piątek, 25 stycznia 2019

Czerwony Kij - legenda Juliana Ursyna Niemcewicza










,,Tymczasem w Rzymie żył patrycjusz Aurelian Palemon, człowiek wielkiej prawości. Jego ród miał się wywodzić od mitycznego Palemona, syna bogini morza Ino – Leukotei, razem z Neptunem czczonego igrzyskami istmijskimi. Będąc szlachetnym, bolał, jak jego Ojczyzna, przesławna Roma, pod rządami Nerona została obrócona w zamtuz i chlew pijacki. Palemon sprawował urząd trybuna w wojsku. Sam cesarz cenił jego mądrość i waleczność, przeto często go gościł na swoim dworze. Jednak trybun nie mógł znieść panującego tam strachu i zakłamania. Codziennie narażał się na śmierć strofując despotę za jego okrucieństwo i rozpasanie. Wreszcie Neron przysłał mu list z żądaniem popełnienia samobójstwa. Nieustraszony Palemon miał lepszy pomysł. Zgromadził w swej posiadłości stu innych Rzymian niezadowolonych z władzy Nerona, a następnie wszyscy z rodzinami stanęli na Forum Romanum. Tam Palemon donośnym głosem obwieścił światu o zbrodniach cesarza, po czym strząsnął z sandałów przylegający do nich proch. Następnie on i jego drużyna udali się do Ostii, gdzie wsiedli na przygotowane zawczasu cztery okręty i popłynęli szukać nowej ojczyzny. Neron nie posiadając się ze złości, kazał ich ścigać, lecz Jurata broniła wygnańców: mgłą, falami i potworami. Statek Palemona, zwany ‘Melikartes’ wraz z pozostałymi korabiami: ‘Coraxem’, ‘Hydrą’ i ‘Scorpiusem’ opuścił Morze Śródziemne, wpłynął na Atlantyk, potem na Morze Północne. Część załogi osiedliła się w niepodbitym przez Rzymian kraju Piktów i Szkotów. Jednak Palemon pragnął płynąć dalej. ‘Melikartes’ znalazł się na Morzu Srebrnym i zawinął do portu w Canum. Królowa Wanda litując się nad jego załogą, chciała udzielić im pozwolenia na osiedlenie się w Analapii, lecz jej doradca, arcykapłan Pizamar zaproponował co innego.- Lepiej będzie jak się osiedlą w kraju Musulusa.- Przecież on ich zabije! - zaoponowała królowa.- Nie – rzekł Pizamar. - Znam wieszczbę, w której klęska jego przyjdzie z południa. A oni są przecież Rzymianami – Wanda posłuchała przyjaciela i nakazała załodze ‘Melikartesa’ osiedlić się na litewskiej ziemi. Rzymianie popłynęli tam, spalili okręty w ofierze Neptunowi i poszli w głąb kraju. […] ‘Italia, Italia’ - szeptał wzruszony Palemon [...]’’ - ,,Codex vimrothensis’’








Rzymskie kroniki wydane w 1930 r. w zbiorze ,,Corpus heroicus’’ pod redakcją profesora Klausa Ewalda Momsena z Wrocławia podają, że rzymski ród Ursynów, od którego początek swój wywodzą włoscy Orsini, za najstarszego ze swoich antenatów uważał gladiatora Leliusza Klimatiusza. Żył ci on w czasach, kiedy tyrańskie rządy nad rzymską republiką sprawował dyktator Sulla. Niemcewicz podaje, że Leliusz Klimatiusz był Lechitą, to jest Słowianinem z Analapii, a jego imię honorowało Enka – sokoła imieniem Lelum, podobnie jak tatuaż na prawym ramieniu przedstawiający tego właśnie ptaka. Gladiator ten wsławiony w wielu walkach, uzyskał wolność po tym jak na cyrkowej arenie ubił gołymi rękami wyjątkowo rosłego niedźwiedzia z Plitvy, za co otrzymał ponadto nagrodę w wysokości 700 aureusów i przydomek Ursinus. Były gladiator poślubił urodziwą pannę Elianę z senatorskiego rodu i miał z nią syna Kwiliusza i córkę Kwilę.
Ród Ursynów rozrastał się, pomnażając majątek i sławę. Z niego to wyszedł Julian Ursinus żyjący w czasach Nerona. Był to młodzieniec odważny w boju; noszący blizny po walkach z Germanami. Nieobca mu była retoryka i poezja Greków, tudzież nauki ich licznych filozofów. Tak jak Palemon bolał nad złem jakie Patrii wyrządzał Neron i kiedy nadarzyła się okazja, wsiadł w Ostii na okręt, zwany ,,Melikartesem’’, aby w odległych, zamorskich krainach szukać nowej Ojczyzny. Sporo go to kosztowało, bowiem jedyną rzeczą jaka budziła w nim lęk było morze. W czasie długiego rejsu i licznych burz niewiele było zeń pożytku, bowiem gdy inni szlachetnie urodzeni Rzymianie z mieczami w rękach odpierali ataki floty wojennej Nerona, celtyckich piratów i morskich potworów, Julian Ursinus o twarzy zielonej jak skóra utopca, przechylony przez burtę wyrzucał z siebie gorzkie strumienie obrzydliwej mazi. Manicjusz Labeo i Germanik Stauricus wraz z rodzinami i niewolnikami śmiali się ukradkiem i jawnie z jego przypadłości, sami bowiem nie byli nią dotknięci. Julian wychudł i pędził dni smutny i skulony w kącie. Coraz częściej myślał o tym, aby zakończyć chorobę morską w sposób najgorszy z możliwych; otworzyć sobie żyły i skoczyć do morza stając się żerem dla rekinów. Którejś nocy, gdy Księżyc kładł srebrne blaski na wody Oceanu, Julian ujął nóż, aby się wykrwawić. Nie zrobił tego jednak, bowiem jakaś silna dłoń zdecydowanym ruchem wyrwała mu nóż z ręki. To sam Palemon zaniepokoił się o Juliana Ursinusa.
- Nie po to rzuciłeś wyzwanie tyranowi, aby teraz umrzeć głupią śmiercią – rzekł wódz wyprawy. - Nawet herosi mieli swoje słabości, a choroba morska nie jest największą z nich.
- Wstydzę się tej choroby – wystękał Julian Ursinus – hańbię nią honor Rzymianina.
- Nonsens – zaprzeczył Palemon, a Julian tymczasem po raz pierwszy do lat dziecinnych rozpłakał się jak dziecko. - Morscy bogowie strzegli nas dotąd, mogą też uleczyć cię z twojej przypadłości, lub chociaż dać siły do jej znoszenia – dodał łagodniej Palemon.







Gdy Palemon odszedł do swej kajuty, każąc młodej niewolnicy czuwać przy Julianie, choremu na chorobę morską zdawało się, że widzi obserwujące go z daleka karzełki o okrągłych oczach świecących żółtym blaskiem w ciemności. Skrzaty te pokazywały go sobie długimi, kościstymi palcami i coś szeptały między sobą, zdając się litować nad nieszczęsnym. Julian przypomniał sobie, że Germanie nazywali te istoty klabaternikami i uważali je za duchy opiekuńcze statku. Potem zobaczył jak Miriam, mająca o niego staranie niewolnica z Aszkelonu, poczęła w mroku nocy świecić niby najpiękniejsza gwiazda ucieleśniona w postaci młodej dziewczyny. Nad jej głową rozbłysnął diadem z płomyków.
- Jesteś boginią? - zapytał zachwycony Julian.







- Jestem Glada i z polecenia królowej mórz Juraty wskazuję drogę błądzącym statkom. Agej; Deus Deorum uczynił mnie władną wyleczyć cię z choroby morskiej – na te słowa Julian na znak aprobaty jęknął tylko z lubością, zaś Glada zesłała nań twardy sen.
Następnie z rąk klabaternika wzięła bretnal cynowy i zdecydowany ruchem zatopiła go w czaszce Rzymianina, nucąc przy tym pieśń znachorek z plemienia Słowińców. Po chwili wyszarpnęła gwóźdź. Owinęły się wokół niego niewielkie żyjątka morskie; wąż mający na głowie pierzasty czubek pawia i pstrokata ośmiornica. Były to demony powodujące chorobę morską, które Glada ze wstrętem strząsnęła do morza. Następnie pocałunkiem załatała dziurę w głowie Rzymianina. Gdy Julian Ursinus się obudził, ku wielkiej radości Palemona był już wolny od choroby morskiej. Mało kto zwrócił uwagę, że po niewolnicy ślad zaginął i tylko Julian Ursinus wiedział, że Miriam była Gladą.
Flotylla Rzymian przepłynęła przez cieśniny Danai i znalazła się na Morzu Srebrnym, na którego dnie wznosił się bursztynowy pałac królowej Juraty. Rzymianie zabawili jakiś czas w analapijskim grodzie Canum gdzie przyjęła ich na audiencji królowa Wanda, a następnie popłynęli na wschód ku ziemiom Bałtów od wieków jęczących pod ciężkim jarzmem srogiego tyrana – prastarego czarnoksiężnika Musulusa – Masiulisa. Przybysze wzięli sobie za żony panny z miejscowych plemion zamieszkujących krainy Simajdię i Auksztotę. Sam Palemon upodobał sobie w pięknej, złotowłosej Litenie, przebywającej na wygnaniu córce konata. To właśnie na jej cześć założone przez siebie nowe królestwo nazwał Liteną, co w różnych językach brzmiało jako: Lithuania, Lietuva i Litwa. Nim jednak złote korony spoczęły na głowach Palemona i Liteny, Rzymianie poprowadzili Bałtów do walki przeciw uciskającemu ich czarownikowi. Zdobyty i wydany na pastwę płomieni został jego Burzowy Zamek, a sam Musulus przybrawszy postać złotego sępa zwanego Nogaj – ptica, uleciał aż do Panonii. Tam zamienił się w lutego smoka o trzech zębach, który zginął z ręki wojownika Oposa, przodka Stefana Batorego. W owych walkach , które dały początek wolnej Litwie brał udział również Julian Ursinus.


*
- Nagroda, którą otrzymałeś jest większa niż myślisz – w głębi puszczy zapewniał leśny dziad o brodzie zielonej jak mech, nakrywający głowę kapeluszem olbrzymiego grzyba, wręczając Julianowi Ursinusowi długi, prosty kij, którego drewno czerwienią przypominało krew. Rzymianin otrzymał go w podzięce za uwolnienie leśnego dziada pasącego sarny z wnyków.
- Kij ten czerwony został wyrzezany z drewna rosnącego na wyspie Bujan, która stanowiła odrębny świat istniejący na długo przed stworzeniem naszego świata przez Enków – objaśniał leśny dziad odsłaniając zęby białe i ostre jak kły wilka.
,,To nielogiczne’’ - skrzywił się w duchu Julian Ursinus, któremu wciąż obce były niuanse barbarzyńskich mitów, lecz taktownie trzymał język za zębami.
- Nawet w niewprawnych rękach może być bronią groźniejszą niż miecz – leśny dziad mówił to zupełnie serio, zaś Julian zżymał się w myślach: ,,Ja mu wyświadczyłem przysługę, a ten zielony dziadyga nabija się ze mnie w podzięce!’’
- Coś mi się widzi, że trudno ci uwierzyć w moje słowa – rzekł nagle leśny dziad – ale nie mam o to żalu. Wy, Rzymianie, już tacy jesteście, że w nas, ludach Północy widzicie jeno głupich dzikusów, albo duże dzieci. Nie zaprzeczaj, bo wiem, że cała wasza cywilizacja, z której jesteś tak dumny, opiera się na pogardzie dla barbarzyńców. Mimo wszystko; nie wyrzucaj Czerwonego Kija, jeszcze ci się bowiem przysłuży – leśny dziad wcisnął Czerwony Kij w dłoń Rzymianina, po czym podskakują i gwizdem przywołując spłoszone sarny, zniknął wśród drzew jak kamfora.
Niebawem Palemon stanął na czele powstania Bałtów przeciw władzy Musulusa. Wówczas Julian nie raz i nie dwa przekonał się, że Czerwony Kij istotnie bywa skuteczniejszą bronią od miecza. Z jego pomocą Rzymianin łamał oręż i dzierżące go łapy Čortów służących Musulusowi; niejeden rogaty łeb i kolczasty kręgosłup demona pękł z trzaskiem pod uderzeniem Czerwonego Kija. Julian Ursinus budził postrach niczym niedźwiedź w stadzie owiec idąc przez pole bitwy zbryzgany zieloną posoką Čortów, aż w końcu nastał kres panowania Musulusa nad ziemiami potomków Baltaina…


*








Straszny był Szemiot (Semiotus) i groza wielka biła od jego kłów i pazurów. Oczy jego, wielkie jak spodki lśniły piekielną czerwienią, a z rozdziawionego pyska ściekała zatruta, cuchnąca ślina. Powiadali wajdeloci, że porodziła go w leśnej głuszy czarownica Ragana, w której łono przelał swe nasienie kosmaty niedźwiedź. Istotnie; Szemiot przypominał swojego ojca, jeno wyglądał bardziej potwornie. Odziedziczył w pełni złośliwość po swej matce. Niszczył ule w pasiekach i zabijał domowe zwierzęta. Zawsze starał się zniszczyć więcej niż zdołał zjeść. Co więcej uprowadzał w głąb matecznika zbierające jagody dziewczyny, po czym zaspokoiwszy na nich swą żądzę, rozszarpywał je. Lubił też straszyć małe dzieci, doprowadzając je tym do płaczu, po czym odrywał im główki.
- Czy ja jestem psem, że wychodzisz do mnie z kijem? - parsknął Szemiot na widok Juliana Ursinusa trzymającego Czerwony Kij. - Zbliż się tylko, a twoja śmierć będzie równie bohaterska, co głupia i niepotrzebna!
- Mój przodek ubił lutego niedźwiedzia na arenie cyrku, a ten kij pozwoli mi powtórzyć jego wyczyn! - odparł Julian.
Szemiot zaryczał rozdzierająco i stanął na tylnych łapach. Rzymianin zaś cisnął w jego stronę Czerwonym Kijem wypowiadając zaklęcie ongiś przekazane mu przez leśnego dziada. Kij leciał w stronę niedźwiedzia, niby czerwona błyskawica. Ugodził Szemiota w oko, obalił na ziemię, najeżył się w sęki i jak nie pocznie okładać potwora! Wystarczyły trzy uderzenia, aby kręgosłup Szemiota pękł z głuchym trzaskiem.







Kiedy Julian Ursinus zadął w róg na znak triumfu zza drzew wyszła złotowłosa nimfa w przejrzystym gieźle. Tanecznym krokiem podeszła do Rzymianina i zarzuciła mu ramiona na szyję. Rzymianin rad był, że tak piękna panna spieszy go pocałować, jednak gdy gudełka rozchyliła usta, ukazały się w nich białe kły, którym kłapnęła chcąc odgryźć mu nos. Nie zdążyła. Oto Czerwony Kij przeleciał ze świstem, wbił się w odsłonięty pępek gudełki i przeszedł przez jej powabne ciało na wylot. Zalotnica upadła na trawę i wtedy opadł z niej czar iluzji. Oczom Juliana ukazała się szpetna jędza o rudych, zmierzwionych włosach i wielkich zębach.







- Otua! - resztkami sił wypowiedziała nie działające już zaklęcie po czym oddała duszę Čortom.
- To była Ragana, która chciała pomścić śmierć swego syna Szemiota – przemówił ludzkim głosem Czerwony Kij.
Niedługo po tym wydarzeniu, konat Zygigagus dał nagrodzonemu złotym wieńcem przez króla Palemona, Julianowi, swą pełną wdzięku i dobroci córkę Thulianę za żonę, ta zaś z radością się zgodziła. ,,Od nich to właśnie bierze swój początek mój ród mieszkający na Litwie od czasów starożytnych’’ - pisał w XVIII wieku Julian Ursyn Niemcewicz.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz