,, [...] Aleksander Wielki czuły był na aromaty krajów. [...]. Był on jednym z tych, nad których twarzą przesunął Bóg swą dłoń we śnie, tak że wiedzą, czego nie wiedzą, stają się pełni domysłów i podejrzeń, a przez zamknięte powieki przesuwają się im refleksy dalekich światów. Wziął on jednak aluzje boskie zbyt dosłownie. Będąc człowiekiem [...] płytkiego ducha, wytłumaczył sobie wizję swoją jako posłannictwo zdobywcy świata. [...] Nie miał nikogo, kto by sprostował jego pomyłkę. Nawet Arystoteles go nie rozumiał. Tak umarł rozczarowany, mimo, że zdobył świat cały, zwątpiwszy o Bogu, który się wciąż przed nim usuwał i o Jego cudach. [...]. Za karę stał się Franciszkiem Józefem swoich czasów’’ – B. Schulz ,,Sanatorium pod Klepsydrą’’ (opowiadanie ,,Wiosna XI’’)
Aleksander Arystotelesowi pozdrowienia.
Najdroższy
Mistrzu! To co w tej chwili zacznę pisać przerasta ludzkie pojęcie.
W święto Asklepiajów zdobyłem korutański gród zwany
,,Lubiana’’. Była to stolica ludu Słowenów. Wśród wielu
pięknych i cennych łupów były najprawdziwsze gryfy o złotych
dziobach i szponach, a o piórach i sierści czerwonej jak rubin,
czarnej jak kir, burej jak futro niedźwiedzia, czy szarej jak futro
popielicy. Były to bardzo piękne istoty. Barbarzyńcy mówili, że
pochodziły z krainy ,,Pomori’’ nad Morzem Srebrnym na Dalekiej
Północy. Tam ma panować król ludu, zwanego ,,Analapami’’.
Wiem o nich tylko tyle, że gościli Twojego mistrza Platona i
dwukrotnie walczyli z Amazonkami.
Widząc gryfy
wpadłem na pewien pomysł. Kazałem dwa z nich zaprzęgnąć do
mojego rydwanu, a mój woźnica miał trzymać na wędce kawał
krwistego mięsa i zachęcać nim gryfy do lotu. Tym sposobem miałem
nadzieję oderwać się od Ziemi i polecieć w przestrzeń Kosmosu,
aby móc zanieść chwałę helleńskiego oręża również na
Księżyc. Powiesz pewnie, że grzeszę pychą? Niemniej czuję, że
nie zrobiwszy tego okryłbym się niesławą. Sama bogini Selene,
pani Księżyca, nie poczyta mi tego za winę, bo poza mną nie
znajdzie wierniejszego wyznawcy, jeśli dozwoli mi stanąć jako
piewrszemu ze śmiertelników w swej srebrnej siedzibie. Temu, że na
Księżycu żyją ludzie nie można w chwili obecnej zaprzeczyć.
Widziałem ich na własne oczy. Wyglądają jak my, ale mają modrą
skórę. Nazywają się ,,chmurnikami’’ lub ,,Planetnikoi’’
(Płanetnikami). Noszą kolorowe, wschodnie szaty, podobne do strojów
perskich. Zajmują się kierowaniem chmurami. Dzięki magicznej
sztuce umieją pływać w powietrzu jak w wodzie, ale mają też
korabie latające, które wyglądają jak kurze jaja, które płoną.
Oddział dowodzony przez Ptolemeusza natknął się dziś na całą
gromadę owych ,,Planetników’’. Bitwa była krótka –
oszczędziliśmy tylko tych, którzy jako nasi jeńcy mieli zawieść
nas na Księżyc. Wielce się zdumiałem, bo ich krew nie jest
cieczą, ale gazem jak para wodna. W dodatku ma kolor tęczowy. Tak
opuściliśmy Ziemię. Niech i na Księżycu o nas usłyszą! –
Aleksander, zdobywca Kosmosu.
Arystoteles Aleksandrowi pozdrowienia.
Drogi Uczniu! Twoje obawy, że nie dam
wiary Twoim listom są płonne, bo przecież są na niebie w Ziemi
cuda, o jakich się nie śniło nam, filozofom. Z niecierpliwością
czekam na wieści z królestwa bogini Selene. Bacz, by Księżyc nie
podzielił losu pałacu Dariusza w Persepolis – Arystoteles.
List nadesłany z Księżyca:
[...] Lecieliśmy długo, aż ujrzeliśmy
Gaję [Ziemię] taką jaka jest naprawdę. Artyści malują ją jako
niewiastę do pasa zakopaną w ziemi. Naprawdę zaś Gaja przypomina
ubraną niewiastę pokrytą lasami, miastami, górami, jeziorami
rzekami, pustyniami... Jest to ogromna wyspa, leżąca na grzbietach
trzech wielorybów: sinego, czarnego i brązowego. Wieloryby te
pływają w kosmicznym Oceanie. Nie wiem ile godzin pochłonął ten
lot. Księżyc jest biały i usiany czymś co przypomina Etnę.
Nadałem tym małym Etnom nazwę ,,kratery’’. Jak się później
dowiedziałem, z niektórych tryska maślanka. Dwa z nich, którym
nadałem nazwy ,,Filip’’ i ,,Aleksander’’ wylewają z siebie
... białe wino. Gdybym był bogiem – przysiągłbym na Styks. Cały
Księżyc należy do Selenitów (tak będę nazywał Płanetników) i
ich króla Axavodrava, liczącego sobie podobno 1008 rok życia. Nie
znają złota, wysoce cenią zato srebro i jakiś szary metal podobny
do żelaza [platynę]. Ich stolicą jest Kinperokabad, przez
,,Slawanoiów’’, zwany ,,Chorsogrodem’’, czyli miastem boga
Chorsa. Inne miasta: Okit, Adaraza, Korsuń, Dywyń i parę innych.
Płacą monetą srebrną. Selenitki dorównywałyby pięknością
ziemskim nimfom, gdyby nie ich niebieska skóra. Na Księżycu panują
dziwne zwyczaje – takie jak rozbijanie sobie pustego pucharu o
głowę, lub picie z obuwia. Mają jednego boga, zwanego ,,Agejem’’
i wielu aniołów, co upodabnia ich wiarę do żydowskiej.
Strażnikiem Księżyca jest Chors, zwany też ,,Srebroniem’’,
lub ,,Carem – Księżycem’’. Jego żona, Srebrennica została
zabita przez boginię – żmiję, a jej grób widziałem w
Sklawinii. Ich córką jest przepiękna ,,Dvidica’’ [Dziwica];
Amazonka i założycielka Jerycha. Na Księżycu zamiast wody płyną
mleko i śmietana, a zamiast piasku i błota jest twaróg.
Widzieliśmy wysokie góry z pysznego, żółtego sera, z dziurami
tak wielkimi, że mieściło się w nich po pięciu ludzi. Rosną tam
drzewa o niebieskich liściach, czerwona trawa, biały mech i tęczowe
paprocie, oraz inne dziwne rośliny. Ze zwierząt należy wymienić:
białe słonie, skrzydlate psy, zielone niedźwiedzie, czerwone kozy
i smoki. Selenici polują na te ostatnie dla mięsa i skóry,
rozkładając ostre kawałki metalu przed ich jaskiniami. Księżycowe
smoki bardzo lubią wino. Wierzę, że dotrzymasz obietnicy i nie
uznasz mnie za kłamcę.
*
Wypowiedziałem wojnę Selenitom i
wysłałem do ich stolicy posła, by wezwał ich króla do poddania
się. Selenici poczęli się bronić. Ich orężem są szable, łuki
i strzały. Często walczą z grzbietów białych słoni, a także
mają konnicę. Szkaradne są ich rumaki, bo nie mają głów!
Atakowali nas również swoimi ognistymi, latającymi korabiami.
Posyłali z nich w naszym kierunku płonące zielonym ogniem strzały,
od których nasze korabie wybuchały. Ja sam stojąc w rydwanie
ciągniętym przez gryfy ubiłem włócznią wielu Selenitów, lecz
ci byli mocniejsi od nas. Upokorzeni wróciliśmy na Ziemię i tam
spaliliśmy swoje latające statki. Zaklinam Cię – niech nikt
nigdy nie dowie się o tym liście – Aleksander.
Odpowiedź Arystotelesa:
[...] Nasi poeci opowiadają o wielu
ludziach, którzy obrażali bogów chcąc z nimi rywalizować,
przechytrzyć ich, bądź posiąść. Stentor, Arachne, Syzyf,
Tantal, Likaon, Iksjon – zostali oni ciężko ukarani. Myślę, że
nie powinieneś podbijać Kosmosu. Jakie dobro wyniknie z tego dla
ludzkości? – Arystoteles.
List z Bohemii.
[...] W dniu swojego święta, wielka
Atena obdarzyła nas wspaniałym zwycięstwem. Zdobyliśmy Piropolis,
stolicę sklawińskiego ludu ,,Vogema”, który sam siebie nazywa
,, Tcesoi” [Czesi]. Król Krok zbiegł na północ za góry. Cała
Vogemia jest nasza. Cieszy mnie to niemiernie, bo z wszystkich
barbarzyńców ;;Tcesoi” są najbitniejsi i najtrudniejsi do
pokonania. Walczyli jak lwy, ale pokonaliśmy ich dzięki
zastosowaniu szyku ukośnego. Vogemia od północy graniczy z innym
krajem slawanoiskim – Analapią, sięgającą aż po Morze
Amfitrionalne [Srebrne].Od wschodu sąsiaduje z innym krajem Stawanoi
– Slavią. Jej królową jest barbarzyńska bogini gór, zwana
Tatrą, dlatego też moi żołnierze nie chcieli walczyć z tym
krajem. Nie mogłem tych baranów zmusić do uległości, a przecież
moim ojcem jest bóg Amon – Zeus, jestem co najmniej herosem.
Herakles walczył z Apollem, a ja król połowy świata nie mógłbym
zabrać bogini Tatrze jej kraju, a ją samą poślubić? Byłbym
godnym mężem dla niej. [...] Szykuję się do ataku na Analapię –
Aleksander.
List o Analapii
[...] Krok z rodziną i dworem znalazł
schronienie u króla Analapii, imieniem ,,Tcestognev’’
[Częstogniew]. Mieszka teraz w mieście, zwanym ,,Nesta’’, co
oznacza – gniazdo. Analapia jest wielkim i pięknym krajem. Ciągnie
się od rzeki Lebany po lasy Podlesia i stepy Kraju Ledy. Od wysp
Rany, Uznamu, Wolina i Baltii na Morzu Srebrnym po góry prowincji
Montanii. Posiada wiele warownych miast zwanych tu ,,grodami’’.
Chronią je wysokie wały ziemno – drewniane. Król posiada
licznych wojowników; rodzimych i obcych. Są wśród nich Stawanoi,
Keltoi [Celtowie], Germanie, Sarmaci, Scytowie, mieszkańcy Burus i
innych krajów, a nawet olbrzymy, zwane ,,Stolimami’’ z prowincji
Pomori, Kynokefale z Baltii, lykantropy [wilkołaki] z plemion Neurów
i Budynów, podobni do smoków żmijowie, ludzie z lasów. Widziałem
nawet Amazonkę o włosach barwy rubinu. Wyglądała jak Ruta –
królowa nimf z barbarzyńskiego panteonu. Zachwyciłem się
opowieściami o czynach owej Ruty, jednak została ona zabita przez
demony jeszcze przed potopem. [...]. Analapowie walczą mieczami,
włóczniami, oszczepami, maczugami, łukami i strzałami, toporami i
inną bronią, mają też machiny wojenne do zdobywania miast. Wieść
głosi, że Vogema i Analapowie to najlepsi wojownicy wśród
barbarzyńców. Analapia jest krajem zasobnym w zboże, miód,
drewno, mięso, mleko, skóry, elektron [bursztyn], srebro, złoto,
ryby, wełnę... W prowincji Slaz [Śląż] kopią czarny kamień,
który się pali. Nazywają go wegel [węgiel]. Kopalnia Vilicka
dostarcza soli. Kwitnie u nich sokolnictwo. Wyrabiają doskonałe
wosk, smołę, montańskie sery owcze, zwane ,,oscipkoi’’
[oscypki], hodują świetne charty i ogary. Wysłałem posła do
Nesty, aby od króla ,,Tcestogneva’’ zażądał wydania nam kraju
– Aleksander.
List z prowincji Montanii
[...] Poseł wróciwszy z Nesty
przyniósł taką odpowiedź:
,,Zdumiewająca jest, Aleksandrze, zachłanność ludu greckiego. Kraju naszego nie oddamy, bo byłoby to sprzeniewierzenie się tym co ginęli za naszą wolność. Słodko i zaszczytnie jest umierać za Ojczyznę. Królowa Enków, Mokosza niczym szańcem otoczy nas złotym łańcuchem, a jej pokora zetrze twoją pychę’’.
Atakując Analapów
wkroczyłem do Gór Mędrców, gdzie ongiś żył Twój mistrz –
Platon. Przed jego pomnikiem urządziłem specjalne igrzyska ku jego
czci. Podzieliłem swą armię. Sam ruszyłem na Nestę, zaś dwóch
moich dowódców miało iść nad Morze Srebrne i w miejsce gdzie
niegdyś mieściła się stolica lykantropów, zwana Białą Wieżą.
W czasie przeprawy przez góry musieliśmy odpierać pojedyńcze
ataki Analapów. Towarzyszący nam Vogema zbuntowali się i dołączyli
do innych barbarzyńców. Potrafią oni zwyciężać nawet z małą
przewagą liczebną. Rozeszła się wieść, że król barbarzyńców
już idzie ku nam. Na podgrodziu Opolis, po ciężkich zmaganiach
zwyciężyliśmy króla Kroka. Wśród poległych była owa Amazonka
o rubinowych włosach. Szliśmy dalej na północ. Nad rzeką Prosną
(Prosaną) spotkaliśmy króla Tcestogneva i jego syna Kizimira
[Kizimierza]. Król pokryty już siwizną wzywał przedz bitwą Ageja
– jego kult jest wspólny dla wszystkich Stawanoi. Ojciec i syn
otoczyli nas z obu stron, a co gorsza dołączył do nich król Krok.
Bylibyśmy zginęli, gdyby nie czwarty wódz barbarzyńców – syn
króla Lestek. Był to tchórzliwy otrok, nad zajęcia wojenne
przedkładający złotnictwo. Nie miał widać poważania wśród
swoich wojowników, bo ci na nasz widok rozpierzchli się w popłochu.
Goniąc ich i zabijając wyrwaliśmy się z okrążenia. [...] Nocą
spaliliśmy las, by nasi wrogowie nie mieli gdzie się ukryć –
Aleksander.
List o Żmei:
[...] Kleostrates zdobywa ziemie po obu
brzegach rzeki Visany, uchodzącej do Morza Srebrnego. Opuścił już
prowincję Visclę i walczy z Górach Czarownic. Twierdzą one, że
nasza bogini Hekate była kiedyś ich śmiertelną królową i
nazywała się ,,Malkieš Lysarayata’’. Tam spotkała go dziwna
przygoda. Oddział oficera Malalasa został wymordowany, a jego głowę
ucięła Amazonka i jako sztandar nosi teraz na włóczni. W odwecie,
oficer Antioch spędził do miejscowej świątyni Artemidy tłum
wieśniaków z niewiastami i dziećmi, po czym podpalił chram. Był
chyba głupi, myśląc, że to zgniecie opór barbarzyńców! Odtąd
armię generała Kleostratesa ustawicznie szarpią wojną podjazdową.
Ich wodzem jest niewiasta – ta sama co ucięła głowę Malalasowi.
Jej imię oznacza żmiję.
Drugi list o Żmei:
[...] Kleostrates nie żyje. Zabiła go
niewiasta zwana Żmiją. [...].
List z prowicji Mazivy:
[...] Na razie zrezygnowałem z marszu
na Nestę. Muszę bowiem odpierać ataki innego slawanoiskiego ludu –
Roxów. Zwą się oni Ludem Roksany, bowiem ich pierwsza królowa
nazywała się Roksana, tak jak jedna z moich żon. Pochodziła
jednak nie z Baktrii, ale z Sarmacji. W swojej armii król Roxu
posiada Germanów z Nürtu na Najdalszej Północy, Sarmatów,
Scytów, Bałtów, a nawet Greków z grodu zwanego Minos. Ci ostatni
to podli zdrajcy, bratobójcy, podobnie jak ci co bili się w armii
Dariusza przeciw mnie. Obecnie przebywam w prowincji zwanej Maziva.
Barbarzyńcy twierdzą, że stąd pochodził Jesza, jak nazywają
Zeusa. Rosną tu niezmiernie gęste lasy. Przedzieraliśmy się przez
jeden z nich poszukując wroga. Nasi poeci opowiadają o pół –
ludzkich, pół – zwierzęcych istotach jak Minotaur, centaury,
satyry, syreny, harpie, gorgony. Wiele bóstw egipskich ma ciało
ludzkie i zwierzęcą głowę jak Anubis, Tot, Sobek, Bastet. W
Persji widziałem rzeźby byków ze skrzydłami i ludzkimi głowami.
Natomiast w Analapii ujrzałem żywych, Leśnych Ludzi Lynx, zwanych
też Rysianami. Byli to ludzie z głowami rysiów. Wszyscy byli
wierni królowi Analapii. Czatowali na nas na drzewach. Nagle
zeskoczyli z koron i poczęli nas zabijać, zarówno mieczami jak i
zębami, zadając nam ogromne straty. Ja sam znalazłem się w
obliczu śmierci. Lynx zamienił się w rysia i chciał mi przegryźć
gardło. Na szczęście Pallas Atena, mistrzyni herosów, tak
pokierowala moją ręką, że zabiłem napastnika. Dzielny Bucefał
jednemu z nich złamał kopytem nogę. [...] Walczyliśmy do nocy,
pełni obaw, że nigdy nie opuścimy pełnego niebezpiecznych istot
lasu – Aleksander.
Odpowiedź Arystotelesa:
[...] Zważ, że wielkiego władcę
powinno cechować wielkie miłosierdzie. Nie powinieneś zbyt surowo
karać Greków walczących w armii króla Roxu. Przybyli oni do tego
kraju przed wieloma wiekami, gnani głodem i przeludnieniem.
Barbarzyńcy udzielili im swej ziemi, pozwolili im zachować grecką
mowę, wiarę i obyczaj w zamian za wierność. Dla Greków z Minos,
Rox jest Ojczyzną, a przecież każdy lud ma prawo i obowiązek
bronić swej ziemi. Czy nie uważasz, że wybierając Ciebie, staliby
się zdrajcami kraju, który przygarnął ich ojców? –
Arystoteles.
List z Roxu:
[...] Po rozbiciu armii Samojedów przez
wiele dni błąkaliśmy się po dzikim kraju nie napotykając wroga.
Ostatnio zaszliśmy do lasu, gdzie spotkaliśmy dzikich ludzi.
Wyglądali jak my. Mężowie nosili zielone plaszcze i czarne
przepaski biodrowe, zaś niewiasty – czarne suknie i zielone
płaszcze. Niektórzy mieli na twarzach, ramionach, lub nogach
wykłute czarną farbą różne znaki. Nieliczne, lecz najpiękniejsze
niewiasty, z tych które ujrzeliśmy były nimfami, w tym takimi co
jedną nogę mają jak kozy [Wiłami]. Wśród mężów tego ludu
dane nam było widzieć wodniki i żmijów. Żmij ma łeb
jaszczurczy, ogon wężowy, szpony krogulcze, a tułów i kończyny –
ludzkie. Leśni ludzie nic nie słyszeli o wojnie i byli dla nas
życzliwi. Niestety jedzą oni, oprócz dziczyzny i leśnych owoców,
ryb, jaj, grzybów, różne obrzydliwości. Widziałem jak zajadali
się dżdżownicami, ślimakami, pasikonikami, żukami,
chrabąszczami, gąsienicami, pająkami, mrówkami, stonogami,
wijami, żabami, traszkami, jaszczurkami, wężami, myszami,
kretami.... Mnie samemu jakieś dziecko podało żywe stonogi, bym
się nimi uraczył, a jam zwymiotował. Naradziłem się ze swymi
generałami. ,,Tak być nie może – rzekł Gorgiasz – jeśli ci
wstrętni barbarzyńcy rozmnożą się, to cały świat będzie
zalany ich ohydą’’. Zgodziłem się z tym i trwoga mnie ogarnęła
na myśl o tym. Nie chciałem jednak zabijać leśnego ludu, toteż
kazałem go uwięzić za górami, które z mojego rozkazu zostały
wzmocnione synkelitem (to taki czarodziejski metal, który ma im
uniemożliwić ucieczkę). Tak zabezpieczywszy świat przed ich
inwazją poszliśmy dalej – Aleksander.
Odpowiedź Arystotelesa:
[...] Żałuję istot, które były dla
ciebie dobre, a które uwięziłeś za radą tego pochlebcy i
intryganta Gorgiasza. Czy nie byłbyś oburzony gdyby Egipcjanie i
Żydzi chcieli uwięzić Twój lud, karząc go za jedzenie
wieprzowiny?! Nawet synkelit nie jest wieczny – zostanie po nas
tylko dobroć. Obawiam się, że kiedy czarodziejski metal straci swą
moc, owi leśni ludzie naprawdę staną się zagrożeniem dla świata
– Arystoteles.
List z Polani, prowincji Analapii
[...] Wróciwszy z Roxu, nasz miecz
niesie grom zemsty Analapom. W prowincji zwanej ,,Polania’’, od
Polana, zmarłego w niemowlęctwie syna Lecha, pierwszego króla, po
raz kolejny stanęliśmy naprzeciw wrażej armii. Szykowaliśmy się
do boju, gdy wtem, przyszedł do nas poseł barbarzyńców.
- Książe Kimimierz, syn Częstogniewa
II chcąc zapobiec dalszemu rozlewowi krwi niewinnej, wzywa na
pojedynek Aleksandra, syna Filipa, na śmierć, nie niewolę –
przemówił.
Już miałem się zgodzić i ukarać
księcia barbarzyńców za to zuchwalstwo, gdy wtem, z szeregu
wyszedł Polilion. Jest on niezwykle dzielnym wojownikiem, synem
samego Aresa zdaje się. W prowincji Maziva ubil pięciu Lynxów,
ocalił me życie przed Amazonką, której imię oznacza żmiję,
zabił króla Samojedów i wziął do niewoli jego dwóch synów, a
jak dobrze strzela z łuku! Ten padł przede mną na twarz i pokornie
rzecze:
- Wielki Królu i Zdobywco świata,
Panie mnogich ludów, synu Zeusa – Amona! Ten barbarzyńca chce z
Tobą walczyć, a przecież nawet sam Achilles nie byłby
dostatecznie godny, by się z Tobą potykać i ginąć z Twojej ręki.
Panie! Pozwól raczej, abym to ja zmierzył się z nim i rzucil jego
trupa do Twoich nóg.
Zawahałem się. Jednak wszyscy moi
generałowie, oficerowie i zwykli żolnierze przychylili się do
prośby Poliliona. Uczyłeś mnie Mistrzu, że odwaga jest czymś
pośrednim między tchórzostwem a szaleństwem. Zapewniam Cię, że
Polilion jest prawdziwie odważny. Zgodziłem się na jego prośbę.
Stanęli naprzeciw siebie dwaj mocarze.
Kizimir był wysoki i płowowłosy , okrywała go zbroja z surowej
skóry ryby z jednego jezior Burus [...]. Obaj byli uzbrojeni w
maczugi. Zaczęła się walka. Przez kilka godzin, jednako silni
walczyli, a obie armie ich zagrzewały do boju. Następca tronu
barbarzyńców był bardzo uparty. Wreszcie – padł pod ciosem
maczugi do nóg Poliliona. Z głowy ciekła mu krew z mózgiem.
Wielka radość zagościłą w sercach armii i moim. Upokorzeni
barbarzyńcy nie chcieli nam oddać broni, więc po krótkiej walce
wycięliśmy ich, a ciałami pożywić się miały wilki i kruki. Ich
królowi został się jeszcze jeden syn – tchórzliwy i nieudolny
książę Lestek, co poza złotnictwem świata nie widzi. Jest on dla
mnie po prostu niczym. Wydałem ucztę, a późną nocą do mego
namiotu przyszedł król Tcestognev niczym Priam do Achillesa. Jego
oczy były czerwone od płaczu, szedł boso, z popiołem na głowie,
odziany w kir. Padł przede mną na kolana i błagał bym mu wydał
ciało syna. Odrzekłem mu, że jest moim wrogiem i mógłbym go
nawet sam zabić. On mi na to, że nawet wrogów się szanuje.
Wzruszony kazałem mu oddać ciało syna. Wilki go nie naruszyły.
Był mi wdzięczny. Dodatkowo zwróciłem mu córkę, księżniczkę
Zbikoslavę [Żbikosławę], która miała być prezentem dla
Roksany. Dumny, że powtórzyłem czyn wielkiego Achillesa zasnąłem
– Aleksander, nowy Achilles.
Drugi list z Polani
[...] Mam nowych sprzymierzeńców:
Sasów, Burusów i tych Bałtów co podlegają władzy tyrana
Musulusa. Sasi są ludem germańskim, żyjącym na zachód od Lebany.
Często walczyli z Analapami o prowincję Bliski Zachód, lecz ich
król Rudmil pomógł Analapom zrzucić jarzmo sarmackie. Hołd
złożył mi król Irminsul, syn Ryflera. Obiecał pomoc w walce ze
,,Stawanoi’’. Niestety był już wiekowy i dzień po złorzeniu
mi hołdu, Atropos przecięła nić jego żywota. Został uroczyście
pochowany, w pobliżu grobowca wystawiono mu świątynię nazwaną
,,Irminsul’’ od jego imienia. Sasi czczą go jako boga i wierzą,
że Irminsul będzie stać tak długo jak ich wiara. Zmarły król
saski miał syna Elmeta, który naśladując ojca też złorzył mi
hold i bezwłocznie uderzył na Analapów.
Burus zamieszkuje lud bałtyjski mający
wielu królów zwanych ,,konatami’’. Kraina ta przylega do
Analapii od północy i ma dostęp do Morza Srebrnego. Obfituje w
lasy i ogromne jeziora, takie jak Synar, Mamir, Vikora, Nidean,
Lykayuk.... Największym miastem jest Truso. [...] Hołd złorzyło
mi dziewięciu królów buruskich.
Musulus, którego państwo przylega do
Morza Srebrnego jest wielkim czarnoksiężnikiem. Kirke i Medea
mogłyby mu nosić śniadanie do łóżka. Żyje już wiele stuleci i
świetnie mówi po grecku. Posiada ogromną armię. Złorzywszy mi
hołd, obiecał pomoc w walce z Analapami.
Tymczasem Analapowie nadeszli. Dowodził
nimi sam król Tcestognev. Jego armia została otoczona
sprzymierzeńcami barbarzyńskimi. Analapowie niczym piorun runęli
na siły Burus i zniszczyli je. Poległo wszystkich dziewięciu
królów. Rannego Elmeta zniesiono z pola walki. Przeżył. Musulus
walczył czarami; sprowadzał potwory, ciemności, ogień, trzęsienie
ziemi... Jednak wielu jego wojowników przechodziło na stronę króla
Tcestogneva. Ów siwy i z błyskiem szlaeństwa w oku, osobiście
prowadził oddziały na moich hoplitów. Dorównywał mi odwagą.
,,Żebym mógł sam zmierzyć się z tym herosem barbarzyńskim’’
– pomyślałem, gdy tymczasem król był już blisko mnie. Lada
moment miał mnie przebić włócznią. Jednak Atena czuwała nade
mną. Z jej pomocą przeciąłem włócznię na pół, po czym
pchnąłem króla mieczem po rękojeść. Umarł. [...]. Walka z
Analapami trwała resztę dnia, wieczór, noc, aż do białego świtu.
Gdy barbarzyńcy dowiedzieli się o śmierci swego króla, wielka
była ich żałoba. Jego następcą miał zostać głupi Lestek.
Wysłałem posłów do Nesty z żądaniem by mnie ukoronowano na
króla Analapii. Dumni barbarzyńcy odmówili. Idę na Nestę –
Aleksander Zwycięzca.
Ostatni list
[...] Ciało Tcestogneva wydałem
Analapom, by je pochowali. Moim oczom już ukazały się wały Nesty.
W tej bitwie dowodzić miał książę Lestek Złotnik. Myślałem,
że to głąb, a jednak się przez cały czas myliłem, bo wielka
jest jego chytrość. Przybywszy na pole bitwy wielkie zastępy
wojska w zbrojach błyszczących w promieniach Słońca. Rzuciłem
się ku nim; ja i moi sprzymierzeńcy. Gdy już mieliśmy walczyć,
agryspidów nie było. Na pustyniach zdarza się, że widząc oazę
chcemy ku niej biec, a wtedy okazuje się ona złudzeniem. Teraz
Analapowie otoczyli nas z wszech stron i sam ledwo uszedłem z
życiem. Resztka armii Musulusa przystała do Analapów. Podstęp
Lestka polegał na tym, że swym złotniczym kunsztem sporządził
atrapy moich agryspidów, odziane w zbroje a potem je spalił. Tak
wpadliśmy w zasadzkę. Chytry Lestek stosował ten sposób jeszcze
wielkokrotnie, aż zmusił nas do opuszczenia Analapii. Co gorsza
wybuchło powstanie wszystkich Stawanoi, które wygnało nas z ich
ziem. Amazonka, której imię oznacza żmiję, ścigała nas aż do
góry Olimp. Proszę Cię, spal ten list !!! Jeszcze nigdy nie
spotkałem narodu, który z takim męstwem broniłby swej
niezawisłości – Aleksander.
Czy można podać źródła z których te informacje były czerpane ?
OdpowiedzUsuńMogą to być ważne informacje.