł żłób swego właściciela, Izrael na niczym się nie zna, lud mój niczego nie rozumie’’ - Iz 1,3



Dobiegła kresu pierwsza, lecz nie ostatnia wojna ludzi z ludźmi. Przeminęła także potworna zima pokrywająca grubą warstwą śniegu i lodu rozległe obszary od Sonoru aż po Jomon. Pierwsi ludzie, Novals i Aivalsa, po długich latach tułaczki pomarli w założonym przez siebie grodzie Çatal Hüyük, czyli Vidłogorje. Wieszczy Jastrzebog dosiadający jastrzębia, przemierzał świat na nowo pokrywający się zielenią i kwiatami, niestrudzenie głosząc nadejście nowej nadziei.

- Oto narodzi się ten, którego krew zostanie rozlana jako żertwa na obmycie zbrukanego świata! - Wołał donośnie Jastrzebog i grał na baranim rogu.

W czasie gdy na tronie nad rzeką Nilus w Afryce zasiadał król Ruman Daku, w jego królestwie żyły dwie sieroty, dziatki pięcioletnie, obdarte i wiecznie głodne. Mieszkały w oazie, żywiąc się opadłymi na ziemię owocami palm i mlekiem zdziczałej kozy. Ojca zabili rozbójnicy, gdy nie chciał powiedzieć, gdzie ukrył zboże, podczas gdy matka umarła w połogu wraz z trzecim dziecięciem. Chłopiec nazywał się Avar, zaś jego siostra nosiła imię Avaris. Dzieci były dla siebie nawzajem oparciem i pomocą, lecz na dorosłych, zajętych swoimi sprawami, nie miały co liczyć.

Tak mijały ich dni wypełnione walką o przeżycie. Hieny, szakale i zdziczałe psy miały dla dwójki sierot więcej litości niż ludzie. Zwierzęta nigdy nie atakowały Avara i Avaris, podczas gdy ludzie często odpędzali je, gdy przychodziły żebrać.

- Braciszku, dziś wydarzy się coś niezwykłego! - Avaris szarpnęła za ręką zasypiającego Avara i pokazała palcem na wieczorne niebo.

- Co może się stać niezwykłego? - Burknął Avar. - Czyżby nasi rodzice przyszli zabrać nas ze sobą do Nawii?

- Nie wiem – odrzekła Avaris – jeno spójrz w niebo. Czyż to nie piękne?



Avar przetarł zaspane, sklejone ropą powieki i spojrzał w kierunki wskazanym mu przez siostrę. Istotnie, gwiazdy, mieniąc się jak różnobarwne klejnoty, tańczyły z wdziękiem baletnic. Tańcząc, łączyły się i oddalały od siebie, tworząc na nocnym firmamencie przepiękne obrazy ni to królewskiej korony, lwa, orła, jelenia, jagnięcia i bezlistnego dębu zbryzganego rubinową krwią. Gwiazdy nie tylko tańczyły, ale i śpiewały. W ich pieniu można było wyraźnie usłyszeć słowa: ,,Oto Słońce zstępuje do Krainy Mroków, radość jest bliska!’’ Wtórowały im złote, srebrne i purpurowe żar – ptaki, przez Greków nazywane feniksami, oraz chór Wieszczyc Losu przygrywających na złotych harfach i lirach.

- Avar, spójrz! Zwierzęta idą! - Wykrzyknęła Avaris i aż podskoczyła z radości.

Istotnie, oto rusałka Dorka przyprowadziła ze sobą stado dzików, zaś jej siostry, Danuta i Jelena wiodły ze sobą stada żubrów i jeleni. Koza, której mlekiem żywiły się dzieci, oznajmiła im ludzkim głosem.

- Meee! Idę do sioła Lemiesza, bo tam narodził się Car Słońce, którym jest Swaróg wcielony. Chodźcie ze mną, a nie pożałujecie!



Dzieci udały się w ślad za kozą. Dołączyła do nich niezwykle mądra i miła oślica Amelka, biały niedźwiedź Igo Lorenzkrafft z Białopolski, król tygrysów Bengala z Bharacji wraz ze swą małżonką, białą tygrysica Anej Arztein, olbrzymie żółwie z gór Atlasu, różowy smok Niedzielak o złotych pazurach, smok Golisz, wyróżniający się brakiem łusek, żyrafy, słonie, lwy i pantery z Afryki, liczne małpy i małpoludy, gryfy i irbisy z Altayany, gazele, antylopy, pytony, kameleony, wilki, rosomaki, krokodyle, koziorożce, muflony, nosorożce, bobry, borsuki, lisy, hieny, nietoperze, orły, sępy, kruki, strusie, pelikany, gołębie, sowy i Boruta z Dziewanną wiedzą jakie jeszcze! Kosa Oppman i Kosa Owinniczew byli zgodni, że w celu powitania Cara Słońce, do wsi Lemiesza stawiły się wszystkie ówczesne gatunki zwierząt. Jedynie pantera mglista Nebula, pochodząca z Bharacji, nie przybyła na czas, była bowiem zajęta polowaniem na mysz.

- Oznajmiono mi, że Car Słońce będzie nosił imię Teost i zasłynie jako wielki Nauczyciel – koza Mećka rzekła do Avara i Avaris.

Dzieci cieszyły się wielce z przygody w jakiej dane im było uczestniczyć. Szły raźno w stronę Lemiesza, a krowy, kozy, owce, klacze i łanie reniferów częstowały je swoim mlekiem. Kiedy nogi odmówiły dzieciom posłuszeństwa, dwa pawiany posadziły je na grzbiecie tarpana i zebry.

- Szkoda, że nie mamy nic ze sobą, co moglibyśmy złożyć w darze Teostowi – zmartwił się Avar.

- On jest tym, który z woli Ageja rozpala Słońce na niebie, przeto i tak ma już wszystko – odrzekła Avaris. - Możemy jedynie powiedzieć mu, że go bardzo kochamy.

- Na pewno się ucieszy – zgodził się Avar.



Tej nocy przez królestwo nad rzeką Nilus przeszły stada zwierząt; tury, bawoły, bentengi, hipopotamy, guźce, tapiry czaprakowate z Malain, szakale, likaony, jednorożce, hipogryfy, kobry, żmije, skorpiony, pająki wielkości wołów, mrówniki, jeżozwierze, wielbłądy, skrzydlate jelenie nazywane perytonami, leukrokoty, katoblepasy, gepardy, zające, króliki, marabuty, serwale, a nawet mamuty i mokele mbembe. Ludzie jednak pozostawali ślepi i głusi na owe cudowne zjawiska zachodzące na niebie i ziemi, zajęci sporami o władzę i liczeniem dutek.

Po pięciu godzinach cały orszak zatrzymał się w Lemieszu przed glinianą chatą garncarza Zdenka, którą kryła strzecha.

- Nie bójcie się! Przychodzimy tylko powitać Jasne Słoneczko! - Rozdarły się na cały głos papugi.

Avar i Avaris weszli do ubogiej, lecz czystej izby razem z oślicą Amelią i wołem Miednorogiem.

- Sława wam, czcigodni! - Dzieci przywitały czystą Korę Pokrovę, Dziewiczą Rodzicielkę z rodu Słonecznic i garncarza Zdenka, spolegliwego opiekuna.



Na środku izby stał wiklinowy kosz mieszczący w sobie nagie dziecię, od którego bił złoty blask jak od małego Słońca. Nowo narodzony Teost otworzył oczy. Spojrzał na Avara i Avaris i uśmiechnął się do nich. Złapał rączką za wyciągnięty palec Avaris i roześmiał się. Dzieciom łzy stanęły w oczach. ,,Car Słońce ma tatę i mamę, a my jesteśmy sierotami’’ - szepnęła Avaris, a Kora przytuliła ją, aby pocieszyć.

Niebawem izba zaczęła się zapełniać zwierzętami z najdalszych zakątków globu, które zginały swe karki i kolana przed dawcą złocistego ciepła. Teostowi kłaniały się goryle i niedźwiedzie, sfinksy, mantykory, łosie, daniele, rysie, karakale i nieprzebrane zastępy innych. Wśród przybyłych złożyć pokłon, dzieci ujrzały też karłowate małpoludy z afrykańskiego plemienia Agogve, centaury, fauny, satyry, ptaki Sirina, Ałkonosta i Gamajuna mające głowy pięknych dziewic, białe varibusy z Imalainu, ryjczaki, leofontony, nimfy i leśnych ludzi zakrywających nagość zielonymi płaszczami. Na grzbietach żurawi koroniastych przyleciały skrzaty, zwane Pigmejami z głębi Afryki, zaś z rzeki Nilus wynurzyli się Sobakowie, plemię wodników ustanowionych pasterzami krokodyli. Cała przyroda pulsowała radością.




Avar i Avaris siedzieli w kącie, zajadając pierniki upieczone przez Korę. Oczom sierotek ukazała się para dorodnych tygrysów z dalekiej Bharacji. Wielkie koty zbliżyły się do postawionego na podłodze koszyka z leżącym w nim małym Teostem. Następnie delikatnie polizały językami nóżki dzieciątka. Trudno opisać ogrom zdziwienia Avara i Avaris, kiedy na ich oczach, oba tygrysy stanęły na tylnych łapach. Odpadły im ogony, a pasiaste futro poczęło schodzić dużymi płatami. Krótko mówiąc tygrysy przeistoczyły się w ludzi, młodych i urodziwych męża i niewiastę, oboje mających śniadą cerę i odzianych w kolorowe szaty z sineańskiego jedwabiu. Avar i Avaris rozdziawili buzie w niemym zachwycie.

- Nie musicie się nas bać. - Przemówiła uspokajająco czarnowłosa piękność w sukni wyszywanej perłami i rubinami. - Jestem księżna Galasja z Bharacji, a to mój mąż, książę Artabas. Nie mamy dzieci.

- Jak się nazywacie, dziateczki? - Spytał książę Artabas.

- Jestem Avar, a to moja siostra, Avaris. Dlaczego byliście tygrysami?

- Kiedy padał deszcz, schroniliśmy się w chramie Słońca i hm… zachowaliśmy się nieodpowiednio, przeto utraciliśmy człowieczą postać – tłumaczył Artabas. - Na szczęście tej nocy Car Słońce zdjął z nas klątwę. Sława mu za to!

- Gdzie są wasi rodzice? - Spytała księżna Galasja.

- Jesteśmy sierotami – zasmucił się Avar.

- W takim razie udajcie się z nami do Bharacji, gdzie będziemy dla was mamą i tatą.– Zaproponowała Galasja. - Zgadzacie się?

- Tak! - Zawołały chórem dzieci, a mały Teost pobłogosławił im uniesioną rączką.




Następnego dnia książę i księżna z Bharacji razem z Avarem i Avaris wsiedli na białego słonia i uszczęśliwieni udali się na wschód. Niebieski szakal z Peristanu opowiedział o hołdzie zwierząt królowi Rumanowi Daku, czym wzbudził w jego sercu przerażenie.