,,Tymczasem w Rzymie żył patrycjusz Aurelian Palemon, człowiek wielkiej prawości. Jego ród miał się wywodzić od mitycznego Palemona, syna bogini morza Ino – Leukotei, razem z Neptunem czczonego igrzyskami istmijskimi. Będąc szlachetnym, bolał, jak jego Ojczyzna, przesławna Roma, pod rządami Nerona została obrócona w zamtuz i chlew pijacki. Palemon sprawował urząd trybuna w wojsku. Sam cesarz cenił jego mądrość i waleczność, przeto często go gościł na swoim dworze. Jednak trybun nie mógł znieść panującego tam strachu i zakłamania. Codziennie narażał się na śmierć strofując despotę za jego okrucieństwo i rozpasanie. Wreszcie Neron przysłał mu list z żądaniem popełnienia samobójstwa. Nieustraszony Palemon miał lepszy pomysł. Zgromadził w swej posiadłości stu innych Rzymian niezadowolonych z władzy Nerona, a następnie wszyscy z rodzinami stanęli na Forum Romanum. Tam Palemon donośnym głosem obwieścił światu o zbrodniach cesarza, po czym strząsnął z sandałów przylegający do nich proch. Następnie on i jego drużyna udali się do Ostii, gdzie wsiedli na przygotowane zawczasu cztery okręty i popłynęli szukać nowej ojczyzny. Neron nie posiadając się ze złości, kazał ich ścigać, lecz Jurata broniła wygnańców: mgłą, falami i potworami. Statek Palemona, zwany ‘Melikartes’ wraz z pozostałymi korabiami: ‘Coraxem’, ‘Hydrą’ i ‘Scorpiusem’ opuścił Morze Śródziemne, wpłynął na Atlantyk, potem na Morze Północne. Część załogi osiedliła się w niepodbitym przez Rzymian kraju Piktów i Szkotów. Jednak Palemon pragnął płynąć dalej. ‘Melikartes’ znalazł się na Morzu Srebrnym i zawinął do portu w Canum. Królowa Wanda litując się nad jego załogą, chciała udzielić im pozwolenia na osiedlenie się w Analapii, lecz jej doradca, arcykapłan Pizamar zaproponował co innego.- Lepiej będzie jak się osiedlą w kraju Musulusa.- Przecież on ich zabije! - zaoponowała królowa.- Nie – rzekł Pizamar. - Znam wieszczbę, w której klęska jego przyjdzie z południa. A oni są przecież Rzymianami – Wanda posłuchała przyjaciela i nakazała załodze ‘Melikartesa’ osiedlić się na litewskiej ziemi. Rzymianie popłynęli tam, spalili okręty w ofierze Neptunowi i poszli w głąb kraju. […] ‘Italia, Italia’ - szeptał wzruszony Palemon [...]’’ - ,,Codex vimrothensis’’
Rzymskie
kroniki wydane w 1930 r. w zbiorze ,,Corpus
heroicus’’
pod redakcją profesora Klausa Ewalda Momsena z Wrocławia podają,
że rzymski ród Ursynów, od którego początek swój wywodzą
włoscy Orsini, za najstarszego ze swoich antenatów uważał
gladiatora Leliusza Klimatiusza. Żył ci on w czasach, kiedy
tyrańskie rządy nad rzymską republiką sprawował dyktator Sulla.
Niemcewicz podaje, że Leliusz Klimatiusz był Lechitą, to jest
Słowianinem z Analapii, a jego imię honorowało Enka – sokoła
imieniem Lelum, podobnie jak tatuaż na prawym ramieniu
przedstawiający tego właśnie ptaka. Gladiator ten wsławiony w
wielu walkach, uzyskał wolność po tym jak na cyrkowej arenie ubił
gołymi rękami wyjątkowo rosłego niedźwiedzia z Plitvy, za co
otrzymał ponadto nagrodę w wysokości 700 aureusów i przydomek
Ursinus. Były gladiator poślubił urodziwą pannę Elianę z
senatorskiego rodu i miał z nią syna Kwiliusza i córkę Kwilę.
Ród
Ursynów rozrastał się, pomnażając majątek i sławę. Z niego to
wyszedł Julian Ursinus żyjący w czasach Nerona. Był to
młodzieniec odważny w boju; noszący blizny po walkach z Germanami.
Nieobca mu była retoryka i poezja Greków, tudzież nauki ich
licznych filozofów. Tak jak Palemon bolał nad złem jakie Patrii
wyrządzał Neron i kiedy nadarzyła się okazja, wsiadł w Ostii na
okręt, zwany ,,Melikartesem’’,
aby w odległych, zamorskich krainach szukać nowej Ojczyzny. Sporo
go to kosztowało, bowiem jedyną rzeczą jaka budziła w nim lęk
było morze. W czasie długiego rejsu i licznych burz niewiele było
zeń pożytku, bowiem gdy inni szlachetnie urodzeni Rzymianie z
mieczami w rękach odpierali ataki floty wojennej Nerona, celtyckich
piratów i morskich potworów, Julian Ursinus o twarzy zielonej jak
skóra utopca, przechylony przez burtę wyrzucał z siebie gorzkie
strumienie obrzydliwej mazi. Manicjusz Labeo i Germanik Stauricus
wraz z rodzinami i niewolnikami śmiali się ukradkiem i jawnie z
jego przypadłości, sami bowiem nie byli nią dotknięci. Julian
wychudł i pędził dni smutny i skulony w kącie. Coraz częściej
myślał o tym, aby zakończyć chorobę morską w sposób najgorszy
z możliwych; otworzyć sobie żyły i skoczyć do morza stając się
żerem dla rekinów. Którejś nocy, gdy Księżyc kładł srebrne
blaski na wody Oceanu, Julian ujął nóż, aby się wykrwawić. Nie
zrobił tego jednak, bowiem jakaś silna dłoń zdecydowanym ruchem
wyrwała mu nóż z ręki. To sam Palemon zaniepokoił się o Juliana
Ursinusa.
-
Nie po to rzuciłeś wyzwanie tyranowi, aby teraz umrzeć głupią
śmiercią – rzekł wódz wyprawy. - Nawet herosi mieli swoje
słabości, a choroba morska nie jest największą z nich.
-
Wstydzę się tej choroby – wystękał Julian Ursinus – hańbię
nią honor Rzymianina.
-
Nonsens – zaprzeczył Palemon, a Julian tymczasem po raz pierwszy
do lat dziecinnych rozpłakał się jak dziecko. - Morscy bogowie
strzegli nas dotąd, mogą też uleczyć cię z twojej przypadłości,
lub chociaż dać siły do jej znoszenia – dodał łagodniej
Palemon.
Gdy
Palemon odszedł do swej kajuty, każąc młodej niewolnicy czuwać
przy Julianie, choremu na chorobę morską zdawało się, że widzi
obserwujące go z daleka karzełki o okrągłych oczach świecących
żółtym blaskiem w ciemności. Skrzaty te pokazywały go sobie
długimi, kościstymi palcami i coś szeptały między sobą, zdając
się litować nad nieszczęsnym. Julian przypomniał sobie, że
Germanie nazywali te istoty klabaternikami i uważali je za duchy
opiekuńcze statku. Potem zobaczył jak Miriam, mająca o niego
staranie niewolnica z Aszkelonu, poczęła w mroku nocy świecić
niby najpiękniejsza gwiazda ucieleśniona w postaci młodej
dziewczyny. Nad jej głową rozbłysnął diadem z płomyków.
-
Jesteś boginią? - zapytał zachwycony Julian.
-
Jestem Glada i z polecenia królowej mórz Juraty wskazuję drogę
błądzącym statkom. Agej; Deus Deorum uczynił mnie władną
wyleczyć cię z choroby morskiej – na te słowa Julian na znak
aprobaty jęknął tylko z lubością, zaś Glada zesłała nań
twardy sen.
Następnie
z rąk klabaternika wzięła bretnal cynowy i zdecydowany ruchem
zatopiła go w czaszce Rzymianina, nucąc przy tym pieśń znachorek
z plemienia Słowińców. Po chwili wyszarpnęła gwóźdź. Owinęły
się wokół niego niewielkie żyjątka morskie; wąż mający na
głowie pierzasty czubek pawia i pstrokata ośmiornica. Były to
demony powodujące chorobę morską, które Glada ze wstrętem
strząsnęła do morza. Następnie pocałunkiem załatała dziurę w
głowie Rzymianina. Gdy Julian Ursinus się obudził, ku wielkiej
radości Palemona był już wolny od choroby morskiej. Mało kto
zwrócił uwagę, że po niewolnicy ślad zaginął i tylko Julian
Ursinus wiedział, że Miriam była Gladą.
Flotylla
Rzymian przepłynęła przez cieśniny Danai i znalazła się na
Morzu Srebrnym, na którego dnie wznosił się bursztynowy pałac
królowej Juraty. Rzymianie zabawili jakiś czas w analapijskim
grodzie Canum gdzie przyjęła ich na audiencji królowa Wanda, a
następnie popłynęli na wschód ku ziemiom Bałtów od wieków
jęczących pod ciężkim jarzmem srogiego tyrana – prastarego
czarnoksiężnika Musulusa – Masiulisa. Przybysze wzięli sobie za
żony panny z miejscowych plemion zamieszkujących krainy Simajdię i
Auksztotę. Sam Palemon upodobał sobie w pięknej, złotowłosej
Litenie, przebywającej na wygnaniu córce konata. To właśnie na
jej cześć założone przez siebie nowe królestwo nazwał Liteną,
co w różnych językach brzmiało jako: Lithuania, Lietuva i Litwa.
Nim jednak złote korony spoczęły na głowach Palemona i Liteny,
Rzymianie poprowadzili Bałtów do walki przeciw uciskającemu ich
czarownikowi. Zdobyty i wydany na pastwę płomieni został jego
Burzowy Zamek, a sam Musulus przybrawszy postać złotego sępa
zwanego Nogaj – ptica, uleciał aż do Panonii. Tam zamienił się
w lutego smoka o trzech zębach, który zginął z ręki wojownika
Oposa, przodka Stefana Batorego. W owych walkach , które dały
początek wolnej Litwie brał udział również Julian Ursinus.
*
-
Nagroda, którą otrzymałeś jest większa niż myślisz – w głębi
puszczy zapewniał leśny dziad o brodzie zielonej jak mech,
nakrywający głowę kapeluszem olbrzymiego grzyba, wręczając
Julianowi Ursinusowi długi, prosty kij, którego drewno czerwienią
przypominało krew. Rzymianin otrzymał go w podzięce za uwolnienie
leśnego dziada pasącego sarny z wnyków.
-
Kij ten czerwony został wyrzezany z drewna rosnącego na wyspie
Bujan, która stanowiła odrębny świat istniejący na długo przed
stworzeniem naszego świata przez Enków – objaśniał leśny dziad
odsłaniając zęby białe i ostre jak kły wilka.
,,To
nielogiczne’’
- skrzywił się w duchu Julian Ursinus, któremu wciąż obce były
niuanse barbarzyńskich mitów, lecz taktownie trzymał język za
zębami.
-
Nawet w niewprawnych rękach może być bronią groźniejszą niż
miecz – leśny dziad mówił to zupełnie serio, zaś Julian zżymał
się w myślach: ,,Ja
mu wyświadczyłem przysługę, a ten zielony dziadyga nabija się ze
mnie w podzięce!’’
-
Coś mi się widzi, że trudno ci uwierzyć w moje słowa – rzekł
nagle leśny dziad – ale nie mam o to żalu. Wy, Rzymianie, już
tacy jesteście, że w nas, ludach Północy widzicie jeno głupich
dzikusów, albo duże dzieci. Nie zaprzeczaj, bo wiem, że cała
wasza cywilizacja, z której jesteś tak dumny, opiera się na
pogardzie dla barbarzyńców. Mimo wszystko; nie wyrzucaj Czerwonego
Kija, jeszcze ci się bowiem przysłuży – leśny dziad wcisnął
Czerwony Kij w dłoń Rzymianina, po czym podskakują i gwizdem
przywołując spłoszone sarny, zniknął wśród drzew jak kamfora.
Niebawem
Palemon stanął na czele powstania Bałtów przeciw władzy
Musulusa. Wówczas Julian nie raz i nie dwa przekonał się, że
Czerwony Kij istotnie bywa skuteczniejszą bronią od miecza. Z jego
pomocą Rzymianin łamał oręż i dzierżące go łapy Čortów
służących Musulusowi; niejeden rogaty łeb i kolczasty kręgosłup
demona pękł z trzaskiem pod uderzeniem Czerwonego Kija. Julian
Ursinus budził postrach niczym niedźwiedź w stadzie owiec idąc
przez pole bitwy zbryzgany zieloną posoką Čortów, aż w końcu
nastał kres panowania Musulusa nad ziemiami potomków Baltaina…
*
Straszny
był Szemiot (Semiotus)
i groza wielka biła od jego kłów i pazurów. Oczy jego, wielkie
jak spodki lśniły piekielną czerwienią, a z rozdziawionego pyska
ściekała zatruta, cuchnąca ślina. Powiadali wajdeloci, że
porodziła go w leśnej głuszy czarownica Ragana, w której łono
przelał swe nasienie kosmaty niedźwiedź. Istotnie; Szemiot
przypominał swojego ojca, jeno wyglądał bardziej potwornie.
Odziedziczył w pełni złośliwość po swej matce. Niszczył ule w
pasiekach i zabijał domowe zwierzęta. Zawsze starał się zniszczyć
więcej niż zdołał zjeść. Co więcej uprowadzał w głąb
matecznika zbierające jagody dziewczyny, po czym zaspokoiwszy na
nich swą żądzę, rozszarpywał je. Lubił też straszyć małe
dzieci, doprowadzając je tym do płaczu, po czym odrywał im główki.
-
Czy ja jestem psem, że wychodzisz do mnie z kijem? - parsknął
Szemiot na widok Juliana Ursinusa trzymającego Czerwony Kij. - Zbliż
się tylko, a twoja śmierć będzie równie bohaterska, co głupia i
niepotrzebna!
-
Mój przodek ubił lutego niedźwiedzia na arenie cyrku, a ten kij
pozwoli mi powtórzyć jego wyczyn! - odparł Julian.
Szemiot
zaryczał rozdzierająco i stanął na tylnych łapach. Rzymianin zaś
cisnął w jego stronę Czerwonym Kijem wypowiadając zaklęcie ongiś
przekazane mu przez leśnego dziada. Kij leciał w stronę
niedźwiedzia, niby czerwona błyskawica. Ugodził Szemiota w oko,
obalił na ziemię, najeżył się w sęki i jak nie pocznie okładać
potwora! Wystarczyły trzy uderzenia, aby kręgosłup Szemiota pękł
z głuchym trzaskiem.
Kiedy
Julian Ursinus zadął w róg na znak triumfu zza drzew wyszła
złotowłosa nimfa w przejrzystym gieźle. Tanecznym krokiem podeszła
do Rzymianina i zarzuciła mu ramiona na szyję. Rzymianin rad był,
że tak piękna panna spieszy go pocałować, jednak gdy gudełka
rozchyliła usta, ukazały się w nich białe kły, którym kłapnęła
chcąc odgryźć mu nos. Nie zdążyła. Oto Czerwony Kij przeleciał
ze świstem, wbił się w odsłonięty pępek gudełki i przeszedł
przez jej powabne ciało na wylot. Zalotnica upadła na trawę i
wtedy opadł z niej czar iluzji. Oczom Juliana ukazała się szpetna
jędza o rudych, zmierzwionych włosach i wielkich zębach.
-
Otua! - resztkami sił wypowiedziała nie działające już zaklęcie
po czym oddała duszę Čortom.
-
To była Ragana, która chciała pomścić śmierć swego syna
Szemiota – przemówił ludzkim głosem Czerwony Kij.
Niedługo
po tym wydarzeniu, konat Zygigagus dał nagrodzonemu złotym wieńcem
przez króla Palemona, Julianowi, swą pełną wdzięku i dobroci
córkę Thulianę za żonę, ta zaś z radością się zgodziła.
,,Od nich to właśnie
bierze swój początek mój ród mieszkający na Litwie od czasów
starożytnych’’ -
pisał w XVIII wieku Julian Ursyn Niemcewicz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz