niedziela, 12 maja 2013

Zviezduny



,,W marcu jak w garncu’’; ,,Kwiecień – plecień, bo przeplata; trochę zimy, trochę lata’’ – przysłowia polskie.


Rod, pan czasu, poślubiwszy Mar – Zannę Śmierć stał się ojcem czterech Rodzenic; Pór Roku (Wiosny, Lata, Jesieni i Zimy), oraz Doli przybierającej też postać Niedoli. Synami Czasu i Śmierci było dwunastu Zviezdunów (Miesięcy, Rodzeników). Oto co znalazłem w ,,Codex vimrothensis’’ na ich temat.



Styczeń, w Apapie (późniejszej Italii) zwany Janusem i odbierający cześć boską od Rzymian, należał do orszaku Zimy. Miał dwie twarze – jedną z przodu, a drugą z tyłu głowy, co tłumaczono jako zwrócenie wzroku na rok, który odszedł i na rok, który się zaczął. W ręku trzymał kij. Towarzyszył mu wilk, stąd otrzymał imię Wilczeń.



Luty (Groźny, Srogi), też z orszaku Zimy, nosił karacenową zbroję z lodu i lodowy hełm. Okrywał się skórą niedźwiedzia, a buty miał ze skóry górskiego smoka. Można go było poznać po marsowym wzroku czterech oczu i po długich włosach, wąsach i brodzie barwy kory dębu. Na twarzy miał namalowany biały kwiat, zwany przebiśniegiem, który kwitnie zimą. Służąc swej siostrze zamrażał rzeki, jeziora i morza niebieskim mieczem, który Swarożyc wyrzeźbił z szafiru, a z wielkiego wora, noszonego na plecach wysypywał mnóstwo śniegu.



Marzec (Martius) otrzymał imię od wielkiej zażyłości z wielkim wojownikiem Enków, Mieczysławem, którego Rzymianie nazywali Marsem. Miał postać junaka w kolczudze i spiczastym hełmie z czerwoną kitą, noszącego zieloną tarczę i miecz sporządzony przez Swarożyca z ogromnej bryły szmaragdu. Sławiono w pieśniach jego zwycięstwa nad końską czaszką na króciutkich, ludzkich nóżkach, ognistą miotłą, która sama latała, nad Čortem rozpusty Kanią i potworem podobnym do żmii. Był pierwszym Zviezdunem, który rozpoczął służbę Wiośnie.


,, - Teraz Wiosna wyprawi to całe tałatajstwo do Čortieńska – pomyślała Żweruna.
Jednak wbrew jej przypuszczeniom, Zimy nie pochłonął ogień z nieba. Wiosna zsiadła z tura i podleciała do bramy. Zastukała kołatką, a brama się otworzyła. Wewnątrz nastąpiło spotkanie dwóch sióstr; Wiosna spokojnie i dobrotliwie, lecz stanowczo nakazała Zimie opuścić świat. Zima po wymienieniu pocałunku z siostrą, ułożyła się w łodzi z lodu, którą Biały Tur i [bałwan] Śnieżelec zanieśli nad najbliższą rzekę.
- Teraz popłynie do Welesa za morze – syknął Król Węży, po czym gwizdnął na czubku ogona, a wtem zaroiło się od węży i jaszczurek. Wiosna sprawiła, że lodowy zamek [Zimy, na jeziorze Lykayuk] zamienił się w wodę, w której pluskały się wodne smoki podobne do traszek z nietoperzowymi skrzydłami.
- Gloriya alden Visna! Chwała Wiośnie! – rozległy się wiwaty [...]’’

- tak wyglądała pierwsza wiosna w dziejach, kończąca Pierwszą Zimę Śnieżną w erze czwartej, kiedy na świecie żyli Zajęczanie, czyli ludzie z głowami zajęcy.
Kwiecień (Łżykwiat) z orszaku Wiosny był świadkiem narodzin Teosta – wcielonego Swaroga nad rzeką Nilus, a później jego zamordowania przez Czerwonego Wiaczesława Amosowa i triumfu Cara – Słońce nad Mar – Zanną. Przedstawiano go jako męża o złotych włosach, przystrojonego krokusami. Należy do dworu nie tylko Wiosny, ale i Jarowita Jaryły, który w białej szacie jeździ konno, ukazując się na polach, w siołach i grodach. W ręku trzyma głowę ściętą w boju strzydze, wąpierzowi, ażdasze, lub innej złej stworze. Raz Jaryło został pojmany i zabity przez sotony, służące smoku Rykarowi, lecz Agej go ożywił. W marcu Jarowit pierwszym wiosennym grzmotem wzmacniał łańcuch krępujący Rykara i jego następne wcielenia – Gorynycza i smoka z Vovel.
Maj, służący Wiośnie, był ojcem Mai – kochanki króla greckiego Jeszy, zwanego przez Greków Zeusem, a przez Rzymian – Jowiszem. Maja urodziła Hermesa, przez Rzymian zwanego Merkurym. Najpiękniejszy ze Zviezdunów, zdobiący niwy i lasy ku czci Mokoszy i Dziewanny Šumina Mati, miał postać wiecznie młodego męża, o złotych włosach i oczach turkusowych jak nawki; zdaniem niewiast nie było odeń piękniejszego wśród wszystkich synów Novalsa. Potrafił też pięknie grać na flecie lub multankach, a jego nauczycielem był sam Rigel o głowie słowika, który sprowadził na Ziemię, Perły Głosu. Mokosza wdzięczna za cześć, jaką jej stale okazywał, wyprosiła dlań u Ageja przywilej stworzenia jakichś istot dla upiększenia świata. Maj udał się do Bierzma Wszechświata by zajrzeć w Czary i dokonawszy wyboru powrócił uszczęśliwiony na Ziemię. Była era dziewiąta, kiedy stworzył istotki, od jego imienia nazwane ,,majkami’’. Były niezwykle podobne do rusałek – tak samo zgrabne, o miłych twarzach, pięknych oczach i długich, puszystych włosach. Majki różniły się jednak wzrostem – podczas gdy rusałki były tak wysokie jak ludzkie niewiasty, malutkie majki pływały po wodzie w łódeczkach ze skorup pisanek. Rykar, nienawidząc wszystkich dzieł, w których odbijała się dobroć Ageja, nakazał swym Čortom nałapać majki i poddać magicznym katuszom, by urobić te niewinne istoty na obraz i podobieństwo Smoka. Rozkaz został wykonany przez Licho z siatką na motyle. W kazamatach Čortlandu póty je dręczono, aż wpojono nienawiść i zastraszenie, oraz oszpecono nie do poznania. Čortowskie kaźnie opuściły istoty żeńskie rozmiarów krasnoludów, o żabich głowach, z oczami dosłownie sypiącymi iskry i strasznie długich, pokrytych rybią, lub smoczą łuską piersiach, z których wyciekała gotująca się smoła. Nieszczęsne te stworzenia otrzymały nazwę ,,żytnich matek’’ (albo żytnich majek) na szyderstwo z macierzyństwa, ustanowionego przez Mokoszę. Rykar nakazał im, by chwytały dzieci buszujące w zbożu, wypalały im oczy i pożerały. Maj wielce bolał nad tym, co Čorty zrobiły z jego majkami, lecz nie wszystkie zostały zamienione w potwory. Zviezdun ten o dobrym i szlachetnym sercu, litował się nad każdą niedolą i usiłował pomóc. Jego przyjacielem był słowik o upajającym głosie.
Czerwiec. ,,W czerwcu pod czerwcem czerwiec’’ – mówiło o nim, zapomniane już polskie przysłowie. Ów sługa lata, czyniący świat ciepłym i pięknym, otrzymał od swej siostry i pani herb Czerwiec i zawołanie Stado. Herb jego przedstawiał niepozornego owada, czerwcem polskim zwanego, z którego uzyskiwano czerwony barwnik do tkanin. Zviezdun ten o postaci młodzieńca, nosił czerwony chiton, a na czole i policzkach miał namalowane krasną farbą koło od wozu i dwa sierpy (motyw z herbu Lata). Kiedy panował w przyrodzie, obchodzono Święto Kupały, zwane też Sobótką, Stadem, Kupalnocką, czy Nocą Świętojańską. Wówczas to jytnas – Neur Iwan Kupała wył jak wilk, przepędzając wodne Čorty, którym hetmanił Araf o słoniowej trąbie. Król Analapii, Cztan III, syn Artura Apostaty nadał świętu charakter orgiastyczny, czym nieświadomie upodobnił je do rozpasanych, rzymskich Floraliów. Był to czas puszczania wianków na wodę i skakania młodzieńców przez ognisko.


,,Świętem tym czcimy Mokoszę, która urodziła Sobotnią Górę; po starokrasnemu ‘Monta Cupalis’, stąd nasze święto zowiemy ‘Kupałą’ – mówił Wars. – Sobotnia Góra ma dla nas wielkie znaczenie, bo wody tryskające ze źródełka na szczycie tej góry, leczą wszystkie choroby i nawet zmarłych czynią żywymi. Gdy arcykapłan Ageja z Nesty koronuje nam króla czy królową, to kropi mu czoło wodą z Visany i właśnie z Sobotniej Góry. [...]. ‘Ciemlo Cupalis’ (Noc Kupały) to czas radości całego stworzenia, cudów i czarów. Nie wiem, czy potomkowie Baltaina o tym wiedzą, ale w dzisiejszą noc zakwita czarodziejski kwiat paproci, spełniający wszelkie życzenia, lecz nie jest łatwo go zdobyć...’’ - ,,Pieśń o Sowim’’.

Lipiec (Lipień) to młody i piękny Zviezdun z orszaku Lata i pani Oceanu ziemskiego – Juraty. Na głowie nosił wieniec z liści lipy, a jego nos zdobił mały, zielony rożek. Gdy śpiewał ku czci Ageja i Mokoszy, grając na harfie, z ust dosłownie kapał mu lipowy miód, który zwabiał pszczoły, a który leczył wszystkie przypadłości ciała i ducha. Czasem przemierzał Morze Srebrne na grzbiecie delfina i bronił kąpiących się przed morskimi potworami i Čortami. W lipcu jak i w innych miesiącach Wiosny i Lata niektórzy widywali Jarowita w postaci Jaryły. Przemierzał on pola, łąki, lasy, grody i sioła, błogosławiąc wszelkiemu stworzeniu, by było płodne i mnożyło się. ,,Chodził po świecie Jaryło, przysparzał ludziom dzieci, gdzie on nogą, tam zboże kopą’’ – głosiła stara pieśń zanotowana w ,,Codex vimrothensis’’. Gniewali go ci, co zabijali dzieci, bo litował się nad każdą bezbronną i skrzywdzoną istotą i nawet zdarzało mu się oszczędzać życie tak odrażającym stworom jak strzygi. Mieszkańcy Nürtu, Danai i Ultima Thule utożsamiali Jaryłę z Freyem i Balderem.
Sierpień – służący pod rozkazami Lata i jytnas Tatry Wielkiej – królowej gór i rzek, odziany jeno w białą przepaskę biodrową, był stale mokry od potu od pracy na polu razem z ludźmi i patrolowania gór, pełnych niebezpieczeństw. Jego pot miał zapach róż, lilii i fiołków, a spadając na ziemię zamieniał się w perły. Za pasem nosił złoty sierp; nie tylko narzędzie pracy, ale i oręż do walki ze złymi południcami, górskimi pankami i smokami. Poślubił dobrą południcę Przyponzę(Priponsa, Priponosa), z którą miał synów i córki. Żona Sierpnia pilnowała zboża przed lekkomyślnymi dziećmi i dorosłymi, by go nie tratowali i w porze południa, nie narażali się na oparzenie. Ci, których przyłapała, mieli za karę, czesać jej długie włosy, barwy złota, pachnące jak piżmo, puszyste i miękkie jak jedwab, do tego cichuteńko grające przecudnymi tonami. ,,Nie rozumiem co to za kara’’ – przyznał pan Innowojciech Błyszczyński. Córą Sierpnia i Przyponzy była Miawka (Miavka, Miyavka, Miauka) mogąca przybierać postać kota, która na nieurodzajnych polach zakopywała rogi obfitości, kute przez Swarożyca z koziego srebra, aby trud kmieci nie szedł na marne. Sierpień otrzymał od Lata herb Snopek, który po wielu latach stał się herbem dynastii Wazów.
Wrzesień – wypełniający rozkazy Jesieni, nosił wieniec z wrzosów i biały kaftan cały czas noszący trzy nie wyblakłe plamy krwi. Gdy panował w przyrodzie, jaskółki poczynały się chować w rzekach i jeziorach – zimą wisiały przyczepione do lodu jak szynki w wędzarni. We wrześniu, te z rusałek, które służyły Zimie, poczynały topić dziewczęta, by te po obudzeniu się ze snu, podobnego do śmierci, jaki powoduje utopienie, stały się jednymi z nich.


,, [...] Nastała jesień i jak co roku rusałki [...] wciągały pod wodę dziewczyny i kobiety, by powiększyć swoje zastępy. Opowieści o tym zawsze przerażały niejaką Malwę z Orlandu. Przerażało ją topienie, obowiązek ślepego posłuszeństwa srogiej Zimie, walki z bestiami i zbójami, to, że musiałaby żyć wśród mrozu w lodowym pałacu na zamarzniętym Lykayuku. Kochała Wiosnę i pragnęła zostać matką i żoną. Choć niektóre z jej koleżanek pragnęły tego [zostania zimowymi rusałkami], Malwa była sobą. Pewnego razu, gdy brała wodę ze studni, z wody wynurzyły się trzy dziewczyny w czerwonych sukniach, z przepasanymi mieczami, a ich włosy były blond, czarne i rude. Powiedziały kim są, komu służą i wyraziły pragnienie, aby [...] została ich siostrą. Panna odmówiła jednak utopienia się w studni, lecz rusałki nalegały. [...].
- Jesteś tchórzliwa i nas obrażasz! Sama bohaterska Ruta z radością dołączyła do nas, a ty nie chcesz! – ściemniało się, więc na jednym z drzew siedział puchacz.
- Powinniście się wstydzić, bo Ruta nie topiła nikogo. To pasuje do wodnych Čortów, potworów i rozbójników [...] – rusałki skłoniły się w pas, po czym odleciały zawstydzone’’ – Kosa Opman ,,Perłowy latopis’’.

Wrzesień otoczył specjalną opieką Wrzosa, syna Żmija Ognistego Wilka, pierwszego króla Sogdiany.
Październik, również z orszaku Jesieni, miał postać potężnego jak tur męża o rudych włosach, wąsach i brodzie. Na głowie miał wieniec z kolorowych liści i hełm, czarodziejską mocą sporządzony z paździerzy. Chroniła go cudowna zbroja z lnu, wyglądająca na spiżową, a szary płaszcz z włókna konopnego czynił go niewidzialnym. Ostatni raz ludzie widzieli go w erze trzynastej, kiedy w Analapii panował król Bogdal. Wówczas to car Czerwony Człowiek, nakładając jarzmo ludom Azji, sięgnął łupieską ręką po chrześcijańskie królestwo Chorezmu. W celu zdobycia go, wysłał armię pod dowództwem potwora Leina (Lejina, Jelenia). Wyglądał jak smoliście czarny jeleń o koziej bródce, wielkich, czerwonych oczach, z których dosłownie leciały iskry, zionący ogniem z paszczy zbrojnej w wielkie kły, o uszach, z których dym leciał jak z kominów i o nogach umazanych we krwi. Na okazałym porożu gniły ludzkie głowy i wisiały białe czaszki, a między porożem blask złowrogi rzucała czerwona gwiazda, o nazwie Mały Exterminans, w odróżnieniu od Wielkiego Exterminansa, który Czerwony Człowiek zawiesił czarami na niebie. Chorezm nie dał się zbałamucić i podbić, a wśród jego obrońców znalazł się sam Październik. Stanął w szranki z samym Leinem, co ział ogniem i chroniony przez lnianą zbroję przed płomieniem i uderzeniami spiżowych racic, odrąbał straszną głowę jednym cięciem miecza. Najezdnicy pobici przez mieszkańców Chorezmu poczęli się cofać, gdy wtem zdarzyła się rzecz dziwna. Lein, którym tak naprawdę był człowiek zaczarowany w bestię, broczący zieloną krwią, stanął nagle na zadnich kończynach. Przednimi nałożył sobie łeb na kark. Buchnął ogień i te się zrosły. Cofnął się jednak przed Zviezdunem, a ten zawołał:
- Twe imperium rozpadnie się za sprawą Nieskalanej, co będzie mieć imię jak wiele mórz. Ugodzi w Exterminans bronią, której się twój car najbardziej obawia; bronią ducha, której nie ma żadna armia! – Lein ryknął, zawył i wziął umorusane we krwi nogi za pas. Wiele wieków potem widziano go jak w jakimś lesie w Analapii atakował ludzi zbierających runo leśne. ,,Lein wiecznie żywy’’! - chciałoby się skomentować. To co powiedział Październik było proroctwem, a przez cały czas, kiedy panował w przyrodzie, armia Czerwonego Człowieka i Leina nie mogła zdobyć Chorezmu. Dopiero gdy nastał listopad, Chorezm upadł, a armia spod znaku gwiazdy Exterminans pomaszerowała na Rox i Analapię.
Listopad (Prosiniec); jesienny świadek świąt Dziadów i Bab, które ustanowił Teost, miał postać męża, którego młodość już przeminęła, lecz jeszcze nie postarzał się na dobre. Nosił wieniec z brązowych, kruszących się już liści na długich włosach i szarą opończę. Miesiąc ten kończył Rosalny Tydzień – ostatnie dni, podczas których, rusałki służące Zimie kończyły topienie niewiast. Przyglądał się też biciu świń na szynki i kiełbasy na zimę, stąd otrzymał imię Prosiniec. Widywano go, gdy chodził między kurhanami i mogiłami, i odpędzał szablą te Osmętnice, które przez pocałunek w usta, doprowadzały niewiasty do wieszania się lub topienia. Były wśród nich i dobre, które szeptały do ucha: ,,Pamiętaj o śmierci’’, miast do rozpaczy skłaniały ku zadumie nad życiem i pokładaniu ufności w Ageju. Tych Listopad nie odganiał.

,,Uczeni mężowie dowodzą – jest napisane w ‘Codex vimrothensis’ – że Osmętnice zatruwające radość życia, całują w usta nie tylko niewiasty, ale i mężów’’ – p. Innowojciech Błyszczyński.


Grudzień służył Zimie. Miał postać siwego starca z długą brodą i włosami, a szatę nosił białą lub czarną. Zima dała mu moc tworzenia grud z ziemi, skąd otrzymał swe imię. W dniu, kiedy Swaróg rozpalił po raz pierwszy Słońce na niebie, chodził razem z jytnas Dziadkiem Mrozem, czyli Gwiazdorem i rozdawał prezenty.

*
Istnieją przekazy o miejscach, w których wszystkie Zviezduny spotykały się razem. Według jednych był to las, polana, jezioro, zamek, karczma, albo nawet gwiazda. Włoski bajkopisarz z XVI – wieku, Basile pisał dwóch braci – dobry i zły spotykało miesiące w gospodzie. Pierwszy z nich za uprzejmość został nagrodzony ucztą, a drugi – gburowaty dostał rózgę, która go zbiła. W erze ósmej Zviezduny pomogły Neurom Wilkodłakowi i jego ojcu Kolfowi w uwolnieniu Roda uwięzionego przez Čorty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz