,,Powiada się, że na Czarnym Lądzie żyją skrzaty, które od krasnoludków różnią się śniadą skórą i brakiem brody. Noszą one nazwę Pigmejów. Ponoć Tatra w czasie swej pierwszej wyprawy do Burus widziała jednego z nich, jak leciał na grzbiecie afrykańskiego żurawia o czubie ze złotych piór i nawet rozmawiali trochę'' – K. Oppman ,,List do Kosy Owinniczewa''
,, […] - Musiałem to zrobić, aby te istoty nie zabiły psa. Tu są mogiły, a one ich pilnują, aby nikt nie naruszał powagi tego miejsca na przykład przez wprowadzanie zwierząt... - Wiłkokuk tłumaczył dlaczego zamienił suczkę w sznurek.
Przy mogiłach płonęły ogniska. Przy każdym siedziało kilku nagich mężów z kozimi głowami, zbrojnych w ogromne łuki, którzy w milczeniu obserwowali podróżnych'' – K. Oppman ,,Perłowy latopis''.
Nastał
III wiek ery XI. Imperium Kościeja rozpościerało się od Ultima
Thule po Viranę i od Svalbardu po jezioro Czad. Jego władca po raz
pierwszy zwyciężył wojska Aplanu, na których czele stał król
Lech II w bitwie pod Czetnem. Zdobył wówczas Bliski Zachód, a jego
granica z Aplanem stanęła na rzece Odirnie. Nie był to koniec
podbojów Kościeja. Za panowania króla Opplana ponownie najechał
Aplan i zajął go aż do rzeki Virany. Zdołał nawet uwięzić
Opplana i jego następcę tronu Lecha III w Oślarni – przesyconej
złym czarem zagrodzie, w której jego jeńcy zamieniali się w osły.
Aplańczycy zdołali jednak zbiec i odzyskawszy ludzką postać
uzyskali azyl na Księżycu u króla Płanetników, Ixovodrava I.
Lech III powrócił do Aplanu, zawarł pokój z Kościejem i
przeniósł stolicę z zajętego przez wroga Nistu do Grodu Korabia.
Kościej tymczasem toczył walki z Neurami Zachodnimi – ludem
potocznie zwanym wilkołakami, któremu przewodzili król Krwawy
Burek i czarnoksiężnik Czarny Ładysław Amosow o długiej,
zielonej brodzie. Wilkołak i czarownik niewiele byli lepsi od
Kościeja; mordowali jego najzupełniej niewinnych poddanych, siejąc
mord, strach, ciemnotę i nienawiść. Kościej umyślił sobie, że
kiedy zniszczy swych wrogów, znów najedzie Aplan i tym razem zajmie
go aż po Burus i rzekę Soprač, albo jeszcze dalej.
Era
jedenasta to czas upadku człowieka; Wiek Żelazny. Kościej, Krwawy
Burek i Amosow topili Zachód we krwi w imię Rykara, Jiwóna i
Starego Frëca. Pod rozkazami Kościeja na najdalsze kresy imperium,
mord i pożogę nieśli jego słudzy – Uszak, Mięsojad i Kąsacz,
później zaś Kylnem z Małego Młyna i Wieńczesław. Amosow stał
na czele bandy łotrów, która po zdobyciu twierdzy Wolfburg w
Teutmanii nazwała się Bractwem Twierdzy. Czarownikowi we wszystkich
knowaniach pomagał jego syn, Azaratiel. Na umęczoną Europę padły
trwoga i zwątpienie, zaś pociechy szukano w pijaństwie, rozpuście,
hazardzie i astrologii. Inni sięgali do głoszonych przez wołwchów
i arcykapłanów z grodu Rum nauk Teosta. On to, Wcielony Swaróg
przepowiedział, że ,,Człowiek
– Śmierć zostanie pokonany przez kobietę z kraju Białej Żmii''.
Wieszczba miała się wypełnić gdy zakładniczką Kościeja została
Tatra – prosta dziewczyna z sioła Torenia – Nowego Głogowa w
górzystej Montanii – lennie Aplanu.
Promienie
srebrnego Księżyca z trudem przedzierały się przez gąszcz liści
i gałęzi. Przez pogrążony w mroku las szedł dobry potwór
Wiłkokuk, syn Boruty, świecący wilczymi ślepiami jak lampionami,
a w potężnym ręku zbrojnym w czarne szpony trzymał sznurek, w
który zamienił czarną jamniczkę Malkieš (Perłę)
– wierną towarzyszkę swej młodej pani, wyruszającej na daleką
i pełną niebezpieczeństw misję. Wiłkokuk rosły był jak
Vatunowie – ludzie z murzyńskiego plemienia służącego królom
Tassilii, znani z wysokiego wzrostu. Na karku miał zionącą ogniem
głowę wilka zakończoną wilczym ogonem, zaś w tylnej części
jego ludzkiego ciała wiła się żmija, z której pyska wydobywał
się mroźny powiew. Jego macierz, Dziewanna; Pani z Pochodnią
Broniąca przed Wilkami powiła go w jednym miocie z Ovovem
Tęczookinsonem; białym wilkiem o oczach podobnych do szafirów.
Obok Enka szła z klejącymi się oczyma urodna panna w czternastym
roku życia i rozmawiała o nim o swej misji obalenia Kościeja i o
tym ile przecierpi w jego niewoli. Było to konieczne, aby wydrzeć
tyranowi plany ataku na Aplan i Montanię i ostrzec pogrążonego w
nieświadomości zagrożenia króla Lecha III. Dziewczyna nazywała się Tatra (po nowoludzku: ,,Tircja'') i usłyszawszy w swym rodzinnym Toreniu wezwanie do podjęcia misji od przybyłego z Księżyca króla Opplana i Wiłkokuka z Burus, zostawiła swego ojca Giewonta i matkę Limbę, brata Bielskowłada i młodszą siostrę Kaztię, przyjaciółki Kaztię i Lestię i wyruszyła uratować Ziemię Maci i Ojców. Była młoda i bardzo piękna; smukła jak łania i czysta jak lilia. Tchnienie Pochwista rozwiewało jej długie do kolan włosy; czarne jak pkieł i miękkie jak kitajka, a światło gwiazd odbijało się w jej oczach niby dwa turkusy. Odziana była w długą, białą suknię. Misja przerażała ją; zdecydowała się wyruszyć, gdy wraz z siostrą wymodliła uwolnienie dla zakładników jednego z domów w Śnieżelicy – stołecznym grodzie Montanii, których uwięzili upodleni tyranią Oyowie. Pogrążony w mroku las rozbrzmiewał pohukiwaniem sów i piskiem nietoperzy, chrząkaniem i kwiczeniem dzików, odległym wyciem wilków i Neurów, sławiących swych fałszywych bogów – Jiwóna, Starego Frëca i Rena Puszczyna i cichutkim echem wesołych pieśni tańczących w korowodach Wił i rusałek. W owym lesie, zwanym Puszczą Kozich Głów, leśni ludzie i chłopi z nieistniejących już wsi i miasteczek zostawili po sobie mogiły; kopczyki ziemi podobne do sadyb termitów, jakich pełno było w afrykańskiej Tassilii. Wiłkokuk i Tatra przedzierali się przez gąszcze, zaś wśród prastarych dębów i buków płonęły ogniska, w Montanii zwane ,,watrami''. Grzały się przy nich dziwne, nagie istoty uzbrojone w olbrzymie łuki. Byli to mężczyźni z głowami kozłów. Piekły węże, żaby i inne stworzenia, piły piwo z sokiem drzew i rozmawiały lub śmiały się skrzekliwymi, bądź beczącymi głosami.
nieświadomości zagrożenia króla Lecha III. Dziewczyna nazywała się Tatra (po nowoludzku: ,,Tircja'') i usłyszawszy w swym rodzinnym Toreniu wezwanie do podjęcia misji od przybyłego z Księżyca króla Opplana i Wiłkokuka z Burus, zostawiła swego ojca Giewonta i matkę Limbę, brata Bielskowłada i młodszą siostrę Kaztię, przyjaciółki Kaztię i Lestię i wyruszyła uratować Ziemię Maci i Ojców. Była młoda i bardzo piękna; smukła jak łania i czysta jak lilia. Tchnienie Pochwista rozwiewało jej długie do kolan włosy; czarne jak pkieł i miękkie jak kitajka, a światło gwiazd odbijało się w jej oczach niby dwa turkusy. Odziana była w długą, białą suknię. Misja przerażała ją; zdecydowała się wyruszyć, gdy wraz z siostrą wymodliła uwolnienie dla zakładników jednego z domów w Śnieżelicy – stołecznym grodzie Montanii, których uwięzili upodleni tyranią Oyowie. Pogrążony w mroku las rozbrzmiewał pohukiwaniem sów i piskiem nietoperzy, chrząkaniem i kwiczeniem dzików, odległym wyciem wilków i Neurów, sławiących swych fałszywych bogów – Jiwóna, Starego Frëca i Rena Puszczyna i cichutkim echem wesołych pieśni tańczących w korowodach Wił i rusałek. W owym lesie, zwanym Puszczą Kozich Głów, leśni ludzie i chłopi z nieistniejących już wsi i miasteczek zostawili po sobie mogiły; kopczyki ziemi podobne do sadyb termitów, jakich pełno było w afrykańskiej Tassilii. Wiłkokuk i Tatra przedzierali się przez gąszcze, zaś wśród prastarych dębów i buków płonęły ogniska, w Montanii zwane ,,watrami''. Grzały się przy nich dziwne, nagie istoty uzbrojone w olbrzymie łuki. Byli to mężczyźni z głowami kozłów. Piekły węże, żaby i inne stworzenia, piły piwo z sokiem drzew i rozmawiały lub śmiały się skrzekliwymi, bądź beczącymi głosami.
-
Nie odwracaj się w ich stronę – cicho warknął Wiłkokuk – to
są Čarty.
Pilnują grobów i tego by nikt nie naruszył powagi tego miejsca.
Groźne są. Twoją Malkieš
zabiłyby z łuków i upiekłyby i zjadły, więc zamieniłem ją w
sznurek... - migoczących wśród drzew ognisk było całe mrowie,
zaś dwoje znużonych wędrowców starało się jak najszybciej je
wyminąć.
Tatra
opadała już z sił, gdy nagle rozległ się cichy trzask złamanej
w biegu gałązki, na co Wiłkokuk zastrzygł uszami. Z zarośli
wybiegł leśny Čart,
opity piwem i rzucił się ku słaniającej się Tatrze. Becząc z
zadowolenia złapał ją w pasie i już miał pognać z nią do swych
kamratów, lecz Wiłkokuk czuwał. Oderwał Čarta
od dziewczyny i cisnął nim w krzaki. ,,Uciekaj''!
- zawył do niej, a tymczasem las rozbrzmiał pełnym oburzenia
beczeniem i meczeniem i przed leśnym Enkiem stanęły dziesiątki
nagich mężów z kozimi głowami trzymających w pogotowiu napięte
łuki, groźnie potrząsających oszczepami i widłami.
-
,,Oddaj
nam dziewczynę! To nasz las, a my chcemy z nią pohulać. Co ty
sobie wyobrażasz''?!
- domagały się Čarty.
-
,,Wara
od niej
– spod kłów Wiłkokuka sypały się iskry. - Prowadzę
zakładniczkę na dwór Kościeja''!
,
-
,Taki
skarb dla Trupich Kości''
?! - Čarty nie były przekonane.
-
Ej, synu Boruty, chyba, żeś się szaleju objadł! U nas żyłaby
jak królewna – dodał inny Čart.
-
Raczej jak niewolnica – warknął głucho Wiłkokuk i w okamgnieniu
zamienił się w ogromnego basiora, tak dużego jak tygrys.
Z
jego paszczy wydobył się ogień spalił drewnianą broń Čartów,
a te z wielką trwogą i wrzaskiem, uciekły. Wiłkokuk zarzucił
sobie Tatrę na plecy i czym prędzej opuścili Koziogłową Puszczę
Mgieł i Żalników. Sowy i nietoperze zaczynały już powracać do
swych kryjówek, zaś Swaróg opuszczał morski pałac swej
oblubienicy Juraty by rozpalić Słońce na niebie. Wiłkokuk
delikatnie ułożył Tatrę na pokrytej podobną do pereł rosą łące
i poczęstował wodą i chlebem, które wydobył spod kamienia.
Dziewczyna odetchnęła, mając groźną przygodę za sobą, zaś
odczarowana już Malkieš radośnie szczekała i lizała swoją
panią.
-
Čarty nie zawsze były złe – ozwał się Wiłkokuk. - Podobnie
jak ja, biorą swój ród od Boruty i Leśnej Matki. Pierwszy z nich,
niejaki Kierzka urodził się w erze czwartej w miejscowości zwanej
Kierzosławiem, nazwanej tak z powodu licznych i gęstych krzaków
tam rosnących. Nieraz porywają kobiety ludziom i innym istotom
rozumnym. Mogą mieć też potomstwo z Čortami, a ponoć są u nich
szpetne samki – Čarcice o długich do kolan piersiach i kozich
głowach... Stały się złe, bo zwiódł je Čart – jeden z
posłańców Rykara, wyglądający jak one same. To nieprawda, że
wcale nie służą Kościejowi. Ma on na swych usługach batalion
,,Macioł'',
którego bojową stanicą jest koźla czaszka zatknięta na żerdzi –
jednak Tatra już nie słuchała słów przyjaciela. Spała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz