,,Mniej więcej w połowie ubiegłego stulecia [chodzi o XIX wiek - przyp. T. K.] dr J. M. Honigberger zadziwił świat nauki opowieścią o joginie imieniem Haridas. Otóż w Lahore, w obecności maharadży Pendżabu Randżit Singha i jego dworu, Haridas wprowadził się w trans kataleptyczny i został pogrzebany w ogrodzie. Przez czterdzieści dni strażnicy pilnie strzegli jego grobu. Gdy jogina odkopano, był nieprzytomny, zimny i sztywny. Zaczęto mu przykładać gorące ręczniki na głowę, nacierać go, metodą sztucznego oddychania wtłaczać mu powietrze do płuc - w końcu Haridas powrócił do życia.
Nie mamy obecnie możliwości, by zweryfikować autentyczność tej historii, wszelako wyczyn tego rodzaju nie jest niemożliwy. Niektórzy joginowie potrafią tak bardzo spowolnić oddychanie, że pozwalają pogrzebać się żywcem na określony czas. Historia Haridasa jest jednak znamienna również z innego względu: otóż jego mistrzostwo w jodze bynajmniej nie wiązało się z wysokim poziomem duchowym. Przeciwnie, był znany raczej jako człowiek o obyczajach rozwiązłych. Ostatecznie uciekł z jakąś kobietą w góry. Tam umarł i został pochowany - jak się należy, według lokalnego rytuału'' - Mircea Eliade ,,Patańdżali i joga''
Gdyby Czytelnik miał wątpliwości, uspokajam, że nie uprawiam jogi, ani nikogo do tego nie namawiam. Powyższą opowieść zamieściłem wyłącznie jako ciekawostkę dla fantastów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz