,,Był raz sobie taki biedny Cygan, co nie wiedział, kto był jego rodny i rodnica, a gdy wszyscy Roma, pomiędzy którymi się znajdował, pomiatali nim jakby jakim znajdą lub Cyganem osiadłym, postanowił puścić się w świat i szukać szczęścia. Andrusz, tak zwał się ów Cygan - idąc przez pola, łąki, rzeki, góry, morza i lasy - dnia siódmego znalazł się wśród ogromnych skał i bezbrzeżnego boru. Upadał ze znużenia i głodu, lecz że jeszcze ku zachodowi chylące się słońce świeciło, więc szedł dalej i dalej. Tymczasem noc zapadła i w boru zrobiło się ciemno, zdala tylko pomiędzy skałami i drzewami błyszczało małe światełko, ku niemu też Andrusz podążył. I gdy tak idzie, ujrzał nagle przed sobą cudnej urody dziewicę, która skinąwszy nań, rzekła: 'Biedny Andruszu! Twoi wyparli się ciebie jako osiadłego, lecz tyś wędrowiec prawdziwy i to z rodu Leile. Chodź ze mną, a dam ci możność pomszczenia się, lecz musisz mi służyć wiernie przez lat siedem i robić to, co ci każę. A gdy twa służba dobiegnie końca, wtedy bogatszy od wszystkich królów, ujrzysz u nóg swoich tych, którzy cię wypędzili'. - 'A cóż ja będę robił? - zapytał Andrusz'. - 'Chodź, a zobaczysz!' - odparła dziewica, która była keszalja (czarnoksiężniczką). Wnet Andrusz, idąc za swą przewodniczką, znalazł się przed wspaniałym pałacem z kryształu i złota. Tu keszalja dała mu jeść i pić, a gdy się nasycił, kazała mu wejść do pałacu i wynosić stamtąd piasek po jednym ziarnku. Andrusz podrapał się w głowę i chciał pytać czarodziejki, jak ma to robić, lecz ta znikła już i on sam pozostał w pałacu. Ha, trudna rada, trzeba robić, co keszalja kazała! I Andrusz zabrał się do roboty. Wynosząc piasek, ziarnko po ziarnku, nieraz zapłakał nad swą dolą. Dni, tygodnie, miesiące i lata mijały, a piasku nie ubywało! Siódmy rok służby jego u keszalji dobiegał do końca, gdy dnia pewnego zjawił się fuwusz (potwór piekielny) i rzekł: 'Żal mi ciebie, za dni siedem służba twoja się kończy, a do tego czasu piasku stąd nie wyniesiesz i keszalja zamiast skarbów da ci worek tego piasku i wypędzi cię! Otóż wtedy zawołaj jeno: Cirkusz, pirkusz, fuwarusz! - a keszalja z pałacem swoim zapadnie się w ziemię, piasek zaś, który będziesz miał w worku, stanie się złotem!'
Jak fuwusz powiedział, tak się też i stało. Keszalja zapadła się w ziemię, a piasek, który dała Andruszowi, zamienił się w złoto. Andrusz, wielce tym uradowany, zarzucił worek ze złotem na plecy, lecz że był to wielki ciężar, więc szedł bardzo powoli. Na koniec, gdy z tym ciężarem dalej iść nie mógł, wezwał pomocy chagrina (diabła), który zaraz się zjawił i rzekł: - 'Wiem, czego chcesz, i do przeniesienia tych skarbów dopomogę ci, lecz wpierw musisz zjeść miskę fasoli!' - Andrusz usłyszawszy ten warunek i ujrzawszy nadto przed sobą wstrętną mu potrawę, rzucił złoto diabłu pod nogi i uciekł. Andrusz wolał być biednym, bezdomnym sierotą niż bogaczem, a jeść fasolę!'' - baśń Cygana Raciąża zanotowana w 1889 r. przez Władysława Kornela Zielińskiego, cyt. za: Jerzy Ficowski ,,Cyganie polscy''
wtorek, 12 maja 2020
Baśń o Andruszu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz