,, [...] Ciężka jest moja
praca w rozstrzyganiu spraw gardłowych. Aż strach pisać ile to wymaga mądrości
i jak straszną to pociąga za sobą odpowiedzialność! Ostatnio przyprowadzono
przede mnie człowieka zwanego Biwojem. Był on od większości moich poddanych
niższy o głowę, miał czarne włosy i wąsy, oczy brązowe. Ubrany był w
ciemnozieloną koszulę i białe spodnie. Miał ze sobą ogiera Šemika, maści
kasztanowatej, o złotej grzywie i ogonie. Był oskarżony o zamordowanie i
ograbienie swego towarzysza wędrówki, Suchmana z Ludu Roksany. Oskarżyciele
twierdzili, że ciało Suchmana zamieniło się w rzekę, z której teraz pije jego
wierny koń. Długo i mam nadzieję sumiennie sądziłam Biwoja, mając nadzieję, że
jest niewinny. Jednak nie można było stwierdzić, ani winy, ani niewinności.
Wreszcie jeden z moich doradców imieniem Wołek rzekł powołując się na Kosę
Oppmana:
- Dilwica, by wszystkim udowodnić swą miłość do
Jovana, biorąc Ageja i Welesa na świadków, włożyła rękę do ognia i wyciagnęła
ją nienaruszoną, co było znakiem prawdy jej słów.
To
zainspirowało mnie do innego sądu bożego. Kazałam by Biwoj skoczył na Šemiku ze
szczytu wysokiej skały w moim grodzie. Jak przeżyje i będzie zdrów, będzie to
znaczyło, że jest niewinny. Cały czas nękały mnie obawy i wyrzuty sumienia czy
nie wydałam dlań zbyt surowego wyroku i czy nie nadużyłam świętego imienia
Ageja i Enków. Tymczasem Biwoj skoczył i o dziwo przeżył, a gawiedź poczęła
wiwatować.
- Jest niewinny – rzekłam, a on skłonił mi się wpół,
wsiadł na Šemika i odjechał na nim w siną dal. Kilka dni później odnalazł się
Suchman z Roxu, który nie został zabity, lecz dobrowolnie się odłączył w wyniku
sprzeczki. Patrząc na Biwoja doznałam dziwnego uczucia – miałam wrażenie, że
gdybym nie składała ślubów dziewictwa, mogłabym być jego żoną. Nie należy
jednak w tej materii wyrokować pochopnie
z życzeniami licznych błogosławieństw od Ageja, Enków i jytnas, Twoja
siostra
- Libusza, królowa Bohemii’’.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz