,,Poszła Ola do doktora,
doktor był pijany,
przykleił się do ściany,
ściana była mokra,
przylepił się do okna,
okno było duże,
wyleciał na podwórze,
na podwórzu były dzieci i kopnęły go do śmieci,
w śmieciach były koty i podarły mu galoty,
ale kupił sobie nowe, tyle, że... papierowe’’ – wierszyk, którego nauczyłem się w przedszkolu.
W fantazji ,,Liber terriblis’’ prezydent Szczecina nakazał tępić Zielców –
zielonych, wiecznie młodych ludzi o czarnych włosach, odzianych w skóry, którzy
żyli w pobliżu przedszkola. Wysłał przeciw nim skinów, lecz ci zostali zabici z
łuków, a ich łyse głowy położone na kamieniu ofiarnym. Zielcy walczyli z
podziemnym plemieniem potwornych Wijów – czcicieli bogini Czarnej Dabicy,
którzy porwali parę dzieci. Tymczasem mały Tomek przyjaźnił się z zielonoskórą
dziewczynką Połonką. Dzieci te razem zeszły do podziemia i zostały przez Czarną
Dabicę zamknięte w srebrnym jaju, skąd uwolnione zostały wspólnym wysiłkiem
Zielców i szczecinian.
Śniło mi się,
że po ukończeniu studiów musiałem ponownie wrócić do przedszkola, a było to
przedszkole żydowskie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz