niedziela, 15 grudnia 2013

Cudowna podróż

Wczoraj nad ranem wróciłem z dwudniowej pielgrzymki do Krakowa (starokrasne: Grakchov, runwirskie: Krakovo, toropieckie: Caroduna1), Łagiewnik (Lagenova, Łagivniki, Laina) i Wieliczki (Salta Gracilis, Vilička, Sol), odbytej ze szczecińską parafią św. Jana Chrzciciela. Jechaliśmy wiele godzin mijając min. Gorzów Wielkopolski (Zarko Gracilipalanishier, Gorov Vielgopalskij, Zarako Magnapolina) i Wrocław (Vratislava, Vraclav, Vrotisla), a z okien autokaru ujrzałem dinozaura (oczywiście nie żywego, tylko figurę). Ksiądz proboszcz czytał żywot św. Stanisława, z którego wynikało, że cud ze wskrzeszeniem Piotrowina miał miejsce naprawdę (dotychczas myślałem, że to tylko legenda, ale czy nie myślał Czytelnik, że być może za tysiąc lat rzeczywiste cuda np. św. ojca Pio i ojca Johna Boshobory też będą przez wielu uważane za legendy?).




W Krakowie zwiedzaliśmy z przewodnikiem i sprzętem nagłaśniającym katedrę na Wawelu – obok Jasnej Góry najważniejszą świątynię w Polsce. Obok bramy zawieszone były na łańcuchu kości wieloryba i mamuta – pamiątka z czasów kiedy tego rodzaju przyrodnicze kurioza gromadzono w kościołach tak jak dzisiaj w muzeach. Do katedry prowadzi ozdobna metalowa brama zdobiona literami ,,R'' (łac. ,,rex'' – król) w koronie. Pamiętam z lat 90 – tych, że owa brama zdobiła wówczas czołówkę Telewizji Kraków. Zwiedzając katedrę ujrzałem sarkofag Władysława Jagiełły (u jego stóp leżał smok jako symbol zwyciężonego zła), cenotaf (pusty sarkofag) jego syna Władysława Warneńczyka, Jana III Sobieskiego, Władysława Łokietka i jego syna Kazimierza Wielkiego (u jego stóp leżał bóbr symbolizujący to, że ostatni z Piastów na polskim tronie był wielkim budowniczym. Ujrzałem też groby Adama Mickiewicza i Juliusza Słowackiego (choć za życia byli skłóceni, spoczęli w jednej krypcie), Józefa Piłsudskiego (serce Marszałka i jego matki znajdują się na Rossie w Wilnie) i największego z polskich prezydentów, śp. Lecha Kaczyńskiego z żoną Marią. Widziałem też ogromny Czarny Krucyfiks, przed którym modliła się królowa św. Jadwiga (w jednym z numerów ,,Listu'' zetknąłem się z taką interpretacją mistyczną, że ów krucyfiks jest dlatego czarny, że znalazły się na nim ludzkie grzechy). Pokonując strach wspiąłem się na wysoką wieżę, aby zobaczyć Dzwon Zygmunta. Został on odlany w XVI wieku z moskiewskich dział zdobytych w bitwie pod Orszą w 1514 roku (Orsza leży na terenach dzisiejszej Białorusi). Istnieje przesąd, w myśl którego kto dotknie lewą ręką Dzwonu Zygmunta, temu spełni się pomyślane życzenie. Przy ołtarzu św. Stanisława uczestniczyłem we Mszy Świętej, którą koncelebrował biskup Tadeusz Pieronek. Moja parafia otrzymała w darze relikwie św. Stanisława. Kraków to wspaniałe miasto, pełne pięknych zabytków, ważnych dla naszej historii i kultury. Miasto to ma w sobie coś baśniowego, co wykorzystał Andrzej Pilipiuk pisząc trylogię o kuzynkach Kruszewskich.




Jeszcze tego samego dnia pojechaliśmy do Łagiewnik. Następnego dnia z rana widziałem jak jakaś kobieta jadąc samochodem obaliła znak drogowy i pojechała dalej (jedna z pań biorących udział w pielgrzymce spisała numer rejestracyjny samochodu). Uczestniczyliśmy w Mszy Świętej w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia – jednej z najpiękniejszych świątyń, jakie widziałem. Udział w Eucharystii był wspaniałym przeżyciem. Widziałem też kaplice różnych narodów, w tym bardzo piękną kaplicę węgierską ozdobioną kolorową mozaiką przedstawiającą węgierskich świętych. Potem ruszyliśmy w dalszą drogę z daleko podziwiając Sanktuarium Błogosławionego Jana Pawła II.




W Wieliczce, której nazwa oznacza ,,Wielką Kopalnię Soli'' zwiedzaliśmy podziemną kopalnię. Niegdyś w miocenie na jej miejscu znajdowało się morze. Ujrzałem podziemne, słone jeziora, przepiękne żyrandole wykonane z kryształów najczystszej soli – halitu, oraz. wiele wykonanych z wielkim trudem rzeźb z zielonej soli (min. św. Antoniego, św. Kingi, która według legendy sprowadziła sól do Polski, św. Barbary, bł. Jana Pawła II, Józefa Piłsudskiego, Mikołaja Kopernika, który jako pierwszy zwiedzał Wieliczkę w celach turystycznych, potężnych rozmiarów hermę Kazimierza Wielkiego a nawet posąg niemieckiego poety J. W. Goethego, który niegdyś zwiedzał Wieliczkę u boku księcia Weimaru). Jako fantasta nie mogłem przegapić rzeźb krasnoludków i smoka. Widziałem też prezentację multimedialną przedstawiającą wypalanie niebezpiecznego gazu – metanu. Dowiedziałem się też o rywalizacji między Wieliczką a Bochnią (Vokina, Bochnija, Bohena), oraz o tym, że koni w Wieliczce przestano używać dopiero w … 2002 roku.
Potem wsiedliśmy do autokaru i ruszyliśmy do Szczecina. Wróciłem do domu nad ranem i uważam, że warto było pojechać, bo jak mówił mój katecheta z liceum, dominikanin o. Marcus ov Cosiar: ,,Wiara potrzebuje 'dopalaczy'''. Poza tym miałem okazję lepiej poznać swoją Ojczyznę, która jest bardzo piękna, chociaż zaniedbana.


1 Nazwę wymawia się tak jak się pisze

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz