,, [...] Niektórzy sądzili, że Azory są w istocie szczytami potężnych gór wznoszących się z zatopionej Atlantydy. Geografowie stwierdzili jednak z pewnością, że Azory są wierzchołkami podwodnych wulkanów. [...] Kreta to jedna z greckich wysp położonych na słonecznym Morzu Śródziemnym. Tak samo jak na Atlantydzie na Krecie kwitła tysiące lat temu wspaniała cywilizacja. Jej koniec przyszedł wraz z potężnym trzęsieniem ziemi. W odróżnieniu od legendarnej Atlantydy Kreta jednak nie zatonęła. [...] Na Thirze, około 1450 roku p. n. e., miał miejsce potężny wybuch wulkanu, który zniszczył większą część wyspy. Czyżby więc tu znajdowała się Atlantyda? Tak uważają niektórzy naukowcy. Okazało się, że pod warstwami wulkanicznego popiołu leżą ruiny wielkiego miasta. Być może więc Thira i Atlantyda to jedno i to samo. [...] W 1968 roku nurkowie badający dno morza na Bahamach odkryli setki wielkich, kamiennych bloków. Co to były za bloki? I skąd się tam wzięły? Czy mogły to być ruiny potężnej świątyni na Atlantydzie? Albo jedna z dróg zaginionej wyspy? Naukowcy sądzą, że raczej nie. Twierdzą, że te kamienie są pochodzenia naturalnego i nie mają nic wspólnego z zatopionym lądem. [...] Opowieść o Atlantydzie najprawdopodobniej wymyślił sam Platon. [...]'' - Anita Ganeri ,,Monstrrrualna erudycja. Wyspy ludne i bezludne''
poniedziałek, 14 maja 2018
Gdzie leżała Atlantyda?
Ziarnko prawdy w legendzie o św. Brendanie
,,1. Na poszukiwanie Ziemi Obiecanej św. Brendan wyruszył w towarzystwie 14 innych mnichów. Na łodzi nie było dużo miejsca, toteż zabrali tylko trochę wełnianych ubrań na zmianę, trochę zapasowej wody do naprawy łodzi, wodę do picia w skórzanych bukłakach i zapas jedzenia na 40 dni.
2. Wyruszyli na północ wzdłuż zachodniego wybrzeża Szkocji, nieustannie chłostanego silnymi i zimnymi wiatrami. Jeden z podmuchów wyrzucił ich łódź na jakąś małą, skalistą wyspę. (Straszni geografowie uważają, że mogła to być wyspa archipelagu Hebrydów).
3. Mnisi popłynęli dalej na północ. Następny przystanek zrobili sobie na dwóch samotnych wysepkach, które nazwali Wyspą Owiec i Ptasią Wyspą. (Dzisiejsi straszni geografowie podejrzewają, że były to Wyspy Owcze).
4. Następna wyspa, na jaką trafili, była szara i całkiem pusta. Nie było na niej ani trawy, ani drzew. Legenda głosi, że wygłodniali mnisi wyszli na brzeg, rozpalili ogień i zaczęli szykować sobie posiłek. Wyobraź sobie jak byli zdumieni, gdy wyspa zaczęła nagle płynąć. Najprawdopodobniej wylądowali po prostu na grzbiecie wieloryba, który ucinał sobie właśnie poobiednią drzemkę.
5. Mnisi zostawili Wyspy Owcze i skierowali się na zachód. Żegluga nie szła jednak jak po maśle. Po drodze musieli zmykać przed dzikim morskim potworem o spienionym pysku (był to pewnie rozwścieczony wieloryb), a także przeżyli chwile grozy, widząc wynurzający się z morza połyskliwy kryształ (mnisi napotkali, jak sądzimy, czubek góry lodowej).
6. Wkrótce potem dopłynęli do skalistej wyspy, lecz nie odważyli się zbliżyć do jej brzegów. Cała okolica zdawała się bowiem płonąć, a dzicy wyspiarze rzucali w mnichów rozgrzanymi do czerwoności skałami. Żeglarze oddalili się więc szybko. (Straszni geografowie uważają, że była to ognista Islandia, a mnisi byli świadkami erupcji wulkanu).
7. Podróżując przez zdradliwe burzliwe morza, mnisi opłynęli, ostrożnie omijając podstępne lodowce, południowe wybrzeża Grenlandii. W tamtych czasach było nieco cieplej niż teraz i lodu na morzach było trochę mniej. Tak czy inaczej jednak musiało im być potwornie [...] zimno.
8. Nadal płynąc na zachód, zbliżali się do kresu podróży. Po jakimś czasie dotarli do tajemniczej wyspy, skrytej we mgle. Gdy mgła opadła, oczom mnichów ukazał się piękny widok mnóstwa drzew owocowych, kwiatów i szemrzących strumyków. [...] Po siedmiu latach kręcenia się po zimnych wyspach dotarli wreszcie do swojej Ziemi Obiecanej. (Straszni geografowie uważają, że to była Nowa Fundlandia leżąca u wybrzeży Ameryki Północnej).
9. Mnisi nie zabawili jednak długo na swojej bajecznej wyspie. Wkrótce zawrócili i pożeglowali z powrotem do rodzinnej Irlandii. Wyobraź sobie tylko - cała ta długa podróż była tylko po to, żeby chwilę poleniuchować wśród drzew!'' - Anita Ganeri ,,Monstrrrualna erudycja. Wyspy ludne i bezludne''
Legenda o seszelskich kokosach
,,Gigantyczna lodoicja seszelska ma największe orzechy świata. Każdy z tych przystojniaków podobnych do orzechów kokosowych waży około 20 kg. Nic dziwnego, że kiedy ludzie zobaczyli je po raz pierwszy, najzwyczajniej powariowali. Wyobrazili sobie natychmiast, że te wielkie orzechy mają magiczną moc. Z ich skorup robili wielkie kubki, które według ich wierzeń mogły z nawet najbardziej okropnej trucizny zrobić zdrowy napój. Ten szalony pomysł miał tylko jedną maleńką wadę. Zanim udałoby się to sprawdzić, biorąc łyczek lub dwa, dawno byłoby się na tamtym świecie'' - Anita Ganeri ,,Monstrrrualna erudycja. Wyspy ludne i bezludne''
Rycerz z Lyonesse
,, [...] Legenda głosi, że Góra Świętego Michała jest pozostałością po zatopionej przez potężną falę krainie Lyonesse. Kataklizm udało się przeżyć tylko rycerzowi na białym rumaku. Niektórzy mówią, że jego duch po dziś dzień galopuje przez wzburzone fale niedaleko wyspy. [...]'' - Anita Ganeri ,,Monstrrrualna erudycja. Wyspy ludne i bezludne''
Mity o wyspach
,,Mieszkańcy Hawajów i Nowej Zelandii wierzyli, że wyspy wyciągnął z dna oceanu bóg Maui. Zrobił to zresztą przez zupełny przypadek. Wybrał się bowiem pewnego dnia na ryby i kiedy haczyk zaczepił o coś dużego, pomyślał, że złapał wielką rybę. Cóż, tak naprawdę bóg nie złapał żadnej ryby, ale na tę historyjkę dało się złapać całkiem wielu ludzi.
Legenda z Wyspy Wielkanocnej mówi, że pewnego razu bóg Uoke dostał potwornego napadu szału. Rozwścieczony powyrywał gigantyczną dźwignią wszystkie wyspy z dna Oceanu Spokojnego i odrzucił je hen, daleko. Gdy jednak zabrał się do Wyspy Wielkanocnej, dźwignia pękła, a bóg uciekł, zostawiając samotną wyspę pośród wielkiego oceanu.
Japończycy przypisywali stworzenie swojego wyspiarskiego kraju dwóm bóstwom: Izanagi i Izanami. Według legendy stanęli oni w niebie na szczycie tęczy i mieszali morze wielką, wysadzaną klejnotami włócznią. Gdy wyciągnęli ją z oceanu, spadające z niej krople wody utworzyły Wyspy Japońskie. Lekko, łatwo i przyjemnie.
Według mitu z Filipin świat składał się niegdyś tylko z nieba i ziemi. Między nimi latał sobie ogromny ptak. W końcu jednak biedna ptaszyna zmęczyła się i chciała odpocząć. Tyle tylko, że nie było kawałka lądu, na którym mogłaby przysiąść. Sprytny ptak wywołał więc potężną kłótnię pomiędzy niebem a morzem. Morze się rozwścieczyło. Szalały na nim najstraszliwsze fale sięgające samego nieba. Nadąsane niebo odwdzięczyło się morzu, obrzucając je kamieniami i wielkimi kawałami skał. Te właśnie niebiańskie pociski zmieniły się w tysiące wysp i tak powstały Filipiny.
Wyspiarze z Wysp Owczych wierzyli, że Ziemię stworzyła brygada budowniczych z nieba. Po ciężkim dniu pracy jeden z budowlańców postanowił wyczyścić sobie paznokcie. Zgadnijcie co się stało? Kawałeczki ziemi i brudu zza jego paznokci wpadły do Oceanu Atlantyckiego i z nich powstały odległe Wyspy Owcze'' - Anita Ganeri ,,Monstrrrualna erudycja. Wyspy ludne i bezludne''
Zwierzęta wędrowne
,,Po co
podróżujemy? Dlaczego lubimy podróżować? Wydaje się, że to
niemądre pytanie, bo każdy wie, dlaczego i po co. Jest jednakowoż
wiele rzeczy, które wydają się oczywiste, a po zastanowieniu
takimi być przestają. Czy podróżowanie jest to zachowanie
instynktem wiedzione i co to miałby być za instynkt? Czy doznajemy
satysfakcji stąd, że doświadczamy czegoś, co jest po prostu nowe,
że nowość jako taka nas przyciąga? A jeśli tak, czy nie jest to
dziwne zadowolenie?’’ - Leszek
Kołakowski ,,Mini
– wykłady o maxi - sprawach’’
A
co
jest przyczyną wędrówek zwierząt? Dla szarańczy i lemingów
będzie to eksplozja populacyjna i związany z nią deficyt pokarmu.
Dla ptaków skrócenie dnia i oziębienie klimatu, dla łososi i
węgorzy – poszukiwanie miejsca dla odbycia tarła.
Plankton
zwierzęcy odbywa w ciągu dnia wędrówki w górę i w dół, za nim
zaś podążają większe morskie zwierzęta.
W
sezonie od listopada do kwietnia na australijskich plażach w
ogromnych ilościach pojawiają się meduzy, zwane osami morskimi.
Dla ludzi są jeszcze bardziej niebezpieczne niż prawdziwe osy. Ci,
którym udało się przeżyć dotyk ich komórek parzydełkowych,
noszą na ciele czarne blizny odtwarzające zarys długich macek. W
Australii dysponuje się surowicą przeciwko jadowi osy morskiej, w
tym celu używany jest też ocet, chroniąc się przed groźnymi
parzydełkowcami, niektórzy wchodzą do wody w specjalnych
kombinezonach, zaś plaże są chronione siatkami (podobnie jak
przeciwko rekinom).
Specyficznym
rodzajem zwierzęcych peregrynacji są cykle życiowe odbywane
wewnątrz … innych zwierząt. Ten najbardziej ,,hazardowy’’
sposób wędrówek jest domeną robaków, zarówno płaskich
(tasiemiec uzbrojony, nieuzbrojony, psi, mózgowiec, bruzdogłowiec
szeroki, motylica wątrobowa, włosień spiralny) jak też obłych
(glista ludzka, owsik etc.). Organizmy, na których pasożytują
określa się jako żywicieli. Zwierzęta te mogą być obojnakami
(np. tasiemce) lub być rozdzielnopłciowe (np. glisty), ale ich
cechą wspólną jest ogromna płodność. Dlaczego jest tak
potrzebna, Rafał Skoczylas tłumaczy w ,,Leśnych
spotkaniach’’
na przykładzie płazińca bąblowca. Jego żywicielami pośrednimi
są gryzonie, zaś żywicielami ostatecznymi psowate. Szansa na
spożycie jaja przez właściwego ssaka jest bardzo mała – już to
stanowi wystarczający powód do składania astronomicznych ilości
jaj. Poza tym gryzoń może też paść łupem nie tego zwierzęcia
co trzeba (np. węża lub drapieżnego ptaka), toteż życie
pasożytniczych robaków upodabnia się do rosyjskiej ruletki. Jaja
(a czasem same pasożyty – np. glisty, lub ich człony – u
tasiemców) wydostają się razem z kałem żywiciela ostatecznego.
Dlatego nawożenie łąk ludzkimi fekaliami może doprowadzić do
zarażenia krów i świń tasiemcami. Jaja glist bywają roznoszone
przez muchy. Przed pasożytniczymi robakami można się zabezpieczyć
dbając o higienę, oraz unikając niebadanego i surowego mięsa.
Masowe
wypełzanie dżdżownic na powierzchnię gleby może być formą
ewakuacji. W czasie deszczu w glebie wydziela się zabójczy dla nich
siarkowodór, przed którym muszą się chronić. Stąd też
otrzymały swoją nazwę – od dżdżu, czyli deszczu, nazywane
bywają też rosówkami.
Spośród
skorupiaków najbardziej spektakularne wędrówki odbywają kraby z
Wyspy Bożego Narodzenia o czerwonym zabarwieniu chitynowych
pancerzy. Co jakiś czas opuszczają lasy i przenoszą się na plaże
poszukując miejsca do godów. Na terenie ich marszu nie brakuje
ludzkich siedzib. Podobnie jak u pokrewnego gatunku – rabusia
kokosowego, ich skrzela przystosowały się do przebywania poza wodą,
toteż na dużych głębokościach omawiane kraby toną. Exodus
inicjują samce. Pod przybyciu na brzeg kopią norki w piasku. Samice
niosą ze sobą ogromne ilości jaj, które mogą się rozwijać
wyłącznie w słonej wodzie. Są mniejsze od samców i mają
delikatniejsze szczypce. Rozmnażanie ma miejsce w czwartej kwadrze
Księżyca. Kraby te odniosły wielki ewolucyjny sukces w
uniezależnieniu się od środowiska wodnego – ich rozmnażanie
jest jednak reliktem przypominającym o środowisku, z którego
wyszły.
Co
możemy powiedzieć na temat wędrówek owadów? Do rekordzistów
należą motyle. Zanotowano przelot ogromnej masy bielinków trwający
kilka dni. Zimą większość motyli hibernuje w stadium imago,
larwy, jaja, lub poczwarki. Istnieją jednak gatunki tych owadów
odbywających regularne migracje. W Europie należą do nich rusałka
osetnik aktywna w dzień i nocna zmierzchnica trupia główka lecąca
zimą do Afryki. Zachowaniem tym upodabniają się do ptaków.
Jednak
największa sława przypadła monarchowi z Ameryki Północnej.
Żeruje na trojeści amerykańskiej, która zawiera truciznę.
Ostrzeżenie stanowi pomarańczowy kolor skrzydeł z czarnym
użyłkowaniem. Zimą monarchy z północy kontynentu migrują na
jego południe, gdzie też się rozmnażają. Na trasie ich przelotu
znajduje się amerykańskie miasteczko Pacific Grove, dzięki
wędrówkom omawianych owadów cieszące się sławą wśród
miłośników motyli. Monarch występuje też na kilku innych
kontynentach, wszędzie tam gdzie sprowadzono trojeść amerykańską.
W odnajdywaniu kierunku pomaga mu tzw. magnetyt – substancja
chemiczna umożliwiająca orientację według pola magnetycznego.
Kanadyjski entomolog F. A. Urquart dziwił się dlaczego zimą nie
może znaleźć monarchów w żadnym miejscu. Chcąc dowiedzieć się
prawdy postanowił … obrączkować motyle (!). Oczywiście robi się
to inaczej niż w przypadku ptaków - ,,obrączkę’’ nakleja się
na skrzydło. Urquart był nowatorem w tej dziedzinie i dopiero
zapoznawszy się z budową samolotów na froncie II wojny światowej
zdobył doświadczenie, które mógł wykorzystać przy
,,obrączkowaniu’’ monarchów. Akcja spotkała się z żywym
zainteresowaniem opinii publicznej, toteż rozmaici ludzie rozmaitych
zawodów zaczęli nadsyłać z powrotem zaobrączkowane owady.
Kolejnym
wędrownym motylem jest ćma bogong z Australii o brązowym
ubarwieniu. Lato spędza w górach i w jaskiniach na wysokości
powyżej 1200 m n. p. m. Ich migracje odbywają się jesienią.
Zostaje przerwana estywacja (,,sen letni’’ - odpowiednik ,,snu
zimowego’’ - hibernacji), aby bogongi mogły się rozmnażać.
Giną po złożeniu jaj, zaś po przepoczwarzeniu się (metamorfozie)
na wiosnę nowe pokolenia lecą z powrotem w góry. W czasie wędrówki
(niekiedy kończącej się śmiercią w morzu!) czyha na nie szereg
niebezpieczeństw. Są odławiane przez Aborygenów do celów
konsumpcyjnych. Zdarza się też, że giną w fabrykach papieru
dostając się w tryby maszyny.
,,Szarańcza
Leciała, leciała
I siadła
Siedziała,
siedziała,
Wszystko zjadła,
I znowu poleciała’’
-
Aleksander S. Puszkin.
,,Szarańcza
wygryzła ministra. Ałma – Ata. Minister rolnictwa Kazachstanu
podał się wczoraj do dymisji po tym, gdy jego resort został
skrytykowany za to, że nie udało mu się zapobiec
rozprzestrzenieniu się klęski szarańczy. […] Szarańcza żeruje
na ośmiu z dwunastu milionów hektarów ziemi uprawianej w kraju,
atakując także Astanę i inne miasta. Tymczasem w zeszłym tygodniu
jedynie dwa miliony hektarów zasiewów zostało spryskane środkami
owadobójczymi (PAP)’’ - ,,Kurier Szczeciński’’ artykuł
z 1999 roku.
W
górach Ameryki Północnej pod lodem znajdują się zakonserwowane
niską temperaturą prehistoryczne szarańcze – świadectwo, że
już dawno żyły i odbywały wędrówki. Szarańcze są bardzo
płodne, toteż mimo obecności wrogów naturalnych co pewien czas
ich liczebność wymyka się spod kontroli, zaś roślinożerne owady
wyrządzają spore spustoszenie. Zastanówmy się jak dymisja
ministra rolnictwa przedstawia się na tle zdechłych z głodu myszy
i szczurów?! Swój niszczycielski pochód szarańcze rozpoczynają
już w stadium nimfy, z wolna zbierając się w coraz większe
chmary. Dawniej (ostatni raz w XIX wieku w Zwierzyńcu) pustoszyły
nawet Polskę (również poza granicą Bugu), zaś ich wylęgarnią
były ukraińskie Dzikie Pola. W obecnej Europie takie sytuacje nie
mają miejsca, choć w Polsce strach przed szarańczą pozostał. W
Łodzi w latach 50 – tych XX wieku przerażeni mieszkańcy domagali
się rozprawy z domniemaną szarańczą. Tymczasem powodem ich paniki
były ważki, które z powodu sprzyjających warunków środowiskowych
bardzo zwiększyły swoją liczebność i wyruszyły szukać nowego
locum. Nie muszę chyba mówić, że ważki odgrywają ważną rolę
w regulowaniu ilości much i komarów.
W
Afryce i w Ameryce Południowej szarańcza nie jest jedynym
wędrownym owadem budzącym strach człowieka. Podczas gdy szarańcza
stwarza konkurencję pokarmową (w właściwie usuwa z powierzchni
Ziemi ekosystemy tworząc pustą parcelę pod powstanie nowych) te
owady są mięsożerne. Mam na myśli mrówki koczujące, zwane
siafu, lub mrówkami legionistkami o czarnym zabarwieniu chitynowego
pancerza. Nie budują mrowisk, zaś w czasie spoczynku łączą
odnóża aby utworzyć dla królowej i jej potomstwa rodzaj
prowizorycznego gniazda. Na trasie ich wędrówek figurują również
murzyńskie osady – na ten czas ich mieszkańcy wyprowadzają się
razem z co cenniejszym zwierzęcym inwentarzem. Po opuszczeniu domu
przez siafu wszędzie unosi się zapach kwasu mrówkowego, a
wszystkie zwierzęta niepoddane ewakuacji zostają zjedzone. Przy
okazji ginie też niepożądana fauna synantropijna, zaś w lasach i
na sawannach usuwają również padlinę. Mrówki koczujące
zasłużyły na nazwanie ich ,,sanitariuszkami
Afryki’’.
,,Na
pełnym morzu naukowcy zaczęli rozpościerać między statkami i
samolotami gęste siatki i wyłapali lotników, których najmniej
mogli się spodziewać. Była to ogromna różnorodność pająków
[…] na tyle małych, by nikt nie dostrzegł ich gdy lecą w
powietrzu, a na tyle lekkich, by bez przeszkód mogły przebyć
tysiące kilometrów’’ - F.
Lanting, Ch. Ecstrom ,,Zapomniany
raj’’
Jak
to się stało, że pająki nie mając skrzydeł zostały tak
znakomitymi lotnikami, że nawet wody mórz i oceanów nie
przeszkodziły im w zasiedleniu nowych terenów? Sekret tkwi w
pajęczynie – jej delikatne nitki są ciągnięte przez wiatr i
niczym lotnie unoszą lekkie stawonogi. W Europie ma to miejsce
wczesną jesienią i nosi nazwę ,,babiego lata’’. Tworzą je
młode pająki, należące do gatunku tzw. wietrzników. Choć metoda
ta umożliwiła pająkom zasiedlenie wielu wysp i archipelagów (np.
Hawajów) w rzeczywistości owa efektowna metoda podróżowania wiąże
się z licznymi zagrożeniami i wiele pajączków ginie nie
osiągnąwszy celu podróży.
Na
lądzie peregrynacje to specjalność tropikalnych pająków
wałęsaków, z racji ubarwienia i gromadnego trybu życia zwanych
,,wilczymi pająkami’’. Mogą wchodzić do mieszkań gdzie polują
na owady.
Wśród
mięczaków niewiele jest gatunków wędrownych. Wiele ślimaków
dostało się na odległe oceaniczne wyspy przypadkiem będąc
przyklejone błotem do nóg wędrownych ptaków. Wyjątkiem jest
azjatycki głowonóg strzalik japoński wędrujący wraz z prądem
Kuro – Siwo (japońskim odpowiednikiem Golfsztromu).
Minogi
rzeczne wbrew swej nazwie nie spędzają całego życia w rzekach.
Dorosłe żyją w morzach, ale w porze tarła wpływają do rzek, aby
się rozmnażać.
Podobnie
czyni wiele gatunków ryb. Węgorze należą do tych najbardziej
znanych. Przez długi czas ich wędrówki, a także rozmnażanie były
okryte całunem tajemnicy. Arystoteles twierdził, że mające jakoby
powstawać z błota dżdżownice są młodymi węgorzami. Prawdę
odkrył dopiero w XIX wieku Polak, Szymon Syrski, który oznaczał
węgorze i łowiąc je w różnych miejscach badał miejsce ich
pobytu. Po osiągnięciu dojrzałości płciowej węgorze płyną na
tarło do Morza Sargassowego. W razie potrzeby mogą przez pewien
czas pełznąć po lądzie. W czasie wędrówki nie pobierają
pokarmu, a ich odbyt ulega zanikowi. Zresztą pokarm nie będzie im
już potrzebny, bowiem giną po złożeniu ikry. Morze Sargassowe
jest miejscem tarła dla węgorzy europejskich i amerykańskich,
podczas gdy węgorze japońskie rozmnażają się w północnym
Pacyfiku, a węgorze mozambickie – u wybrzeży Madagaskaru.
Podobna
fama otacza łososie, które identyfikują swój akwen po
właściwościach chemicznych wody. Dlatego też nie wrócą do
skażonej wody, nawet po jej oczyszczeniu – potrzebne jest wtedy
jej zarybienie od podstaw, czyli od ikry. Łososie żyją w morzach,
ale w porze tarła płyną w górę rzeki. Rozmnażają się trwale
zmienione – głowy, płetwy i ogony są ciemnozielone, reszta ciała
ma odcień czerwieni zwany łosiosiowym. Szczęki stają się wygięte
jak obcęgi, zaś na grzbiecie powstaje narośl z niejadalnego mięsa.
Wiele łososi ginie w drodze na tarło padając łupem rozmaitych
zwierząt, giną też po zakończeniu tarła. Ich ikra zwana kawiorem
jest barwy czerwonej.
Natomiast
kawior czarny jest ikrą innych wędrownych ryb – jesiotrów.
Podobnie jak łososie żyją w morzach, lecz rozmnażają się w
rzekach. W dawnej Polsce odławiano młode jesiotry płynące do
morza, aby po zasuszeniu dekorować nimi ołtarze w czasie
uroczystości Bożego Ciała. Suszenie jesiotrów mogło się
wywodzić od pogańskich zabiegów magicznych.
,,Dziwi
mnie natomiast, że dotąd nie próbowano rozwiązać zagadki, czemu
latimerie łowi się wyłącznie od września do lutego. Przy
kilkudziesięciu okazach przypadek łatwo wykluczyć. Moim zdaniem
wskazuje to na wędrowność tych ryb, a nawet stwarza pewne sugestie
co do charakteru tych migracji. Gdyby w lutym podążały na płytsze
wody byłyby wtedy pozyskiwane częściej. Przypuszczalnie więc
zstępują jeszcze głębiej. A może tam odbywają tarło i giną –
podobnie jak nasze węgorze na czterokilometrowej głębi Morza
Sargassowego?’’ - Andrzej
Trepka ,,Co
kaszalot je na obiad?’’
Tą
sugestią kończymy rozważania o wędrownych rybach.
Nie
trzeba daleko szukać, aby zapoznać się z gatunkami wędrownych
płazów. Ich migracje mają miejsce na wiosnę, kiedy jeszcze śnieg
leży. Są związane z rozmnażaniem – po zakończeniu hibernacji
płazy, zarówno bezogonowe jak i ogoniaste wyruszają do zbiorników
wodnych, w których same niegdyś przebyły metamorfozę od skrzeku
poprzez kijankę, aż do formy dorosłej. Po drodze wiele z nich
ginie pod kołami samochodów, toteż pod autostradami buduje się
dla nich tunele, lub regularnie opróżniane z przenoszonych na drugą
stronę płazów pułapki.
Samice
żółwi morskich wszystkich gatunków również zaliczają się do
zwierząt wędrownych. Muszą bowiem składać jaja na lądzie, toteż
z wielkim mozołem wypełzają nocą na brzeg i zakopują je w
piasku, po czym rozpoczynają niemniej uciążliwą wędrówkę
powrotną. Ich młode mają (jeśli oczywiście jaja nie zostaną
zjedzone) trudne zadanie dotarcia do wody.
Prawdopodobnie
tak samo było u większości wymarłych gadów morskich okresu
mezozoiku.
Zanotowano
sporadyczne przypadki krokodyli szukających pokarmu na lądzie, ale
miały one miejsce jedynie w czasie wielkich suszy.
Ptaki
są zwierzętami najbardziej znanymi z odbywanych wędrówek.
Przypuszcza się, że odnajdują właściwy kierunek za pomocą
identyfikacji pola magnetycznego Ziemi. To właśnie obserwacja tras
migracyjnych siewkowatych pomogła Polinezyjczykom odkryć Hawaje.
Ptaki wędrują sezonowo, najczęściej dlatego, że jesienią
dochodzi do skrócenia dnia, a tym samym skróceniu ulega czas
potrzebny na pobieranie pokarmu (z europejskich ptaków nocnych
migrują: sowy syczki, oraz lelki kozodoje). Europejskie ptactwo
migruje do Afryki, lub na południe kontynentu (gdzie do dzisiaj jest
masowo odławiane), ptaki z Syberii zimują w Indiach, a z Ameryki
Północnej – w Ameryce Południowej. Przez długi czas ich
wędrówki były niewyjaśnione. Dopiero w XIX wieku duński
nauczyciel z zawodu, a ornitolog z zamiłowania, Hans Chrystian
Mortensen zaczął zakładać szpakom i bocianom obrączki na nogi
(praktykowano to już wcześniej, ale wyłącznie jako rozrywkę).
Obecnie zajmują się tym stacje ornitologiczne na całym świecie.
Brzmi to paradoksalnie, ale nie wszystkie wędrowne ptaki migrują
,,do ciepłych krajów’’. Do tych wyjątków należą dobrze
znane gile, jemiołuszki i gawrony gnieżdżące się na Dalekiej
Północy, dla których Europa Środkowa jest niczym Afryka dla
bocianów.
W
Polsce największe skupisko gawronów zaobserwowano nad Odrą, we
Wrocławiu (ok. 250 000 gawronów, największe zgrupowanie na
świecie).
Prowadzące
dzienny tryb życia kukułki migrują do Afryki w nocy. Na Syberii
pojawienie się wiosną tych ptaków było sygnałem do ucieczek z
zesłania, niemożliwych w czasie zimy.
Dawniej
wierzono, że jaskółki zimują na dnie jezior – ślad tego
poglądu utrwalił się w ,,Balladynie’’
Juliusza Słowackiego.
Na
zimę odlatują bociany, czaple i żurawie (te ostatnie lecąc tworzą
tzw. klucz w kształcie litery ,,V’’).
Po
przybyciu z zimowisk trzmielojady (żywiące się żądłówkami)
czekając za założenie nowych rojów przez ,,ich’’ owady
,,zastępczo’’ konsumują chrabąszcze majowe i pisklęta.
Sokół
wędrowny wbrew nazwie zimuje w swojej strefie klimatycznej, a
jedynie dochodzi do wymiany osobników z innych rejonów.
Podobnie
zimą przybywa do nas więcej krogulców z północy i wschodu.
Ubarwieniem i sylwetką krogulce są nieco podobne do … kukułek,
co doprowadziło do powstania mitu o kukułkach zmieniających się
zimą w krogulce (przypominam, że kukułki odlatują nocą). Błąd
ten lansowali swoim autorytetem Arystoteles i Pliniusz Starszy.
Niezwykle
malowniczy sokół skalny (szara głowa i grzbiet, białe podgardle,
pierś i brzuch, rdzawe podbrzusze) gnieździ się w krajach
śródziemnomorskich, a zimuje na Madagaskarze. Co ciekawe gniazduje
jesienią. W tym ,,szaleństwie’’ jest metoda, bowiem dzięki
temu młode sokoły skalne (migracja rozpoczyna się wczesną zimą)
mają pod dostatkiem przelotnych ptaków.
Gęś
kanadyjska z Ameryki Północnej gnieździ się w Kanadzie, lecz zimą
migruje do Meksyku.
Proces
postępującej synantropizacji powstrzymał wielką liczbę łabędzi
przed migracjami do Afryki (analogicznie miejskie kos w
przeciwieństwie do swych leśnych krewnych już teraz zrezygnowały
z zimowego odlotu).
Kulik
eskimoski sezonowo leciał na zimowiska w Ameryce Południowej, lecz
został wytępiony w wyniku odstrzałów na trasach przelotu (w XX
wieku na północy Afryki doszło do podobnego pogromu tym razem na
bocianach).
Inny
przedstawiciel siewkowatych, kosmopolityczna rybitwa popielata jest
żywym symbolem zwierząt wędrownych. Każdego roku przemieszcza się
z Bieguna Północnego na Biegun Południowy pokonując 19 000 km dwa
razy w roku. Ma to związek z poszukiwaniem miejsc lęgowych.
Zimą
albatrosy wędrowne odbywają dalekie loty w poszukiwaniu pokarmu
dla wykarmienia piskląt.
Jerzyki
(w przeciwieństwie do jaskółek) chwytają owady wyłącznie w
powietrzu, toteż odlatują wcześnie, gdy te już zaczynają
przygotowywać się do zimy. Kiedy przylatują jest dzień św.
Jerzego co zaważyło na ich nazwie.
Żołny
są ptakami ciepłolubnymi i podobnie jak trzmielojady żywią się
żądłówkami. Przylatują dopiero latem, kiedy stanowiące ich
pokarm owady występują w dostatecznych ilościach.
Gołąb
grzywacz jako jedyny europejski gołąb udaje się na zimowiska (do
Hiszpanii i północnej Afryki).
Człowiek
nie jest jedynym wędrującym ssakiem.
Zimą
nietoperze ze strefy umiarkowanej stosują hibernację, jednak
rosyjskie populacje borowca wielkiego migrują do Bułgarii.
Nietoperze często potrafią pokonywać wielkie odległości –
osobnik zaobrączkowany w Dreźnie (Niemcy) został odnaleziony aż
na Litwie. Oczywiście owe ssaki obrączkuje się inaczej niż w
przypadku ptactwa – identyfikator nakłada się na skrzydło,
uważając, aby nie uszkodzić błony lotnej.
W
XVIII wieku widziano ogromne stado szczurów wędrownych
przepływających Wołgę w poszukiwaniu nowych miejsc do życia.
Jednak
najsłynniejszymi gryzoniami podejmującymi wędrówki są lemingi z
polarnych terenów Europy, z Syberii, Alaski i Kanady. Mimo, że mają
wielu wrogów naturalnych, co jakiś czas ich populacja wzrasta w
sposób przekraczający możliwości produkcyjne środowiska. Wówczas
u lemingów (podobnie jak u szczurów pozbawionych na dłuższy czas
pokarmu) dochodzi do licznych walk, zaś pokonane zwierzęta
opuszczają swoje tereny. Wędrują całymi stadami, często topiąc
się przy próbie przepłynięcia stojących im na drodze akwenów.
Przyczyniło się to do powstania stereotypu o masowych samobójstwach
tych zwierząt. W rzeczywistości lemingi, używając antropomorfizmu
,,porywają się z
motyką na Słońce’’
przy próbach forsowania rzek, a nawet mórz, ale nie idą tam by się
topić! Po jakimś czasie populacja lemingów zostaje wyrównana.
Płetwonogie
co roku gromadzące się na plażach w celach rozrodczych (jak np.
kotiki na Pribilof) też można uznać za ssaki wędrowne, ale
pierwszeństwo przyznaje się tu waleniom.
Należy
tu wymienić: wala szarego, zwanego pływaczem, płetwala błękitnego,
czy długopłetwca (u tego ostatniego jedyna niewędrowna populacja
zamieszkuje w Morzu Arabskim). Genezy ich ,,wojaży’’ należy
szukać w miocenie i plejstocenie, kiedy 15 – metrowe rekiny
megalodony stanowiły dla nich realne niebezpieczeństwo. Walenie
uciekały przed nimi w wody Bieguna Północnego. Wiele z nich żyje
tam do dzisiaj, jednak w okresie opieki nad potomstwem migrują w
cieplejsze akweny, które są bogatsze w pożywienie.
Wędrówki
w poszukiwaniu pastwisk i wody angażują wielkie stada ssaków
kopytnych; gnu w Afryce, reniferów w północnej Europie i na
Syberii, oraz karibu w Ameryce Północnej. Zimą renifery i karibu
opuszczają tundry i przenoszą się w tajgi gdzie mają więcej
pokarmu. Dla ciekawostki: zdarza się, że całe stada antylop
(skądinąd dobrze skaczących) giną z pragnienia, ponieważ drogi
do wodopoju ogradzają siatki. Dzieje się tak ponieważ są one
nowym obiektem dla zwierząt, które nie nauczyły się jeszcze jak
należy je pokonywać (podobnie jest z rybami ciągle chwytanymi na
wędkę). Nie można wymagać od zwierząt znajomości wynalazków
człowieka. Sam człowiek często zresztą postępuje nie lepiej.
*
Zwierzęta
wędrowne narażone są na liczne niebezpieczeństwa, jak widzimy,
również ze strony człowieka (np. wytępienie kulika eskimoskiego).
Zdarza się też, że chroniona w Polsce kraska na zimowiskach w
Afryce ginie zatruta pestycydami niszczącymi wszystkie ogniwa
łańcucha pokarmowego. W 1979 r. ustanowiono, a w 1983 r.
ratyfikowano konwencję bońską o współpracy międzynarodowej w
ochronie zwierząt wędrownych (według definicji podanej w konwencji
– okresowo przekraczających granice państw). Polska została jej
sygnatariuszem w 1996 r. - zawarliśmy porozumienie w sprawie ochrony
nietoperzy w Europie i małych waleni (np. morświnów) w Bałtyku i
Morzu Północnym.
Subskrybuj:
Posty (Atom)