Alan słynął
z zaradności, pomysłowości i pracowitości. Całymi dniami rzeźbił
w drewnie i rysował na korze brzozowej. Umyślił sobie, że zbuduje
machinę latającą - wyśmiewano go tak jak wcześniej Vyssę z
Księżyca i tylko jego matka Dilvica rozumiała jego niezwykłe
upodobania. Co rusz konstruował nowe machiny, lecz żadna nie mogła
się wzbić w niebo. Po dwudziestu latach prób złożył z drewna
okrągły pojazd, mający dach niczym dom, ster niby okręt, a
napędzał go dym z wielu kadzielnic, stad wynalazek otrzymał nazwę
,,dymolotu’’. Był to pierwszy pojazd latający od czasu
neuryjskich statków latających. W pierwszy lot, Alan zabrał
rodzinę i mieszkańców Dębów Plitwickich, a następnie poleciał
gdzieś na Kaukaz. Poślubił południcę z rodu królowej Osetii i
stał się przodkiem plemienia Alanów. Ich wojownicy na pamiątkę
po praojcu swego ludu, nosili u ramion skrzydła niczym husarze.
*
Pewnego razu, gdy Owsiwuj spał, śnił,
ze oplatały go węgorze. Nie dość, że były zimne i śliskie, to
jeszcze gryzły go w uszy i palce. Obudził się z krzykiem i nie
mógł zmrużyć oka do końca nocy. Zmora jakby uwzięła się na
niego – co noc śnił o potworach, lub strasznych zdarzeniach. Co
gorsze strach zatruwał mu życie w dzień. Zaczął bać się nocy
na polu, bo mogła mu głowę uciąć południca. W lesie czekały na
niego strzygi, dzikie zwierzęta, lub odłamujące się ze starych
drzew gałęzie. Rzeka roiła się od utopców, wodnych smoków, czy
wielkich raków – tak dużych jak dwuletnie dzieci i atakujących
ludzi. Każda dziewczyna mogłą być morą, lub empuzą, chociaż
każda szanująca się empuza nosiła skóry dzikich kotów.
Owsiwujowi zdawało się, że z każdego kąta wychodzi wąpierz, czy
brukołak. Raz widząc kołujące nad polem czarne sylwetki, ukrył
się w stogu, gdzie ukąsiła go żmija. Myślał, że na wieś
napadły ażdachy, a były to wrony. Jego ojciec, Jovan opowiadał o
swej walce ze smokami, by dodać synowi odwagi, lecz ten tylko
smutniał.
- Najpewniej jest nic nie robić, tylko
lec w łożu i pierzynie, czekając na śmierć, ale wtedy nie
miałbyć życia – mówił Jovan.
Owsiwuj raz przełamał strach przed
żeńskimi potworami gdy poślubił Lubinę. ,,Ostatecznie gdyby
wszystkie niewiasty były empuzami, to mężowie nie żeniliby się z
obawy przed pożarciem, a wtedy nie byłoby ludzi’’ – myślał.
Kochał Lubinę i dlatego odrzucał od siebie myśl, że była
empuzą. Ta powiła dwie córki. Już opuściły jej łono, gdy ojcem
znów targnął strach. ,,Przecież mamuny mogą je pożreć’’.
Porwał nóż i pospiesznie znalazł się w izbie, w której Lubina
rodziła. Ujrzał mamuny i jakieś niewiasty z krowimi głowami,
które czmychnęły przez okno. ,,Czyżby się mnie bały, niczym
żaby tchórzliwego zająca wskakującego w błoto’’? –
pomyślał Owsiwuj. W odpowiedzi ujrzał w izbie Dziecilelę, czyli
Mokoszę nakrywającą bliźniaczki zielonym płaszczem. Rzucił się
jej do nóg, a ona znikła. Od tego momentu dziewczynki otrzymały
imiona Mokosz i Mokośka, zas ich ojciec choć czasami czuł jeszcze
strach, poczuł się bezpieczny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz